Pomieszczenie przypominało kameralną salonik taki, co to w którym angielscy lordowie oddawali się poobiedniemu rytuałowi paleniu cygar. Masywne czesterfildy wbijały się w gruby, perski dywan koloru bordowego. Na środku stał mahoniowy stolik, którego blat zdobiony był intarsją z masy perłowej i korzenia orzecha kaukaskiego. Na ścianach wisiały antyczne gobeliny, które wraz z biblioteczką biedermaierowską dodawały niezwykłej atmosfery temu miejscu. Na jednej z ścian wisiała tablica, przy której stała dorodna locha, nieustannie na niej cos zapisując, gdy w tym czasie wygodnie rozłożone w sofach i fotelach inne świnie, pilnie notowały, słuchały i do czasu do czasu wdawały się z nią w dyskusje. Żadna z tych świń mnie nie zauważyła. Stałem w kącie i uważnie się im przyglądałem.
– Każda władza potrzebuje ideologii powiedziała locha. To chyba ta przywódczyni, o której wspominał wilk pomyślałem. Świnia kontynuowała:
– Teoria jest potrzebna, bez teorii nie ma władzy.
– Jak to naczelniczko? odezwała się jedna ze świń Czy nie wystarczy sam wilk?
– Wilk jako wilk nie jest groźny. Jest zbyt gruby i zbyt stary, by wystarczył dla utrzymania władzy, powstrzymując społeczeństwo świńskie od rewolucji wymierzonej w swój gatunek. Nawet gdyby był młody, w pełni sił, to i tak by się nie sprawdził. Co on może sam w pojedynkę?
– No tak głos pomruku rozbiegł się po pomieszczeniu.
– Dlatego potrzebna jest teoria wilka, mit okrutnego drapieżnika, który wszystkich i wszystko pokona, który czyha na świnie, by je pożreć, żeby świnie się go bały.
– Ale skąd wziąć teorię władzy? zapytała inna świnia.
– Od człowieka odpowiedziała naczelniczka, a gdy to świnie usłyszały zaczęły złowrogo kwiczeć, chrumkać i sapać:
– Jak to!? Jak to!? Kwi, kwi! Przecież ich pokonaliśmy, są od nas gorsi! Kwi, kwi! dobiegało z sali. Locha jednak zachowała spokój i stanowczym chrumknięciem dała znak, by się uciszyli.
– To, że pokonaliśmy człowieka nie znaczy, że człowiek był gorszy. To dowód, że my świnie jesteśmy najlepsze, ale nie to, że ludzie są gorsi. Ich cała historia ma kilka tysięcy lat, w której wielokrotnie udowodnili, że potrafią zapanować nad silniejszymi stworzeniami, nad przyrodą, nawet nad samymi sobą. A jak długo my rządzimy światem? zapytała.
Słuchające jej świnie zamyśliły się. Faktycznie, trudno było odmówić racji naczelniczce.
– Dlatego będziemy uczyć się od człowieka, z jego historii, by nie powtórzyć jego błędów, ale udoskonalić metodę panowania i system władzy.
– A skąd człowiek wziął swoją teorię władzy? Skoro my bierzemy od ludzi, to ludzie też musieli ją przejąć od kogoś? zapytał jedna z dociekliwych słuchaczek maciory.
– Bardzo dobre pytanie, bardzo dobre odparła z uznaniem naczelniczka Od nikogo, sam wymyślił.
– Hmmmm…. rozległo wśród słuchających świń.
– Tak, tak, ale to nie znaczy, że był lepszy od nas powiedziała, uprzedzając kolejne pytania Człowiek najpierw pilnie obserwował samego siebie. Po jakimś czasie zauważył dwa pierwiastki, które w nim dominują, a mianowicie: rozum i uczucie, część racjonalną i irracjonalną. Ci z nich, którzy zdecydowali się zapanować nad pozostałymi, wiedzieli, że muszą skolonizować te obszary dwa świadomości. Dlatego wymyślono dwie teorie władzy. Pierwsza, irracjonalna, odwoływała się do wartości metafizycznych; druga, racjonalna, odwoływała się do tak zwanego stanu natury.
– Proszę opowiedzieć o tej irracjonalnej! zawołały gromko zaciekawione świnie.
Maciora rozsiadła się wygodnie w fotelu, założyła golonkę na golonkę i zaczęła:
– Przypomnijcie sobie czasy, kiedy byliście jeszcze małymi prosiaczkami. Biegaliście sobie beztrosko od jednego cycka do drugiego, by ssać mleko. Przypomnijcie sobie, co wówczas mówiły do was maciory rozpłodowe, gdy za bardzo oddalaliście się od chlewni.
– Opowiadały bajki o złym wilku, który nas pożre odpowiedziały zgodnie słuchające świnie.
– A teraz, kiedy macie okazje codziennie oglądać wilka, to czy wierzycie, że on mógłby was pożreć?
– Eeee, stary jest, gruby i prawie nie ma zębów zaczęli się śmiać.
– A mimo to baliście się wówczas.
– Oj, bardzo potwierdziły zgodnie.
– I na tym polega cała tajemnica irracjonalnej władzy, jej teorii, którą odkryli jako pierwsi właśnie ludzie. To oni zaczęli układać mity i bajki o baśniowych stworach, o tym, jak to się czają na nieposłusznych życzeniom władzy obywateli. Na początku były to złe smoki, źli władcy czterech żywiołów, których moc nie znała granic. To nimi straszyły mamki niesforne dzieciaki, zmuszając je do posłuszeństwa. Po jakimś czasie udoskonalili ową teorię. Ludzie z czasem mądrzeli i nie oddziaływały na nich proste mitologie. Dlatego schemat o nadnaturalnych mocach, które nie mają granic, wykorzystano w tak zwanej ogólnej irracjonalnej teorii panowania, w skrócie: OITP
– Co to takiego? Co to? pytały niecierpliwie świnie.
– Jest to jak najbardziej ogólna teoria irracjonalnego panowania, którą wymyślono w taki sposób, żeby swoim zakresem objęła wszystkich ludzi.
Jedna z słuchających świń, ta sama, która wcześniej wykazała się niebywałą dociekliwością, za co został pochwalona przez lochę, zapytała:
– Naczelniczko, przecież to nie jest możliwe. Ludzie dzielili się na rasy, nie byli jednorodnym gatunkiem.
– Masz rację, ale niezależnie od koloru skóry wszyscy w pewnym okresie wierzyli w mity o nadnaturalnych siłach, których moc i potęga zmuszała śmiertelników do bycia posłusznym. Dlatego ci najmądrzejsi z ludzi, ci, którzy chcieli bezwzględnie panować wymyślili sobie, że zakres władzy nie może mieć charakteru lokalnego. Tu ważną role odegrała ambicja, bo owi mędrcy pragnęli rządzić wszystkimi, niezależnie od koloru skóry czy narodowości. Stąd właśnie wziął się pomysł na OITP. Jak już powiedziałam kontynuowała locha teoria ta oparta była na aksjomacie: moc, która nie ma granic. Aksjomat ten wzbogacono uniwersalnym podmiotem, czyli pojęciem jak najbardziej ogólnym. I tak oto wymyślono kategorię BOGA. Do tej konstrukcji teoretycznej dodano także pojęcie DIABŁA.
– A co to jest ten bóg i diabeł zapytały świnie.
– Bóg to jedno z najbardziej uniwersalnych pojęć, właściwe dla pierwiastka irracjonalnego, niezależnie od kultury, wychowania, czy koloru skóry. To taki kompleks teoretyczny, w którym znajduje się kategoria wiecznego życia, sprawiedliwości, absolutnego dobra. Oczywiście różnie jest on nazywany przez ludzi. Jedni widzieli w nim Manitoo, inni Shiwę inni zaś nazywali go Jehowa. Niezależnie od tego jak był nazwany, zawsze miał te same właściwości. Diabeł to także pojęcie ogólne, które podobnie jak kategoria bóg, zawierała w sobie inne pojęcia. Były to: pojecie bezwzględnego zła, fatalnej siły, wiecznego cierpienia.
Niebywale ważne w tym wszystkim jest to, że bóg i diabeł zawsze występowały w nierozdzielnym tandemie. Jeżeli w jakiejś kulturze był bóg, natychmiast pojawiał się diabeł, chociaż, jak już powiedziałam, różnie był nazwany. I właśnie to jest tajemnica OITP.
– Hmmm… ponownie rozległo się wśród słuchających świń.
Maciora podniosła się z fotela, podeszła do tablicy, wzięła kredę i powiedziała do świń:
– A teraz zanotujcie sobie dokładnie schemat aksjomatyczny i strukturę OITP.
Świnie pochyliły się nad zeszytami i zaczęły notować.
– Aksjomat pierwszy powiedziała świnia rysując na tablicy jedynkę To zasada: Moc, która nie ma granic właściwa jest tylko dla podmiotów aksjomatów dwa i trzy. Aksjomat drugi: Istnieje takie jedno tylko B, gdzie B oznacza: bezgraniczne dobro, sprawiedliwość i życie wieczne. Aksjomat trzeci: Istnieje takie jedno tylko D, gdzie D oznacza: bezgraniczne zło, niesprawiedliwość i wieczne potępienie itd.. Podkreślcie na czerwono to itd., to bardzo ważne, ale wyjaśnię wam to w swoim czasie. Zanotowaliście?
– Tak odpowiedziały chórkiem świnie.
– Dobrze. To teraz zanotujcie sobie lematy.
– A co to jest? zapytały.
– To takie twierdzenia pomocnicze odpowiedziała locha i kontynuowała Lemat pierwszy. W całym zbiorze X, gdzie X oznacza dowolny zbiór jednostek, czyli jakieś społeczeństwo, niezależnie od kultury, rasy, języka istnieje takie Y, gdzie Y jest jednostką, bądź zamkniętą grupą jednostek, którzy uważają, że mają uprzywilejowany stosunek do B.
– Pomału, pomału poprosiły świnie Czy mogłaby naczelniczka to wytłumaczyć.
– Jasne odparła locha Na przykładzie ludzi. Otóż niezależnie od tego, w której kulturze pojawia się kategoria boga, automatycznie pojawiają się tacy, którzy uważają, że bóg jest bliżej nich niż pozostałych ludzi. To znaczy, przedstawiają się jako najbardziej ulegli, wybrani, którzy bezpośrednio kontaktują się z bogiem. Zrozumiano?
– Eee, nie bardzo… sapały świnie.
– No to wyjaśnię wam to po świńsku. Wyobraźcie sobie idealne koryto, w którym wiecznie jest ciepłe żarcie. Parowane ziemniaki, zmieszane z mlekiem, z suszem roślinnym i pyszną paszą z mączki kostnej…
– Mniam, mniam zamlaskały świnie, które uległy obrazowemu opisowi i wyobraziły sobie takie koryto.
– Ale to koryto, to coś więcej niż źródło wiecznego żarcia. Otóż wyobraźcie sobie kontynuowała że każda ze świń, kiedy zje z niego będzie żyła wiecznie. Nie będzie chorowała, nie będzie cierpiała ani się smuciła. Stanie się nieśmiertelną, wiecznie zadowoloną świnią.
– Super! rozległo się po pokoju.
– Mało tego. Wyobraźcie sobie także, że to koryto, zgodnie z aksjomatem jeden posiada nieograniczoną moc. Sprawia, że w swoim życiu ziemskim świnie są szczęśliwe, że tak zwany los im sprzyja i dobrze im się powodzi, lub też zsyła karę na te, które dopuściły się występku. Staje się zatem nie tylko źródłem ciepłego żarcia, ale źródłem sprawiedliwości na ziemi.
– Ciekawe, ciekawe mlaskały świnie.
– I właśnie teraz, kiedy mamy już superkoryto jako źródło supersprawiedliwości, to pojawia się właśnie ów Y, czyli jakaś świnia, która ogłasza innym świniom: Ja wiem wszystko o tym korycie! Mnie słuchajcie! Bo słuchając mnie, będziecie mogli się dopchać do tego koryta i żreć z niego do woli!
– Ale to nonsens, przecież kto by takiemu uwierzył? powiedziała jedna ze świń.
– Niezupełnie odpowiedziała locha Otóż świnia Y, aby przekonać inne świnie wykorzysta znajomość praw natury. Na przykład będzie w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi zaćmienie słońca. I tuż przed tym zanim słońce schowa się za tarczą księżyca, ogłosi: Słuchajcie mnie świnie! Jeżeli nie będziecie mnie słuchały, to superkoryto się na was pogniewa i zgaśnie słońce, w którym lubicie się wygrzewać!. Świnie oczywiście zakwiczą cynicznie, a tu nagle bum! Pełne zaćmienie! Co wówczas zrobią? Jak myślicie?
– No, uwierzą tej świni Y odpowiedziały.
– Macie rację. Uwierzą. Mało tego, będą błagały świnie Y, żeby ta udobruchała superkoryto, że będą posłuszne. Świnia Y wówczas podniesie golonki ku niebu i zawoła: O! Superkoryto! Wreszcie uwierzyły!. Księżyc przejdzie w kolejna fazę obiegu i odsłoni tarczę słoneczną. Świnie zakwiczą wówczas: Cud! i padną na kolana przed świnią Y, jako tą, która ma uprzywilejowany dostęp do superkoryta. Od tej pory świnia Y będzie rządziła świniami. Będzie od nich lepsza, przynajmniej tak będzie się przedstawiać i za taka będzie uważana. Teraz rozumiecie?
– Tak.
– No to zapiszcie sobie lemat drugi: W systemie OITP, Y ustanawia prawo irracjonalne, którego nie sposób przestrzegać. Zanotowałyście?
– Tak, ale co to znaczy? zapytał świński chórek.
– To bardzo proste powiedziała naczelniczka Y tworzy sprzeczne ze sobą normy prawne, po to, ażeby każdy ze zbioru X żył w nieustannym przekonaniu, że te normy łamie. Innymi słowy, każdy jest winny, każdy jest przestępcą, bo przecież łamie prawo, którego nie można nie łamać.
– A może jakiś przykład, żeby to sobie lepiej uzmysłowić? poprosiła jedna ze świń.
– No dobrze, ale tym razem obędziemy się bez wyobraźni. Sięgniemy do historii człowieka. Otóż dawno, dawno temu, w kraju o bardzo mroźnym i surowym klimacie żył sobie człowiek, który nazywał się Józef Stalin. Uważał on siebie za superwładcę, był kimś w rodzaju naszego superkoryta, o którym wcześniej mówiliśmy. Jego rządy to jedno z doskonalszych wcieleń OITP, ale do rzeczy. Chciał wytłuc intelektualistów, tych mądrych, którzy mogli zagrozić jego panowaniu. Jak postanowił, tak też zrobił. Ostali się tylko bibliotekarze, na których musiał znaleźć jakiś sposób. Zatem wprowadził on sprzeczne ze sobą normy prawne. Mianowicie, zakazał on bibliotekarzom wypożyczania pod groźbą kary śmierci pewnych pozycji książkowych. W tym samym czasie swoim komisarzom udzielił nieograniczonych kompetencji, a tym wszystkich, którzy nie byli im posłuszni, groziła także kara śmierci. Następnie ci komisarze udali się do bibliotek i wydawali bibliotekarzom polecenia, aby ci pożyczyli im książki, których pod groźbą śmierci pożyczać nie mogli. Jak pożyczyli śmierć, jak nie pożyczyli, to też śmierć, bo nie wykonali polecenia komisarza.
Albo inny przykład. Taki dekalog. Niby dziesięć prostych przykazań, a jednak niemożliwe by którykolwiek z ludzi mógł ich wszystkich przestrzegać. Ale skutek działania ten sam, co w przypadku bibliotekarzy: zawsze łamie się prawo. Skoro się je łamie, to w każdej chwili władza, czyli Y, może wkroczyć i wyegzekwować łamanie prawa. Każdy jest winny, każdy wie, że jest winny i każdy się boi władzy. Nie ma to jak strach przed władzą moje drogie świnki skwitowała locha.
Świnie zamilkły. Zdały sobie właśnie sprawę z mocy działania tego lematu. Umożliwiał on całkowicie legalne wsadzanie do więzień a nawet zabijanie każdego. Wymarzony sposób by niszczyć niezadowolone z świńskiej władzy świnie. Ba! Było to doskonałe narzędzie do rozgrywek personalnych i porachunków osobistych. One, jako rządząca elita, na mocy tego lematu, będą mogły w majestacie prawa ścinać łby tym wszystkim świniom, które nie tylko będą nieposłuszne, ale także tym, które nie będą się im podobały.
– Pamiętajcie jednak przerwała milczenie naczelniczka że aby lemat drugi działał, musi być lemat trzeci w systemie OITP.
– Jaki? zapytały.
– Zapiszcie sobie: Y ma przywilej łaski
– A dlaczego ma być łaskawy? A jeżeli ma być łaskawy, to jaki jest sens istnienia lematu drugiego? zapytała jedna z świń.
– Dlatego, że Y jako władza, musi być postrzegany jako ktoś dobry. Otóż zgodnie z lematem numer dwa, prawo jest absurdalne, dlatego nikt nie jest w stanie go przestrzegać. Do kogo zatem mogą się ostatecznie odwołać wszyscy ze zbioru X, kiedy zostaną aresztowani i skazani za nieprzestrzeganie prawa? Ano tylko do władzy, która zgodnie z lematem trzecim jest łaskawa. Władza nie ma obowiązku łaski, ale przywilej. Może ułaskawić, bądź nie. Ułaskawiając tych całkowicie niegroźnych ze zbioru X, którzy zostali skazani na śmierć, buduje swój wizerunek jako instytucji mądrej i dobrej, do której wszyscy mogą się udać po pomoc. W zbiorze wszystkich iksów pojawia się przekonanie, że Y, jako łaskawca, jest dobry, ale prawo złe. Nikt nie myśli wówczas, że to Y stworzył sprzeczne z sobą normy prawne. Każdy uważa Y za ostateczny ratunek, jedyną nadzieję.
– Aaaa…taka sztuczka?!
– Nie, to nie jest sztuczka. Musicie pamiętać, że Y jest tym, który ma uprzywilejowany dostęp do superkoryta, dlatego musi sprawiać wrażenie dobrego. Wszak owo superkoryto nie jest przecież czymś złym. Zauważcie także, że lemat numer trzy sprawia, że Y postrzegany jest nie tylko jako dobry, ale jako coś, co jest ponad prawem. Jego wola może anulować wszelką karę. Jawi się zatem jako coś równie potężnego jako owo superkoryto, o którym przed chwilą mówiliśmy. Sam staje się dobrym i sprawiedliwym sędzią w systemie OITP, którym rządzi absurdalne prawo.
– Faktycznie powiedziały świnie.
– Na zakończenie pogawędki o strukturze i zasadzie działania OITP chciałam wam powiedzieć o aksjomacie trzecim, o D jako ogólnym pojęciu zła uniwersalnego.
– No właśnie, no właśnie! krzyknęły słuchaczki Po co jest diabeł? Jest przecież superkoryto i Y, diabeł nie jest potrzebny. Po ten cały strach?
– Pomału, za chwilę wszystko stanie się jasne uspakajała locha Zanotujcie sobie proszę kolejny lemat: W całym zbiorze X, gdzie X oznacza dowolny zbiór jednostek, czyli jakieś społeczeństwo, niezależnie od kultury, rasy, języka istnieje takie Y, gdzie Y jest jednostką, bądź zamkniętą grupą jednostek, którzy uważają, że mają pełną wiedzę na temat D. Zapisałyście?
– Ale to jest to samo, co lemat pierwszy powiedziała szeptem jedna ze świń do innej, która siedziała obok. Świnie mają bardzo dobry słuch, zatem uwaga ta nie umknęła naczelniczce. Odpowiedziała ona:
– Niezupełnie. O ile w lemacie pierwszym mamy do czynienia z Y, który znajduje się w uprzywilejowanej pozycji do B, tak tutaj mowa jest tylko o pełnej wiedzy na temat D. Pamiętacie, co podkreśliliście na czerwono, to itd.? zapytała.
– To się robi zbyt złożone, to całe OITP mruknęła jedna ze świń.
– Ależ nie! To bardzo proste! głośno powiedziała locha Zwróćcie uwagę, że zmienne D i B, jeżeli nie odwołamy się do ich znaczenia, są identyczne. Macie dwa najbardziej ogólne pojęcia, których w zasadzie nikt nie może ostatecznie zdefiniować. Co więcej, żadna z tych kategorii nie ma swojego odpowiednika w świecie. Bo o ile na przykład, kategoria ogólna: wieprz, człowiek, koń, ma jakiś tam desygnat, bo w końcu istnieje lub istniał kiedyś konkretny a nie ogólny: koń, człowiek czy wieprz, to jednak nigdy i nigdzie na świecie nie pojawił się odpowiednik zmiennej B czy D. Zatem jeżeli chodzi o ich stopień uogólnienia, jest on najwyższy. I to jest ich wspólny mianownik.
Świnie słuchały tego wszystkiego bardzo uważanie. Widocznie miały za sobą już kurs logiki, bo nie zaskoczyło ich pojęcie desygnatu, ani te rozważania o abstrakcjach i uogólnieniach większych i mniejszych. Przyznam, że ja sam, chociaż nie miałem problemu ze zrozumieniem kategorii najwyższego stopnia uogólnienia, to jednak nie wiedziałem o co chodzi z tym wspólnym mianownikiem. Przecież jeżeli chodzi o treść tych kategorii, to są one skrajnie sprzeczne, wykluczają się jak dzień i noc, jak lato i zima, jak dobro i zło. Jak je połączyć? Jaki wspólny mianownik? Z chęcią zapytałby o to lochę, jednak w tym śnie świnie mnie ani nie widziały, ani nie słyszały. Miałem jednak nadzieję, że zebrane w tej ekskluzywnej sali słuchaczki mają takie same wątpliwości co ja i że któraś na pewno zagadnie o to naczelniczkę. Żadna jednak nie przerwała jakimś dociekliwym pytaniem wykładu o OITP, a naczelniczka kontynuowała:
– Zgodnie z aksjomatem dwa, B charakteryzuje się nieskończoną dobrocią, sprawiedliwiedliwością. Tak jak sobie powiedzieliśmy, to takie superkoryto. D zaś, o którym mowa w aksjomacie trzy, oprócz tego, że także jest konglomeratem pojęć ogólnych o znaczeniu przeciwnym do tych, które zawiera B, to jest nieustannie definiowalny. Właśnie dlatego tak ważne jest to itd.
– A dlaczego? Dlaczego na przykład B nie jest nieustannie definiowane, a D tak? zapytała jedna z świńskich prymusek.
Przyznam, że nawet mnie to pytanie zaskoczyło. Faktycznie, coś tu było nie tak. O ile o B/superkorycie wszelka wiedza jest ustalona i w zasadzie ogranicza się, zgodnie z tym, co mówiła naczelniczka, do innych pojęć ogólnych, jak dobro, sprawiedliwość, życie wieczne, tak jeżeli chodzi o D z aksjomatu trzeciego pojawia się teza o nieustannym definiowaniu podmiotu.
– Łotdafakizdiz! zakląłem z angielska pod nosem.
– Dobrze, że zapytałyście. Jak zwróciłyście uwagę zaczęła wyjaśniać locha w zasadzie aksjomaty dwa i trzy nie różnią się od siebie jeżeli chodzi o ich ogólność. Na płaszczyźnie znaczeniowej zakresy zmiennych B i D wykluczają się. I to je różni. Ale znowu, jeżeli porówna się lematy jeden i cztery OITP, okazuje się, że tu także nie ma różnicy. Tu i tu pojawia się jakiś Y. Co więcej, zmienna Y jest ta sama, zatem można stąd wyprowadzić wniosek, że: Y (L1) = Y (L4), czyli że to jeden i ten sam Y. I teraz pora na to, na co zwróciłyście uwagę, że podmiot aksjomatu drugiego jest ciągle definiowalny przez Y na mocy lematu numer cztery. Powinnam to trochę uściślić, dlaczego definiowalny, podczas gdy w lemacie tym mowa jest o pełnej wiedzy na temat podmiotu, nie zaś o definiowalności…
– No właśnie przerwały jej zaciekawione świnie.
– Chodzi o to, że wiedza jako taka nie jest czyś stałym powiedziała naczelniczka Weźmy sobie taki przykład. Jako małe prosiaczki, w okresie przedrewolucyjnym, zapewne wielokrotnie słyszałyście, a może i nawet widziałyście jeże. Takie małe, kolczaste stworzonka na czterech łapkach. Wiedziałyście wówczas tylko tyle o jeżach, co zobaczyłyście. To znaczy, że mają pyszczki, kolce na grzbiecie, małe nóżki i że szybko biegają. Jednak nie na tyle szybko, by przed nami uciec. I właśnie tu dochodzimy do zagadnienia ewolucji wiedzy. Bo kiedy je dopadłyśmy, by je pożreć, okazało się, że pod tymi kolcami i stosunkowo miękką skórką, kryje się soczyste, czerwoniutkie jeże mięso. Bardzo smaczne.
– Mlask, mlask, mlask rozległo się wśród świń i nawet, co zauważyłem naczelniczce zaczęła ciurkiem lecieć na bordowy dywan gęsta i pienista ślina. Nagle wśród adeptek świńskiej szkoły władzy rozległo się spontaniczne:
– Ruszamy! Na jeże! Żreć! Żreć! po czym niemal wszystkie, oprócz tej dociekliwej świńskiej prymuski, zerwały się z wygodnych kanap i przyjęły pozycję bojową, to jest na czworakach, skuliwszy uszy, z najeżoną na grzbiecie szczeciną ruszyły do wyjścia pozostawiając po sobie strugi śliny. Byłyby wybiegły, gdyby nie naczelniczka, która stanęła im na drodze. Ryknęła ona przeraźliwie, tak, że wszystkie stanęły jak wryte, po czym powiedziała:
– Władza nie może okazywać prostych emocji! Wyprostować się i wracać na swoje miejsca! Nie jesteście bydłem, stadem świń! Jesteście władzą!
Skarcone przez naczelniczkę świnie opamiętały się. Jedna po drugiej zaczęły wycierać pyski i przyjmować postawę wyprostowaną. Kiedy sytuacja wróciła do normy, naczelniczka opanowanym głosem powiedziała:
– Nie po to uczono was jak chodzić na tylnich kończynach, nie po to dołożono wszelkich starań abyście zachowywały się jak elita, byście tak łatwo miały ulegać prostym emocjom i instynktom.
– Ale to czerwoniutkie, jeże mięsko…. powiedziała jedna ze świń. Locha nie pozwoliła jej dokończyć. Przerwała:
– Nieważne czy jeże, czy ludzkie. Zawsze macie trzymać fason. Czy wy nie rozumiecie jeszcze, że macie być tymi igrekami w OITP? Jak chcecie zapanować nad instynktem świńskich społeczności, kiedy sami przy byle okazji, ba, na samo wyobrażenie krwistego mięsa, tracicie kontrolę nad sobą?
– Ale sama naczelniczka mówiła, że dekalogi są dla świętych… wtrąciła inna świnia.
– Mówiłam. To prawda. Ale żeby kontrolować stado, musicie dawać przykład. To, co będziecie robić, gdy stado nie będzie was widziało, to wasza sprawa. Tu możecie być najdzikszymi z bestii, możecie bez żadnego skrępowania korzystać z przywilejów władzy. Jednak stając przed stadem, wydając mu rozkazy, kierując nim musicie być nieskazitelne. Proszę, powiedz swoim świńskim koleżankom i kolegom zwróciła się locha do prymuski siedzącej najbliżej niej co się stanie władza zacznie zachowywać się jak stado, gdy zacznie publicznie kierować się naturalnymi instynktami.
Wywołana do odpowiedzi prymuska podniosła się ze skórzanej sofy, tak by inne ją bardzo dobrze widziały. Następnie wolno i wyraźnie powiedziała:
– Wówczas pojawi się tak zwany paradoks władzy, w którym jeżeli Y, który pierwotnie był różny od X a X od Y na zasadzie A i ~A, tak teraz okaże się, że między A oraz nieprawda, że A pojawi się znak równości, czyli: A=~A.
– I co w związku z tym? odpytywała dalej naczelniczka.
– O ile zdanie logiczne A=~A może funkcjonować w abstrakcyjnym systemie teoretycznym, tak jeżeli chodzi o wymiar społeczny, jego działanie oznacza rewolucję. Między społeczeństwem, czyli stadem, a władzą, czyli nami przywódcami tego stada, pojawi się równość. Nie będzie już żadnej granicy, która by nas bezpiecznie oddzielała od reszty świń. Stado wyczuje ten brak różnicy i ruszy na władzę, na nas. Obali ją i stworzy nową. Innymi słowy, równość między A i ~A, skutkować będzie pojawieniem rewolucji, po której ponownie pojawi się jakiś Y i różne od niego X, na zasadzie A i ~A, z tym że, to już nie my będziemy tymi igrekami.
– Bardzo dobrze powiedziała z uznaniem naczelniczka i machnąwszy uchem dała znak, by ta usiadła.
– Czy zrozumieliście? zwróciła się do pozostałych.
– Tak, kwii, kwii, tak zakwiczały świnie zazdrośnie łypiąc na wiecznie obkutą koleżankę.
– Wróćmy do tego jeża. Okazuje się, że wiedza na jego temat ewoluowała. O ile jeż w okresie przedrewolucyjnym był naszpikowanym kolcami stworzeniem, tak później okazało się, że jest on bardzo smakowitym kilogramem mięsa. Ale tu nie chodzi przecież o tego jeża, ale o wiedzę, która ma charakter ewolucyjny.
Świnie już bez zbędnych pytań notowały uwagi naczelniczki na temat natury wiedzy. Ta zaś kontynuowała:
– I wróćmy teraz do podmiotu aksjomatu trzeciego, do zmiennej D oraz lematu czwartego. Dlaczego Y ma pełną wiedzę o tymże D? zapytała retorycznie i nie czekając na odpowiedź kontynuowała:
– Cały system OITP zbudowany jest w zasadzie w oparciu o dwa aksjomaty, w tym przypadku są to: aksjomat numer dwa i trzy.
– I jeszcze aksjomat numer jeden wtrąciła się prymuska, która nieustannie notowała każde słowo lochy.
– Otóż właśnie nie. Pierwszy aksjomat jest wzmocnieniem dla pozostałych dwóch. Odnosi się jako pierwszy, do dwóch najbardziej ogólnych zmiennych, do B i D, czyniąc je bardziej konkretnymi, w skarajnych interpretacjach: osobowymi. Bo to właśnie na mocy aksjomatu jeden te dwie ogólne kategorie mogą działać, jako moce, które nie mają granic, i jako takie stają się czynnikami, a nie biernikami, to znaczy: działają. Bo jak poznać bezgraniczną moc, jeżeli ona nie działa? A jak ma działać, skoro nie istnieje ten, kto jej używa, czyli w tym przypadku B i D? Sama z siebie przecież działać nie może, potrzebuje tych zmiennych.
– Aha powiedziała ze zrozumieniem prymuska. Naczelniczka kontynuowała:
– Mamy zatem dwa najważniejsze aksjomaty. Jak sobie wyjaśniliśmy na przykładzie superkoryta, B, jest wyraźnie zdefiniowany. Na jego treść składa się wszystko co najlepsze podniesione na dodatek do niewyobrażalnej, abstrakcyjnej potęgi. I to w zupełności wystarcza. Inaczej jest z D, czyli jak go nazwali ludzie z diabłem.
– Chrummm sapnęły świnie, które jakby się ożywiły w tym momencie.
– Macie rację uprzedziła locha ewentualne pytania Diabeł jest bardziej ciekawy niż to superkoryto. Ale też i jest jako kategoria bardziej złożona. Nie jest on naiwnym zaprzeczeniem superkoryta, ale dzięki itd. jest nieustannie redefiniowalną kategorią. Rodzajem worka, do którego możecie wrzucić wszystko i wszystkich, by tylko utrzymać stabilność władzy. W zależności od potrzeb, sytuacji, nastrojów w stadzie, wszystko co wydaje się wam niebezpieczne dla was i waszych stanowisk, możecie nazwać owym D. Dlatego też jest ważne, abyście tylko wy, jako igreki w tym stadzie, mieli prawo decydowania o tym. Czyli, jak to zostało sformalizowane w lemacie czwartym: żeby tylko Y miał pełną wiedzę na temat D. Tylko wtedy będziecie mogli decydować o tym, co złe, eliminując tych, którzy są dla was niebezpieczni, bo właśnie oni nagle określeni zostali przez was jako źli.
Świnie spojrzały po sobie. Byłem przekonany, że niewiele z tego zrozumiały. Sam pojąłem zaledwie początek tej złożonej teorii, dlaczego świńskie móżdżki miałyby mieć nad moim przewagę? Okazało się, że byłem w błędzie. Jakimś cudem, mózgi świń w moim śnie były równie fantastyczne, co cały ten sen. Słuchaczki zaczęły dyskutować to ze sobą, to z naczelniczką na temat owego D. Rozmowę przerwała dopiero sama naczelniczka:
– Wiele z was pyta: Po co ten cały numer z D i czwartym lematem?. Wielu z was uważa, że aby utrzymać ciągłość panowania wystarczy sam lemat drugi, na mocy którego bezkarnie usuwacie tych wszystkich, którzy się wam nie podobają.
– No właśnie, chrum, chrum! No właśnie po co to D i lemat cztery? rozległo się wśród świń.
– Lemat czwarty ma o wiele większą moc. W grę wchodzi tu nie tylko złamanie prawa, za co potencjalnym świniom X grozi utrata łba. Tu mowa jest o wiecznym potępieniu, o smażeniu się w smole przez wieczność. Poza tym owo itd…. Zwróćcie uwagę, że za każdym razem nawiązuję do tego skrótu, który kazałam wam podkreślić czerwonym kolorem.
– No odpowiedziały zgodnie.
– Owo itd., daje wam niebywałe pole do popisu. O ile nie sposób od tak zmieniać norm prawnych, by odpowiadały nowo zaistniałym sytuacją, które nie zostały jeszcze skodyfikowane, by na dodatek były wzajemnie sprzeczne. Tak tutaj macie całkowicie wolną rękę. Możecie śmiało wkładać do worka z napisem D każdą nową sytuację, której się obawiacie. Każdy fakt może znaleźć się w ułamku sekundy w tym i tak dalej. Możecie na bieżąco reagować, stosując na dodatek ultymatywne narzędzie władzy śmierć połączoną z potępieniem. Jesteście w stanie jednym słowem zatrzymać ewolucję świadomościową całego stada świńskiego. Tu można i należy uczyć się od człowieka, który w swej historii miał takie jednostki, którzy potępieniem wstrzymywali na kolejne stulecia badania astronomiczne, czy rozwój innych nauk, uznając je za wymysł szatana. Pamiętajcie, że w OITP D ma takie samo znacznie jak B.
– Jakie to wszystko skomplikowane westchnęła pod nosem jedna ze słuchających świń. Naczelniczce i ta uwaga nie uszła mimo uszu. Odpowiedziała:
– Oczywiście, że skomplikowane. Każda teoria panowania musi być maksymalnie pogmatwana. Do tego stopnia złożona, żeby jej aspekty i niuanse, o których was tutaj uczymy, były całkowicie nie do pojęcia przez zwykłe świnie. Dla stada sekret panowania powinien być tajemnicą nie do odgadnięcia. Ale muszę was pocieszyć, że OITP jest i tak stosunkowo prosta. Za chwilę będziemy sobie mówili o ogólnej racjonalistycznej teorii panowania, w skrócie ORTP. Tam dopiero jest komplikacja skwitowała i ogłosiła krótką przerwę.
Świnie wstały, by rozprostować kości. Niektóre w grupkach dyskutowały o czymś, od czasu do czasu wybuchając świńskim śmiechem. Świnia-prymuska stała przy naczelniczce i o czymś z nią rozmawiała. Jasna stała się dla mnie przepaść między tym pomieszczeniem, a tym, co ujrzałem w OFICJALNEJ INTERPRETACJI, nie wliczając wilka z NIEZBĘDNEJ OPOZYCJI. Te świnie nie były identyczne, te były uczone w tej chwili tego, jak sprawić by podległe ich władzy świńskie stado składało się z homogenicznych jednostek i żeby przypadkiem żadnej z tych jednostek nie wpadł do głowy pomysł stania się indywiduum.