.
Wydawać by się mogło, że zarówno Marzena Słupkowska, Jarosław Kret czy ten grubas z POLSATU to jedyni możliwi prezenterzy pogody. Że nikt nie jest w stanie ich zastąpić w przekazywaniu milionowej publice nowinek na temat nadchodzącej nocy i kolejnego dnia. Prawdopodobnie, pewni swoich posad, mogliby bez obaw o swoje zawodowe i finansowe jutro tak sobie żyć beztrosko, gdyby nie Jacek Dehnel.
Jak wiadomo młody geniusz poezji polskiej, ostatnio przerzucił się na zajęcia bardziej dochodowe niż produkcja tomików poetyckich, które ostatecznie kończyły na dolnych półkach tanich księgarń. A mianowicie: zaczął pisać książki i co najważniejsze pomału, acz systematycznie zaczął przenikać do telewizji. Można go oglądać co jakiś czas w odcinkowym tokszoł pt. Łosskot. Kto widział choćby jeden z odcinków tej polskiej telenoweli, wie, że Jacek Dehnel nie mając rozpisanych w scenariuszu dłuższych kwestii, nie mówi zbyt wiele, ale za to bardzo ładnie się uśmiecha i bardzo naturalnie się zachowuje co przed obiektywem kamery nie jest wcale takie łatwe. Innymi słowy: w wachlarzu zdolności Jacka, aktorstwo stoi tuż po jego talentach poetyckich, prozatorskich, malarskich, oratorskich, krawieckich i kulinarnych.
Właściwie jest to tylko kwestią czasu, zanim któryś z łowców głów z Woronicza, dorwie się do tomiku Jacka Dehnela Brzytwa okamgnienia, by w okamgnieniu aktor Dehnel z niszowego Łoskotu błyskawicznie awansował na głównego prezentera pogody w TVP. Mając swoje pięć minut w czasie najwyższej oglądalności mógłby wiele zdziałać dla przeciętnego widza, a i sama TVP mogłaby się pochwalić realizacją założeń misji, którą ma wpisaną w statut. Zamiast drętwego: Od wschodu do Polski napływa arktyczne powietrze. Temperatura od minus 8 stopni w Gorzowie, minus 6 na Pomorzu i aż do minus 21 w Suwałkach, w milionach odbiorników pobrzmiewałoby:
Zaczęli sezon grzewczy na parterze wisi stosowna
kartka. Dla nas żadna to nowina
(sezon grzewczy [6-10. X])
O obfitych opadach śniegu i o tym, że zima jak co roku i tym razem zaskoczyła polskich drogowców, Jacek Dehnel opowiedziałby milionom przed telewizorami tak:
W dole delta kaniony w płaskowyżach bieli
odsłaniają czarnoziem asfaltu
(szerokie okna [28.II])
Jacek Dehnel jak żaden inny prezenter pogody, ani nawet jak wszyscy prezenterzy razem wzięci, potrafiłby oddać uroki pierwszych dni późnomarcowej wiosny. Przeczytałby z promptera uprzednio przygotowany tekst:
Topnieje. Nieba widać więcej niż zazwyczaj, w
górze tyle, co zwykle, na dole bonusy: ogromne
składy ciekłych, niebieskawych luster
(odwilż [30.III.])
Po tych słowach redakcyjny telefon dosłownie urywałby się. Tysiące pytań i wątpliwości: Co to jest ciekłe, niebieskawe lustro? huczałoby tak doniośle, że pół godziny po wyemitowaniu tego odcinka pogody, w którym Jacek Dehnel zapowiadał nadejście wiosny, prezes TVP zdyscyplinowałby pisemnym upomnieniem swojego podwładnego. Dlatego już następnego dnia, o stałej porze, ubrany w ładny garnitur prezenter pogody ogłosiłby:
Dookoła,
rozkuta z lodów, trawa strzępiasta, raz ubita, raz
grząska, anarchia roztopów: czubki drzew ponad
wodą, migracje gryzoni, bezładny pęd obłoków. W
lasach resztki śniegu bieleją
(odwilż [30.III])
Jako etatowy pracownik TVP, Jacek Dehnel pewnie odbywałby służbowe podróże do USA. Każdy z telewizji przecież przynajmniej raz był w Stanach. O tej wizycie, w trakcie której zapoznałby się z najnowszymi wynalazkami techniki prognozowania pogody, opowiedziałby z takimi emocjami w głosie, których mógł mu sam Mariusz Max Kolonko tylko pozazdrościć. Uprzednio przygotowaną notę:
lot AE60 z Michigan to pole
rudej spalonej ziemi, obsiane w krąg złomem
(kompleta [9.V. 6. VI])
przeczytałby tak, jak to sobie rozpisał w scenariuszu:
lot [! Albo nawet !!, żeby nie było wątpliwości, że to był lot a nie podróż autobusem czy PKP] A [przerwa] E [przerwa] 60 [ton głosu jak u Kraśko] z Michigan [potrenować amerykańskie czi i to charakterystyczne a, które zmienia się w e. Miczigen powtórzyć w drodze z pracy do domu i przed snem) to pole [zawieszenie głosu, jak u Maxa, gdy mówił pustynia Mohawe], rudej [wymawiając pomyśl o Kasi Dowbor, która dyga teraz w redakcjach dziecięcych, żebyś wiedział co cię czeka, jak źle wymówisz!!] spalonej [ tu można pokusić się o taka interpretację, jaką zaproponował Maciek Stuhr parodiując Maxa. Ważne: odcinek przejrzeć dziesięć razy przed snem i dwa tuż po przebudzeniu. Jest na jutiubie!] ziemi [tu złapać oddech i wykonać charakterystyczne złożenie rąk w modlitwę. Sprawdzić skórki i paznokcie. Pożyczyć złote spinki do mankietów. Program na żywo! ] obsiane w krąg złomem [powiedzieć szybko, tak szybko żeby nikt się nie skapnął. Żeby nie zdarzyła się powtórka z nieszczęsnymi lustrami, po których wylądowałem na dywaniku u prezia]
Wszystkie datowane wiersze Jacka Dehnela z tomiku Brzytwa okamgnienia, mają charakter meteorologiczny. W lutym w wierszach Dehnela pada śnieg, w marcu przychodzi wiosna, a latem, kiedy są wakacje poeta Dehnel lata do USA. Dlatego nie powinno dziwić, że jest to tylko kwestia czasu, kiedy jeden z jego siedemdziesięciu dziewięciu ukrytych talentów zawiedzie go na najwyższe z pięter wieżowca przy Woronicza. Nie sadzę jednak, by Jacek Dehnel zechciał ograniczyć się do tych kilku chwil, po głównym wydaniu Wiadomości. Po wykoszeniu Horczyczaków, Kretów i Słupkowskich nadejdzie pora na samego prezesa.
Poeta wie co zrobi. Jak zwykle wcześniej rozpisał sobie to zdarzenie w detalach, tak, żeby przypadkiem nic mu nie umknęło, gdy zabierze się do roboty.
Użyje staromodnego narzędzia z szafki dziadka brzytwę ze stali damasceńskiej, tak, żeby spece z laboratorium policyjnego się nie zorientowali. (Całe szczęście, że policja zdradza swój warsztat pracy w CSI, kryminalne zagadki Miami). Następnie zakradnie się, sieknie jednym płynnym ruchem i spoglądając na litry krwi, tryskającej w rytmie skurczu serca powie: właśnie tędy przeszła brzytwa okamgnienia . Po odcięciu uszu, nosa, rąk, nóg i innych członków pana prezesa, przyglądając się ponuro walającemu się po posadzce korpusikowi zupełnie obojętnie wyzna: Brzytwa okamgnienia odcina to, co zbędne.
A kiedy go złapią bo o tym, że zostanie schwytany przez rudowłosego policjanta z CSI, niejakiego Horeszjo Kejna, który zawsze wszystkich i tak złapie, choćby nie wiadomo co się działo kiedy zbombardują go miliardem pytań, kiedy wysoki sąd, zanim ogłosi dożywocie zapyta: Czy oskarżony żałuje? odpowie: bez chwili i po chwili. A później, we Wronkach będzie: wielka woda i strach (na wróble) i ukryte paski(na pasiakach) z czego także, jako umysłowość genialna, zdaje sobie sprawę Jacek Dehnel.
Tomiczek Jacka Dehnela pt. Brzytwa okamgnienia należy uważnie studiować. Tu każdy znak ma znaczenie, każda data i dedykacja. O pożytkach z tych studiów nie muszę zapewniać. Mało kto wie, że amerykański suseł widzący swój cień, ma mniejszą liczbę trafień niż chociażby Dehnelowska Odwilż. Każdy czytelnik będzie mógł sam przetestować trafność prognoz Dehnela w kwestii zmiany pogody już 30.III tego roku. Gwarantuję, że tego dnia zresztą jak co roku, dzionek będzie wyglądał tak:
Topnieje. Nieba widać więcej niż zazwyczaj, w
górze tyle, co zwykle, na dole bonusy: ogromne
składy ciekłych, niebieskawych luster
16 lutego, 2009 o 17:59
Dobrze, według zaleceń uważnie studiuję Brzytwę okamgnienia i wyłowiłam takie słowa nieprzyzwoite:
zawadiacko
czule
dworackie
kochać
miłość
śmierć
róża
Dehnel
Hartmann
Powinno się je brzytwą wyciąć. Ale nie miałbyś Marku już materii do napisania kolejnego śmiesznego tekstu o Jacku Dehnelu. Nie wiem też, czy banał, spłycenie i kicz literacki nie jest integralnie związany i połączony tajnymi więzami ze wszystkim, co się w Polsce ostatnimi laty i teraz wydaje. Jeśli się coś wytnie, pada wszystko jak w operacji chirurgicznej. Wycięcie tumora jest równoznaczne z uszkodzeniem mózgu.
Izo, też muszę w Polskę jechać i nie wiem kiedy wrócę. Ale pewnie szybko. Życzę dobrego humoru.
16 lutego, 2009 o 18:09
ewo, skoro jedziesz to jedź, ale nie rób tego na ślepo. nie zawierzaj dnia następnego ślepemu losowi.
przeszukaj daty z „brzytwy okamgnienia” a być może znajdziesz tę, która pokrywa się z datą twojej zaplanowanej podróży. przeczytaj dokładnie, to co Dehnel dodał do tej daty – czyli dzieło / prognozę pogody, a dowiesz się czy będzie ci potrzebny parasol, a kto wie – może trzeba będzie się ciepło ubrać. dehnela warto czytać, by człowieka pogoda nie zaskoczyła gdzies w drodze
16 lutego, 2009 o 20:54
Faktycznie jest. Wiersz OSTROŚĆ
dla P. T.
dzieje się 20 lutego, więc będzie się pokrywało z moją podróżą.
Ja muszę tę podróż Marku odbyć, a tu czekają mnie takie straszne rzeczy!
arka zaryła dziobem w miękki od mułu Ararat: giganci,
wzdęte ciała antylop, potopione ryby.
Muszę zobaczyć w senniku egipskim, ale wiem, że takie rzeczy to nic dobrego. Jedynie ta antylopa, ale to zerżnięte z wierszy Arkadiusza Burdy, więc się nie liczy.
Dalej są pierwiastki i związki chemiczne. To chyba oznacza, że tam gdzie jadę (Kraków), czeka mnie jeszcze większe zanieczyszczenie powietrza, niż na Śląsku. To pewnie przez te duże samochody:
stamtąd te wszystkie chlorki, tlenki, antymony, kwasy, żrące
I dalej nic lepiej:
wyjdą cyjanki, jadowite tlenki i zielonym grynszpanem obrysują detal.
No tak. Jak ja mam w śniegi jechać przy takiej prognozie? Nie wiem, czy wrócę.
Najwyżej zastąpi mnie tutaj normal. To przecież niemal mój rówieśnik, nawet nie zauważycie podmiany.
16 lutego, 2009 o 21:07
ewo, moim zdaniem źle to czytasz. traktujesz to jako metaforę. spróbuj jeszcze raz, ale traktuj „ostrość” jak prognozę pogody na dany dzień. i co uzyskasz?
1) „miało być co innego” – czyli tu masz jasność. „co innego” cię nagle zaskoczyło i zamiast do teściowej, spędzisz dzionek miło na balkonie.
2) „twoja głowa jakimś konkretnym ładnym świetle” – a nie mówiłem? a nie mówiłem? jak ja lubię te okazje, w których moge powiedzieć: a nie mówiłem?
jak byś chciała dowiedzieć się czeoś bardziej szczegółowego na temat stanu pogody w danej chwili na twoim obszarze, to wczytaj się w dzieło Dehnela. okaze się, że:
niebo będzie zachmurzone („nieokreslony kształt i kolory” – zaburzenia postrzegania na skutek zachmurzenia)
temperatura: „piętnaście na dwadzieścia”. tak, przyznaję, to wymaga jeszcze dodatkowych dookresleń. trzeba się zapytać pana od pogody, co to u nich znaczy „piętnaście na dwadzieścia”?
„miekki muł” – wiadomo, śnieg topnieje i będzie chlapa. Dehnel zaszalał z metaforkami, żeby go za szybko do TVP nie wzięli.
„to co teraz jest czułe” – tu ewo musisz sobie przypomnieć tekst o „czułym oraczu” z wyprawy na południe. dowiesz się, że w tym dniu a nie w innym, wylądujesz w łóżku z mężem i będziecie się wiesz, ten tego, ekhmmmm… prokreowali. czyli ewo, umyj się, ogol czy co tam jeszcze robisz. przygotuj się na tę rzadką chwilę w roku!
poeta się nie myli, a prezenter pogody tym bardziej.
16 lutego, 2009 o 23:00
E, jaką rzadką. Mój mąż jest czynny seksualnie i nie muszę mieć żadnego kochanka z obsesją seksualną. Jak mi to wytłumaczył Przemek Łośko, to Wasze pokolenie uprawia jakiś upiorny seks higieniczno – metodyczny, jakąś pragmatyczną buchalterię. Może jeszcze karty zegarowe, jak w zakładzie przemysłowym, na bramie odbijać, by się wszystko zgadzało? Taka młodzież, nieromantyczna, jak automaty, nieczuła i na dodatek brzydka, nieharmonijnie zbudowana.
Wracając do meritum, czyli poezji Jacka Dehnela, to myślisz, że źle interpretuję? Czy Ty aby innych wierszy nie masz przed sobą? Wiesz, dzisiaj to pomylić bardzo łatwo, a potem autorzy się obrażają.
Ja to przynajmniej wierszy nie piszę i nie mam takich problemów. Jaki balkon? Czy to może Szekspir? Romeo i Julia? Jest ten wiersz wyjątkowo adresowany nie do znanego poety ani nie do nauczycielki szkolnej. Więc do osoby wyjątkowo bliskiej (dla P. T.- może chodzi jednak o Tygodnik Powszechny) podmiot liryczny ma podobne powody rzecz zagmatwać, bo to miłość, jak u Szekspira, niedozwolona.
Mówisz, że chlapa będzie? Trudo w to uwierzyć. Bo tu cały czas sypie śnieg, a ja rano jadę. Ale w moich czasach zawsze Wicherek zapowiadał odwrotnie i wszyscy wiedzieli, jak to interpretować. Społeczeństwo było tak doskonale wyuczone, że wszystkie niuanse, tembr głosu i symbole podchwytywało w lot. Wtedy to było można naprawdę precyzyjnie odgadnąć. Jak Wicherek przynosił do telewizji takie monstrualne grzyby i pokazywał, wszyscy już wiedzieli, o co chodzi. Nie pamiętam, o co, ale o coś chodziło zawsze. Dzisiaj niekoniecznie. Dlatego tak lubię nasze czasy.
I tytuł wiersza Ostrość. To chyba o tę brzytwę ze stali damasceńskiej chodzi, no nie?
17 lutego, 2009 o 7:32
Jacek Dehnel jako prezenter pogody?
„jak stojące wody,
które sie nie położyły”
ten fragment z okropnego, erotyku „Demilitaryzacja” wskazuje na to, że poeta lepiej czułby się w roli usypiacza dzieci po dobranocce, ale rzecz jasna mógłby zastępować w nagłych przypadkach panią pogodynkę i zapowiadać susze, albo opady co stoją i niczego się nie boją.
Dla mnie „Brzytwa okamgnienia” to moralizatorstwo w wydaniu starego pierdoły.
Bądź dobry, kochaj, bądź bezstronny, nie kłóć się, ponieważ można „spory zręcznie pouziemiać” i pracuj wytrwale nad sobą „wśród dziennego, nocnego, żmudnego ćwiczenia.”, a wtedy wykiełkują w tobie te piekne cechy.
Czytelniku na pewno staniesz się seksualnym ascetą po przeczytaniu kilku erotyków Jacka Dehnela z „Brzytwy okamgnienia” i prawdopodobnie taki zamysł przyświecał autorowi.
17 lutego, 2009 o 7:39
Ewo dobrze, że to śnieg rządzi za oknem, a nie antyerotyczna poezja Jacka Dehnela.
Wolę śniezne bałwany, niż bałwanienie i morały.
17 lutego, 2009 o 22:48
Izo, ja tak w czambuł poezji Jacka Dehnela nie potępiam. Wierzę w Jacka Dehnela, a jak wiesz, wiara ani modna nie jest ani poprawna dzisiaj. Jeśli napisałam tu, że w literaturze nie ma rozwoju, że jest się albo się nie jest artystą, to w tym wypadku Jacek Dehnel mając luksusowe w porównaniu do innych warunki rozwoju, może się pięknie rozwinąć. Ma poczucie własnej wartości bardzo i bardzo wysoką samoocenę. Jeśli ten kapitał wykorzysta w słusznej sprawie, będzie wygrany.
Piszę szczerze. Jako człowiek Jacek Dehnel jest odpychający, ale trzeba oddać sprawiedliwość. Myślę, że Marek nie napisałby swojej parodii o osobie tuzinkowej i nieważnej.
18 lutego, 2009 o 8:14
Ewo, bałwanienie i morały dotyczą erotyków z „Brzytwy okamgnienia”. I jeżeli tak pisze się o uczuciu do drugiej osoby, to lepiej pisać o czymś innym.
O Jacku Dehnelu wielokrotnie pisałam dobrze.
To co według mnie jest problemem poety to to, że chce natychmiast zdyskontować sukces nagrody Polityki i dlatego pisze i wydaje na okrągło jakby się bał, że za rok wszyscy o nim zapomną. Ten sam błąd popełnił Adam Wiedemann i opublikował Filtry. Już wcześniej o tym pisałam tutaj i przywoływałam słowa T.S. Eliota „w przpadku poety najważniejszą sprawą jest aby pisał tak mało jak tylko można”
Jacek Dehnel nie wie do tej pory czy chce zostać wielkim pisarzem, sławnym poetą, malarzem, czy występować w telewizji. W ostatnim wypadku wystarczy mu więc rozpoznawalność. Według mnie Jacek Dehnel nie określił realnie swoich możliwości i dlatego próbuje trochę tego, trochę tamtego.
18 lutego, 2009 o 15:09
Nie zgadzam się Izo. To, że ktoś maluje, pisze i występuje w telewizji, robi to skutecznie, dostaje za to pieniądze nie jest żadnym zarzutem. Każdy próbuje być sławnym, wielkim i jest zwyczajną demagogią mówienie, że to pro publico bono.
Natomiast Jackowi Dehnelowi zarzucam pseudointelektualizm swoich utworów, powierzchowne używanie tych, którzy dogłębnie rzecz zgłębili, a on postmodernistycznie to naśladuje. Wartościowy postmodernizm czerpie pełnymi garściami z prawdziwych modernistów przy równie wielkiej erudycji. Jacek Dehnel chce to robić, ale oszukuje, nie ma czasu, gada z głupcami na nieszufladzie i w tzw. terenie i nie ma już na nic czasu, ucieka jak każdy tyran w zmuszanie świty do kłamstw i pochlebstw, a przy tak napuszonym i ambitnym programie artystycznym, jaki sobie założył, takim sposobie pisania, na poważnie, bez ironii i kpiny, tę pracę trzeba wykonać. Oczywiście czekamy na kontynuatorów, czekamy na Przesmyckiego, dostajemy oszukany fajans. I warto to napiętnować i demaskować, gdyż jest to archetyp dzisiejszego życia literackiego w Polsce. Ale nie wolno być niesprawiedliwym.
18 lutego, 2009 o 18:13
Ewo, czy Jacek Dehnel jest we wszystkich trzech dziedzinach wybitny? Według mnie nie.
Piszesz, że jest skuteczny, czyli typowe podejście biznesowe. To osobie chcącej odnieść sukces finansowy, a nie artystyczny, praktyk Paul Arden dyrektor od kreacji i kasy radził: Nie myśl o filmie, o mediach, o książkach. Pomyśl o pieniądzach to będzie szczere.
Jestem przekonana, że Jacek Dehnel nie jest cynikiem i nie myśli wyłącznie o kasie. Jest twórcą.
Ale według mnie czas najwyższy aby zastanowił się który okręt twórczości wybrać i rozwijać, ponieważ trzy okręty nie płyną szybciej niż jeden (nie pamiętam, który z artystów o tym mówił, ale to zdanie zapamiętałam i sama sie pod nim podpisuję). Często po sukcesie, autorzy zaczynają kroczyć po równi pochyłej tracąc czas na rzeczy miałkie, zajmują się tysiącami spraw i narzekają, że nie mają czasu na napisanie, namalowanie nastepnego wiekopomnego dzieła.
Ale to sam Jacek Dehnel musi zdecydować jaką podjąć decyzję i czego oczekuje od samego siebie.