Pauza na zastanowienie. Popęd seksualny a fałszywa literacka wzniosłość. Pani Bieńczycka

27 kwietnia, 2009 by

W rozdziale Popęd śmierci a wagnerowska wzniosłość Słavoj Žižek pisze:

(…)Przeciwieństwo rysujące się między wzniosłością rossiniańską a wagnerowską doskonale pasuje do kantowskiego podziału na wzniosłość matematyczną i dynamiczną;
(…) Kolejny doskonały przykład przeciwieństwa między wzniosłością matematyczną a dynamiczną można zaczerpnąć z życia codziennego; zauważmy, że mężczyźni na ogół niewłaściwe pojmują kobiece jeszcze!”; w trakcie seksu oralnego, gdy mężczyzna, delikatnie pieszcząc językiem łechtaczkę słyszy kobiecy okrzyk zadowolenia Tak! Tak! Więcej!”, zazwyczaj odczytuje go niewłaściwie jako zachętę do bardziej agresywnych działań i zamiast postępować dalej w taki sam sposób, przechodzi do gwałtowniejszych pieszczot, drażniąc, ssąc i gryząc łechtaczkę, co rzecz jasna przynosi katastrofalny skutek – spadek podniecenia u kobiety i jej wycofanie.

(…) o czym się właśnie przekonaliśmy, rossiniańska wzniosłość jest matematyczna, ukazuje ona bowiem niezdolność podmiotu do scalenia mnogości zalewających go żądań, wagnerowska wzniosłość jest natomiast dynamiczna, ukazuje bowiem obezwładniającą moc pojedynczego żądania, bezwarunkowego żądania miłości.(…)

Žižek karkołomnie udawania, że wycofanie się Rossiniego ze świata muzyki było spowodowane właśnie tym niefortunnym niezrozumieniem natury sztuki.
A przecież wiadomo, że Rossini lubił po prostu tylko jeść, a nie muzykować:

„Nie znam lepszego zajęcia niż jedzenie, prawdziwe jedzenie. Apetyt jest dla żołądka tym, czym miłość dla serca. Żołądek to dyrygent, który kieruje wielką orkiestrą naszych namiętności– napisze Rossini porzuciwszy komponowanie oper.

Trudno uwierzyć więc Žižkowi, jak i całej jego postmodernistycznej retoryce opartej na zdumiewających przykładach zachowań gatunku ludzkiego, jakoby opisany epizod miłości cielesnej miał jakiekolwiek przełożenie na akt tworzenia sztuki, skoro nie jest nawet aktem płciowym, jedynie jego marginalnym elementem.

Druga śmierć opery
Žižek Slavoj, Dolar Mladen
fragment w tłumaczeniu Sławomira Królaka

Kategoria: Bez kategorii | 8 komentarzy »

komentarzy 8

  1. Ewa Bieńczycka:

    dopiero teraz udało mi się nadrobić zaległości w czytaniu portali poetyckich. Jestem po nieszufladowej, pełnej oburzenia dyskusji o tegorocznym Silesusie dla Dariusza Basińskiego. Nie z patriotyzmu lokalnego, ale całkiem niezależnie uwielbiam kabaret Mumio. Nie czytałam nagrodzonej przez BL Silesiusem książki, z pewnością o niej jednak tu, jak ją dostanę, ocenię. Jednak cokolwiek ten artysta w niej napisał, nie wierzę, że może być gorsza od Moniki Mosiewicz, jak sugerują dyskutanci w nieszufladzie. Dariusz Basiński to wybitnie uzdolniony człowiek, obdarzony autentycznym poczuciem humoru, co w smutnej Polsce jest niesłychaną rzadkością.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, kilka miesięcy temu na historiimoichniedoli pisałam o książce „Modne bzdury”
    Psychoanaliza jest modna, Žižek wykorzystuje ją do dywagacji na temat wyrazu „jeszcze” w sposób opisany przez Sokala.
    W rozważaniach „orgiastycznych” o operach Wagnera, filozof przechodzi od efektownych opisów rozpasanej seksualności (podpiera sie przy tym kim może) do życia w ascezie.
    Dla mnie Žižek boi się kobiet dlatego pisze tak dziwnie. Nie jest to filozof z mojej bajki. Napisałam na samym początku gdzie go umieszczam.

    Ewo, o nagrodzonym tomiku we Wrocławiu pisałam optymistycznie.
    Dariusz Basiński nie publikuje na nieszufladzie, to jak może być wielkim poetą?
    Znalazłam tylko jeden jego utwór z tomiku „Motor kupił Duszan” za to z oprawą muzyczną. Jest na youtube.
    Wiersz o pani Adeli ma wiele powtórzeń. Ma także widły do walki z otchłaniowcami pogrzebowej, smęcącej poezji.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Autentycznie się Izo ucieszyłam, że wsparłaś moje wątpliwości odnośnie Žižka. Ja tu mam 6 jego książek i co i rusz natrafiam na tego typu dziwne zestawienia. A jak wcześniej pisałaś, jest już ugruntowanym światowej sławy intelektualnym autorytetem, a w Polsce się wręcz do niego modlą.
    Jak pisała Arendt, władza sądzenia jest jednak najszczęśliwszą rzeczą, jaka nam się może przytrafić. Więc to róbmy. Na YouTube Basiński niestety to kompletna żenada, a jego żadnego wiersza artystycznego znaleźć nigdzie nie mogę. Ale optymistyczne jest to, że w tym roku przynajmniej monopol nieszuflady został przełamany i uważam zarozumiale, że to nasza zasługa.
    Nie mam dostępu do statystyk Marka, ale ja na moim blogu mam około 200 wejść dziennie i muszę w takim razie, skoro, jak piszecie, rynsztok jako sprzeciw nieszufladzie utracił nie tylko siłę rażenia ale i odwiedzających, to robić. Przyniosłam właśnie z biblioteki Balzakiadę Jacka Dehnela.

  4. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    .
    Žižek zapatrzony jest w Jacquesa Lacana bohatera „Modnych bzdur”. Autorzy są wobec niego bezlitośni, cytują duże fragmenty pism Francuza i wytykają logiczne i matematyczne błędy. Zapamiętałam taki lacanowski cytat, który zawsze wprawia mnie w dobry nastrój:

    „erekcyjny organ jest równoważny”

    I nie mam pojęcia co to znaczy, tak bezsensowne, że aż śmieszne jest to zdanie.

  5. Ewa Bieńczycka:

    Swego czasu przeczytałam Lacana opasłą biografię Elisabeth Roudinesco i uwierz Izo, to nie tak, jak ten Sokal w Modnych bzdurach spłyca.
    Niemniej naciągane jest wszystko bardzo, a też i niewiele wiemy, bo przecież Lacana w Polsce nie ma, jest najprawdopodobniej nieprzetłumaczalny. Ciekawostką w tej biografii jest i to, że Lacan nagminnie łamał zasady etyki lekarskiej lecząc swoje pacjentki własnym ciałem. Ten heroizm w służbie nauki byłby może i jakimś potwierdzeniem słuszności jego teorii naukowych, gdyby się do tego przyznawał. Biografia pisana była na podstawie opowieści pacjentek.
    Podobnie jest z Slavojem Žižkiem. Te wszystkie porównania i przykłady byłyby pewnie i celowe, gdyby były na rzeczy. A taki się oczywiście nigdy nie przyzna, że to są literackie zabiegi czysto uwodzicielskie, by czytelnik w nudzie i ramocie trupa opery jednak się czegoś doczytał.

    Dzisiaj na portalu Niedoczytania wstawiono cały film Rok 1984 według Orwella. Tam jest wyraźnie pokazane, że totalitarne państwo, w którym dzieje się akcja filmu jest podzielone na tych, którym się zabrania i na tych, którzy korzystają z dobrodziejstw rzeczy zabronionych. Jedną z nich jest orgazm.
    Orgazm jest zabroniony dla zwykłych obywateli państwa totalitarnego jako niebezpieczna przestrzeń wolności.
    W fałszywej literaturze właśnie się rozbudowuje wszelkie namiastki i pozory, opisy chirurgiczne czego robić nie trzeba, a przecież dobra literatura, to ta przestrzeń między niedopowiedzeniem, to ta magia, która pozwala w człowieku na wewnętrzną wolność interpretacji.
    By Ci żądna instytucja, żadne BL ani KP nie mówiło, jak masz się z literaturą kochać.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo nie traktuję psychoanalizy poważnie. Dla mnie to wróżbiarstwo z metaforami i z królikiem wyciąganym z kapelusza, zawsze wtedy gdy ktoś zapyta o dowód na potwierdzenie jakiejś tezy.
    Karen Horney to jedyna osoba, której rozważania mogę czytać z przyjemnością, ponieważ nie ma tendencji sekciarskich jak na przykład Lacan. Ciekawe dlaczego psychoanaliza jest nadal modna? Chodzi o rozmowy o seksie? Czy może dlatego, że łatwiej jest zrzucać z siebie odpowiedzialność na coś nieświadomego, albo na kulturę? Psychoanalityk gładzi po głowie i szepce do ucha: niczemu nie jesteś winien, bądż optymistą i przyjdź za dwa dni na następną sesję.
    A poważnie, ludziom brakuje drugiej osoby do wysłuchania, dlatego płacą pieniądze (i nawet już nie leżą na kozetkach).

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Człowiek nie potrafi się uwolnić od mentalności magicznej i życia w swoim plemieniu, dlatego osoby racjonalne są w granicach błędu statystycznego. Są według mnie białymi krukami, tak jest ich mało.
    Ludźmi rządzą popędy, uprzedzenia, zabobony. Lęk jest wszechobecny, dlatego pojawiła się psychoanaliza, aby łagodzić chociaż na chwilę irracjonalność homo sapiens.
    Ale nie przeskoczy się tak łatwo setek tysięcy lat przyzwyczajeń hordy, które w nas tkwią. We mnie rzecz jasna też.

  8. Ewa Bieńczycka:

    Masz rację jednak a już pisałyśmy o tym ale dla mnie największym geniuszem XX wieku będzie zawsze Freud. I nie dla tego, że dowiódł, że zaszpuntowanie seksualne jest przyczyną kobiecej histerii, ale dlatego, że po Freudzie literatura stała się bardziej otwarta i analityczna, i pomogła wielu ludziom żyć, gdyż już nie była taka schematyczna i abstrakcyjna. Karen Horney pisała, że właściwie każdy pacjent po jakimś czasie się w niej zakochiwał. Jest to ważne ze względu właśnie na pozytywny aspekt uwikłania. Oczywiście, przy dzisiejszej technice można sobie i kupić kogoś do pogaduszek na Skypie i właściwie wszystko formalnie załatwić. Ale psychoanaliza ostrzega przed traktowaniem instrumentalnym Innego. I można to przenieść na sztukę, na literaturę. Schemat prostej, topornej literatury służącej do zagłuszenia samotności służy przecież wyłącznie tej instrumentalności. Ja cały czas się upominam o miłość. W sztuce wysokiej uwikłanie czytelnika jest głębokie i nie histeryczne. Jest to najbardziej stosunek seksualny, intymny, niż zewnętrzny, formalny. Ale nie tak anonimowy i tak abstrakcyjny, jaki występuje w przykładach Žižka. Wulgaryzacja psychoanalizy zamienia się w bełkot, jeśli służy ona objaśnieniu problemów, które mogą być bardzo wieloznaczne. Zresztą ten postmodernistyczny relatywizm jest i u Tokarczuk (dziwaczny esej o Lalce Prusa), u Szczuki i u Dunin.
    Ostatnio przeczytałam Bartosza Żurawieckiego Ja, czyli 66 moich miłości – pedalską rejestrację zapoznanych za pośrednictwem Internetu kochanków i realnych kontaktów seksualnych. Szkoda, że ta literatura jest tak nieprzyjemna i tak nudna, mimo przecież autentycznej penetracji opisywanego świata wewnętrznego i zewnętrznego przez autora, jego wielkiej pracy i poświęcenia dla wybranego tematu. A jednak alienacja w anonimowości jest tak wielka, że ta literatura jest bez wartości.
    Więc nie potępiałabym psychoanalizy, jako takiej. Dobra literatura jest zawsze psychoanalityczna.
    Człowiek to skomplikowany mechanizm i zawsze będzie wymagał pomocy.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?