W liście, który kiedyś przeczytasz, chciałbym ci napisać o kilku ważnych sprawach. Żebyś nie jadł żółtego śniegu. Że babole są słone i że nadają się do jedzenia. I że się z pewnych potraw wyrasta.
Żebyś nie kłamał. I żebyś oprócz sumienia miał syna i żonę żebyś miał i dom. A w ogrodzie żebyś zasadził jabłoń.
Każdego lata patrz jak kwitnie. Jabłka należy zrywać uważnie. Żeby się nie poobijały, bo gnić będą. Nie przezimują. A wczesną wiosną przycinaj gałęzie. Co rok. Zaniedbane drzewo zdziczeje. Tnij zawsze powyżej trzeciego pączka. Zresztą, sam będziesz wiedział jak.
A gdyby kiedyś przyszedł do ciebie starszy pan z siwą brodą. Pan elegancko ubrany. I gdyby przyszedł w najmniej odpowiedniej chwili, gdy jesteś zmęczony po pracy albo tak zwyczajnie zmęczony w życiu – a musisz wiedzieć, że życie czasami bywa męczące. No i kiedy ten pan by przyszedł i gdyby powiedział: Weź swego jedynego syna, którego kochasz, i idź do ziemi Moria i tam złóż go w ofierze, spalając na jednej z gór, którą ja ci pokażę – to poślij go do diabła.
Pozwalam ci zabić. Daję ci na to swoje błogosławieństwo i rozgrzeszenie.
6 lipca, 2009 o 20:33
mocne!
6 lipca, 2009 o 21:59
cytowałam już tekst o Hiobie Virgnii Volf, ale powtórzę jeszcze raz, ponieważ tekst Marka idzie jeszcze dalej w człowieczeństwie.
„I read the Book of Job last night -I don`t think God comes well out of it.” ( wczoraj wieczorem czytałam Księgę Hioba. nie wydaje mi się aby Bóg wypadł w niej najlepiej).
Ale czy bóg może teraz coś nakazać mocą swojego majestatu?
Wczoraj wieczorem na Open`er Heineken w Gdyni, The Prodigy rządziło masami: klęczcie- ludzie uklękli, podskoczcie, podskakiwali, ale nawet zespół o cechach bóstwa ( wszak przywiódł do siebie tłumy) poprzestał na wydawaniu tylko takich poleceń. Natura ludzka jest krnąbrna, wszystkiego nie posłucha.
7 lipca, 2009 o 6:53
> Iza
Ja tutaj widzę, że Marek wziął jedną z kilku najdrastyczniejszych historii Starego Testamentu, które Dawkins podaje jako przykład niezwykłego okrucieństwa Boga:
(…) Otóż Bóg kazał Abrahamowi uczynić całopalną ofiarę z długo oczekiwanego syna. Abraham zbudował więc ołtarz, zebrał drewno na odpowiedni stos i już był trzymał w ręce nóż, by odebrać synowi życie, gdy nagle, dosłownie w ostatniej chwili, objawił się anioł i oświadczył, że Pan Bóg tak naprawdę sobie żartował i wcale nie chce śmierci Izaaka, a chodziło tylko o kuszenie” Abrahama i wypróbowanie siły jego wiary. Z dzisiejszej perspektywy nie sposób, czytając tę ohydną historię, nie myśleć o traumie, jaką musiało przeżyć dziecko. Z punktu widzenia współczesnej moralności mamy tu casus jednoczesnego znęcania się nad dzieckiem i terroryzowania i chyba pierwszy w dziejach przykład zastosowania tzw. obrony norymberskiej Ja tylko wykonywałem polecenia”. I coś takiego jest jednym z najważniejszych mitów założycielskich trzech wielkich religii! (…)
[Richard Dawkins Bóg urojony przełożył Piotr J. Szwajcer]
Ale dla Sorena Kierkegaarda w Bojaźni i drżeniu ta historia jest jedynie pretekstem do wyrażenia zupełnie czegoś innego. Gdyby w Biblii jej nie było, to nie zdołał by wyjaśnić, o co mu chodziło.
Jarosław Iwaszkiewicz tak to tłumaczy:
(…) Ale powróćmy do Abrahama jak wielokrotnie powiada Kierkegaard. Autor ukazuje nam podwójne poruszenie” czy, jak ja to tłumaczę, podwójny wysiłek Abrahamowy, wysiłek nieskończoności. Abraham jednocześnie musi dokonać nieskończonego wysiłku rezygnacji, zgadzając się na ofiarowanie Izaaka, i nieskończonego wysiłku wiary, który mu to wszystko, czego on się wyrzekł, w rzeczywistości przywraca. Tak samo Soren pragnął dokonać tego wysiłku wyrzec się Reginy i uwierzyć, że mu ona w rzeczywistości będzie przywrócona. Cała Bojaźń i drżenie jest tragicznym wyznaniem, że Kierkegaard nie zdołał dokonać tych dwóch poruszeń lub że były one za mało nieskończone”. (…)
W sumie, to chodziło Kierkegaardowi o obrączki. Michał Płaczek w jednym z wierszy w swoim tomiku cytuje Adama Wiedemanna, dla którego widok obrączki jest najohydniejszym widokiem.
Nie wiem, czy trzeba być dla Syna Ojcem. Nie wiem, czy Marek ma dawać synowi takie przykazania. Ja bym to wszystko, co tu napisał zanegowała. Jedyne, co dziecku należy dać, to jest wolność.
Wiesz Izo, czytam na moim ulubionym blogu „White Plate”, na którym się odżywiam, bo, od kiedy mąż wyjechał, to kupuję tylko chałwę, że tam u was w Gdańsku wszystkie psy noszą w pysku Głos Wybrzeża.
I jak piszesz tak o tym posłuszeństwie ludzi, to przecież dziecko z miłości i nawet gazetę będzie nosiło ojcu, i wódkę i papieroski, byle by tylko było kochane.