.
Watykan zawsze mógł liczyć na ofiarność polskich wiernych. Mógł polegać na polskojęzycznych grzesznikach, którzy szukając odkupienia win ścierają buty w pielgrzymkach. Stolicy Apostolskiej nigdy też nie zawiodły polskie kobiety. W szczególności poetki. Dla przykładu: Agnieszka Kuciak jest najbardziej znaną poetką, która przywdziała literacki habit. Poszcząc, tygodniami umartwiając się doznała objawienia i w ten sposób powstał jej tomik: Retardacja, z którego wiersze cytowane są w kościołach polskiej polonii w Chicago. Inną świętą jest powierniczka daru Siostry Faustyny – Wioletta Grzegorzewska. Jej malownicze relacje z pielgrzymek do Częstochowy, w szczególności zapierający dech w piersiach opis odsłonięcia obrazu Madonny z tomiku Orinoko namiętnie cytowany jest przez katechetki na lekcjach religii w klasach I-III.
Do panteonu klęczących poetek dołączyła Justyna Fruzińska. W wydanym w 2008 r. tomiczku Wiesz dobrze czego się boimy, poetka ta przedstawiła Instrukcję Obsługi Pana Boga.
Wydawać by się mogło, że coś takiego jak Instrukcja Obsługi Pana Boga (IOPB) nie istnieje i nie może istnieć. Ale tylko z pozoru. Okazuje się, że brak tego rodzaju instrukcji obsługi przeczyłby dogmatowi o Doskonałości Bożej. Bóg, który nie stworzyłby instrukcji obsługi samego siebie, byłby mniej doskonały od tego, który stworzyłby taki dokument. Skoro Bóg jest doskonały, to musi istnieć coś takiego, co jest instrukcją obsługi Boga. W przeciwnym razie byłby on niedoskonały a tego nie sposób sobie nawet wyobrazić.
Innym dowodem na istnienie IOPB jest argument z kompletności stworzenia. Bóg jako istota doskonała tworzy dzieła doskonałe. Świat został stworzony przez Boga. Dlatego jest kompletny i doskonały. Jego elementem jest IOBP. Gdyby ta instrukcja nie została stworzona, to byłoby jej brak. Wszelki brak jest niedoskonałością. Bóg zaś jako doskonałość tworzy rzeczy doskonałe. W związku z tym w świecie nie istnieje coś takiego jak brak, gdyż brak jest niedoskonałością. Dlatego Instrukcja Obsługi Pana Boga musi istnieć.
Skoro jej istnienie jest konieczne, to koniecznym było także odkrycie IOBP. Tak też się stało. W roku pańskim 2008 światło dzienne ujrzały wiersze Justyny Fruzińskiej. Nie są to teksty zwykłe, ale zapisy ze chorobowego transu, w którym poetka kiedyś się pogrążyła i tak już jej zostało. Pisze:
któregoś dnia obudziłam się chora
niby taka sama tylko
smutna słaba mniejsza
szukałam cię wszędzie
jednak na nic
na czym polega ta choroba
myślałam macając podłogę
wyzdrowiałam dawno
do dzisiaj tego nie wiem
[***]
Analiza słów kluczowych powyższego tekstu chora, choroba, obudziła się, smutna, słaba, wyzdrowiałam przywołuje na myśl relacje z objawień, w których śmiertelnik znienacka napadnięty zostaje przez jakąś formę transcendencji. Weźmy przykład Jezusa. On poszedł na pustynię i spędził tam kilkadziesiąt dni. Pustynie słyną z wysokich temperatur i braku wody. Łatwo sobie wyobrazić jak musiał cierpieć. I że te jego męki już po pierwszych kilku dniach były gorsze niż stan chorobowy, o którym wspomina polska poetka w tekście rozpoczynającym tomik.
Mówią, że cierpienie zbliża do boga. Tak też się stało i w tym przypadku. Na dowód bliskiego spotkania najwyższego stopnia, poetka Fruzińska, nie tyle przedstawia opis Najwyższego ale stara się sformułować rodzaj etykiety regulującej zachowania w obecności Najwyższego. Spisuje Instrukcję Obsługi Pana Boga. Oto ona:
1) Żeby Go zobaczyć, trzeba Go poszukać.
grzeszy, który Go nie szuka
który zajęty życiem
czeka na objawienie
na emeryturę
kiedy kościół będzie rozrywką
dosyć upragnioną
[bez]
2) Szykując się na audiencję nie można grzeszyć. A kiedy człowiek grzeszy? Fruzińska odpowiada:
grzeszy, kto odkłada na później
[bez]
Drżyjcie mężowie! Od dziś wasze otyłe żony będą jeszcze grubsze. Zmienią się w ociekające tłuszczem, smierdzące potem, zatarte między udami, z rozstępami na spasionych brzuchach potwory. Wszak odkładanie tortu śmietanowego na później jest grzechem!
3) Jak się jest kobietą, to można zaryzykować. Dać się ponieść ziemskiemu dopingowi: idź na całość, idź na całość i zaproponować Najwyższemu to i owo za jedną audiencję.
Pierwsza Prawda Wiary:
a) Bóg tworzy tylko rzeczy piękne.
b) Justyna została stworzona przez Boga.
c) Justyna jest rzeczą piękną
Znająca wszystkie prawdy wiary Justyna Fruzińska jest świadoma swojego piękna wewnętrznego i zewnętrznego. Nie certoląc się prosto z mostu wali:
Eli, mój El
wiesz, że zrobię wszystko
[psalm Dawidowy]
Czy Eli lub El w tym przypadku skorzystał z propozycji kobiety, która mówi o sobie, że: specjalizuję się w Bogu (azyl) ? Tego nie wiemy. Ale dowód z doskonałości podpowiada, że Pan gdyby nie skorzystał byłby mniej doskonały niż Pan, który jest po i właśnie przypala papierosa.
4) Z Bogiem trzeba bardzo uważać, gdyż to istota delikatna z naklejką: FRAGILE oraz – że tak się wyrażę: wybuchowa – i nie trudno o tragedię:
trochę Boga przykleiło się na ściankach
[***]
4) Z Bogiem różnie bywa. Raz go nie ma, raz jest. Ale niezależnie od tego czy jest czy go akurat nie ma, to i tak wszystko się kiedyś dobrze skończy i to w dodatku na kolanach. Dlatego nie trzeba się martwić na zapas:
ja Go nie wołam
On mnie nie woła
udajemy, że tak jest dobrze
ale kiedyś pewnie przestaniemy
padając na kolana
będziemy płakać
i przysięgać wieczną miłość
[***]
5) Ale jak już Bóg się zjawi, nie trzeba mu się zaraz ze wszystkiego zwierzać. Zwłaszcza z maluteńkich grzeszków. Z lubieżności, z pijaństwa, z obżarstwa. On nie musi o tym wiedzieć. Więcej jeżeli Mu się o tym nie powie, to będzie jakby szczęśliwszy a i nam będzie lepiej:
przed Bogiem trzeba ukrywać
te najpiękniejsze chwile w życiu
niech nie wie
co to jest miłość między dwojgiem
kąpiel z szampanem
i czekolada
[***]
6) Jak już wiesz, że Boga nie wolno zabierać do wanny a koniecznie chcesz z Bogiem gdzieś pójść, to tylko do kościoła i tylko w dni święte. Niech się modli. Niech się modli bez końca, skoro stworzył modlitwy, te długie i nudne modlitwy różańcowe, te nieskończone dziesiątki zdrowasiek. Niech słucha starowinek, które z pierwszych ławek przez zapadnięte usta cedzą jedną tylko prośbę: jeszcze jeden dzień i orgazm daj mi Panie! Amen, Amen, Amen:
dla Boga niech będzie Dzień Święty
i pięć minut porannej modlitwy
[***]
Uwaga:
Może to i okrutne tak męczyć Go tym kościołem. Ale z drugiej strony dyskoteka byłaby dla Niego bardziej męcząca. A i obciach przed kolegami wielki.
7) Poetka poucza by po umyciu zębów, przed położeniem się spać:
w łóżku ufa
oddając co wieczór duszę Bogu
na przechowanie
[łóżko]
Zabieg oddawania duszy w komis ma swoje uzasadnienie medyczne. Człowiek pozbawiony duszy jest lżejszy, co ma istotny wpływ na krążenie i oddychanie.
8) Czasami bywa tak, że się Pan zabuja się jak normalny człowiek. Zakocha się tak, jak to tylko na wiosnę zakochać się można. Znajdzie gdzieś numer w książce, albo wydębi od najlepszej koleżanki obiektu westchnień miłosnych. Wydaje się to mało prawdopodobne, a jednak możliwe. Poetka zdała poetycką relację z boskich zalotów. Oto ona:
Justyna Pan dzwoni, ojciec podaje mi słuchawkę
jak zdechłego kota za wszarz czego może
chcieć ode mnie Pan przecież dawno jestem niewierząca
Halo, mówię i słyszę w słuchawce trzask coś
jak dźwięk gorejącego krzaka Nie rozumiem
Panie mój, odkładam słuchawkę I co,
pyta ojciec Nie wiem dziwny jakiś Oddzwoń chodziło
o mieszkanie Już? ale jestem jeszcze młoda.
[***]
Dialog nabiera dynamiki, gdy się go uporządkuje:
– Justyna Pan dzwoni
Ojciec podaje mi słuchawkę jak zdechłego kota za wszarz. Czego może
chcieć ode mnie Pan przecież dawno jestem niewierząca?
– Halo – mówię i słyszę w słuchawce trzask coś jak dźwięk gorejącego krzaka.
– Nie rozumiem Panie mój – odkładam słuchawkę.
– I co? – pyta ojciec.
– Nie wiem dziwny jakiś.
– Oddzwoń chodziło o mieszkanie
– Już? ale jestem jeszcze młoda.
Jak widać Pan może nie jest zbyt rozmowny, ale odgłos gorejącego krzaka powinien być łatwy do rozpoznania. Dlatego uprasza się wszystkie panie, by słysząc w słuchawkach zipanie, sapania, chrzęszczenie nie krzyczały: Ty zboczeńcu! Zadzwonię na policję!, tylko żeby pogrążyły się w najgłębszej refleksji i przemyślały swoją postawę wobec najbliższych, wobec zwierząt domowych, wobec świata itp.
Powyższej Instrukcji Obsługi Pana Boga nie należy brać ani dosłownie, ani do serca, ani serio. Justyna Fruzińska poznając Jego osobiście, poznała prawdę o Nim. A prawda ta wygląda tak:
Boga wymyślił system
żeby nas uciskać
żeby mnie uciskać szczególnie
[***]
Dlatego nie ma się czym przejmować. I całe szczęście. Bóg może się czuć bezpieczny.
21 sierpnia, 2009 o 6:06
w analogicznych probach interpretacji warto rozwazyc mozliwosc ingerencji czynnika boskiego. Jakosc spozywanego pokarmu wplywa na kondycje fizyczna organizmu. Analogicznie: wiara – oraz stopien natezenia religijnosci – musi miec wplyw na ducha.
Przed chwila zapoznalem sie z lista nazwisk poetek, ktore znalazly sie w antologii Solistki. Nie bylo tam miejsca dla poetki Fruzinskiej, mimo iż – jak piszesz – swoimi wierszami moglaby polemizowac z utworami Pani Agnieszki Kuciak i Pani Grzegorzewskiej.
a propos, umknela mi Twoja analiza Retardacji Pani Agnieszki. Gdzie mozna ja przeczytac?
21 sierpnia, 2009 o 6:51
Kromko, proszę bardzo, wyguugluj i tekst strzelisty Marka pojawi się na pewno
„Agnieszka Kuciak, retardacja. Nie lękajcie się! Już ja was nawrócę”
Powstaje koleżeńska antologia? a przeciez antologia to nic innego niż wstępnie przetrawiona przez kogoś papka dla czytacza. I charakteryzuje najbardziej tego pierwszego.
Wystarczy jedna znajoma poetka zbawiająca, po co ma obca Justyna tez zbawiać?
W sobotę, albo w niedzielę przeczytam dzieło pani Justyny. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Jakub Winiarski powinien dostać medal za przeczytanie takiej ilości tomików. Normalnie szacun!, bo ja przy znacznie mniejszej częstotliwości w obcowaniu z omawianą przez nas poezją powinnam przejść na rentę intelektualną, a pan Jakub dał radę i żyje i dycha!
Ale może tym razem będzie inaczej i wiersze Justyny Fruzińskiej nie tylko doprowadzą mnie do zbawienia, ale i ukoją moje zmysły czytelnicze. Już teraz dodaję sobie odwagi.
21 sierpnia, 2009 o 7:28
kromka, kliknij „pobierz i zabierz” w pasku górnym (tuż pod moją fotką z Fidelem z mojego okresu pobytu na Kubie). Otworzy ci się biblioteka pdf. Tam znajdź „etyka i poetyka” (tom pierwszy). Tam znajdziezz zbiór tekstów i m.in. tekst o Retardacji św.Agnieszki Kuciak.
Zdziwiony byłem rekajcą Jakuba Winiarskiego. NIe darzę go szacunkiem, bo op takich mechanizmach – jak to on okreslił: „psiapsiółkowania” – w świecie poetyckim, to Jakub Winiarski jako znawca i specjalista od tego świata powinien dawno pisać. Nie teraz, kiedy mleko się wylało. Nie po tym, jak powstała historiamoichniedoli.pl i teksty o „kumplach”. Póxna konwersja Winiarskiego jest jakoś do wytłumaczenia. Być może zadziałało tu odrzucenie. Nalezy pamiętać, że Kubuś został dosunięty od nieszufladowej płaskiej, sflaczałej piersi, z której przez dłuższy czas ssał, pisząc swoje: „recenzje i omówienia” na tamtejszym forum.
Ale kiedy zrezygnowano z jego usług, Jakub stał się jakby „bardziej” wolnym. Sprawia wrażenie chłopca, który wreszcie może powiedzieć co o tym naprawdę mysli. Szkoda, że nie werbalizował swoich myśli wczesniej. Zanim powstał cykl „z kopa w jaja”, zanim zrezygnowano z jego „recenzji i omówień”.
Lista nazwisk „Koleżanek” (vel Solistek) jest superfajna. Wygląda na to, że w antologii znalazły się rymujace dziewczynki, których numery telefonu były w komórce redaktorki Radczyńskiej.
Nazabawniejsze jest to, że Redaktorka Radczyńska uraczy czytelników swoimi tekstami o omułkach, ośmiornicach, stawonogach, płazach i gadach. Mało tego – Redaktor Radczyńska uraczy czytelników „silnym, męskim barytonowym głosem poetyckim” Moniki Mosiewicz, która być moze teraz napisze trakat o pasztetowej albo elegie o flaczkach serwowanych w kamionkowych miskach lub o oporze wewnętrznym i rozterkach uduchowionej grubaski przed bufetem sałatkowym na jakimś oficjalnym spotkaniu okołopoetyckim. Oczywiście Zbierska napisze wiersz o tym, że „śmierć przez uduszenie lekka nie jest”, uwiarygadniając tekst skanem odpowiedniego nekrologu – na wypadek, gdyby krytyk nie odkrył własciwych intencji. Bargielska także nie zawedzie swoich fanów. Hasłem: „halo łysy piesku! Gdzie jesteś? W Chinach?”. I tym pytaniem zmusi Wiolettę Grzegorzewską do poetyckiej odpowiedzi: „Łysy piesek modli sie na Jasnej Górze! Modli się i merda ogonkiem. Jest mu dobrze. Za chwilę pójdzie do nieba.”
Ale najwazniejsze jest to, że kolejny tomiczek trafi do empików. Znajdzie miejsce u kogoś na półce, na regale bibliotecznym, w magazynie. Wiemy na pewno, ze Jakub Winiarski nie dostanie gratisowego egzemplarza do recenzji. Może Radek Wiśniewski zreceznuje? A może Wolny-Hamkało coś napisze na stronce: „co czytam”? Nie, ona nie będzie wiarygodna, bo ona jest jedną z „Solistek”. Ale na pewno ktoś się znajdzie: jest tylu wiedemannów, honetów, maliszewskich że fiu, fiu.
Nie wiem czy zauwazyłaś Izo jak bardzo promowane jest ta antologia? Zwróć uwagę na pierwszą stronkę nieszuflady. Po raz pierwszyw historii pojawia się tam grafika. Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę jakich przeróbek wymagał ów szablon, by umieścić tam skan okładki. No, no – pani Prezes-Redaktor mobilizuje sswoje siły. Jednak ja oceniam potencjał marketingowy nieszuflada.pl na około 200-230 unikalnych użytkowników. nie maja ich więcej. Dlatego ta kampania reklamowa, która ma na celu wypromowanie antologii na niewiele się zda.
Zupełnie inna sprawa:
Odnoszę wrażenie, że ta atologia dowiedzie tezy przecziwnej od założonej. Okaże się – że polska poezja kobieca to ogólny beztreściowy, często epigonistyczny bełkot poszatkowany w wersy. Mała prośba do Redaktor Radczyńskiej – niech dobrze przeliczy wersy, zanim pusci kolejny raz do druku tekst: „dwadzieścia pięć wersów z okazji”. Żeby się nikt nie śmiał
21 sierpnia, 2009 o 13:17
Poszłam tropem i przeczytałam parę kawałków z Etyki i poetyki. Przeczytałam płacząc (dodam na wszelki wypadek, że ze śmiechu). Będzie uciecha na długie jesienne wieczory
21 sierpnia, 2009 o 21:00
Marku, specjalnie przeczytałam na nieszufladzie teksty zachęcające do zakupu antologii.
Kazimiera Szczuka oddała poetkom niedźwiedzią przysługę swoim hymnem pochwalnym:
„Solistki” to brakujące ogniwo rozwoju poezji polskiej ostatnich 20 lat. Imponujące!”
Brakujące ogniwo kojarzy mi się z małpą i z drzewem i z góry zakładam oszustwo.
A poważnie wystarczy poszukać w książce, leniwi niech wyguglują co kryje się pod pojęciem „brakującego ogniwa” według Darwina. Zawsze to jest coś pośredniego pomiędzy. Następny dowód na to, że polski feminizm to nienajmądrzejsza wydmuszka.
Joanna Mueller napisała o „zaprzepaszczonym zaśpiewie”. który warto wydobyć, reszta w podobnym stylu.
Takie teksty nie wypromują potrzeb czytelniczych.
Antologia zostanie wydrukowana dzięki dotacji, ale czy zalegnie na półkach? Wszystko zależy od nakładu. Czterdzieści jeden autorek weźmie po dziesięć sztuk książeczki dla rodziny i przyjaciół. Kilkadziesiąt tomików powędruje do urzędniczych donatorów. Nakład pięćset egzemplarzy jest więc w sam raz, jest bezpieczny.
To czy antologia stanie się wydarzeniem (w negatywnym czy w pozytywnym znaczeniu), czy nie, zależy od krytyków. Czy zechce im się przeczytać i napisać coś więcej oprócz zdawkowych słów na odczepnego. Czy będzie się o tej antologii rozmawiać poza nieszufladą.
Czy może podzieli los białej grubej książki z utworami poetek i poetów Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Gdańsku, którą bez przeczytania zapodziałam i o której się nie dyskutuje.
A co może być gorszego dla artysty jak brak reakcji na jego dzieło.
Marku, Jakub Winiarski nie został wyautowany z funkcji rcenzenta na nieszufladzie, według mnie sam zrezygnował.
22 sierpnia, 2009 o 6:02
iza, antologie to najlepsza metoda poprawienia sprzedaży tomików. piszesz, że jest tu 41 poetek. no to wyobraź sobie, że każda z tych 41. poetek ma rodzinę, kolegów, mamusie i tatusia, brata i siostrzyczke, może córuchnę i synka – moc sprzedażowa takiej antologii to około 41 x 10 egz. – co daje juz ładną sumkę.
Ja proponuję żeby Justyna Radczyńska dołączyła do antologii gacie, skarpetki, może kawałki paznokci każdej z poetek-antologistek. Następnie niech zamieści ogłoszenia na jakimś fajnym portalu: redtube itp., że taki pomnik vaginalnego fetyszyzmu za chwilę będzie dostępny w epmiku. Założę się, że wówczas można w ciemno drukować około milion egz. (tylko skąd poetki polskie wezmą tyle zuzytych majtek?)
23 sierpnia, 2009 o 18:42
Przeczytałam i zapamiętałam jeden wers: „Irena migrena jest moją kochanką.”
Nie jest źle, coś zapamiętałam. Niestety na pisemne rozterki religijne młodej poetki jestem impregnowana.
23 sierpnia, 2009 o 18:49
Marku propnujesz zamiast wyselekcjonowanych utworów poetek, bonusy w postaci intymnej?
23 sierpnia, 2009 o 19:30
idzie o to Izo, że te stłoczone na kilkudziesięciu stronach waginalne „dykcje”, głosy sopranowe, jakości poetykcie rodem z garkuchni, to nachalne domganie się uwagi – to przypomina występ nieogolonych, otłuszczonych gorylic, które uważają, że mężczyźni sa generalnie źli z tego powodu, że tylko jak się nachleją wódki (i to w dostatecznie dużej ilości), to widzą w nich kobiety.
ta antologia przypomnia mi manifestację pedałków, którzy wędrują i krzyczą:
„pozwólcie nam się kochać!”
izka, czy ciebie interesuje to, jak się kochają pedały? czy cię interesuja to, że się pedały kochają w ogóle? czy pedałów interesuje to, że trojanowski kocha? i to jak się kocha?
chodzi mi o to, że podobnie jak każda manifestacja pedałków działa przeciwko pedałkom; jak każdy dowód na istnienie boga zakłada, że bóg wymaga dowodów na obronę swego istnienia – tak samo antologia: „solistki” jest ładną klapą. Okazuje się, że ten syntezator,który miał gromadzić głosy – potężne głosy – poetów, którzy urodzili się z cipami między nogami, jest dziecięcym keybordem, na którym dziewczynka wygrywa „wlazł kotek na płotek….” i mówi: „Patrzcie jak ładnie!!”.
Nie wierzę w jakaś przemianę jakościową Mosiewiczówny, Prezesówny, Wolny-Hamkało, Grzegorzewskiej i innych zaprzyjaźnionych wieszczek. One są wszystkie jak Zbierska i Zbierska jest taka jak one wszystkie.
Dlatego uważam – że najlepszą formą promocji poezji kółka polskich gospodyń będą dołączone nieprane galoty tychże pań z odpowiednim certyfikatem. Takie tomiki mozna by sprzedać nie za 10 zł, nie za 20 ale na przykład na jakiejś londyńskiej / nowojorskiej licytacji za kilka tysięcy dolarów.
Ja bym z przyjemnością kupił tomik „Solistek” z dołączoną paczuszką (opakowanie foliowe), w której zamiast jakiegoś głupawego DVD byłby majtki jakiejś polskiej poetki. Obwąchałbym je. Wierciłbym w material tak długo palcem wskazującym, aż zrobiłbym w nich dziurkę. Bardzo ciasną dziurkę. Później wyobraziłbym sobie natchnienie waginalne i natchnąłbym się. Natchnąłbym się raz, i drugi raz i raz trzeci. I znowu, i znowu, i znowu…. A kiedy skończyłbym, to nalałbym do szklanki czystej, ciepłej wody i moczyłbym w niej bawełniany fetysz takk długo aż puściłbym wszystkie soki, którym niasiąkł w czasach dawnej świetności, kiedy to zdobił dupsko polskiej poetki. Wypiłbym duszkiem i kontemplował rozchodzenie się owej niebiańskiej istoty zaklętej w cieczy po członkach mojego ziemskiego organizmu.
23 sierpnia, 2009 o 21:26
Marku wydałbyś kasę na używane majtki polskiej poetessy z kółka gadu gadu, a przecież taka sprzedaż wiązana nie znalazłaby zrozumienia w akcie decyzyjnym urzędnika od dotacji. Sądzisz, że poetki zrzuciłyby się na swoją twórczość i bez pomocy wydały dzieło ponosząc ryzyko? Akurat. Dotacja to bezpieczeństwo i brak ryzyka nawet w przypadku klapy, nie będzie więc bieliźnianych kuszących gratisów.
Przypomniała mi się antologia poezji murzyńskiej Niam-niam (wyboru dokonał Emil Zegadłowicz) w nakładzie 300 egzemplarzy. Jak dobrze wyrażali się o niej krytycy profesorowie Józef Kallenbach, Juliusz Kleiner, Aleksander Brückner, Jan Łoś jeszcze przed jej wydaniem.
Czujesz to skojarzenie: Murzyn – kobieta? na tym zestawieniu można otrzymać teraz kasę. Zegadłowicz i Kozikowski jednak sami wyłożyli kasę na murzyńską antologię i dlatego zostali tak docenieni za propagowanie wierszy przez profesorskich krytyków od razu.
24 sierpnia, 2009 o 6:13
Tylko, że „Niam-niam” to starannie zaplanowany żart za własne pieniądze, udowadniający przy okazji, że nowoczesność nęci, a dziki świat tym bardziej, a krytycy dają się tak łatwo manipulować etykietą a nie zawartością. „wiersze murzyńskie” heh
Dla samego wstępu warto sięgnąć po Niam-niam.
24 sierpnia, 2009 o 6:30
zgadzam się z tobą izo, że poetka-murzynka wzmocniłaby marketingowo antologię „solistki”. przypomnij sobie klasyke polskiej komedii:
– na osiedlu przy Alternatywy 4 mieszkał murzyn, który ze szpadlem w ręku „robił swoje”.
– bankowiec Kramer zaprowadził komisarza Przygodę do mieszkania, w którym miał mieszkać „czarny murzyn z psem”. To miało mu zapewnic alibi.
– Pawlak w czarnoskórym księdzu widział wcielenie szatana
Murzyn w polskiej sztuce zawsze wywoływał jeżeli nie szczery śmiech to przynajmniej lekki usmieszek. Uważam, że warto wykorzystac oddziaływanie toposu murzyna w kulturze polskiej i zaproponowac którejś z „Solistek” by strzaskała sie na solarium na brąz. Dodatkowo pokryła ciało bejcą do drewna – ciemny orzech – i w ten sposób poezja kobieca doczeka się w końcu swego murzyna.
Możnaby wówczas w celach promocyjnych zorganizować w Warszawie jakieś duże ognisko. Zatrudnić kilku afroamerykanów by powrócili do korzeni, by zamnienili na kilka godzin dresy NIKE na przepaski biodrowe i by tańcząć dookoła ognia krzyczeli:
– umpa, umpa, umpa, umpa
Jeden z nich może uderzając w jakiś wydrążony pień nadawać rytm potańcówce.
Obok ogniska siedziałby poetka murzynka. jej rzadziutkie, delikatne włosy splątane byłyby w dredy, na twarzy miałaby wymalowane jakieś białe znaki farbami plakatowymi. poetka-murzynka by uwiarygodnić się w oczach słuchaczy także wystapiłaby tylko w przepasce. pokazując wszystkim male, sflaczałe cycki. wszystkie murzynki pokazują cycki. wstyd związany z tą częścią kobiecego ciała obecny nieznany jest na czarnym lądzie.
murzynka-poetka wznosiłaby ręce do niebios i wołałaby:
boimka firletka lulecznica
rzęśl zaraza tajęża stulicha
szczeć bażyna choina gwiazdnica
klon honkenia salwinia ognicha
elisma oszloch mahonia ościał
rukwiel listera kolkwicja swercja
acena urdzik lindernia ośmiał grążel renkloda nasturcja zerwa
omieg trybula enkiant komosa
tłustosz lucerna ostnica leniec
czyściec ukwap cymbalaria kosa
lebioda tojad łyszczec izgrzyca
aldrowanda litwor perz wyklina
baldach wilżyna dalia posłonek
spirodela zawciąg bez wiechlina
osoka facelia możylinek czosnek
Kiedy obecni na tym widowisku krytycy literaccy zdziwieni pytaliby organizatorów:
– Co ona bełkocze?
Zawsze można powiedzieć, że to nie jest wiersz Justyny Radczyńskiej, ale etniczna modlitwa o deszcz plemienia ubuntu i że cały występ „czarnej murzynki” jest forpocztą do właściwej prezentacji utworów poetyckich.
24 sierpnia, 2009 o 7:03
iza, jestem przekonany – a moje przekoannie w tej sprawie jest równe przekonaniu ministra Ziobro, który w każdej sprawie był „przekonany” lub też „żywił przekonanie” – że „Solistki” zobaczą światło dzienne dzięki ofiarności 41. pań zainteresowanych.
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę na to, że pierwotnie projekt antologii obejmował 40 nazwisk. Wiemy, że będzie 41 pań a nie 40. Nie widze innego wytłumaczenia niż ekonomiczne dla tej zmiany. Widocznie zabrakło redaktorkom na kolorową okładkę, dlatego wybrały ze stada rymujących pań taką, która:
a) ma ambicje
b) zarabia ciut więcej niż średnia krajowa
NIe było trudno znaleźć. Wystarczyło przeczytać kilka biogramów z okładek. Pamiętasz biogram z „Wibrującego ucha”, w którym Zbierska napisała, że kiedyś śpiewała z Majką Jeżowską, tańczyła w zespole „Śląsk” i że obecnie zajmuje się biznesem?
Przypomnę ci jeszcze, że Zbierska po późnodebiutowym niewypale, odreagowała zupełnie po kobiecemu. Udała się do bankomatu, wypłaciła 4000 zł i poszła na zakupy. Nie kupiła torebki, bucików, nowej czapeczki z daszkiem. Tylko wysłała kolejnych 40 tekstów do wydawnictwa „Black Unicorn” – które wydaje tomiczki, wspomnienia za pieniądze autorów i zafundowała sobie kolejny tomik wierszy. To uczyniło Zbierską idealną kandydatką do antologii „Solistki”.
24 sierpnia, 2009 o 17:21
.
Marku czyli jest zrzuta poetek zamieszczonych w tomiku Solistki? Przynajmniej swoje hobby same finansują i nie idą na to moje podatki. To plus rzecz jasna. Grupa koleżanek ma prawo wydać dla siebie dzieła o róznej tematyce.
Wyobraziłam sobie prawie Murzynkę recytującą w takt ukulele i wpis we wstępie Solistek : Już John Lennon twierdził, że kobieta jest murzynem świata, a (w domyśle) polska poetka publikująca po 1989 roku jest najbardziej.
I artykuł w Wysokich Obcasach zagwarantowany.
Przypomniał mi się tekst o „bojowniku” z Nigerii poecie Simonie Molu. Wystarczy, że ma się czarną buzię i G.W robi za darmochę reklamę.
I jakie były skutki tej parytetowo poprawnej reklamy!
Niech więc Gazeta Wyborcza zajmie się w ramach rehabilitacji sławieniem nietórych polskich poetek, gdyż je tzw. poważne wydawnictwa olały. (o tym też przeczytałam na nieszufli, bo gdzież indziej). Według mnie odmówiły, poniewaz bały się, że za chwilę dziesięć tysięcy poetek będzie chciało tworzyć właściwe antologie.
Marku na dziesięciu tworzących poezję panów, przypada moim subiektywnym zdaniem, tysiac piszących poetek.
A ile w Polsce jest ogółem osób uważających się za poetów i poetki? Można pomylić się o sto tysięcy osób.
To co to jest czterdzieści jeden kobiecych nazwisk? kropla w poetyckim morzu. Niech inne panie także się skrzykną i po koleżeńsku siebie wydadzą. Okazuje się, że nadal jest wielka towarzyska moc papierowego wydania z nazwiskiem, do postawienia na półce jako bibelot(?).
ps
Justyna Fruzińska napisała o frasobliwym drzewie. Nad tymi słowami dzisiaj się zastanawiałam, czyli następny wers we mnie zamieszkał.
24 sierpnia, 2009 o 17:30
Iza, a ilu znasz panów-poetów? powiedz ilu znasz polskich panów-poetów, o których mogłabyś z ręką na sercu powiedziec: to są poeci.
Przeczytałaś tu razem ze mną kilkadziesiąt – jeżeli nie kilkaset – tomików. czy potrafisz wymienic kilku poetów? kilku autorów, których możesz bez żadnych problemów, bez zastanawiania się, bez żadnych wewnętrznych kompromisów okreslić mianem: poeta
24 sierpnia, 2009 o 21:08
Marku pięć nazwisk żyjących polskich poetów plus anonimowy poeta jednego wiersza. Ten wiersz nie daje mi spokoju od grudnia. Czuję, że niedługo zabawię się w szukanie wirtualnego poetyckiego męskiego Kopciuszka, autora Rozważań brzegowych.