A gdybym cię tak przytulił. Przytulił bardzo mocno
do cycka. Zostałbyś moim przyjacielem
?
Gdybym oddał ci klatkę piersiową na legowisko
włosy byś się umościł. Pokochałbyś mnie
?
A gdybyśmy już byli razem. Gdybyśmy zamieszkali
kochali, kąpali się i mieli inne sprawy wspólne,
to powiedz kiedy byś mnie wyruchał z wszystkiego
?
4 lipca, 2009 o 20:12
Co Ty taki ostrożny jesteś. Dzisiaj z osiedlowego śmietnika przyniosłam kolorowe pismo Angora gdzie na okładce jest 85 letni Andrzej Łapicki zwany przez moje pokolenie łapą, ze swoją tydzień temu poślubioną małżonką. I co?
Jeśli dwudziestopięcioletnia kobieta postanawia przytulić sie do osiemdziesięciopięcioletniej klatki piersiowej, to przecież jej chodzi o osobowość aktora. No i jak ona tę osobowość ma zniszczyć, zagarnąć, przejąć? Jak ma łapę wyruchać? No jak? Jako teatrolog przejmie jego opowieści o sławnych ludziach PRL-u, coś może sensownego o tym wszystkim napisze. Czysta symbioza.
I jeszcze o zbliżeniach fotograficznych. W poprzednim wątku piszesz, że człowiek na zbliżeniu nie jest piękny.
W czarodziejskiej górze Hans Castorp zakochuje się w Kławdi Chauchat, która jest w stanie agonalnym, a jej suchotnicze zdjęcie rentgenowskie jest jedynym fragmentem jej ciała, które on może jawnie i do woli wielbić. A przecież płuca w stanie rozkładu muszą okropnie wyglądać.
Ot, siła miłości.
Faktem jest, że człowiek brzydki na zbliżeniu jest brzydki, a piękny jest piękny. Ale podobno każda potwora znajdzie swego amatora. Ale ja nie znam na to porzekadło przykładów. Bo weźmy takie wiersze…
4 lipca, 2009 o 20:44
ja mógłbym się bez problemów przytulić do sflaczałych cycków 70. letniej kobiety. mógłbym bez żadnych problemów przytulić do wyliniałem cipki, na której ostało się kilkanaście siwiuteńkich, poskręcanych włosów łonowych.
mógłbym w nieskończoność bawić się wystającymi z odbytu hemoroidami owej leciwej niewiasty. owijać je sobie wokół wskazującego palca. ssać. podgryzać. mógłbym podobnych figli płatac bez liku pod jednym warunkiem. ta kobieta musi spełniać wszystkie kryteria kobiecośc (moje kryteria kobiecości).
już ci kiedys pisałem: starość ma swoją estetykę, a ludzie się tej estetyki boją – ale nie starości. ludzie są przerażeni kiedy widzą zmarszczki (a przecież starość nie zaczyna się z pierwszą zmarszczką). ludzie boją się siwych włosów (a przecież starość nie zaczyna się od jednego siwego włosa).
ludzie boją się tej estetyki, do której nie przywykli.
zwróć uwagę – kiedy kupujesz w markecie wearzywa, to wybierasz te jędrne, twarde. te sflaczałe, pomarszczone jbałka odkładasz. to kwestia estetyki a nie przemijania.
4 lipca, 2009 o 22:23
nie, nie estetyki.
Wszystko ma swój czas i ludzie starzy nie uprawiają miłości fizycznej, bo im się już po prostu nie chce. Taki jest gatunek ludzki, taki jest ssak, a człowiek jest ssakiem. Jurność ssaka jest przede wszystkim prokreacyjna i takie ma to wszystko biologicznie przystosowane. Im młodsze osobniki, tym potomstwu gwarantuje wyższą jakość. Oczywiście w miarę jak cywilizacyjnie będziemy się starzeć, to będzie wszystko dziwaczeć. Ale najgorzej jest, jak wasze pokolenie pisze o starości. Uwielbia pisać o starości nie mając o niej pojęcia. Te Twoje fantazje seksualne ze staruszką i tak są niegroźne w kontekście dajmy na to powieści Sylwi Chutnik, która portretuje staruszkę, która szuka kluczy i jej się wszystko wysypuje z siatki, czy u Jacka Dehnela, która chodzi kilka godzin po Placu Czerwonym.
To wszystko nie ma sensu. Tu nie ma żadnego przeżycia. Jak jesteś taki bezkompromisowy, to w końcu spróbuj, zasmakuj tej siedemdziesięcioletniej, a potem pisz.
I opisz przerażające doświadczenie, drastyczne i niecenzuralne, bo tylko takie może być. Te wszystkie filmy pornograficzne, których się napatrzyłeś nie mają z pewnością niczego na rzeczy, ponieważ tam kasę dostają obie strony i jest to praca, a nie przyjemność.
Młodzi ludzie powinni przede wszystkim zdążyć. Nie wiem, z czym, bo oni to wiedzą, ale z ubywaniem życia jest coraz mniej siły.
Ja mam bardzo dużo energii, ale ja już nie mogę pisać nocami, bo nie wytrzymuje takiego wysiłku moje serce. Wszystko się powoli zużywa. Niekoniecznie wygląd zewnętrzny, ani jakość ciała.
Jeszcze powracając do tego przykładu z aktorem i jego żoną w wieku wnuczki. Przecież racjonalniejszy jest układ odwrotny, małżeństwo osiemdziesięciopięcioletniej Ewy z dwudziestopięcioletnim Adamem. Palący Adam nie ma już erekcji w wieku pięćdziesięciu lat zazwyczaj. W każdym razie są to erekcje rzadkie i ich brak jest za przyczyną nie prostaty, ale nałogu. Podobnie z mężczyzną otyłym, z nałogiem jedzenia, który pod prysznicem nie może zobaczyć swojego członka. Natomiast jurny dwudziestopięciolatek wykona wszystko zazwyczaj, co mu się poleci. Będzie to drastyczne, ale, jak piszesz, wykonalne. Natomiast kulturowo małżeństwo niewydolnego mężczyzny z niezaspakajaną kobietą jest akceptowane.
5 lipca, 2009 o 6:46
wczoraj, na „ale kino” (ale nie jestem pewien) leciał duński film (też nie jestem pewien) o chłopaku, którego pierwszą dziewczyną była niejaka Suse. Zaprosił ją na gulasz. Na niedzielny obiad do rodziców. Jedzą, jedzą. Suse pije duzo wina. pod koniec obiadu, pierwsza wstaje matka i mówi: „to ja zrobie herbatę”. Suse deklaruje: „pomogę pani”, matka na to: „nie, syn mi pomoże. prosze siedzieć” – idzie z synem do kuchni. Mówi mu: „Synu, ona jest dla ciebie za stara” Syn: „Mamo, ale między nami jest tylko 29 lat róznicy”. Mama: „Kiedy ty będziesz miał siedemdziesiąt lat, ona będzie miała już sto!”. Rozmowę przerywa hałas z salonu. Wbiega Suse i mówi: „on upadł. wstał, chciał mi pokazać zdjęcia i upadł”. Ojcec zmarł kilka dni póxniej w szpitalu.
jak to się kończy:
suse zachodzi w ciąże
rozstają się
ona się truje
on ją ratuje
scena w szpitalu:
ona: „idż sobie. to się nie uda. jestem dla ciebie za stara. mam sflaczałe cycki”
on: „owszem, masz sflaczałe cycki, ale tymi cyckami będziesz karmiła nasze dziecko”
jest ślub i w domyśle: żyli długo i szczęsliwie.
….
nie widziałem filmu od początku. nie wiem
5 lipca, 2009 o 8:00
Marku, co ty wiesz o estetyce! O estetyce człowiek myśli wówczas kiedy odkrywa brąz na chuju! A ta cała twoja anatomia (Marku, bo posłano mnie na ten pierwszy ogień, co by ci prawdę w oczy pedzieć!), otóż ta cała anatomia ani piękna ani brzydka, po prostu – banalna! Ot, Marku, widać że nie masz pomysłu na estetyzm. Jestem rozczarowany. Ale składam to na karb twojego spleenu :)
5 lipca, 2009 o 8:17
roman, bo to nie jest estetyka. estetyka pojawia się w oddaleniu, dopiero wówczas można mówić o pięknie (za wyjątkiem figur nieskończenie samopodobnych – one są paradoksem makro i pierspektywy). digitalizacja makro sprawia, że człowiek traci podmiotowość, tak jak zaszlachtowana świnia po rozebraniu. z ogona ugotujesz sobie zupę / krupnik na przykład/. Ogon możesz też sobie upiec w kiszonej kapuście. czy dasz wiarę, że 2-3 centymetry od ogona, który zakupiłeś za 2,70 za opakowanie była świńska dupa? dasz wiarę? czy dasz wiarę, że najlepsze kiełbasy upychane są we flaki?
roman, czy wąchałeś kiedyś świnię? wkładałeś świni palec do dupy? przeprowadzałeś ze świnią eksperyment zoofiliczny zbierając swoje pierwsze doświadczenia analno-vaginalne? roman, świnia z bliska niczym nie różni się od człowieka.
makro świńskiego oka nie będzie rózniło się makro oka ludzkiego. 1 mm2 świńskiego kopyta niczym nie rózni się od 1 mm2 twojego paznokcia na dużym palcu u stopy.
zdziwiłbyś się jak niebezpieczna jest ta bliskość między świnią a człowiekiem w perspektywie makro.
mi nie chodzi o piekno ani o brzydotę. mnie interesuje perspektywa w której świnia i każde inne bydle zmienia się w człowieka i na odwrót.
5 lipca, 2009 o 8:28
Mówię o tym brązie na chuju, bo widać Marku, chcesz skandalizować, a nie potrafisz. No niestety, nie potrafisz. Bo to wcale nie jest skandal pokazać ofen chuja albo dziurę odbytniczą. Żaden skandal. Uwierz mi. Doprawdy! Brąz na chuju to już ciekawszy pomysł na estetykę, naturalizm. To już Tkaczyszyn Dycki zaczął, coś tam o sraczce przy dymaniu. Tu się nawet Dyckiemu medal (brązowy) należy! Bo jeśli chodzi o ten brąz to tak co drugie. Co drugie jebanie, a patrzę – brąz! Auć wołam. Brąz! Mój Boże – wołam dalej – czemuś pokarał mnie takim brązem na chuju!
Marku, a ty se myślisz, o! ja Trojanowski skandal robię! Ależ! Jaki skandal. Co ty wiesz, Marku, o skandalach! Ech, już pierdolmy ten brąz na chuju, tak normalny (bo co drugi), ja bym ci Marku powiedział co to jest skandal! Ale ty i tak swoje, filozofia, otóż no jesteś szewcem co w butach chodzi, acz chujowo brązowych, że tak powiem. Bo co to za filozofia o wojnie! Płakać się chce. Marku, widać, jeszcze ci nikt nie nakopał w żyć (choby i brązową), i nie powiedział, po chuj (choby i z brązem) nam aksjomaty. Och! Wojna! Wielka nam rzecz! A przecież wystarczy nam wiedzieć, że wojna jest dobra w stanach przeciążenia i że
oficerowie sprawdzają szeregowymi ile amunicji ma jeszcze wróg!
Och, Marku, wierzę , że przestaniesz schizować, bo to akurat ci nie wychodzi. Zresztą jak twoja filozofia i anatomia. Zajmuj się tym w czym jesteś genialny, w jebaniu naszych polskich poetów. Choć wiadomo, pojebiesz ich, i zobaczysz nagle – a tu brąz!
:)))
5 lipca, 2009 o 8:39
A jeśli Marku chodzi o świnie, to doprawdy! przeżywałem to całe życie. Bo otóż wyobraź sobie, że
mój ojciec tak długo pracował wśród świń (na fermie), że w końcu stał się jedną z nich!
Więc Marku świnie to ja znam na wylot! Uwierz mi. Nie tylko te poetyckie :)))
5 lipca, 2009 o 8:49
roman, ja piszę o problemie ty piszesz o mnie. tu się różnimy.
w kwestiach skandalu: po tysiącach lat istnienia człowieka rozumnego nie wydaje się by człowiek dał się czymś zaskoczyć, „zeskandalizować się”.
skandal jako taki istnieje – owszem, ale tylko jako element polityki, jako narzędzie ideologiczne.
zdjęcie błyszczacego się od potu odbytu nie ma prawa zaskakiwać, szokować nikogo – od proktologa poczawszy skończywszy na tych, którzy przeżyli Auschwitz.
w mojej nauce o człowieku nie chodzi o skandal.
Masz swój wpis – swoją reakcję. Piszesz:
banał
estetyzacja
nie potrafisz (zwróć uwagę ile razy użyłeś przeczenia?)
itp.
reagujesz na fotografie – widzisz kawałki makro, negujesz je. dla ciebie trojanowski jako trojanowski jest ok. ale nie do przyjecia w kawałkach.
5 lipca, 2009 o 9:09
Trojanowski dla mnie, Marku, to gość, który potrafi sprowadzić na parter naszych polskich poetów. I kazać im ssać. Razem z Ewą Bieńczycką Trojanowski to duet krytyków literackich mówiących prawdę co myślą, mających pewien niezależny pomysł, formę, krytycznoliteracką. Wiem, że ta forma spotyka się z ostracyzmem, z lekceważeniem, ale nie da sie ukryć, że nikt nie potrafi wam się przeciwstawić. Bo niby kto? Winiarski? Maliszewski? Krytyka akademicka? Lizodupcząca? No nie, krytykujecie i macie na to swój własny styl. A kontrstylu za oknem ni chuja, jakby pedzioł Świetlicki! Bo widzicie, polska krytyka literacka się zespleenowała, rozkumplowała. I taka jest gówno warta. Wasza jest ciekawa, wprowadza pewien nowy styl.
Ale już twoje filozofowanie, anatomizowanie, perspektyzowanie, to ja nie wiem po chuj to? Ani to oryginalne, ani nie wiem co?
No nie wiem, poddaję się, może faktycznie poczeka się, zobaczy, ale wątpię. Naprawdę wątpię.
W kawałkach mnie Trojanowski nie intryguje, ale w całości, w idei i pomyśle krytycznoliterackiej to owszem! I gdybyś Marku nie napisał we wlasnycm oryginalnym stylu tyle o naszych poetach i naszej pracopoezji, a widziałbym tylko te twoje „zbliżenia” to bym po prostu pedzioł to, co mówię każdemu (niezależnie od tego, czy podarował mi swój brąz czy nie), że
miałem wielki zaszczt cię poznać i wyruchać, a teraz mam jeszcze większy zaszczyt cię zapomnieć.
Och, Marku, nie staczaj się w jakieś ekshibicjonizmy!
5 lipca, 2009 o 9:18
A kiedy wkleisz fotkę nowej marynarki specjalnie zakupionej na rozprawę w sądzie?
To będzie coś. Marek Trojanowski ubrany (przynajmniej od pasa w górę).
Czytasz i wprowadzasz w czyn poradnik: sztuka prezentowania siebie?
5 lipca, 2009 o 9:31
widzisz roman, teraz zaczynamy rozmawiać o jednym problemie:
trojanowski jako A
trojanowski jako B
trojanowski jako C
A = filozof
B = krytyk literacki
C = w skali „makro”
akceptujesz B – ta perspektywa ci się podoba, jest dla ciebie interesująca. pozostałe modusy tobie nie odpowiadają. Ani A nie jest dla ciebie atrakcyjne, ani C.
Ale każda z tych odmian (A, B, C) = trojanowski.
trjanowski jest dla ciebie jednoczesnie nie do zaakceptowania i jednoczesnie całkowicie przyswajalny.
w jednej perspektywie „nie jestem” dla ciebie, w innej „jestem”.
5 lipca, 2009 o 10:15
> Roman
moich fotek się nie obawiaj, bo ich nie będzie, jedynie słowa, słowa, słowa. Zaraz tu wstawiam tekst o poezji Michała Płaczka.
> Iza
Ja się dziwię, czemu Marek nie wystąpił w marynarce pierwszokomunijnej. Po jakich cięciach może by to i się technicznie dało rozwiązać i się w nią wcisnąć. Zresztą, po tych fotkach, to widzę, że ciało Marka jest standartowe, a nie gargantuiczne. A taka demonstracja na pewno zaspokoiłaby forum Frondy i ich ewangeliczny postulat chrześcijańskiego ubóstwa i ekologicznej oszczędności.
Kupować nową marynarkę to grzech próżności i ekstrawagancji. Bo trudno jej nie kupić po raz pierwszy. Ale potem, to można już wykorzystywać ten zakup przez całe życie.
>Marek
Trojanowski C bardzo mi się podoba z ostatniej fotki. Sutki są bardzo kobiece. Artysta, ponieważ musi mieć ogląd na całość.
Próbujesz Marku próbuje dociec swojej natury i lojalnie blogowo się z tym dzielić. Ja jestem zainteresowana, ponieważ chcę wiedzieć, z mim bloguję. Holistyczne ujecie Marka Trojanowskiego jest tutaj najbardziej zasadne. I lojalne. Poeci dają nam siebie w tomikach, Marek się rewanżuje, odpłaca. Robi to uczciwiej, szlachetniej. Bez hochsztaplerki i zapłaty. Daje charytatywnie siebie bezbronnego i nagiego.