Julia Szychowiak, Po sobie. Będzie o Krystynie Miłobędzkiej i zniszczeniach kultury

1 lutego, 2009 by

.

Kiedy Weronika Rosati z tarasu widokowego na Okęciu obserwowała samolot rejsowy LOT-u z ukochanym Mariuszem na pokładzie, który właśnie kołował na pasie startowym, myślała tylko o jednym. W jej prześlicznej główce i chociaż twarz tego nie zdradzała kotłowała się następująca wątpliwość: Czy może zaufać człowiekowi, który trzymał prawą dłoń pięć centymetrów nad czerwonym przyciskiem nuklearnym i miał okazję rozjebać ten cały burdel w pizdu, tak zmarnował okazję?

W roku 2007 kultura śródziemnomorska miała także swoją szansę, szansę na to, by zapomnieć o rebusie, sfinksowej zagadce, której nie wykombinował babsztyl skrzyżowany z kotem, ale pierwszego sortu wieszczka słowiańska: Krystyna Miłobędzka. Oto zagadka:

Jestem żeby wiedzieć znikam?
Znikam żeby wiedzieć jestem?
Cała ale całej nigdzie nie ma.

Gdyby Edypowi zamiast sfinksa to Krysia Miłobędzka ze swoim rebusem zagrodziła drogę do Teb, to Edyp nie miałby najmniejszej szansy na wyruchanie mamy i ani chybi jeden z najciekawszych bohaterów mitologii greckiej spocząłby na dnie przepaści z odgryzioną głową a wraz z nim najfajniejszy kompleks seksualny.

Na szczęście kiedy Grecy zajmowali się tworzeniem kultury, słowianie uczyli się rzucać kamieniami w zachodnich sąsiadów, którzy regularnie strzelali do nich z łuków. Kiedy w 1410 r. pod wodzą Jagiełły w końcu się jakoś odkuli, mszcząc historyczne krzywdy, Greków już dawno nie było. Wynaleźli Sfinksa, Styks, Charona, konflikty tragiczne a następnie wymarli szczęśliwie nie doczekawszy narodzin Krystyny Miłobędzkiej.

Jedno z praw Murphyego brzmi:

Jeżeli coś się może wydarzyć, to się na pewno wydarzy.

Dlatego przyjąć należy, że zjawisko Krysi Miłobędzkiej było nie do uniknięcia. Jako człowiek pochylam głowę przed koniecznościami dziejowymi. Jednak jakaś wewnętrzna troska o ludzkość, o kulturę, którą noszę w sobie od dziecka, zmienia mnie na kilka chwil w Piotra Kraśko, który stojąc na tle dymiących jeszcze zgliszcz jakiegoś przedszkola na lubelszczyźnie, w którym na skutek spięcia instalacji elektrycznej spłonęło żywcem 20. maluchów, 11. średniaków, 30. starszaków, 4. przedszkolanki i jedna kucharka, spogląda w kamerę i pyta:

Czy musiało dojść do tej tragedii?

Dlaczego niepowtarzalna okazja, szansa na to, by miłobędzkie rebusy odeszły do najbardziej niedostępnego zakątka, najbardziej wstydliwej i najbardziej zapomnianej historii świata została tak łatwo zaprzepaszczona?

Ale to nie jest wina Krystyny Miłobędzkiej, ale tajnych spiskowców z Biura Literackiego, których zamiarem jest doprowadzenie nie tylko tej instytucji wydawniczej do bankructwa, ale dyskredytacja tego, co polskie, co słowiańskie i piękne. Za nic mają słowiańskie piękno, tego boćka, który przysiada na szczycie dachu krytego strzechą, tych słowików, które śpiewają zakochanym parom przechadzających się letnią porą brzegami Wisły.

Ci agenci od Springera podsunęli w 2007 r., świstek naczelnemu, by parafował polecenie druku tomiku Julii Szychowiak, Po sobie.Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wrocławskie Biuro Literackie wydaje się specjalizować w wydawaniu mamuś i córeczek, lansując tezę o genetycznych chromosomach alfa, które odpowiedzialne są za wieszczenia. Także zniszczenia w ramach ducha i kultury byłyby znikome, gdyby nie to, że na tytułowe stronie super dzieła jak byk stoi rebus:

Jestem żeby wiedzieć znikam?
Znikam żeby wiedzieć jestem?
Cała ale całej nigdzie nie ma.

nu-zajc-nu-pagadi.jpg

Kategoria: Bez kategorii | 5 komentarzy »

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?