Najgorzej, kiedy poetką staje się kobieta nowoczesna i wyzwolona, ponieważ usiłuje czytelnikowi wmówić, że styl życia bohaterki swoich utworów jest możliwy i prawdopodobny.
Niestety nie jest i nie polega na niemożliwości takiego bytowania ani na możliwościach poetyckich autorki, ani na pobożnych życzeniach.
Kobieta, to taki skomplikowany psychicznie mechanizm: oddaje swoje ciało albo dla jakiś korzyści własnych, albo robi to dla czystej przyjemności przeżycia, albo z powodów niezależnych od niej, czyli zakochania się. Iza Smolarek natomiast w tym zbiorze wierszy powołuje do życia typ kobiety nie istniejącej w przyrodzie.
Byłaby może taka fantazja seksualna ciekawym przedsięwzięciem twórczym, a przymiarki podmiotu lirycznego do podobnie skonstruowanego mężczyzny pikantna, bazując na odwiecznie intrygującym temacie, gdyby końcowy efekt tych przysiadów i zabiegów międzyludzkich przyniósłby pożądany skutek. Nie przynosi. Podmiot liryczny nie tylko uprawia seks z dużym niesmakiem, który natychmiast się czytelnikowi udziela, mało, uprawia go z niesmakiem chętnie i entuzjastycznie.
Analiza wstrętu i wszystkich freudowskich odchyleń jest wspaniałą materią wszelkich literackich poczynań. Również powodzeniem czytelniczym cieszy się kobiecy masochizm. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet z powodów odwiecznej męki pożądania ich ciał, chętnie odbiorą lirykę opartą na zohydzeniu aktu płciowego i kobiety, jako gatunku ludzkiego.
Ale bohaterka wierszy, trzydziestoletnia kobieta, stara, jakby napisał Balzac, po przejściach, po odrzuceniu mieszczańskich ok tłuszczu w rosole i pichceniu tylko telefonicznej pizzy, w wierszach jawi się jako ktoś, kto żyje jedynie po to, by odczuwać mękę społeczną spotkania z mężczyzną, a nie biologiczną. Tak, jakby każdy stosunek płciowy potrzebny był tylko po to, bo tak trzeba, bo tak się żyje, bo nie uchodzi inaczej, bo co by ludzie powiedzieli. A nie wynika to ani z głodu seksualnego, ani też z jakiś innych życiowych powodów. W konsekwencji mamy poezję nie erotyczną, zimną i pozbawioną energii. Gimnastyka seksualna staje się równa gimnastyce słownej. Wszelkie kalambury i gry wyrazowe istoty tej poezji nie zmieniają, ponieważ nie wiadomo ani do kogo jest adresowana, ani po co wyprodukowana. Podmiot liryczny nie jest przecież samotny, głodny czy odczuwający brak uczuć wyższych. Nie jest też wytworem kultury masowej, jest kimś pośrednim między kobietą, która tkwi w nieciekawym małżeństwie, a kimś, kto się rozwiódł, ale żadnych nauk z tych zmian życiowych nie wyniósł. I to wszystko w tych wierszach jest.
Przewrotny tytuł nie ma nic wspólnego z lenieniem się. Ma natomiast mentalne konotacje w kobiecej niedojrzałości, która bierze swoje życie w swoje ręce i koniecznie potrzebuje być króliczkiem, podróżniczkiem czy leniuszkiem. Niestety, nie mogąc dokonać żadnego aktu twórczego, autorka sprawia, że bohaterka jej wierszy jest zawsze sobą. Kobietą nietkniętą przeżyciem duchowym, materialną i w tej materii dziewiczą.
(…) Między jedną a drugą stroną ud wślizguję się
w twój blady świt. Kołdra pachnie jeszcze agnieszką Phi
myślę dławiąc opór.
rozmawiamy o czymś. Pociąg tematu spada z punktu
a do b. Stacja nieznana. Zamykamy oczy. Na oślep
szukamy nóg, piersi, twarzy. Krótkimi pchnięciami na przemian
kłamiemy. Że jakoś tak. Może innym? razem.(…)
[romantyczność]
8 września, 2009 o 21:04
Wszystkich sympatyków twórczości Izy Smolarek odsyłam do bardzo wnikliwej i entuzjastycznej recenzji z jej poetyckiego debiutu na stronie Tomasza Charnasa. Nie polemizuję z nią, bo pisana jest z męskiego punktu widzenia.
A takich męskich punktów widzenia i tak będzie tutaj więcej, jak zabierze głos właściciel tego bloga, Marek.
8 września, 2009 o 22:03
Kobieta koło trzdziestki jest rozpustna do kwadratu jak się nastawi na seks całodobowy. Dlatego pisze o tym wiersze i takimi utworami wabi mężczyzn i kobiety.
Czy Iza Smolarek to Izabela Smolarek? chciałam wyguuglować zdjęcie poetki od seksu, ale imię mnie zaprowadziło netowo na manowce.
Ewo, uprzejmie donoszę, że na nieszufladzie pies z kulawą nogą nie stuka w klawiaturę i nie pisze o ekstatycznych doznaniach po przeczytaniu antologii poetek. (Przejrzałam błyskawicznie forum -zero gratulacji, zero koleżeńskich wpisów)
Czyżby jarmarczna reklama Jacka Dehnela (wiersz w cenie jajka na targu) nie odniosła skutku i nikt nie kupił tomiku Solistek?
Po oficjalnej premierze cisza, cicho sza… a na rynku kisi się co najwyżej kapusta na zimię.
Niedobrze!
8 września, 2009 o 22:22
to czytać uważnie polecam NS :)
9 września, 2009 o 7:10
Być może mechanizm powstawania antologii jest ważny. Też i dla poetek. W plastyce, jeśli organizatorzy wybierają obraz do katalogu i jeśli są sami artystami, to starają się wybrać najgorszy, by wykosić konkurencję. Ale myślę, że w świecie słów nie jest to za bardzo możliwe. Malarze polscy „dla chleba” wypuszczali dużo słabych dzieł, mamy tego dowód w doskonałym przecież polskim modernizmie. Natomiast tutaj trudno posądzić poetki, by tak intymne, ekshibicjonistyczne wynurzenia, jakie umieszczają w swoich wierszach mogły przynosić im jedynie pieniądze, które jak zauważył Jacek Dehnel na NS, są niewielkie i jak zauważył Marek Trojanowski, nie starczą na nowe cycki.
Wczoraj przeczytałam w kwartalniku literackim „Wyspa” (numer 9 2009) takie oto słowa w wierszu Jakuba Winiarskiego:
„Rżnij mnie, och rżnij mnie(…)
(…) wypierdol w dupę, wyjeb mnie jak dziwkę”(…)
[Delikatność]
To przecież nie uwierzę, by takie wiersze nie były pisane tylko dla zarobku przez tak delikatnego i subtelnego krytyka literackiego. Ciekawe, ile taka „Wyspa” płaci dla ożywienia swojej nudy pornografią. Powinny być stawki większe, takie same, jak w przemyśle pornograficznym.
Swoją drogą, to, co piszesz Izo o potrzebach seksualnych kobiet trzydziestoletnich, czyli kobiet w wieku balzakowskim, to o tym akurat nie mogę niczego się dowiedzieć, czy piszesz prawdę. Ja wtedy stałam w kolejkach za mlekiem dla dzieci i byłyśmy w nastrojach nieseksualnych. Nie wiem, jakim materiałem empirycznym dysponuje poeta Winiarski i czy kochanki jego podmiotów lirycznych są poetkami. Ale skoro umieszcza ich wypowiedzi w wierszach, to pewnie są.
9 września, 2009 o 8:12
> hercules poirot
Dzięki, już czytam NS. Przy takim nicku, Herkulesie należało by oczekiwać więcej odwagi.
O, o, jaka w NS wazelina:
(…)oczywiscie podziekowania za ksiazke i promocje Paniom Redaktorkom, oklaski, oklaski, bo z rozmachem i z rozmyslem jest to wszystko zrobione. specjalne podziekowania ode mnie dla Pani Beaty Guli, za ROZSIEWANIE DUCHA SPOKOJU I wspaniala opieke organizatorska (…)”
[Aleksandra Zbierska (ergo_id) | 2009-09-08]
9 września, 2009 o 14:13
Jestem nadal internetową gapą. Nie znalazłam na forum nieszuflady wpisu po oficjalnej premierze 05 września 2009 „Solistek”.
Jaki jest temat pochwał?
ps
przeglądam nagłówki na forum, jak jest ciekawy nagłówek, otwieram i czytam. O teraz jest wpis o świetnej Kazimierze Szczuce i Solistkach.
Nieskromnie uważam, że zmobilizowałam do zamieszczeniana na nieszufladzie informacji po premierze.
Ewa odwala benedyktyńską pracę przybliżając twórczość pań z antologii. Powinna być obsypana wirtualnymi płatkami róż, bo zostawia ślad dla potomnych, a koleżanki i koledzy lenią się. O lenistwie jest wpis na nieszufli.
9 września, 2009 o 14:36
To było w wątku na forum NS pt. Manifestacje Poetyckie 2009
Administrator Admiński 2009-08-28 14:47:45
Ale ten film wyprodukowany przez „Cegłę”, bardzo cenny, jeśli chodzi o całość zjawiska. Zauważ Izo, że Kazimiera Szczuka chce „Solistki” upolitycznić, Maria Cyranowicz, chce, jako nauczycielka, by znalazły się w szkolnych programach (głos, że adresowane są dla krytyków), a Jola Grosz, jako bizneswomen chce je przede wszystkim sprzedać czytelnikowi po 35 zł. Dlatego nasz blog rozpaczliwie powinien upomnieć się o prawdziwe i odwieczne powinności poezji, by ta Polska kultura aż taka prowincjonalna nie była.
9 września, 2009 o 23:32
to się nazywa żle zdefiniowana grupa docelowa odbiorców. Paniom redaktorkom marzy się milionowy nakład, dlatego nie potrafią opisać kim ma być potencjalny czytelnik, czytelniczka.
Antologia ma według słów jednej z pań spowodować ferment, burzę, krytycy mają spierać się publicznie na temat zamieszczonych w niej utworów. Wtedy czytelnik pobiegnie do księgarni i kupi Solistki, a za dwadzieścia lat o tej ksiązce dzieci będą uczyć się w szkole.
ps
z mojego zawodowego punktu widzenia: przekaz fatalny, panie zaprzeczały sobie, jakby nie mogły wcześniej ustalić po co wydały antologię. Film obejrzałam i po co? aby jeszcze bardziej utwierdzić się w przekonaniu, że polski feminizm to źle ubita piana.
10 września, 2009 o 8:49
W filmach „Cegły” fatalny jest dźwięk i starałam się dowiedzieć co mówi Stokfiszewski. Igor Stokfiszewski nie ma pojęcia o poezji, czytałam go w TP, wątpię, by mógł sprostać tak trudnemu tematowi, jak polska poezja kobieca w nowym tysiącleciu. Z filmu niczego dowiedzieć się nie sposób i wygląda to na jakieś wewnętrzne, kapturowe obrady, gdzie ludzie porozumiewają się sobie tylko wiadomym kodem.
Natomiast film z udziałem, jak piszesz redaktorek, gdzie Zdzisław Jaskuła cały czas chce coś powiedzieć, bierze mikrofon i jest zakrzyczany przez feministki, mówi niezorientowanemu obserwatorowi, że tam mężczyzn marginalizowano. Ten mężczyzna, ten łódzki poeta w moim wieku, celowo dobrany chyba fizycznym wyglądem, wymoczek po przejściach, stanowi jakąś feministyczną atrapę mężczyzny, przykład na wykluczenie. Nie mówi i straszy wyglądem. Bo widzisz, jakie tam piękne kobiety obok, a ten, starzec z niemodną fryzurą, nie mający widać nic do powiedzenia.
A jak Izo piszesz, wykluczenie męskie z punktu widzenia marketingowego to głupie jest, bo przecież kupować i interesować się będą tylko mężczyźni. Nie mówiąc już o zawartych w wierszach pikantnych strofach, jak u Izy Smolarek, ale też na bogaty materiał twórczy. Antologia poezji kobiecej Marka Trojanowskiego nie powstałaby przecież, bez „Solistek” to właśnie dzieło zainfekowało zainspirowało męski mózg młodego filozofa.
A Siostry znają się jak łyse konie i nie muszą siebie ani czytać, ani kupować. Nie wiem tylko, czy wszystkie ujęte w antologii kobiety to feministki. Film to sugeruje, ale jak czytam poszczególne tomy wydanych tam autorek, to wiem, że tak nie jest.