.
Jedna z youtubowskich wytwórni filmowych wyprodukowała swego czasu parodię przygód porucznika Borewicza, zaczynającą się sławnym tekstem: Sie masz Borewicz, słyszałem, że w każdym odcinku wyrywasz jakaś dupę. Idziemy do Maxima na dziwki?. Ale oprócz scen z basenu, na którym 07 wyrywa dupy jest też taka, w której nieustraszony oficer milicji spotyka córkę bin Ladena – dzieje się to w 6. minucie i 29. sekundzie filmu. Reżyser parodii miał następująca wizję spotkania kultury późnego socjalizmu z kulturą islamu:
Borewicz do kobiety:
– Jak na córkę bin Ladena to całkiem fajnie wyglądasz. Sorry, że ci starego zajebałem ale może się poruchamy. Co ty na to?
Nastepuje chwila napięcia. Kobieta przygląda się przystojniakowi w białej koszuli i odpowiada:
– Illaha allaj lajaj haha la allah
– No do chuja wacława polskiego w szkole nie miałaś?! przerywa jej wyraźnie poirytowany oficer władzy ludowej i kwituje:
– No kurwa nic nie poruchałem w tym odcinku.
Dialog międzykulturowy okazał się być ważną inspiracją nie tylko dla filmowców. Także współcześni poeci polscy zapragnęli posmakować bliskowschodnich klimatów.
W 2008 r. Konrad Góra wydał tomiczek „Requiem dla Saddama Husajna„.
Polemika tego poety z duchowością i tradycją bliskiego wschodu może nie dostarcza tyle rozrywek co parodia filmowa perypetii polskiego Jamesa Bonda, ale w dialogach miedzykulturowych nie o rozrywkę przecież chodzi.
Adresatem Requiem dla Saddama Husajna Konrada Góry jest sam Saddam Husajn. A jakże! Nie od dziś wiadomo, że polscy poeci jak już prowadzą jakiś dialog to albo z przeznaczeniem, albo z bogiem albo z Saddamem Husajnem.
Trudno wymagać od Saddama by nauczył się polskiego a tylko tak mógłby zrozumieć przesłanie polskiego wieszcza. Nie dlatego by Saddam był leniwy, by brakło mu talentów lingwistycznych. Każdy Irakijczyk wie, że Saddam jest jak Allah, że potrafi i może wszystko i związku z tym także z nauką jednego z europejskich języków nie miałby żadnego problemu. Szkopuł w tym, że Saddam pod koniec 2006 roku doświadczywszy na własnej skórze całego spektrum wartości, jakie niesie z sobą cywilizacja Zachodu, nie przeżył. Śmierć w jakimś stopniu utrudnia naukę języków obcych dlatego ostatni władca Iraku polskiego się nie nauczył.
Konrad Góra jako poeta, wieszcz i Polak przygotował się także na taki rozwój sytuacji. Antycypując pośmiertne milczenie i ogólną impotencję martwego dyktatora postanowił przetłumaczyć swoje requiem na język zrozumiały Irakijczyków w tym dla samego Saddama.
Oto przykłady tej autorskiej translacji (przy użyciu programu Techland) dzieł poety Konrada Góry:
W do wczoraj nieznanym powietrzu. Beznarodowy jak Vojvodiniec.
W państwie, gdzie z braku Żydów i granic wszędzie
Wygasłe wojny toczy się o macice
[wrocław]
W wersji oryginalnej fragment wyglądał tak:
Wczoraj wylądowaliśmy na lotnisku w Bagdadzie.
To mówi obserwator z ramienia ONZ. Jest źle.
Za ciepło. Nie można oddychać tak jest gorąco
I jak zwykle jest wojna o złoża ropy naftowej
Z innym fragmentem program tłumaczący Techlandu miał problemy:
J a k para dla soli język w język
Zlizywana z lustra. Tak w cieniu
Miłości dojrzewa żółć nieskończonego
Łaknienia i sypie się popiół spod powiek
Pierwszego dnia, jaki dane znieść.
[Ślepiec-Pasożyt…]
Powyższy fragment mimo iż nieprzetłumaczalny jest bardzo ważny. Cytują go na głos żołnierze marines za każdym razem, gdy szturmują bunkry i podziemne kryjówki zwolenników obalonego dyktatora. Po słowach: jaki dane znieść słychać charakterystyczne zgrzyt metalowych sztab w pancernych zamkach pancernych drzwi, które nagle stają otworem przed nosicielami demokracji. Plotka głosi, że próbuje się go używać w górach Afganistanu w akcjach przeciwko talibom.
Ale za to kolejny akapit z Requiem dla Saddama Husajna nie sprawił kłopotu odpowiedniemu softwerowi:
Strumień kobiet sprzed Biedronki
Wpływa do martwych mieszkań
Strumienia mężczyzn zza Biedronki
[Źródło]
W przekładzie tekst ten brzmi następująco:
Martwe mieszkania umierają szybciej
Niż biedronka w strumieniu moczu
Zorientowani czytelnicy zapewne zorientowali się, że podane przekłady są zaledwie rybkami i daleko im do statusu kongenialnych przekładów ? czyli tzw. przekładów dehnelowskich.. Aby jednak zadowolić najbardziej wyrafinowany gust czytelniczy i zmysł liryczny kolejne fragmenty przełoży program tłumaczący Techland z pomocą prof. Sadari Al-Ali Mohikanina, który od dwudziestu lat mieszka w Polsce, który tyle samo lat zasypia każdego wieczoru u boku swojej polskiej żony.
Tekst Konrada Góry:
Witajcie Chrzciciele! Malusia Polusia,
Córusia tatusia, który poszedł w księdze.
Z różanego w brunatny krew jej pępowiny.
Ssie palec, mając sutek przy ustach. Urodzony
Lachociąg, będzie z niej pożytek dla starców i gości
Skurwionego plemienia na końcu mapy bez konturów.
[pocałunek na chrzciny]
Ten sam tekst w przekładzie kongenialnym:
Życie jest piękne i słońce świeci
Dzieci się bawią, śmieją się dzieci
Tu pasikonik tam idzie mrówka
To przedszkolanek dzienna harówka
[imieniny w przedszkolu]
Aby posmakować tego unikalnego przesłania polskiego poety do ducha Saddama przyjrzyjmy się innym translacjom. Poeta Góra pisze:
Oś snu, która wykręca ciało
Bez tchu, cały refleks spojrzenia
Skierowany przeciwległe do ziemi.
Tu już nie ma życia. Jego pamięć
Jest płytsza od kloacznej muzyki
Choćby w najjaskrawszej ciszy
Końca.
[oś snu, która wykręca ciało]
Prof. Sadari Al-Ali Mohikanin przetłumaczył ten fragment tak:
Człowiek musi się dobrze wyspać
Bo inaczej się kiepsko czuje na drugi
Dzień. Jest jakby otępiały, zamroczony.
I ma problemy z zapamiętywaniem.
Ale i tak najbardziej udana translacja dotyczy kolejnego fragmentu tego wiersza:
Przemilczałaś prawdę, że to moje ciało?
Bez niej zapadniesz w pamięć
Wyprzedzaniem myśli, które w rytm muzyki
Nachodzą cię zewsząd bez nadziei ciszy
Tłumacz okazał się być nie tylko sprawnym czeladnikiem perfekcyjnie władającym narzędziem jakim jest język; nie tylko dobrze znał kulturę danego obszaru językowego ale co najistotniejsze ? tłumacz objawił się jako geniusz dla którego jedynym odniesieniem może być Konrad Góra. Oto przykład najwyższego stadium kongenialności przekładu:
Tu jest mój grób, albo nie tu a tam.
nie wiem, nie wiem, nie pamiętam
muzyczka się sączy z Ipoda
kto mi otuchy dziś doda.
Polski poeta jest świadomy faktu, że adresat jego wierszy nie żyje. Wie także jaki los spotkał zwolenników partii Baas i co czeka wszystkich przeciwników cnót demokratycznych w rozumieniu zachodnioeuropejskim. W tekście „Pogoń jest nieważna…” przedstawił kompletną wizję bagdadzkiego jedermanna, który ścierając pył z twarzy, który wzbudziły przejeżdżające M1A2 Abrams z nadzieją w oczach czeka na new order. Konrad Góra pisze:
Pogoń jest nieważna. Barwisz śnieg,
Pozbywając się balastu. Moje oko
Traci cierpliwość i wszystek kształt
Zanika aż po puste słowo.
W przekładzie tekst brzmi:
Nie masz szans. Czaję się na dachu
SWD Dragunow z optyką Carl Zeiss
Tuż przy oku i Małe klick a twoja głowa znika
Traci kształt aż po szyję
Szeroki kontekst użycia tekstów Konrada Góry świadczy dobrze kondycji wieszcza. Jako czytelnik odczuwam pewien niedosyt. Brakuje mi w tomiku obrazków. Małych, nieskomplikowanych labiryncików, kolorowanek, rebusów. Jednym słowem zabrakło tu czegoś ważnego, dostatecznej racji uzasadniającej określony wydatek, kromkę odjętą od ust po to tylko, by kupić dzieło Konrada Góry.
25 sierpnia, 2009 o 5:55
Nie dostrzegasz piękna tam, gdzie ono jest Marku. Na temat poezji Góry, Jacek Bierut na stronie Biura Literackiego wypowiedział się bardzo pozytywnie. Uważa, że potraktowany przez ciebie z widocznym sarkazmem tomik jest „momentami brawurowy”.
Jednym z wymienionych przez krytyka momentów brawury mógłby być wiersz
dla
ubogich
duchem.
dla
duchownych
Bogiem
Sporo momentów brawury można dostrzec także w innym z wierszy tego poety:
Przedstawiciel Polski
A Przedstawiciel Polski zabiera głos. Zawsze
B Znajdzie się ktoś, kto z tą ciszą zostanie,
C Obezwładniony, tępy łamistrajk,
D Szczęśliwy, że nikt go nie zapytał o zdanie.
Marku poezję należy czytać starannie i uważnie, by nie przeoczyć momentów brawury.
25 sierpnia, 2009 o 7:52
brawurowych powiadasz?
według mnie Konrad Góra eksperymentuje z formą. jest rozdarty między neolingwistycznym bełkotem a’la Cecko & Radczyńska and ska, a jakąś formą neoromantyki.
Tekst MIT z tego tomiku nie jest zły. naprawdę nie jest zły.
Fraza:
Bo zrzucisz prawdę z siebie tak
przedwcześnie, jakbyś był wężem zmuszonym do zmiany
skóry, jeszcze trawiąc i śpiąc.
jest wręcz piękna.
Mit doskonale obnaża autorski brak pomysłu na samego siebie. z jednej strony tekst jest eksperymentem formalnym (moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby nawet kosztem rytmiki tekst miałby precyzyjny kształt krzyża z kątami prostymi) z drugiej strony tekst Góry jest pewną próbą zakłócenia utrwalonego mitu – najbardziej tragicznego i romantycznego mitu jaki kiedykolwiek stworzono: do mitu o stworzeniu i upadku człowieka.
25 sierpnia, 2009 o 7:54
ps. problem polega na tym, że tomiczek „requiem dla saddama…” nie składał sie tylko z jednego tekstu pt. MIT, ale z kilkudziesięciu sieczkowatych produktów wynikłych z potrzeby odkrycia „nowej dykcji”. stąd te eksperymenty z Biedronkami, Polskami itp.
29 sierpnia, 2009 o 18:02
Ale przecież te wiersze są celowym zabiegiem dezinformacyjnym, gwałtem na czytelniku z premedytacją.
Jeśli, jak piszesz Marku, jest to jedynie twórcze rozchwianie autora, brak decyzji, w którym kierunku ma podążyć, którą estetykę wybrać by wyrazić najtrafniej to, co ma światu przekazać, byłoby to bardzo optymistyczne stwierdzenie po czytaniu tak nieudanego zbioru wierszy.
Jednak tak nie jest. Fajansiarstwo i hochsztaplerka poezji Konrada Góry polega na czymś innym. Jego poetyckie zaistnienie, tak charyzmatyczna antywojenna iluminacja, która zachwyciła zdziecinniałą już poetkę Urszulę Kozioł, nie jest ani nieudolnością, ani wahaniem. Góra powiedział co wiedział, a ponieważ o świecie nie wie nic, więc i niczego powiedzieć nie mógł. Nie wymagam, by rząd polski wysyłał na wojnę poetów, jak zrobiono to w Powstaniu Warszawskim, ale ktoś, kto na wojnie nie był, powinien siedzieć cicho i się nie wypowiadać i nie fantazjować. Zdzisław Beksiński, który w komforcie warszawskiego mieszkania wymalowywał dla zarobku coraz to potworniejsze wizje wyssane z czterech ścian betonowej pustki wyjałowił, jak widać kolejne pokolenia, które uwierzyły, że tak się da. Nie da się. Fikcja zżera i wyjaławia każdy twórczy impuls i gonitwa za swoim ogonem polega jedynie na mnożeniu okropieństw. Mądrości Konrada Góry na temat prawdy i inne filozoficzne wynurzenia proszą się o wyśmianie i przeanalizowanie tych arcyważnych przesłań. Poezja nie jest workiem bez dna, który pomieści wszystkie mózgowe złogi i śmieci. Nawet tak pojemne tematy mieszczące się w tytułach wierszy Góry: „Pasolini”, czy „Podsiadło”, są bezsensownie roztrwaniane i w konsekwencji głupie. A „Szklarscy”? Być może, że ta właśnie młodzieńcza lektura udaremniła mu możliwość pisania dobrej poezji.
Szczególnie zirytowała mnie jednak recenzja Agnieszki Kołodyńskiej we wrocławskiej GW:
„Świat poezji Góry kojarzy mi się z twórczością hiszpańskiego malarza Francisca Goi. Akwafortą „Gdy rozum śpi, budzą się demony” przestrzegał przed inkwizycją. Góra – przed upiorami konformizmu i obojętności. Nie dziwię się zachwytom nad tą poezją – o jej autorze będzie jeszcze głośno.”
Ludzie, zlitujcie się, jaki Goya? Przecież Goya to widział wszystko na żywo, przecież on nie mógł żyć, nie wyrzuciwszy tego wszystkiego twórczo z siebie. On widział rozstrzelanie, tortury, on to wszystko przeżył!
Jak widzę fryzjerski wideoklip na YouTube, jak oglądam zapijaczonych poetów w otoczeniu Konrada Góry na witrynie Gillinga, to cierpienie Konrada Góry za miliony w takim kontekście jest żałosne.
Konrad Góra nie tylko nie jest w stanie cierpieć za miliony, nie jest w stanie cierpieć za samego siebie.
O tym świadczy jego poezja.
30 sierpnia, 2009 o 14:24
ewo, z twojego wpisu wynika jakaś forma imperatyrwu literackiego, który można sformułować tak:
„pisz tylko o tym, co sam przeżyłeś”
ja mam pytanie: co z literaturą SF?
wracając do Góry – nie mam pojęcia o jego relacjach z Urszulą Kozioł itp., ale tomik, o którym pisałem z powodzeniem wpisuje się w równiutki szereg jednego tysiąca tomiczków wydawanych w tym kraju w ciągu roku. niczym się nie wyróżnia, jest nijaki. ten przebłysk jakościowy (MIT), to zaledwie przebłysk. I Bargielskiej przytrafił się dobry tekst, kiedy na chwile zapomniała o łysym piesku. Ale to nie jest powód do radości.
Góra prawdopodobnie przygotował wiersze na zamówienie jakiejś polsko–niemieckiej fundacji. Coś w stylu: „pojednanie”. Hasło: Nie wieder Krieg przemielone przez Górę na wersy okazało się kolejną pasztetową, której nie chce kupić nie tylko sąsiad zza Odry ale i polski menel.
30 sierpnia, 2009 o 14:56
Ależ SF to przecież fakty z życia autora, odpowiednio dla kamuflażu tylko inaczej pozamieniane. Lewis Carroll powinien być od razu aresztowany za swoją „Alicję w Krainie Czarów”, bo to przecież pedofilski i karalny czyn, taki utwór.
Nie wierzę w rzeczy wyssane z palca. Niczego nie da się stworzyć w przyrodzie, czego nie ma. Jest wszystko.
Im większa prawda, tym lepsza fikcja. Literatura zamienia prawdę na fikcję, ale prawda jest wyjściowa, a nie fikcja.
Jeśli poetę Konrada Górę matka lała do krwi tak bardzo, że można to przełożyć na wrażenia wspólnotowych zabaw polskich żołnierzy w Iraku, to ma prawo o tym pisać i fantazjować. Ale ja w tych wierszach niczego takiego nie czytam. Tam są pokrzywy zbierane na cmentarzu w celu pogonienia dziewczyn i zalotów. Tam sadyzm jest miękki.
A wojna jest twarda.
Pisałam tylko w tym sensie, by nie podejmować tematów nie swoich. Jest to nielojalne wobec tych, którzy przeszli piekło, doświadczyli je na własnym ciele. Chłopcy, którzy zostali wysłani do Iraku przez swoje chytre rodziny i żony zmamione kasą, otrzymują zwrotnie kalekę psychiczną, nieuleczalną, do końca życia zniszczonego, młodego człowieka. To są bardzo krańcowe tematy. Nich już Góra pisze o tych pokrzywach, a o kulach się nie wypowiada. Fantazje seksualne mimo wszystko są zawsze tematycznie bezpieczniejsze, bo tutaj zdaje się tylko fikcja nie ma tamy. Ale wtedy już trzeba zmienić kategorię ze sztuki wysokiej do jakiej aspiruje poezja, na porno.