.
Drodzy Wydawcy Drogich Wydawnictw
was, podobnie jak wszystkich literatów tego kraju razem wziętych, mam także w dupie.Ta część mojego ciała jest odpowiednio duża. Nie trzeba się pchać. Miejsca wystarczy dla wszystkich.
Jeżeli chodzi o moje teksty, to wyrażam zgodę by je dowolnie przetwarzać, kopiować, upowszechniać. Można z nimi zrobić wszystko z zastrzeżeniem: każdy, kto ma ochotę na moje teksty MUSI mnie pocałować w dupę. I nie mam tu na myśli przysłowiowego albo metaforycznego całowania w dupę. Chodzi o prawdziwy, namiętny, soczysty całus z języczkiem i niezbędnym ślinotokiem
Z poważaniem
marek trojanowski
ps.
Oto mój biogram na okładkę:
„Marek Trojanowski, ur. 1977 r. nie publikował w Toposie, Akancie ani w żadnym innym czasopiśmie literackim. Nie jest laureatem żadnego konkursu literackiego. Nie debiutował i nie zamierza tego robić.”
9 grudnia, 2009 o 9:26
hmm… no nie do końca pochwalam.
Dlaczego „w żadnym innym” ?
9 grudnia, 2009 o 9:29
szkoda drzew.
ps. do którego końca popierasz a od którego nie popierasz?
9 grudnia, 2009 o 9:56
Źle napisałem. Zamiast „popieram” wstaw „rozumiem”.
Rozumiem konsekwencję postępowania. Ale z drugiej strony nie powiesz, że nie traktujesz poważnie tego, co piszesz na blogu. Jeśli przyjąć, że dużo w tym pisania serio, to celowym jest możliwe szerokie rozpowszechnienie (nie mogę znaleźć innego słowa). Ja rozumiem, że Akant i dlaczego Akant, że Topos etc. ale chyba na nich się świat nie kończy?
9 grudnia, 2009 o 10:07
Sam wiesz, jaki chwast w tym środowisku pleni i wydaje się, ze jesteś na dobrej drodze, żeby go choćby częściowo przetrzebić. O, na przykład takiemu Dehnelowi Jackowi i towarzystwu, należy się niekiedy w celach ściśle wychowawczych przez kolano przełożyć i ciach ciach parę razy po dupci rzemykiem.
A pisząc jedynie na blogu, taki na przykład Dehnel Jacek wyskoczy i zacznie się śmiać: „a wcale że mnie nie bolało yyy(i w tym miejscu pokaże jęzorek). Inaczej będzie się rzecz miała, jeśli to nie tylko blog będzie. Wtedy może się zdarzyć, że pan Dehnel Jacek krzyknie: „ała!!! Już nie będę !!!
9 grudnia, 2009 o 10:21
każdy ze swoich tekstów traktuje poważnie i właśnie dlatego ostatni wpis jest taki jaki jest. masz racje – są czyny i są ich konsekwencje.
wymień mi jedno chociaż wydawnictwo, w którym można publikować bez uszczerbku na ego. Znasz takie? ja nie znam żadnego.
(może dlatego, że moje ego nie ma granic)
kolejna sprawa – nie widzę żadnego powodu, by publikacje w internecie były istnieniowo gorsze od publikacji tradycyjnych (książkowych).
osobiście uwielbiam wąchać zapach papieru i farby drukarskiej, ale uważam, że za lat kilkanaście może trochę mnie publikacje internetowe doczekają się tego samego szacunku jakim obdarza się książki. tradycja książki jest starsza od wynalazku druku, ale przyjmujac, że jej upowszechnienie zaczyna się od wynalazku Gutenberga, to póki co literatura cyfrowa nie ma szans w konfrontacji z tradycją. jednak tak samo jak aparaty kompaktowe wyparte zostały przez aparaty cyfrowe, nalezy się spodziewać, że za jakiś czas (ja myślę, że będzie to mniej niż 10 lat) literatura zmieni się w literneturę. ksiązki tradycyjne będą wydawane – druk nie zniknie, ale rewolucja cyfrowa nie ominie literatury.
jestem forpocztą nowej epoki. historiamoichniedoli nie jest blogiem. dawno przestała nim być.
9 grudnia, 2009 o 10:26
to ja już milczę zdając sobie sprawę, że z uporem tak jak z religią: walka jest bezcelowa.
9 grudnia, 2009 o 10:29
jestem forpocztą nowej epoki – nie rozpędzaj się tak :)))
9 grudnia, 2009 o 10:53
pokazałbym ci stygmaty, przebity bok oraz urządzenie do podróży w czasie, które trzymam w szopie (w domu zajęłoby dużo miejsca), byś mógł się na własnej skórze przekonac jak to jest z ta forpocztą – skoro mi nie wierzysz na słowo.
9 grudnia, 2009 o 14:23
Ty niby piszesz interesująco, utrzymując kpiarską formę, ale za cholerę nie potrafisz się sprzedać.
Popatrz przynajmniej jak inni to robią, może coś skrobniesz nawet na ten temat? ;-)
O, taki Romek Kaźmierski na ten przykład:
http://www.nieszuflada.pl/klasa.asp?idklasy=140930&rodzaj=2
Popatrz, jak sfatygowaną dupcią kręci w swoim en-tym come back, niby przypadkiem donosi, że sam Honet o nim wspomniał. Do tych jego wszystkich nicków najbardziej pasowałby chyba „recydywista”. Teraz tylko patrzeć nowego widowiska z dramatycznym pożegnaniem :)))
Jak ten biedak łapczywie łapie pochwały i pochwałki. Nawet „wkurwiona matrona” Gałkowska, życzliwym, pełnym zrozumienia uśmiechem go ponownie powitała.
9 grudnia, 2009 o 14:43
obawiam s:ię, że nikt oprócz Kaźmierskiego nie jest w stanie komentować, zrozumieć czy też zachwycić się Kaźmierskim. nie wiem jakim jest człowiekiem, poetą jest takim na dostateczny z plusem (3+) kiedyś mnie bawiły jego oburzenia pod komentarzami krytycznymi do jego tekstów. później zrobiło mi się jakoś przykro. czytam jego wpisy: „proszę, komentujcie mnie” albo: „wiem, że nie podobaja się wam moje wiersze, ale dziękuję w imieniu wiersza za wszelki komentarz”… wszystkie w tym samym stylu. no i zrozumiałem: Romek Kaźmierski to… Romek Kaźmierski. Czy wyobrażasz sobie, że mógłby być inny?
9 grudnia, 2009 o 15:47
Jakoś mi ciężko przychodzi takie wyobrażenie. Fiasko przemiany Romka uniemożliwia jego wiek. To, co piszesz, to prawda. Te żebry o komentarz, to obraz smutny, nie zabawny.
Ja nawet gotów byłbym mu z tego powodu współczuć, gdyby nie jego denerwujące zżymanie się na słowa przygany. Ale twoja uwaga słuszna, jeśli przyjąć u Romka niezdolność krytycznego spojrzenia na siebie, będącą rodzajem psychicznego skrzywienia. Nie wypada śmiać się z kaleki.
9 grudnia, 2009 o 15:49
(*fiasko przemiany determinuje) -pomyłka
9 grudnia, 2009 o 16:12
A wracając do tematu… nadal uważam, że ton odpowiedzi jest nieodpowiedni do treści utrzymanej w uprzejmym, kurtuazyjnym tonie. Dlaczego tak wulgarnie i obcesowo?
10 grudnia, 2009 o 1:52
moja odpowiedź była utrzymana w konwencji strony. nie sądzę by kogoś zaskoczyła, zniesmaczyła itp.
druga sprawa: nie znoszę uprzejmych i kurtuazyjnych tonów, nie ciepię tego rodzaju korespondencji (jak w tym emajlu). mam nadzieję, że już więcej nie przeczytam o swoim „niewątpliwym talencie”. zamiast tego rodzaju bzdetów wydawnictwo mogło ograniczyć się do wysłania konkretnych warunków. Np.
Panie Trojanowski,
proponujemy panu 35.000 zł honorarium autorskiego za zgodę na publikację pierwszego tomu etyki i poetyki. jedno wydanie.
dodatkowo: 35 % od każdego sprzedanego egzemplarza
zgadza się pan?
na taki emajl odpowiedziałbym normalnie:
„szanowni Państwo,
nie jestem zainteresowany.
pozdrawiam
mt.”
nie musiałbym pisać o całowaniu i o metodologii tej pieszczoty.
10 grudnia, 2009 o 2:13
Marku jesteś materialistą!
To wydawnictwo i tak zachowuje się elegancko, bo nie każe Ci od razu w pierwszym mailu zapłacić za wydanie „Etyki i poetyki”.
10 grudnia, 2009 o 2:57
widzę, Iza, że znasz już te mechanizmy ;) Ja się kompletnie w tym nie poruszam, więc naiwność moja jest odpowiednia.
Marku, rozumiem konwencję i te sprawy. Ale potrafisz przecież kpić doskonale i wydawało się, że dostarcza ci to niezłej zabawy.
Trzymanie się kurczowo tej prostackiej konwencji uważasz za właściwe? Mi to nie przeszkadza, sam jestem – jak ci zapewne wiadomo – cham i świnia, ale póki co, rozróżniam jeszcze chamstwo od buractwa.
Chamstwo ma często swój urok. Prostackie buractwo – nigdy.
10 grudnia, 2009 o 7:12
jak mawia klasyk: „życie jest sztuką wyboru”.
10 grudnia, 2009 o 12:20
wybieram IP, kilka miesięcy temu zawitała do mojej firmy pani ze świata z propozycją dowartościowania mnie w Polsce i poza nią.
A w jaki sposób?
Wystarczy, że sporządzę o sobie notatkę (rzecz jasna nikt nie będzie ingerował w mój biogram) dołączę zdjęcie, jeżeli chcę, a pani zamieści informację o mnie w książce, a właściwie w którymś z kilkunastu(?) tomów ekskluzywnie wydanym ze złotym napisem na okładce, w sam raz na półkę w domu, w burze.
Według słów tej pani wszyscy marzą aby być w tym wydaniu umieszczonym, a to na mnie padł wybór wydawnictwa, za jedyne 300 euro(?.
Pani była bardzo zdziwiona, że nie skorzystam z tak świetnej okazji.
A poważnie: to wydawnictwo, żeruje na ludzkiej potrzebie bycia kimś ważnym. Wynika z tego, że: „osoba ważna” to osoba o której jest ślad na papierze, nawet za własne pieniądze.
10 grudnia, 2009 o 13:58
Marku, „Niewątpliwy talencie” :)
Och, dobrze, że nie wydajesz tej książki – ma obrzydliwy tytuł :)