.
Dzisiaj, o godzinie 11.45, w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze zakończy się historia moich niedoli. Nieważne jaki będzie koniec, ważne że kupiłem sobie z tej okazji marynarkę. To moja trzecia w życiu marynarka więc jest co świętować.
Pierwsza była pierwszokomunijna, druga doktorska ta jest trzecia. Ubrany odświętnie będę przyglądał się żarnom sprawiedliwości, gdy te będą mełły i mełły. Myślami będę daleko, gdzieś w okolicach bolącego odbytu, który od wczoraj krwawi. Przeżycie sraczki ze strachu bez straty kropli krwi jest wyczynem. Skąd się bierze tyle mazi w jelitach, zwłaszcza że nie jem od dwóch dni? Nie wiem, ale wiem jedno: już nigdy nie powiem, że mam coś lub kogoś w dupie.
Będą prawnicy, ławnicy i jeden sędzia. Będą pytania, na które będę odpowiadał na stojąco. Gdy się naocznie dzieje sprawiedliwość nie wypada siedzieć. Tak jak w kościele przy Ojcze nasz, kiedy to człowiek się jednoczy z absolutem.
Żebym tylko nie zapomniał zapiąć marynarki, kiedy będę wstawał. Żebym nie zapomniał jej rozpiąć siadając. Podobno tak trzeba, tak się robi. Taka jest instrukcja obsługi tej części garderoby, chociaż według mnie marynarka rozpięta lepiej wygląda.
Idę się wysrać. Już się boję. Nie wiem czy bardziej srania czy sądu ale sram ze strachu. Marynarkę założę za godzinę. Żebym jej tylko nie zapomniał zapinać i rozpinać w odpowiednich momentach.
ps.
godz. 18.33 – sprawiedliwość skończyła się dziać dla mnie kilka godzin temu. teraz będzie pizza, pizda i wódka – niekoniecznie w tej kolejności