Zbigniew Machej, Kraina wiecznych zer. Lekcja matematyki

4 sierpnia, 2009 by

.

Oto prosty rachunek:

0 + 0 = 0

Tu nie ma żadnego haka. Pomylić się nie można.

Oto rachunek o wyższym stopniu komplikacji:

0 + 0 + 0 + 0 = 0

Człowiek sobie myśli: Jeżeli dodanie do siebie dwóch zer daje zero, to dodanie do siebie trzech zer kolejno także niczego nie zmieni. Ale dlaczego ktoś pyta mnie o sumę nie trzech, a czterech zer? Czy kryje się w tym jakiś podstęp? Może sztuczka?

Oto rachunek trudny:

0 + 0 + 0 + 0 …. = 0

Główna trudność polega tu na wyobrażeniu sobie czegoś tak abstrakcyjnego jak nieskończoność. Ale kiedy już to się uda, okazuje się że rachunek:

(0 + 0 + 0 + 0 …. ) + (0 + 0 + 0 + 0 …. ) + n
gdzie n = (0 + 0 + 0 + 0 …. )

także będzie łatwy do policzenia chociaż nie tak łatwy do wyobrażenia.

Człowiek sobie stworzy sobie analogię. Na przykład: wyobraźmy sobie dom, w którym jest nieskończenie wiele pokoi. Każdy pokój jest pusty. I niech ten dom znajduje się mieście, w którym wszystkie domy wybudowano wg tego samego projektu: czyli, że każdy dom ma nieskończenie wiele pustych pokoi.

Człowiek zacznie dochodzić do różnych wniosków:

– że miasto musi być nieskończenie dużym miastem.
– że nieskończoność miast musi być większa niż nieskończoność jednego domu, który posiada nieskończoną powierzchnię, gdyż ma nieskończoną ilość pokoi.

Później człowiek zacznie odnajdywać pewne aporie swej analogii:

– że pokoje są puste i owszem, ale żeby analogia była analogią, powierzchnia pokoju musiałaby wynosić 0 m.
– gdyby tak było, że powierzchnia każdego z nieskończonej ilości pokoi w jednym domu wynosiła 0 m, to powierzchnia domu także wynosiłaby 0 m.

Niby nie jest to żadne odkrycie, ale kolejny etap rozważań wnosi do sprawy coś nowego:

Człowiek sobie myśli:

– no dobrze, może i domy mają 0 m, ale to przecież są domy i na dodatek znajdują się one w mieście. Każdy z tych domów zajmuje określone miejsce w mieście, bo miasto składa się tylko z takich domów, tylko takie domy są w tym mieście. Na dodatek jest ich nieskończenie wiele.

Człowiek by wzmocnić fundament teoretyczny swojej argumentacji odwoła się do zdania:

0 + 0 + 0 + ….

Zmodyfikuje je tak, by pasowało do jego analogii o mieście, w którym znajduje się nieskończenie wiele domów o powierzchni 0 m i każdy z tych domów zajmuje określone miejsce w mieście. Ponumerował sobie kolejne zera, żeby się nie pogubić. I otrzymał takie oto zdanie:

0 +0 +0 + ….

I znowu jak na człowieka myślącego przystało zaczął się zastanawiać czy zdanie:

0 + 0 + 0 +….
będzie miało taką samą wartość jak zdanie:
0 + 0 + 0 + ….

innymi słowy: czy jeżeli pozamienia miejscami pomyślane domy w pomyślanym mieście, to będzie miał do czynienia z tym samym miastem? Czy może coś się w nim zmieni?

Doszedł do wniosku, że tak. Że zmieni się całe miasto się stanie odwrotne, gdy zacznie sobie je wyobrażać od ostatniego do pierwszego domu, z którego jest ono zbudowane. I w tym momencie, kiedy uświadomił sobie, że każde zero ma swoje miejsce i że to miejsce, porządek ułożenia sprawia, ze zero jest czymś nasz człowiek otrzymał via mail dowód empiryczny, który sfalsyfikował całe jego rozmyślanie o zerach.

Niech nasz człowiek będzie pewnym zwariowanym fizykiem zza oceanu, który w wieku 78. lat stracił wzrok na skutek napromieniowania w trakcie pracy nad materiałem rozszczepialnym. I niech ten ślepy szaleniec odkryje w sobie miłość do poezji.

Jako, że nie może czytać, kazał sobie książki przerabiać na pliki tekstowe, które odczytywał mu specjalny program komputerowy. Trudno mu się było na początku przyzwyczaić. Nie poddał się jednak. Słyszał o polskim profesorze Leszku Kołakowskim który godzinami wyczekiwał na polskich studentów, którzy robili mu łachę i wpadali tylko na dwie godzinki by mu poczytać. Co można przeczytać przez dwie godziny dziennie?

Zwariowany fizyk gardził litością mu okazywaną jako kalece, miał w dupie woluntariuszy i łaskę studentów. Przestawił zmysł percepcji tekstu z wzrokowego na słuchowy. Zaczął słuchać teksty a nie czytać. A że poezja lubi jak się w nią wsłuchuje fizyk stał się w niedługim czasie specjalistą od fonii poetyckiej.

Któregoś razu rozmyślając nad swoją teorią zer, fizyk otrzymał majlem załącznik. Fizyk mimo szaleństwa i ślepoty nie był w ciemię bity. Wiedział, że w tych załącznikach to różne rzeczy teraz wysyłają. Począwszy od zdjęć roznegliżowanych panów a na wirusach kończąc.
Przed otwarciem załącznika posłużył się programem IVONA. Jedno kliknięcie i z głośnika dobiegł go ciepły, znany głos kobiecy: Zbigniew Machej, Kraina wiecznych zer, Biuro Literackie 2000. Nastapiła chwila przerwy, poczym ten sam głos poinformował:

Kliknij prawy przycisk myszki jeżeli chcesz czytać dalej. Lewy jeżeli chcesz skasować plik

Ślepiec trochę automatycznie wbrew podszeptom intuicji, która odezwała się tuż po prezentacji tytułu zbioru wierszy: nie czytaj tego, nie czytaj! kliknął przycisk prawy.
No i się zaczęło.

pierwsze zero z krainy wiecznych zer:

księżyc się toczył nad polem
nad polem lasem nad rzeką
przez nocy pół i pół dnia
pole spało bez nieba
las się palił bez wiatru
daleko blisko daleko
rzeka płynęła bez dna

[Fazy]

drugie zero z krainy wiecznych zer:

Śniło się lato. Las. Zbierałem grzyby.
Działo się to gdzieś w Litwie lub może
na Krymie… Obudziłem się w zimie.
Nocą. W autobusie. I w płaszczu,
którego postawiony kołnierz pod
głową przymarzł do szyby.

[xxx]

trzecie zero z krainy wiecznych zer:

W nudnym jednostajnym biegu,
zestawiona w dwuszeregu, noc
od brzegu jest do brzegu gęsta
od postnego śniegu.

[29 lutego]

i po dotarciu do czwartego zera z krainy wiecznych zer do tekstu a:

aopowiadałamwam
jakoglądałamnawideo
titanikaizalałam
mieszkaniesąsiadom?

Fizyk uderzył młotkiem, celując w lewy klawisz myszki. Trudno wymagać do ślepca precyzji, dlatego zamiast myszce oberwało się prawemu głośniczkowi soundblastera. W tych sekundach, które musiały upłynąć między opuszczeniem-uderzeniem-podniesieniem młotka, inteligentny lektor IVONA zdążył zapoznać dziadka z fragmentem kolejnego zera z krainy wiecznych zer:

Zsiadły śnieg
zszedł do rzek.
Zmienił stan.
Spłynął na
dalszy plan.

[idzie wiosna]

Trudno się dziwić, że po wysłuchaniu kolejnego dzieła Macheja, fizyk odzyskał wzrok na ułamek sekundy. Może ułamek sekundy to nie jest jakas epoka, żaden cud. Ale ułamek ten był wystarczająco długi by dobrze przymierzyć. Dziadek trafił bezbłędnie.

I od tego dnia, w którym poznał kilka zer z Krainy wiecznych zer Zbigniewa Macheja wie, że jego teoria o zerach w miejscu X nie obowiązuje dla jednego tylko przypadku. Dla zdania ciągu kolejno dodanych 63 zer. Tu teoria o miejscu nie obowiązuje.

Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?