Tomik zawiera zaskakująco bardzo dojrzałą emocjonalnie poezję dziewczynki z dobrego domu, która wbrew życiowemu komfortowi bada świat i wzajemne relacje damsko męskie w sposób wyjątkowo trafny zaglądając pod jego podszewkę nawet, gdy nie musi.
Pozytywny koloryt wierszy nie ogranicza się do opisu jasnej strony życia, która przecież niewątpliwie się przydarza wszystkim. Młodzieńcza intuicja podpowiada poetce celne spostrzeżenia. Mówi o kruchości uczuć w sposób delikatny i prawdziwy.
Tak właśnie jest, gdy wszystko nam dane ma swój rewers, gdy skrajność zamienia gwałtownie kierunek w swoje przeciwieństwo. Bliskość bólu i rozkoszy, bliskość śmierci i życia, wszystko to, co nam jest chwilowo dane, natychmiast zostaje gwałtownie zabrane.
Poezja ta jest też o wierze religijnej wtopionej w podmiot liryczny dla przeżywania świata pełniej i świadomiej. Jest to rozliczeniowy tomik ze światem odchodzącym, gdzie jeszcze włosy „pachną jak mleko” i oddaje się swoją „najlepszą cząstkę”, albo i się nie oddaje, ale gdzie jeszcze decyduje się o sobie, a nie świat decyduje za nas – to wszystko w rytmicznej poezji tych wierszy zawarte jest jakby ponad czasem, w którym poetka żyje. Nie tylko czasem biologicznym, ale tym zewnętrznym, społecznym.
„(…)w ustach robaczek twardy jak łupina
rzęsa jak drzazga albo bat na słońce
leżę jak martwa rozkrojona ryba
pralka wiruje jak prastare morze
sprzedaję książki i kupuję mleko
a sznur na szyi noszę jak apaszkę
i po dywanie brodzę jakby był on rzeką(…)”
[STUK, STUK]
Ewa Katarzyna Zdanowicz doczekała się wielu entuzjastycznych i zasłużonych w recenzjach pochwał. Nie chciałabym zawartych tam podkreśleń niewątpliwych wartości jej wierszy tutaj powtarzać. Nie znam też dalszej drogi twórczej autorki, której młodzieńcze wiersze sprzed sześciu lat są niespotykanym jak dotąd dokumentem poetyckiego ocalenia kobiety przed czasem, który ją pustoszy, zadając śmierć duchową. Ale czas zamrożony w wierszach Zdanowicz zdaje się czasem ocalonym w sposób nadprzyrodzony, takim, jaki daje jedynie sztuka , gdyż podmiot liryczny jest integralny z głosem autorki, ponieważ jest jego rówieśnicą, powiernicą i przyjaciółką.
8 września, 2009 o 9:09
Ewo, według mnie jesteś jedyną osobą, która zadała sobie trud i czyta teraz twórczość poetek reprezentantek antologii Solistki.
Mnie interesuje zasada wyboru konkretnego wiersza, który ma się kojarzyć z konkretnym nazwiskiem. Czy wybór ten oparty był wyłącznie na podobaniu się paniom redaktorkom? Czy toczyły się spory: poetka – redakcja tomiku na temat umieszczenia tego a nie innego wiersza? Czy wystarczyło autorkom samo umieszczenie ich nazwiska i wybór był poza nimi? Bo być może najważniejsze są inne nazwiska między którymi jest się?
Pisałam już wcześniej o tym, że dla mnie antologie, to wstępnie przetrawione papki, ponieważ nie wnoszą nic nowego, są subiektywną kompilacją tego co juz było.
Czy antologia może cos odkryć? Nie sądzę, ponieważ nie daje możliwości obcowania z wybraną poetką, przewraca się kartkę i już następne nazwisko zajmuje stronę.
Wczoraj rozmawiałam ze znajomym, który tłumaczył mi dlaczego płaci Zaiksowi i innym związkom muzyków, regularnie kasę.
– Iza mógłbym kupować składanki muzyczne i puszczać je w klubie, takie składanki są już opodatkowane, ale one są okropnie nudne.
A czy urzędowa opodatkowana składanka muzyczna nie jest antologią? Jest.
Dlatego antologie poezji kuszą: Nie trudź się, nie poszukuj nieznanego, masz i czytaj, inne wiersze nie istnieją.
Ewo, po przeczytaniu takiej porcji poezji, będziesz w stanie ocenić czym kierowały się panie redaktorki „Solistek”i jakie zamieściły wiersze. Solistki będą ściągą dla leniwych. Gdy umieszcza sie kogoś w antologii, to znak, że ta osoba już aktywnie nie żyje. Poetki mogą więc zająć się teraz zupełnie czymś innym. Są odhaczone w okresie od do.
Ja najpierw przeczytam swoje prezenty imieninowe.
I mam przy tym powód do gdybania: jak to możliwe, że debiut literacki Hiszpana „Katedra w Barcelonie” rozszedł się w ciągu roku w czterech milionach egzemplarzy, z czego w Hiszpanii aż w dwóch. Muszę książkę jak najszybciej przeczytać, aby zrozumieć mechanizm.
8 września, 2009 o 20:55
Czytam w Sieci, że ten przystojny Hiszpan Ildefonso Falcones napisał kryminał, a ja niestety kryminałów nie lubię i o tym z Tobą Izo tutaj nie porozmawiam.
Więc pozostańmy na wspólnej płaszczyźnie poezji.
Nie uważam, że wybór wiersza reprezentatywnego dla poetki jest taki ważny. Jeśli antologia jest zbiorem żyjących i pozostających w komunikacji z wydawcą autorek, to najprawdopodobniej jest tak, jak w plastyce przy wystawach zbiorowych: artyści decydują, jaki utwór będzie umieszczony w katalogu wystawy. Zazwyczaj jest to najlepszy, życiowy produkt. Ale zawsze można przyjąć zasadę, że nie trzeba zjadać całej zupy, by znać jej smak. Wystarczy tylko łyżka, by smak jej docenić. I każdy wiersz właściwie decyduje o całości twórczości poetyckiej danego autora.
8 września, 2009 o 21:51
Ewo, uważasz, że każda z czterdziestu jeden poetek zdecydowała jaki jej wiersz ma być zamieszczony w „Solistkach”? na zasadzie płacę, wymagam? Marek sugerował, że to była autorska zrzuta na wydanie dzieła.
Według mnie poetki zabawiły się w niewinną Zosię z Pana Tadeusza i pozwoliły na wybór.
Bezwolność kobieca i nieśmiałość zwyciężyły.