Nasze czytanie najnowszej poezji odbiło się niesmakiem po rożnych portalach poetyckich . Tę niesmaczną czkawkę przypominającą niejednokrotnie badanie ilości diabłów na końcu szpilki, a nie zajecie się prawdziwym problemem mając na celu go wyśmiać i osłabić jego siłę, opisał 300 lat temu Jean de La Bruyere i nie ma się co tak pieklić.
Zjawisko stare jak świat:
7
Są pewne dziedziny, w których przeciętność jest nie do zniesienia: poezja, muzyka, malarstwo, krasomówstwo.
Co to za męka słuchać złego mówcy albo wierszoklety z patosem wygłaszającego swe wiersze.
8
Niektórzy dramaturgowie chętnie uprawiają tyrady napuszonych wierszy, które mają być mocne, wzniosłe i pełne szlachetności Prostaczkowie słuchają chciwie, wznosząc oczy, otwierając usta: myślą, że im się to podoba, a im mniej rozumieją, tym goręcej podziwiają, ledwo nadążając z oklaskami i okrzykami zachwytu. Dawniej, kiedy byłem bardzo młody, myślałem, że autorzy wiedzą, co chcieli powiedzieć, że miejsca te są jasne i zrozumiałe dla aktorów i dla widzów z pierwszych i ostatnich rzędów, ale sam mimo najlepszych chęci nie rozumiałem nic a nic. Teraz uleczyłem się z młodzieńczych złudzeń.
9
Jak dotychczas, nikt nie widział arcydzieła, które byłoby dziełem zbiorowym. Homer sam stworzył Iliadę, Wergiliusz Eneidę, Tytus Liwiusz Dekady, a mówca rzymski swoje Mowy.
10
W sztuce jest pewien punkt, w którym dzieło osiąga doskonałość, tak jak w naturze jakieś zjawisko osiąga pełnię czy dojrzałość. Kto czuje, co jest doskonałe, i zachwyca się tym ma dobry smak; kto nie czuje, a zachwyca się czym innym ma smak wątpliwy. A zatem istnieje dobry smak i zły smak, i słusznie się o nie spieramy.
11
Ludzie odznaczają się raczej pochopnym sądem niż dobrym smakiem, a właściwie można powiedzieć, że niewiele ludzi łączy inteligencję z wyrobionym smakiem i wyczuciem krytycznym.
(…)
49
Znawcy, to znaczy ci, którzy uważają się za znawców, wypowiadają na temat widowisk bezapelacyjne sądy, tworząc kapliczki i rozbijając się na przeciwstawne obozy. Każdy z tych obozów, kierując się wszystkim innym, tylko nie dobrem powszechnym ani poczuciem sprawiedliwości podziwia jakiś jeden rodzaj poezji czy muzyki, a wygwizduje wszystko inne. Zapał przejawiany w obronie własnej stronniczości szkodzi danej sprawie nie mniej niż sprawie przeciwnej. Niezliczone sprzeczności zniechęcają poetów i muzyków, opóźniają rozwój sztuk i nauk, pozbawiając je korzyści, jakie wynikłyby dla tych dziedzin ze swobodnego współzawodnictwa znakomitych mistrzów, gdyby mogli oni każdy w swoim rodzaju i zgodnie z własną koncepcją tworzyć wybitne dzieła.
przeł. [z fr.] Anna Tatarkiewicz
20 października, 2008 o 8:39
Niestety, nie mam żadnych materiałów, ale z przypomnienia:
Nina Andrycz, żona Premiera PRL, Józefa Cyrankiewicza, gdy napisała tyle wierszy, by wydać swój debiutancki tomik poszła z nim do Jarosława Iwaszkiewicza. On bez żadnych komentarzy zadecydował: drukować.
Nina Andrycz skomentowała w swoich pamiętnikach tę natychmiastową decyzję prezesa ZLP wysoką jakością jej poezji.
20 października, 2008 o 18:14
Poeci najczęściej oczekują od czytelników tylko potwierdzenia, że napisali wyjątkowe dzieło i stworzyli nową jakość.
Dlatego nieunikniony jest konflikt między poetą, a krytykiem, krytyk stara się dowiedzieć, odkryć zasadę utworów, powiedzieć swoimi słowami, co autor miał na myśli w zapisanych wersach, od kogo zapożyczył, kogo naśladował, a autor nie chce się rozpoznać w przypisanych mu cechach przez krytyka. Chce tylko potwierdzenia, że dobrze napisał. Idealny krytyk dla poety to klaskacz przytakiwacz i takich krytyków szuka i takimi się otacza. Boi sie krytycznego poznania swoich dzieł, woli sam codziennie przeżywać kryzysy zwątpienia, czy jego dzieło jest wartością literacką. Niebezpieczny jest dla niego krytyk, który chce być zwierciadłem i szkłem powiększającym, ale czy nie o takim krytyku poeta marzy co jakiś czas?
20 października, 2008 o 22:14
To zależy, kim jest poeta. Jeśli Nina Andrycz to jest to gatunek należący do banalistów długodystansowców. Remigiusz Grzela w necie rozmawia z dziewięćdziesięcioletnią aktorką i gdzie aktorka się zwierza, że talent jej działa głęboko.
– No cóż, oprócz grania wydałam już siedem książek. Teraz właśnie przygotowuję do druku nowy tomik wierszy. Pracuję też nad prozą, na którą jest wielkie zapotrzebowanie. Mogę nawet wybrać sobie wydawców. Daje to pewną niezależność, bo o ile w teatrze muszę liczyć się z zespołem, tu sama siedzę nad kartką papieru.
Wszyscy recenzenci i krytycy tomików wydanych już powymierali, więc twórczość Andrycz daje pozór nieśmiertelności.
Ksiądz Jan Twardowski napisał o poetce: Autorka nie znosi nicości, pustki, modnych sytuacji bez sensu, rozpaczliwych nastrojów, które zbyt często pojawiają się we współczesnej poezji. Nina Andrycz wierzy w ład, celowość istnienia, ukryty sens i urok codzienności.
Takich poetów potrzeba nam. I takich krytyków.
(żeby nie było, że tylko huzia na nieszufladę)