.
Marzeniem każdego poety jest recepcja jego wierszy. Poeta i jego dzieło nie istnieje obiektywnie, zawieszony gdzieś tam pośrodku doskonałej ciszy. Wiersze pojawiają się dopiero w dyskusji, w najbardziej subiektywnej dyskusji, która prowadzi do otwartej konfrontacji miedzy umysłem czytelnika a poetą, w której pośredniczy tekst. Bez polemiki wiersz pozostaje tylko uporządkowanym bardziej lub mniej zbiorem znaków i istnieje tylko obiektywnie na poziomie formalnym.
Ulubiony modus istnienia wiersza ujawnił się w mechanice działania poetyckich portali internetowych. Publikowane na nich wiersze dzielą się na te, które są komentowane i te, które komentowane nie są. I co się okazuje: wiersz może być bardzo dobry, ale bez dyskusji, bez komentarzy (recepcji) traci wartość. Przechodzi do nieistnienia. Inaczej: słabe teksty, o których się dyskutuje, które się komentuje, pod którymi pojawia się kilkudziesięciopostowa dyskusja, zaczynają żyć. Stają się lepsze (lepsze nawet wówczas, gdy sama dyskusja jest bardziej ciekawa, niż wiersz sam)
Istnieje taki rodzaj poezji, która programowo, rezygnuje z recepcji. Są takie wiersze, których nie można skomentować. To poezja niekomentowalna, poezja, która sama zawiesza się w próżni w absolutnej ciszy. Poezja zdehumanizowana, której nie interesuje to, co ludzkie (dyskusja z czytelnikiem) ani to, co uniwersalne. Poezja, która wraca do początku słowa, które w przekazie niesynoptycznym: było na początku (J, 1, 1). Słowo w tym przypadku pobawione jest nie tylko znaczenia słowa jako Logosu. Tutaj nie ma żadnego sensu, żaednego bezsensu. W tego radzju poezji nie ma nic, oprócz mechaniki wiersza.
Przykładem takiej poezji są wiersze Krzysztofa Ciemnołońskiego, publikowane w tomiku Przebicia.
Tomiczek ukazał się w 2005 r.. Do dnia dzisiejszego dla frazy: krzystof ciemnołoński, przebicia pojawia się 100 rekordów w google. Po dodaniu do frazy znaku cudzysłowu w celu zawężenia poszukiwania rekordów jest już tylko pięć.
Banicja, na którą skazał poeta swoje wiersze w tym przypadku jest świadomym wyborem Cimnołońskiego. Zredukował on na płaszczyźnie znaczeniowej możliwość dyskursu do zera.
Pierwszy przykładowy tekst:
właściwy człowiek na właściwym
miejscu najjaśniejszy punkt twojego
nerwoskłonu choć z pozoru próżnia
wyrwane zagarnięte z zewnątrz plamy
zaniedbany trawnik
[love rules. berlin 2003]
Inny fragment:
połowa kwietnia osiemdziesiąt pięć i wie
że to po ciebie wychodzi na światło
dzienne coraz pewniej przełamując fale
podskórne drgania pór roku
w swoich zmianach ledwo wyczuwalne
jak puls i tak samo liczne
[projekcje]
Najlepsze jest to, że w tym przypadku jak w żadnym innym do tej pory, z którym miałem do czynienia sens traci pytanie: łotdafakizdis?. Kwestia: co poeta chciał przez to powiedzieć? jest nie tyle nierozstrzygalna w ramach istniejących oraz możliwych semantyk, ale taka kwestia w kontekście wierszy z Przebicia pojawić się w ogóle nie może.
[mała uwaga: wyjątkiem jest tu oczywiście Jakub Winiarski, który o Przebiciach Ciemnołośkiego napisał: ” W ciekawy sposób udaje się Ciemnołońskiemu przechodzić z wersu do wersu, płynnie i bez afektacji, ciekawie udaje się Ciemnołońskiemu wykreować świat z jednej strony własny i osobny, z drugiej – współzależny od wielu innych światów, od których autor ten odizolować się nie chce i nie ma zamiaru.„. Jeżeli wziąć pod uwagę, że Jakub Winiarski jako krytyk literacki za odpowiednim wynagrodzeniem zrecenzuje banderolę akcyzy na paczce papierosów, recenzja tekstów z Przebić już nie zaskakuje]
Każde pytanie implikuje nie tylko jedną możliwą odpowiedź, ale funkcja pytania zakłada, że istnieje przynajmniej jedna osoba aktywna. Jeżeli chodzi o Ciemnołońskiego i jego tomik Przebicia wrażenie ustępuje pewności: poeta rezygnuje zarówno z dialogu zewnętrznego jak i wewnętrznego. Zbudował teksty tak, by na skali możliwych wartościowań zajmowały punkt zero. Idealny i sam w sobie doskonały.
Ale jak z każdą doskonałością bywa, tak i w tym przypadku wiersze Ciemnołońskiego są osamotnione. Ograbione z czytelniczej pasji, pozbawione recepcji w dyskursie istnieją w świecie zero. Nie można tych wierszy docenić, ani nie docenić. Nie można o tych tekstach powiedzieć nic, oprócz tego, że są. I tyle.
Oto kolejny przykład:
jak nakrętka na stoiku kręci się krajobraz
lockerbie beattock elvanfoot i inne nagie
części tego zimnego kraju do których nie
dotarliśmy nowiusieńcy spod igły wzięci tutaj
[iona. po przejściach]
Idealna samotność, na którą skazał Ciemnołoński swoje teksty w chwili gdy je napisał może być uznana w pewnych kręgach za cnotę. Jednak nawet stado średniowiecznych eremitów, odwykłych od mowy, od obecności drugiego jest w obliczu tomiku Przebicia bezsilna. Ten tomik istnieje jak pan bóg egoistycznie przez siebie i dla siebie. Nie potrzebuje żadnej zewnętrznej racji dla swojego istnienia. Mało tego. Dzieło Ciemnołońskiego tak dalece nie interesuje się istnieniem samym, że równie dobrze mogłoby przestać istnieć. Tak bardzo jest obojętne na wszystko, włącznie z sobą. Jest zerem absolutnym.
10 lipca, 2009 o 16:08
Ale Marku, jak widać już 4 lata temu Ciemnołoński miał zupełną rację, odmawiając swoim wierszom jakiejkolwiek przyszłej recepcji. Bo co to za recepcja, jeśli znajdzie ona swój wyraz w Cegle, Red-zie lub zresztą jakimkolwiek innym czasopiśmie żebraczo-literackim?
A właśnie, a propos, Marku rzucisz Wiśniewskiemu, Czerniawskiemu i Pęcherzowi jakąś jałmużnę? No rzuć, nie bądź kurwą :)))
10 lipca, 2009 o 16:40
A może jest inaczej. Może Red i Cegła wzorują się na „Przebiciach” Ciemnołońskiego, w jego braku przebicia?
Ale tak naprawdę to najśmieszniejsze jest to, że Red i Cegła ogłaszają swoją przedupadłość dlatego, że ich redaktorzy nie lubią Basińskiego czy jak mu tam. Uff, jak ja to lubię – jeden człowiek sprawi, że Cegła i Red idą na żebry. A wlaściwei nie tyle Cegla i Red co na żebry idą „prywatne gusta” Pęcherza i Wiśniewskiego. Hihi:)
Nie, ja jednak pozostanę kurwą i nie dam nic, bo ja prywatnych gustów nie sponsoruję!
10 lipca, 2009 o 17:21
roman, ja bidul jestem. dostaje miesięcznie niecałe 500 zł zasiłku dla bezrobotnych. przymieram głodem, odejmujac sobie chleb od ust by nakarmić rodzinę. ty ode mnie dodatkowych poświęceń nie wymagaj.
10 lipca, 2009 o 21:42
Michał Kasprzak w tekście kończącym tomik zaprzecza, jakoby zbiór wierszy poety nie przebijał się do odbiorcy, jak tutaj Marku piszesz i nie szukał tego przebicia:
(…)Punktem kulminacyjnym wierszy Ciemnołońskiego zdają się być puenty. To właśnie tam, po długich zmaganiach z językiem, dochodzi do spotkania, wręcz namacalnego zbliżenia z tą drugą osobą, poszukiwaną niczym listem gończym, a gwarantującą ustanowienie nowej tożsamości.(…)
Jeśli dobrze zrozumiałam pragnieniem autora jest zmiana osobowości czytelnika.
Zaryzykowałam i przypatrzyłam się tym puentom:
W wierszu „projekcje” podmiot liryczny wychodzi ze swoimi zalotami do Najdroższej Osoby
poczynając już od wczesnej wiosny, emitując snami najgorętsze przywoływania. Niestety, Emisja wewnętrznego stanu uczuciowego Podmiotu lirycznego przeradza się jedynie w bezskuteczne echo.
Wiersz „iona. po przejściach” mówi o zdegustowaniu, spowodowanym spotkaniem brzydkiej wyspy na jakiś morzu.
Iona u wybrzeży Szkocji zamieszkana przez niewielką wspólnotę wsie opustoszały” porównana jest do nakrętki słoika i zupełnie odwiedzających nie zadowoliła.
W wierszu „pępowina” poród przedstawiony jest z duża odrazą: chce cię mieć z powrotem/i pójść stąd gdzieś jak to mówią w /cholerę „.
Wiersz najprawdopodobniej kończy jednak przyjście na świat nowego człowieka, ponieważ autor zrezygnowany donosi ze smutkiem, że już nieodwracalnie coś się kończy ” dochodzimy do innej bajki”
Podsumowując, to są całkiem kontaktowne wiersze, opisujące ludzkie i międzyludzkie sytuacje z życia człowieka.
28 lipca, 2009 o 12:54
Dziękuję za recenzję. Podoba mi się Pański sposób myślenia i pisania – nawet jeśli jest tak bardzo krytyczny. Tomik wyszedł 4,5 roku temu i nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze o nim wspomni. Udało się Panu gdzieś go nabyć czy korzystał Pan ze zgromadzonych w sieci fragmentów?
28 lipca, 2009 o 14:29
z biblioteki go miałem. jak pewnie się domyślasz (uwielbiam i preferuję tylko grzecznościową formę „per ty”) nikt nie wysyła mi książek / tomików do recenzji. żadnych gratisowych egzemplarzy. o każdą ksiązkę muszę walczyć. bije się jak lew z bibliotekarzami, którzy zwykle mając po jednym egzemplarzu (właśnie, daczego wysyłacie tylko po jednym egzemplarzu do bibliotek? gdybyście wysyłali po dwa, to jeden trafiłby do czytelni a drugi do obiegu) nie chcą pożyczać. Ale na szczescie pewna Książnica ma wobec mnie dług wdzięczności, który skrupulatnie odebieram, prosząc o udostępnienie danych pozycji.