Wczoraj pojechałam na rowerze do Parku Kultury i Wypoczynku do Chorzowa, do kąpieliska Fala, popływać, popatrzeć na grających w piłkę chłopaków i zażyć też intelektualnej przyjemności. Po dziesięciokrotnym przepłynięciu basenu, tzw. mojego pensum, wróciłam na koc, który rozłożyłam na trawniku obok betonowej krawędzi i otworzyłam tomik Macieja Gierszewskiego Profile, by zgłębić profil dzisiejszego poety.
Jednak uciekając przed burzą musiałam dokończyć czytanie w nocy.
Wtedy to, jak serenada średniowiecznego trubadura z uchylonego okna z czyjegoś samochodu dobiegł mnie głos Ireny Santor:
O czym marzy dziewczyna
Gdy dorastać zaczyna
Kiedy z pączka się zmieni w kwiat
Kiedy śpi gdy się ocknie
Za czym tęskni najmocniej
Czego chce aby dał jej świat
Odrobinę szczęścia w miłości
Odrobinę serca czyjegoś
Jedną małą chwilę radości
Przy boku kochanego
Stanąć z nim na ślubnym kobiercu
Nawet łzami zalać się
Potem stanąć sercem przy sercu
I usłyszeć kocham cię
Każda odda z ochotą
Nawet srebro i złoto
I brylanty i wszystko co ma
Bez namysłu najszczerszej
Niech ktoś wszystko zabierze
W zamian za to niech tylko da(…)
Uznałam to za zwykłą molestację jakiejś bizneswomen, która przyjechała mercedesem nocą pod nasz blok i tym wybiegiem chce uświadomić mojego sąsiada z czwartego piętra, który już jest w odpowiednim wieku, czego ona tak naprawdę od niego oczekuje.
Ponieważ znam ze strzępków rozmów w bramie, czego oczekuje od dziewczyny ten chłopak, gdyż widuje go codziennie od niemowlęcia, wiem, że interesy tej pary są sprzeczne.
Mojemu sąsiadowi śnią się inne rzeczy o swojej narzeczonej, ponieważ słyszałam, jak opowiadał o tym swoim kumplom z bramy, że podoba mu się agalmatofilia, agorafilia, agreksofilia, akromotofilia, albutofilia, alghedonia, altocalciphilia, amaurofilia, anaclitism, anastemafilia, andromimetofilia, autonepiofilia, arachnefilia, asfiksjofilia, aulofobia, autagonistofilia, autofetyszyzm, autonekrofilia, autopedofilia, autoskopofilia, autossassinofilia, choreofilia, dacryphilia, dendrofilia, doraphilia, dysmorphophilia, efebofilia, ekshibicjonizm, ekskrementofagia, emetofilia, endytofilia, entomofilia, eretofonofilia, etyszyzm, flatufilia, fobofilia, frotteuryzm, ocieractwo, gerontofilia, hirsutophilia, hodophilia, homeowestytyzm, hygrofilia, hyphephilia, kandaulezizm, kazirodztwo, klaustrofilifobia, kleptofilia, klismafilia, koprofilia, ksenofilia, laktafilia, masochizm, moriaphilia, mysofilia, narratofilia, nekrofilia, nekrosadyzm, nimfofilia, nimfomania, oculophilia, pediophilia, pedofilia, phallophilia, pigmalionizm, pirolagnia, podophilia, raptofilia, sadomasochizm, saliromania, siderodromofilia, sitofilia, skatologia telefoniczna, somnofilia, stygmatofilia, symforofilia, transwestytyzm, urolalia, zelofilia, zoofetyszyzm, zoofilia i zoosadyzm.
Mój pełnoletni sąsiad (w zeszłym roku jego rodzice świętowali osiemnastkę w naszym kościele), chce studiować marketing i zarządzanie, dlatego ćwiczy się w katalogowaniu wszystkiego, co w życiu nowego napotka. W snach też szereguje swoje fantazje, by niczego nie uronić.
Nie uważam, by ci młodzi ludzie pasowali do siebie. Uważam, ze szybciej już ta stająca się o niego biznes women pasowałaby do współczesnego poety polskiego, takiego niesystematycznego, zabałaganionego, ale czystego wewnętrznie. Takiego, który śni o rzeczach wzniosłych i pożytecznych.
Ale z drugiej strony, też mi oni nie pasują do tej czystej, polskiej dziewicy, która jest chyba typową polską dziewczyną od morza do Tatr.
Pochyliłam się nad wierszem Macieja Gierszewskiego z tomu Profile:
7 snów z nazwiskami
(…)Głos w słuchawce przedstawił się jako Andrzej Sosnowski.(…)
(…)Na wyświetlaczu mruga: Sosnicki, Sosnicki”.
Odbieram i mówię: Słucham Darku. W odpowiedzi słyszę:
Maćku, przyjdź na gorące mleko z miodem. (…)
(…)Schodzę po schodach. Długo. Schodzę, by zajrzeć
do skrzynki pocztowej, by sprawdzić czy przyszły listy.
Dłuży mi się to schodzenie. Zapalam papierosa.
Staję na półpiętrze i rozmawiam z Justyną Golą.(…)
(…)Patrzę a w skrzynce siedzi Roman Honet i macha do mnie ręką.(…)
(…)Do pokoju, w którym śpimy w trójkę:
Marek Prus, Krzysztof Gryko i ja,
wpada Edward Pasewicz. Zrywa z nas koc,
bo śpimy pod jednym i to na podłodze,
krzyczy na nas.(…)
(…)Na środku starego rynku siedzę
przy stole z Eugeniuszem Tkaczyszynem-Dyckim.(…)
(…)Na schodach spotykam Joannę Obuchowicz.(…)
(…)Szukam stoiska z gumkami do gumowania. Chcę zmazać
wulgarny napis, który mam na udzie. Pytam Adama Pluszkę,
czy mają gumki do gumowania ciała.(…)
(…)Proszę o pasek, ale Przemek Łośko podaje mi chirurgiczną pęsetę.
Jeszcze ciepłą. Drugą zasłania sobie usta, bo ma atak kaszlu.(…)
I teraz widzę, że polska dziewczyna pracująca nie ma szans zawładnąć wyobraźnią dzisiejszego poety, którego wyobraźnia jest już zajęta.
Mało tego, na portalu niedoczytane w odcinkach czytam, że poeta Maciej Gierszewski nie przestaje śnić.
Polski Obłomow śni permanentnie, bez przerwy wybiórczo wzbogaca swoje sny o coraz to ważniejsze poetyckie profile.
3 lipca, 2009 o 14:15
Gierszewski powinien z Pilchem zajarać papierosa, pogadać z Ilgiem o urodzie stokrotki w maju – i zdać z tych spotkań poetycka relację – a miałby NIKE albo Kościelskich w ręku.
Gierszewski jest nudny jak flaki z olejem. Pewnie też ma taki sam życiorys co wszyscy poeci. Niech zacytuję fragment:
Maciej Gierszewski. – ur. w 1975 roku. Poeta, były redaktor naczelny Pro Arte. Wiersze publikował m.in. w: Kresach, Studium…
Dlatego Ewo oni są tacy sami: wszyscy mają na swoim koncie proarte, studium, kresy, tygiel kultury itp. wszyscy byli gdzieś – lub są redaktorami. wszyscy są laureatami konkursów „zdobywcami licznych nagród i wielu wyróżnień” – to są ewo takie same lejbenslałfy, to są tacy sami ludzie. niczym się nie róznią. dlatego ich produkty sa takie same – w zasadzie nie do odróżnienia. i tylko jakiś wewnętrzny aksjomat środowiskowy zmusza ich do różnicowania. dlatego wymyślili sobie pojęcie: „dykcji” – i tak wśród takich samych ludzi, z takimi samymi zyciorysami nagle pojawiły się „różne dykcje” – dykcja łódzka, dykcja śląska, dykcja lubelska itp. itp.
3 lipca, 2009 o 15:24
I tu się Marku z tobą wyjątkowo zgodzę! Oprócz bowiem kumpelskiego charakteru naszej polskiej Pracopoezji mamy również pracopoetów, czego dowodzą ich zyciorysy. I tu się z tobą zgadzam, bo
życiorys to rysa na życiu
To nie to co dawniej, kiedy pisarze mieli biografie! Taki np. markiz de Sade to on ci dopiero miał biografię! Aż rozkosznie było ja poznawać. A terozki? Mamy ino syf życiorysowaty, ten spis publikacji, czasopiśmiennej obecności, dat urodzenia. Tak naprawdę mamy poetów skumplowanych po to, żeby ich denne i nudne życiorysy przyrosły o kolejną nazwę gazetki.
Ciekawi mnie jednak, czy jakiś poeta pozwoli sobie kiedyś wpisać do życiorysu, że był niemiłosiernie zjechany przez sadystę, a może sadystycznego gołodupca, Marka Trojanowskiego? :)))