.
dobry Panie Boże, aleś numer spłatał wszystkim niedowiarkom i tym z twoich sług, którzy tracili wiarę w sprawiedliwość boską. Niech cię diabli!
Panie Prezydencie, jeżeli jeszcze się nie zorientowałeś w tej chwili idziesz do nieba. Nie idziesz sam, towarzyszy ci małżonka i zasady protokołu dyplomatycznego oraz kilkadziesiąt innych dusz. Gosiewski trochę się ociąga, ale on tak już ma – jest inwalidą, poczekajcie na niego. Jak już dojdziecie do wielkiej, białej bramy i kiedy przywita was dziwna postać z kluczami w ręku nie dopuść Wassermanna do głosu. Wnikliwe pytania w stylu: „co my tu robimy? po co te klucze? dlaczego tu jest tak jasno? po co wam te skrzydła? dokąd prowadzi ta droga?”
w tych okolicznościach nie mają sensu.
Niech wam niebo i ziemia lekkimi będą!
10 kwietnia, 2010 o 2:25
praktyka pokazuje iż bycie Prezydentem RP to nie tylko praca w warunkach szkodliwych ale i zawód wysokiego ryzyka.
10 kwietnia, 2010 o 3:43
co by nie powiedzieć o tym zakończeniu – w każdym razie zakończenie jest niezwykłe
10 kwietnia, 2010 o 7:14
Głupi jesteś jak but.
Ale i tak milej się patrzy na twoją głupotę, niż na dziennikarzy Agory, którzy nagle wyciągnęli z archiwum zdjęcia Kaczyńskiego, na których nie wygląda jak nawiedzony krasnal, tylko jak mąż stanu. Boże, co za żenada.
10 kwietnia, 2010 o 7:45
justyna, niezaleznie od stopnia rozwoju danych społeczności, nieważne jak bardzo uczone będą to społeczności zawsze w każdej z nich głupota jest wartością stałą.
ps.
przed chwilą wzruszyło mnie wzruszenie premiera Tuska, który publicznie, przed kamerą odgrywał wzruszenie narodowe
10 kwietnia, 2010 o 7:59
A ja tam narodowego niestety nic nie widziałam, w tym Tusku. Więc nie wzruszyłam się.
Czy twoje zamiłowanie do jednostronnego oglądu jest pochodną twojego idealizmu, czy wręcz przeciwnie? Jak myślisz?
Zaprowadziłam córkę na jogę i jak ją przebierałam w szatni przed zajęciami, to zadzwonił mąż, że najwyraźniej nie mamy prezydenta. I z tego wszystkiego zapomniałyśmy wypuścić ślimaki ze słoika, które miałyśmy wypuścić ze słoika po jodze.
Mnie tam jest łyso z tą tragedią narodową. Smutno, że poginęli ludzie, ale w tle jest ten lęk taki, wiesz, że ani na chwilę nie przestajemy być dziwnym, dziwnym krajem.
10 kwietnia, 2010 o 8:08
ludzie maja tylko jedna stronę – prawdziwą – druga strona jest stroną na pokaz, oficjalną. ja lubie oglądac te strony na pokaz, prawda mnie nie interesuje. w tym sensie, masz rację: mój punkt widzenia zawsze jest jednostronny. nie mieszałbym tego z jakakolwiek formą idealizmu, przeciwnie – to raczej pochodna realizmu.
ja dowiedziałem się o narodowej tragedii od brata. zadzwonił do mnie a ja się pytam:
– no cześć, co jest?
i zamiast poprosić mnie o pozyczkę (co zwykle robi, gdy wybiera z ksiazki telefonicznej mój numer) on mówi do mnie:
– wisz, że nie zyje prezydent.
zareagowałem tak jak większość rodaków:
– no co ty sobie jaja robisz, hahahaha
– włącz TV
no stanęło na tym, że nie wierze rodzonemu bratu a wierzę przekazom telewizyjnym. ten świat schodzi na psy.
10 kwietnia, 2010 o 8:11
No cóż, mamy jak zawsze –
Jedynie niesłuszną tragedię, wobec której trzeba przyjąć jedynie słuszne współczucie.
10 kwietnia, 2010 o 9:44
ale ja nie rozumiem jak w kraju katolików można się smucić i robić żałoby z powodu śmierci. przecież smierć oznacza koniec śmiertelnego życia, pełnego grzechów, półprawd, bólu, cierpienia itp. śmierć to konieczny etap do zjednoczenia się z bogiem, do tego by poczuć pod tyłkiem ciepło niebiańskiej trawy trawników w niebiesiech. wszyscy, którzy wierzą w boga, w życie pośmiertne powinni skakać z radości kiedy ktoś umiera. powinni organizowac wielkie imprezy z powodu śmierci mamy, taty, brata, babci, siostry, synka itp. a nie spowijać się w czerń i smutek.
żałoba powinna towarzyszyć narodzinom a nie smierci. oto rodzi się człowiek, który ma przed sobą gównianą drogę do przebycia, brud i syf, który – jeżeli będzie miał pecha – to przez dziesięciolecia będzie odkładał mu sie pod pznokciami, będzie wcierał mu się w skórę, w twarz, w spojrzenie, w oczy. jezeli będzie miał szczęscie, to umrze zanim opuści macicę w najgorszym wypadku – tuż po ochrzczeniu, kiedy to zmazana zostanie ostatnia i najwazniejsza przeszkoda dzieląca go od rozkoszy w ogrodzie Eden.
12 kwietnia, 2010 o 1:44
Twoja klasyczna wypowiedź o katolickim kraju nie wymaga komentarza. Natomiast odnośnie stron na pokaz, mam wrażenie, że nie wyciągasz ze swojej teorii jedynych wartych wyciągnięcia wniosków. Mianowicie takich, że stron na pokaz można mieć od chuja, ale to, którą stronę na pokaz człowiek decyduje się nam pokazać, niezmiernie dużo mówi o nas samych.
12 kwietnia, 2010 o 1:48
I w tym sensie możesz nie interesować się prawdą, ale prawda i tak interesuje się Tobą ;).
12 kwietnia, 2010 o 2:05
wniosek mógł być tylko jeden, po co go więc wyciągać?
prawda jest jedna i nie jest interesujaca. kłamstwo, przybierane pozy, odgrywane role społeczne itp., zło jest o wiele bardziej złożone, bardziej bogate i z tego powodu bardziej interesujące niż zwykła prawda czy dobro