5.
– Zjesz coś? zapytała dziewczyna z czarnymi włosami, gdy wszedł do mieszkania.
M spojrzał na nią. Stała w przedpokoju, ubrana w jego koszulę. Teraz już wiedział, dlaczego wszystkie kobiety mają obsesję na punkcie męskich koszul. Wyglądają w nich wręcz cudownie. Trochę niewinnie, jak małe dziewczynki, które przebrały się w ubrania dorosłych, ale jednocześnie tak prywatnie, bo przecież to była jego koszula.
– Hmm westchnął, ściągając płaszcz Jeszcze tu jesteś?
– A chciałbyś, żebym sobie poszła? zapytała uśmiechając się.
– Co jest na obiad? zmienił temat M.
– Kopytka.
– A jakieś mięso? Jedzenie bez mięsa się nie liczy.
– Coś tam jest odpowiedziała Rozbierz się i umyj ręce, już nakrywam do stołu.
Obiad smakował wybornie. Zjedli go razem w milczeniu. Kiedy skończyli dziewczyna wzięła się za zmywanie naczyń. M w tym czasie dopijał kompot i obserwował jak ta się krząta przy zlewozmywaku.
– Nie zapytasz mnie jak było w pracy? zapytał po chwili.
Dziewczyna nie odwracając się do niego odpowiedziała:
– Jak było?
– Wiesz, wydaje mi się, że jesteś najuczciwszym człowiekiem na tym świecie powiedział, zmieniając temat. Dziewczyna nie zareagowała w jakiś szczególny sposób. Zmywając kolejne talerze odpowiedziała spokojnie:
– Przecież jestem dziwką.
M, wyjadając resztki owoców ze szklanki kontynuował:
– I widzisz, o to mi chodzi. Jesteś bezpardonowo szczera. Nawet, gdy wcielasz się w kolejne, kuriozalne role, spełniając marzenia klientów, to i tak jesteś sobą. Jesteś dziwką. Nigdy nikomu nie pozostawiasz złudzeń, co do tego.
Dziewczyna nie skomentowała tej uwagi. Gdy skończyła zmywać talerze, podeszła do M i wzięła od niego pustą szklankę po kompocie i odłożyła ją do zlewu.
– Coś jak klasyczny paradoks kłamcy, w wersji o kurwach, a ja jestem twoim metajęzykiem powiedział M, obserwując krzątającą się kobietę.
– Kiedyś mi to wszystko wyjaśnisz odpowiedziała, wycierając mokre dłonie w ściereczkę.
– Co teraz chciałbyś robić? zapytała.
– A jakie mam opcje?
Dziewczyna zaczęła powoli rozpinać guziki w koszuli i uśmiechając się jednoznacznie odpowiedziała:
– Wszystkie i udała się do sypialni.
M posłusznie poszedł za nią.
Są różne rodzaje seksu. Nudny taki, w którym główną rolę odgrywa znudzony i zmęczony pracą mąż oraz równie znudzona żona, której rola ogranicza się do rozłożenia ud. Bywa także namiętny taki, który towarzyszy odkrywaniu nowych obszarów partnera czy partnerki na początku znajomości. Ale jest też seks zwierzęcy, dziki, w którym nie ma żadnych reguł i zasad. Nie ma tabu, nie ma kultury, socjalizacji i człowieczeństwa. Cały świat mknie wówczas na oślep, w dzikim pędzie, jak gdyby za chwilę miał roztrzaskać się o mur. Nie istnieje w takich chwilach nic oprócz egoizmu. Każdy dba o swój orgazm, o własne endorfiny. Ona bez wstydu stymuluje własną łechtaczkę. On ślini palce i wsuwa jej do odbytu i tylko tyle pamiętają z tego wszystkiego. Reszta jest dziełem id i rozgrzanego do białości libido.
Wracają na kilka minut do raju, w którym nie ma boga, który mógłby ich skarcić. Są w ogrodzie, w którym nie zdążyło wyrosnąć drzewo poznania. Nie wiedzą, co to przepaski biodrowe, co to znaczy okrywać piersi. Właściwie nie wiedzą nic w tej chwili. Bo po co im wiedza tu i teraz? Wszystkie obszary mózgu upijają się nawałem endorfin. Nawet wyobraźnia nie działa, gdyż w tej chwili fantazja staje się rzeczywistością, a rzeczywistość staje się najskrytszą fantazją. Realizuje się, spełnia się z całą mocą i bez żadnych niedomówień. Nie istnieje żadna filozoficzna definicja realizowania się, która wyczerpywałaby sens tego zjawiska. W takich chwilach tworzy się nowy świat od podstaw, który trwa bardzo krótko. Za każdym razem unikalny, za każdym razem spala się jak sekundowe słońce, topiąc wszystko co zbędne dookoła: uczucia, konwenanse czy zasady. Właściwie nie ma tu czasu na kocham cię, na romantyczne szepty albo grę wstępną. Wszystko zaczyna się nagle i tak samo się kończy.
– Właśnie odkryłem nowy wymiar przyjemności powiedział M, wpatrując się w sufit. Dziewczyna, kładąc głowę na jego torsie i wsłuchując się w łomotanie serca oraz szybki oddech zapytała cicho:
– Czy mógłbyś sobie wyobrazić, że znikamy w tej chwili? Że mamy jedno wspólne wspomnienie tak bardzo intensywne, że reszta się nie liczy?
M pogładził jej włosy i położył dłoń na jej nagich plecach. Pod palcami czuł jej pot. Roztarł go między opuszkami i podniósł rękę do nosa. Wąchał, starając się wyodrębnić cząsteczki niedawnej przyjemności. Z jej wilgoci chciał wydestylować pełny aromat spotkania, by odurzyć się nim jeszcze choćby na kilka krótkich chwil.
– No powiedz. Mógłbyś? ponowiła dziewczyna podnosząc głowę i spoglądając mu prosto w oczy.
– Nie chciałbym zniknąć odpowiedział W tej chwili chciałbym być nieśmiertelny, by przeżywać to wszystko jeszcze raz i jeszcze i tak w nieskończoność. Gdybym miał cień nadziei, że bóg istnieje, że istnieje niebo, to cały dekalog wytatuowałbym sobie na piersi i od tej chwili przestrzegałbym każdego przykazania. Ale nie dlatego, by się mu podobać. Chciałbym pójść do nieba tylko po to, by się wiecznie z tobą kochać, tak jak teraz.
– Ale wiesz, że dziwki nie idą do nieba odpowiedziała spokojnie głaszcząc go po piersi.
– To wyzwałbym go od skurwysynów, żeby jak najszybciej trafić do piekła, do ciebie.
– Nie przeklinaj upomniała go cicho.
– Poważnie. Powiedziałbym mu to wprost, bez żadnych ogródek. Nie zawahałbym się ani przez moment.
Dziewczyna nic nie powiedziała. Wsłuchiwała się w oddech M. Już dawno nie czuła na swojej twarzy takiego rodzaju ciepła, dawno nikt nie dotykał w taki sposób jej włosów. Nikomu nie spoglądała tak głęboko w oczy, jak teraz.
– Czy możesz mi coś obiecać? zapytał M przerywając intymną ciszę.
– Co?
– Obiecaj mi, że nigdy nie powiesz, że mnie kochasz i nie będziesz czekała na takie wyznanie z mojej strony.
– Dlaczego? zapytała, siadając na krawędzi łóżka.
M przekręcił się na bok, by mieć ją cały czas na widoku i odpowiedział spokojnie:
– Bo wszystkie kochania się kiedyś kończą. Prędzej czy później szlag trafia miłość i na jej miejscu pojawia się rutyna. Wiesz, najpierw są kwiaty, czułe słówka, później już tylko czułe słówka a na końcu zwykła nuda. Ludzie są ze sobą, bo mają jakieś wspólne zobowiązania, bo kredyty, bo wspólne rozliczenia podatkowe i inne duperele. Ludzi dopada codzienność. On wraca z pracy, przynosząc w głowie problemy i nie ma ochoty na seks. Ona to samo, a kiedy już się jej zechce, w jakiś słoneczny weekendzik, to rozkłada mechanicznie uda. On ją wali, bo w końcu są razem, powtarzają sobie kocham cię, a to zobowiązuje. Dają sobie minutę, dwie góra trzy. Góra, dół, góra dół i tak trzydzieści kilka razy. On zaciska powieki, spuszcza się i jednocześnie przypominają mu się te chwilę zanim powiedział pierwszy raz: kocham cię. Następnie rozwala się na łóżku i pyta: Dobrze ci było?. Babka odpowiada, że tak, bo co niby innego ma powiedzieć człowiekowi, którego kocha? Kiedy tak kłamie zaczyna wierzyć, że orgazm kobiecy to mit. Zaczyna szukać przyjemności w kolorowych gazetkach, w żarciu, w rytualnych spotkaniach z koleżanki przy piwie, na których wspólnie obgadują swoich ukochanych, którzy po drugim piwie zmieniają się w nieudaczników. W takich chwilach dopada ich świadomość, że mają po trzydzieści kilka lat i nie jeżdżą Mercedesami, nie mają futer z norek, nie mieszkają w willach z basenem a co gorsza dawno nie miały solidnego orgazmu, który wywołuje drżenie ud. Zaczynają zastanawiać się czy może nie znaleźć sobie kochanka? Ale to też pomysł do dupy, bo dawno zdążyły się nawpierdalać kilogramów ptysi, bitej śmietany, czekolad, żeby osłodzić sobie codzienną szarówkę. I największymi szczęściarami są te z nich, które przygruchają sobie jakiegoś małolata, najlepiej studenciaka, który będzie je pierdolił na dywanie czy stole, który będzie szarpał je za kudły, gryzł i lał po pośladkach, dla którego będą ścierały kolana robiąc mu laskę na jego pstrykniecie palcami. On w tym czasie, ten sam, który każdego ranka całuje ją na pożegnanie, gdy wychodzi z pracy, kiedy tylko opuści mieszkanie zaczyna odczuwać ulgę. Zrzuca z siebie całą obłudę zawierającej się w codziennym: pa, kochana. Dziś wrócę o tej i o tej i idzie szczęśliwy do biura. Tam spotyka kolesi, którzy mają taki sam problem. Prędzej czy później któryś z nich odkryje urok obcej pizdy i zacznie o tym opowiadać. W prywatnych rozmowach pojawi się obraz wyuzdanej kochanki, która nie marudzi, nie urodziła dzieci, która nie ma wielkiego, wypchanego kilogramami słoniny bebzola. Kochanki, która bez żadnych ceregieli potrafi wypiąć tyłek, rozszerzyć dłońmi pośladki i powiedzieć: rżnij mnie!. On jest jednak bardzo przywiązany do słowa kocham cię. Wróci pewnego dnia do domu i zaproponuje swojej kobiecie: Wypnij się do mnie i poproś, żebym cię zerżnął. Ona spojrzy na niego jak na debila i odpowie: Odbiło ci?. Na tym zakończy się próba rewitalizacji związku. Od tej pory on sobie da radę sam, albo przy pomocy dłoni, albo kochanki, albo dziwki. Rozumiesz o co mi chodzi? skwitował.
Dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy na bok i powiedziała cicho, uśmiechając się:
– Odwróć się, zrobię ci masaż.
M położył się na brzuchu. Dziewczyna usiadła na nim okrakiem. Zupełnie naga. M czuł ciepło jej łona na plecach i delikatną skórę po wewnętrznej stronie ud. Była rozpalona.
– No i jak? ponowił pytanie Zgadzasz się? Możesz mi to obiecać?
Dziewczyna zaczęła delikatnie masować jego barki i ramiona. M poczuł przyjemne mrowienie na karku.
– Jako dziwka mogę obiecać ci, co tylko zechcesz.
– No to obiecaj mruknął M.
– Obiecuję powiedziała cicho i zaczęła mocniej uciskać mięsnie w okolicy szyi. M zamknął oczy i dał się ponieść błogiej przyjemności. Było mu dobrze. Z błogostanu wyrwał go piskliwy dźwięk dzwonka. Ktoś dobijał się do drzwi. M chciał się podnieść, lecz dziewczyna przytrzymując go powiedziała:
– Nie otwieraj.
Niespodziewany gość nie dawał za wygraną. Ciągle naciskał przycisk dzwonka. M spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga.
– Czekaj, zobaczę kto to powiedział i wygramolił się spod dziewczyny. Naciągając spodnie podszedł do drzwi. Spojrzał przez judasza i zobaczył Piotra.
– Co jest? zapytał otwierając drzwi.
Piotr bez słowa wszedł do środka. Od razu skierował się do kuchni i siadł przy stole, kładąc na nim plastykową torbę. M zamknął drzwi i wolnym krokiem udał się za przyjacielem.
– Czy ty mógłbyś chociaż raz być przewidywalny? zapytał, wstawiając czajnik na gaz Herbaty?
– Po śmierci będę przewidywalny odpowiedział i dodał Przychodzę z prezentem.
M odwrócił głowę i spojrzał na przyjaciela. Był jakiś inny. Nie tyle dziwny, ale zwyczajnie inny. Jego oczy płonęły a twarz promieniowała. Przypominał szalonego naukowca, który właśnie odkrył magiczną recepturę przemiany ołowiu w złoto domowym sposobem.
– Dzięki, ale póki co, mam dość twoich ziołowych mieszanek odpowiedział spokojnie M wyciągając z górnej szafki pudełko z zieloną herbatą. Wsypał dwie łyżeczki do szklanki i zalał wrzątkiem. Podał ją Piotrowi.
– Nie przedstawisz mnie? zapytała dziewczyna z czarnymi włosami, wchodząc do kuchni.
Piotr spojrzał na nią, później na przyjaciela. Sprawiał wrażenie zaskoczonego. Nie spodziewał się, że M mógłby o tej porze kogoś gościć, a w szczególności kobietę i na dodatek tak ładną.
Następnie jeszcze raz pytająco utkwił wzrok na M, a ten odpowiedział:
– Nie patrz się tak na mnie, nie wiem jak ma na imię. Ostatnio była dla mnie Anitką. A ty byś wolał pewnie coś innego. Mówię ci, dla każdego coś innego.
– Hahaha zaśmiał się Piotr. Po czym wstał, podszedł do niej i wyciągając rękę powiedział:
– Serwus, Piotr jestem.
– A ja jestem kurwą odpowiedziała uśmiechając się.
– Serio?
– Tak. Czy to coś złego?
– Nie, nie. Przeciwnie. Ale nie wiedziałem, że M w końcu zmądrzał. A tu popatrz, popatrz. Kiedy ja przychodzę do niego z niespodzianką on mi funduje taką surprizę. Wiedziałem, że kiedyś wyjdzie na ludzi skwitował.
M podszedł ostrożnie do stołu z szklanką w ręku, tak by nie rozlać.
– Nie opowiadaj głupot, tylko zrób coś z tym tobołem, bo nie mam gdzie postawić herbaty.
– A tak, tak. Już robię miejsce powiedział Piotr podnosząc reklamówkę Włóż to do lodówki, jak możesz.
– Obsłuż się sam mruknął M i dodał Jaką to masz niespodziankę?
Piotr schował plastykowy worek do zamrażalnika, zamknął lodówkę i powiedział:
– E, to bez znaczenia. Przebiłeś mnie i to nie na żarty i spojrzał na dziewczynę, która przedstawiła się jako kurwa.
– Zawsze fascynowały mnie takie kobiety jak ty powiedział do dziewczyny Ten sposób bezpruderyjnej egzystencji, w której nie liczy się dobro ani zło, w którym najważniejsze jest to, co poza. Opowiedz mi o tym.
– A po co? zapytała, opierając się o szafkę.
– Nie wiem, czy M ci opowiadał, ale mam obsesję na punkcie przekraczania granic. Ale kiedy spotykam takie istoty jak ty, to czuję się jakbym wyważał drzwi, które dawno zostały otwarte odpowiedział podnosząc szklankę do ust. Wziął mały łyk. Skrzywił się.
– Nie smakuje? wtrącił się M, widząc reakcję Piotra.
– Nie, jest tylko gorąca odpowiedział Piotr i kontynuował Tak, żyjesz w pięknym świecie, kompletnie odwróconym.
Dziewczyna podeszła do stołu. Usiadła na przeciwko Piotra, oparła łokcie o blat i położyła głowę na dłoniach.
– A co w tym pięknego? zapytała.
– Wszystko, wszystko. Z perspektywy zdradzanych żon i kochanek, z perspektywy polityków i całej tej cuchnącej obłudą otoczki, jesteś ucieleśnieniem najgorszego zła. Nie wątpię, że wszystkie świętoszki jednogłośnie zdecydowałby o odizolowaniu takich kobiet jak ty od zdrowej tkanki społecznej w leprozorium. Jednak żaden z owych moralistów nie zadaje sobie pytania: dzięki komu jesteś kim jesteś? Czy byłabyś dziwką, gdyby ktoś nie przychodził do ciebie z wypchanym portfelem? Ale nawet gdy zaświta w głowach tych obłudników pytanie, gdy nagle zbudzi się sumienie społeczne, to natychmiast jest ono tłumione. Bo odpowiedź na nie będzie jednoznaczna, demaskująca fałszywą moralność. Oni wszyscy się ciebie boją, bo wstydzą się tego, kim są. Jesteś ich lustrem, w których oglądają siebie prawdziwych, za każdym razem, gdy cię odwiedzają. I to mi się w tobie podoba, to czyni cię unikalną. Zazdroszczę ci skwitował.
– Zamieńmy się powiedziała z uśmiechem.
Piotr odkładając szklankę na stół odpowiedział całkiem poważnie:
– Na razie nie mogę, bo póki co mam jakieś tam jeszcze zobowiązania. Ale pracuję nad tym, pracuję…
– Nie chrzań, boisz się wtrącił się M.
Piotr spojrzał z politowaniem na przyjaciela i odparł:
– Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że nie istnieje na tym świecie coś, czego mógłbym się bać.
– No to dawaj, ruszaj na ulicę! Wypinaj dupę za dwieście peelenów zażartował M.
Piotr spoważniał na twarzy. Odwrócił się przodem do stojącego przy szafce przyjaciela i spokojnie odpowiedział:
– A wiesz, masz rację. Trochę się boję…
– Wiedziałem, hehehe zaśmiał się M.
– Gówno wiedziałeś powiedział spokojnie Nie boję się ulicy, ani tego, że będę dawał dupy. Boję się porażki.
– Jak to porażki? wtrąciła się dziewczyna.
Piotr wstał i podszedł do okna. Odsunął firankę i otworzył jedno skrzydło. Wychylił się na zewnątrz by zaciągnąć się trochę mniej śmierdzącym o tej porze miejskim powietrzem. Po czym odwrócił się i powiedział:
– Moi drodzy, kurestwo jest produktem patriarchatu. Tylko taka struktura społeczna, w której dominującą rolę odgrywają mężczyźni, jest w stanie wygenerować instytucję dziwki. Gdyby światem rządziły kobiety, to my prężylibyśmy się pod latarniami…
– Co ty za bzdury wygadujesz? przerwał mu M.
– To nie są bzdury. Pozwól, że ci przypomnę parę faktów. Po pierwsze: język. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego najgorsze choroby, które mogą dotknąć człowieka są rodzaju żeńskiego? Taka cholera, dżuma, ospa, grypa. Ba! Nawet rzeczownik: choroba jest rodzaju żeńskiego. Albo takie średniowiecze. Tu babki miały kompletnie przesrane. Większość procesów o czary dotyczyła kobiet. To nagie ciała kobiece troskliwi mnisi palili na stosach, by oczyścić żeńskie dusze w ogniu. Biorąc pod uwagę te wszystkie historyczne tortury, na które zostałyście skazane w momencie ukształtowania się w okresie prenatalnym cipki miedzy udami, to naprawdę szczerzę się dziwię a z drugiej strony podziwiam, że przeżyłyście do dziś. Ale wracając do dziwek i patriarchatu kontynuował Weźmy takiego Radka. Chłopak co wieczór dyma coraz to inne dupeczki, ale czy ktoś o nim powie, że jest kurwą? Dziwką?
– No nie odpowiedział M.
– Właśnie, nie! Przeciwnie inni faceci patrzą na niego z podziwem a nawet z zazdrością. Jest rodzajem bohatera, wcieleniem wszystkich cnót patriarchatu. Oto on! Radek! Wielki jebaka! Co dziwniejsze, inne babki ulegają tej aurze, bo co robią? Lepią się do niego, jak pszczoły do miodu. Byle mu się podłożyć, wypiąć albo chociaż obciągnąć…
– Nie, nie. To nie tak przerwał M Upraszczasz to wszystko. Pomijasz aspekt estetyczny.
– Estetyczny?
– Tak. Różnica między męską a żeńską dziwką nie sprowadza się do jakiegoś tam kulturowego czy historycznego znaczenia patriarchatu. Tu chodzi o estetykę. Bo zobacz, taki oto przykład: oblizujesz palucha a następnie wkładasz do słoika z miodem. Co się po jakimś czasie z tym miodem?
– Skwasi się.
– No właśnie, ale palec można umyć, jest czysty. Skażony jest tylko miód. I teraz sam wiesz o co mi chodzi z estetyką. Facet może ruchać ile chce, ale podobnie jak palec, który może być umyty, tak i on pozostanie czysty. Nic prostszego, jak położyć fiuta na krawędzi umywali i opłukać go wodą.
– Hehehe zaśmiał się Piotr Tak głupiej teorii jeszcze nie słyszałem. Ale coś w tym jest. Faktycznie z wyobrażenie kurewskiej waginy jest jednoznaczne: pojemnik na spermę, prawie jak słoik na miód wielokwiatowy.
Dziewczyna wstała od stołu i udała się do sypialni. Wychodząc z kuchni powiedziała, kiwając z politowaniem głową:
– Jak dzieci, jak dzieci.
Piotr jeszcze chwilę zabawił u przyjaciela. Wypytywał go rodzaj żeński, który tak beztrosko panoszył się w jego mieszkaniu. M opowiedział mu historię o swojej wyprawie do getta, gdzie odurzony halucynogennym napojem spotkał dziewczynę z czarnymi włosami. Opowiedział też o pierwszych wspólnych przeżyciach i o tym, że nigdy nie wiedział, że istnieją takie rodzaje przyjemności. Piotr cierpliwie wysłuchał całej opowieści. Cieszył się, że M znalazł w końcu jakąś kobietę. Należało mu się, po tylu latach samotności. Poza tym uważał go za bezwzględnie dobrego człowieka, takiego, co ma zasady. Wiedział, że M będzie o nią dbał, że dziwka jest przy nim bezpieczna. A poczucia bezpieczeństwa potrzebuje przecież każdy. To jest o wiele ważniejsze niż nonsensowne kochanie.
Zbliżała się pierwsza w nocy. Piotr spojrzał na zegarek i powiedział:
– Dobra, zbieram się i tak się już mocno zasiedziałem.
– Nie chcesz zostać do rana? zapytał M Gdzie się teraz będziesz szlajał po nocy?
– Nie. Idę a ty się nie martw o mnie, tylko o stygnącą w sypialni kobietę. Teraz ona jest twoim oczkiem w głowie odparł.
– Jak chcesz powiedział M i odprowadził przyjaciela do drzwi.
– Ty, a co to za niespodzianka, z którą przyszedłeś? zapytał na odchodne.
Piotr się tajemniczo uśmiechnął, owinął szyję szalikiem i odparł:
– Długo by tłumaczyć. Wyjaśnię ci następnym razem.
Przyjaciele rozstali się. M zapomniał o reklamówce w zamrażalniku. Zmęczony poszedł do sypialni. Stał chwilę przed łóżkiem i przyglądał się śpiącej dziewczynie. Kontury jej ciała majaczyły na kołdrze. Właściwie, to widział je tylko on. Człowiek z zewnątrz zobaczyłby tu tylko zafałdowania, ale dla niego w tych fałdach była nagość, erotyka i uczucie przyjemności, o której nie miał do dnia dzisiejszego bladego pojęcia.
Położył się obok. Była gorąca, bardzo gorąca i pachniała kobietą.