Robert Rybicki Motta robali Ciąg dalszy śląskiego zatrucia, czyli poezja robaczywa. Pani Bieńczycka

20 czerwca, 2009 by

(…)wabi fontanną na głównym placu.
Niedopierdziane objawiło się jako
symbol.(…)

[Centrumna]

Najprawdopodobniej tym wierszem poeta wyraża sprzeciw wobec postawienia Silesia City Center – Centrum Handlowego w Katowicach. Ale oczywiście są to tylko moje domniemania, gdyż zachwyt krytyków, między innymi Jakuba Winiarskiego, Michała Kasprzaka, Krystiana Emanuela Baczewskiego są jedynie zachwytem nad możliwościami słowotwórczymi autora, czyli dla nich o czym poeta pisze, nie ma żadnego znaczenia.
Być może to przyzwolenie i zachęta, by pisać, pisać i niczego nie napisać, ma swoje specjalne powody.
Ale czytelnik, który bez żadnych niezbędnych w cywilizowanym świecie ostrzeżeń na okładce o zainfekowaniu zapoznajeąc się z tomikiem ponosi nieodwracalną szkodę na własnym zdrowiu:

(…)Powieki
pojęć Usta się skupiają na
parterze świata, aby wyrwać
do lotu grudki pięknadziewcząt,
których wzdęcia
przyprawiają o zawrót nogi
w macicy nocy, gdy bąki
świadczeń i usług.(…)
[Wzdęcia]

Niestety, poeta nie poprzestaje na używaniu w wierszach wszystkiego, co się wydarzyło przez wieki w mowie ludzkiej najgorszego. Gry słowne, kalambury, przekręcanie wyrazów, zestawianie szyku słów w natręctwie, głupstwie, niedojrzałym kokieteryjnym bredzeniu, by wydać się mądrzejszym niż się jest, dowcipniejszym, niż jest się w stanie. Poeta puszcza oko do czytelnika sugerując, że czerpał inspiracje z tych największych i z ich rozwiązań formalnych korzystał: Białoszewskiego, Wirpszy, Różewicza. Zresztą te nazwiska skwapliwie dodają krytycy zgodnym chórem. Odbiorca skonfundowany staje bezradny z tekstem:

mają swoje dobre strofy, a
wieczory
mają swoje dobre układy
logowań i wylotów; fazy
dzielą się na bakterie
i kwarki marzeń.
Sugestie kapłana?(…)

[Poranki]

Rybicki wiele uwagi poświęca trudowi towarzyszącemu powstawaniu takich wierszy:

(…) Patrz: gdy pisze się wiersz,
gazety sikają ze strachu,
a Ty otwierasz menu
nieba, wybierasz wcielenie
pod
maską sylaby
i idziesz na piwo. Hej!

[Przedziemskie nity, zardzewiałe]

(…)Mówię: gówno, bo
nie stracę wiele, a
nie stać
mnie więcej
nad podziw fasad i
elewacji.(…)

[Gówno]

(…)Ten tekst jest kratą, przez którą wyglądam.
Jeśli jestem w stanie przeczytać cokolwiek,
to znaczy, że wyglądam całkiem nieźle,(…)

[Wiersz bez tezy]

Poeta oprócz tworzenia całkiem nowych zestawień słownych próbuje szczęścia na polu fantazji erotycznych:

(…)Trójkąt ma trzy wierzchołki.
Co by się
stało, gdyby mężczyzna miał trzy członki,
a kobieta trzy pochwy?

[Ukończenie światła. Czat]

(…)Niestety, nie jestem gejem. Ani gejszą.
Niestety, moi koledzy nie są gejami.
Dlaczego wszyscy myślą, że jestem gejem?!?
A ja kupiłem sobie białe stringi;
zrobiłem zdjęcie
mojego tyłka w stringach
i za pomocą Photoscopa zrobię montaż
mojego tyłka i mojej brody i
to będzie zdjęcie autora na tylnej
okładce tomu
Motta robali.
Co autor miał na myśli?(…)

[Ukończenie światła. Czat.]

Nie wiem, co autor miał na myśli. I już nie chcę wiedzieć. Ale, by dowiedzieć się tej strasznej prawdy, która nawet nie jest gównem, trzeba było tomik przeczytać.
Jak mówił Witkacy, z literaturą toksyczną jest taki problem, że nie da sie jej zwymiotować, nie da się zażyć żadnej odtrutki, by zniwelować paralityczno drgawkowy efekt. Dlatego pozostaje metoda tylko przeczekania. W osłupieniu, w niemocie i pytaniu, kiedy się to wszystko skończy. I zaraz przychodzi odpowiedź: nigdy, ponieważ źli poeci, jak świat światem byli zawsze, mnożyli się jak robaki i nigdy nikomu nie przeszkadzali, ponieważ wszyscy wiedzieli, że to tylko robaki.

Kategoria: Bez kategorii | 8 komentarzy »

komentarzy 8

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Ewo, czy powinnam jeszcze przetłumaczyć na niemiecki artystyczne potrzeby poety w białych stringach o posiadaniu trzech członków, brody i podpicowanego zdjęcia pupy?
    Mój znajomy fotograf pomyśli, że na Śląsku legalnie działają coffeeshopy na każdej ulicy.
    Podziemne funkcjonują na pewno. Upewnia mnie w tym ta poezja.

  2. Ewa Bieńczycka:

    Robert Rybicki chyba nie pisał pod wpływem narkotyków. Nie znam się na tym w literaturze. W malarstwie bezbłędnie rozpoznaję obraz namalowany przez alkoholika okazjonalnego, wieloletniego czy w stanie delirium. Również schizofrenik jest dla mnie natychmiast rozpoznawalny, także patologiczna nerwica. Za moich czasów narkotyków nie było, więc nie wiem. Znam tylko czystą i bełty.
    Poczytaj Rybickiego, bardzo dużo jest jego twórczości jest w sieci, ma swoje strony, blogi. Dla mnie to są takie zabawy językiem, bardzo tego nie lubię, ponieważ dla mnie poezja nie służy zabawie jedynie.
    Ale widać ktoś się bawi przy nich, ktoś się zachwyca, ktoś akceptuje. Może wreszcie ktoś tu wstawi się, ocali honor swoich przyjaciół poetów.
    Jak na portalu niedoczytania wczoraj przeczytałam taki wpis, że nie wiadomo dlaczego Trojanowski trzyma na blogu tę grafomankę bieńczycką napisanego przez kogoś o nicku Larry, to też mi było przykro, że mnie nikt nie obronił. Bo przecież nie narzucam się tu z moją obecnością. Zaprosił mnie tutaj Marek Trojanowski i się z tego zaproszenia blogowo wywiązuję.

  3. Jaromir Bury:

    Kundera za Brodem mówi że przyjaciele Kafki śmiali się przy odczytywaniu przez tegoż pierwszego rozdziału „Procesu”. Ten fakt u jednego z recenzentów poezji Rybickiego rośnie i mutuje się jak słowo w zabawie w głuchy telefon: „Lecz tym, co rżał najgłośniej, czytając swoje utwory, był nie kto inny, tylko sam… Franz Kafka”. I to zdanie daje wyobrażenie o pewnej specyficznie literackiej egzaltacji, jak również recepcji „Mott robali”.
    Ogólnie powiada się że nie wiadomo czy płakać czy śmiać się, że nie wiadomo o co chodzi, ale być może chodzi o poetycki geniusz.
    Cały tomik to wierszowane, logicznie składane akty słowotoku, bełkot skojarzeń, znaczeń, brzmień, niby-hermetycznych ech, powiedzeń, niedopowiedzeń, chwilowych u- i nawiedzeń. Gniazdo robactwa mowy. Bardziej niż o poetyckie objawienia chodzi o nadwyrężenie formy (coś jak przeniesienie we współczesne realia językowe strategii „Kropki nad ypsylonem”). Eksperyment estetyczny, lingwistyczny, wychodzący z założenia że słowa ślizgają się po rzeczywistości jak robaki, których ruchy motta przesłania nie mają mocy nazywania, wyrażania, ukierunkowania świata. Oczywiście można zakładać że to robactwo przygotowuje grunt pod nową jakość, że ono pożyteczne. Tyle że poezja nawet kiedy odsłania niemoc języka – posiada moc (idiotyczne przywoływać w taki kontekst Celana, niemniej to poezja Celana jest hermetyczna i ufundowana na pewnej niemocy). Natomiast „Motta robali” mają moc jak oralny fetysz dla hobbystów.

  4. Marek Trojanowski:

    aż musze przeczytać dzeło i samemu spreawdzić

  5. Jaromir Bury:

    O tak! „Poczuj lęk zapałki wciśniętej w imadło i skaner” he he.

  6. Ewa Bieńczycka:

    > Jaromir
    Czy śmiać się czy płakać, ponieważ nie wiadomo o co chodzi.
    Chodzi o pieniądze.
    W recenzji Marek Krystian Emanuel Baczewski porównuje w tym tomiku glebę rozrytą przez poetyckich robali do tych odchodów dżdżownic kalifornijskich, który jest najwyśmienitszym ekologicznym nawozem specjalnie hodowanych robaków, producentów tego ogrodniczego złota.
    Gówno jest metaforą bardzo pojemną, bardzo umiłowaną i ukochaną przez artystów. Ale jak tutaj napisałeś, nie wszystkie odchody słowne posiadają moc.
    Wiele szkód bierze się właśnie z demokracji. Akurat w świecie słów jest ona niekorzystna, tutaj bardziej potrzebny jest albo terror, albo całkowite nieokiełzanie i barokowa swawolność. Natomiast wszystko nie może być wszystkim, ponieważ utonęlibyśmy w gównie. Przecież proces wydalania jest nieustanny, permanentny i ludzkość dla własnego bezpieczeństwa musi dokonywać jakościowych zróżnicowań.
    Powracając do zacytowanego tutaj przez Ciebie wiersza pt: Ciekną ciemnostki: tam nie chodzi o to, by współczuć zapałce, ponieważ jest w opresji imadła, lub skanera, który ją też nieźle połamie multiplikowaniem, ale tam chodzi totalnie o kosmiczne niezrozumienie. Współczucie jest kategorią ludzką. Wchodzimy tym wierszem w bardzo niebezpieczne rejony abstrakcyjnej fantazji, gdzie nic absolutnie niczego nie oznacza, gdzie rozpadają się słowa, ponieważ się nie infekują znaczeniami, są kosmicznie osobne. Nie ma żadnego obowiązku dzisiejszy artysta mówić aluzyjnie, stwarzać światy robaków jak Franz Kafka. Było minęło. Wchodzimy w świat matrixowy. Ale nie można dopuścić do anarchii bezsensownej.
    Picasso malował jak Michał Anioł, jak miał dwanaście lat. Malował jak renesansowy profesjonalista, bo zdobył warsztat, był synem profesora ASP.
    Jego późniejsze dekonstrukcje to już skutek edukacji plastycznej, a nie brak.
    U dzisiejszych poetów to ciągle tylko brak. Słynne powiedzenie Gombrowicza aktualne o tym, że z braku nie da się malować jak Georges Braque.

  7. Ryba IP: 80.55.186.146:

    Tom powstał, zanim Silesia City Center (Centre) objawiła sie percepcji Ślązaków.

    Tyle tytułem sprostowania.

    Pozdrawiam.

    RR

  8. Ewa Bieńczycka:

    > Ryba
    Wielkie dzięki Panie Robercie za objaśnienie. Tylko jak Jacek Dehnel przepytywał mnie ze znajomości treści ze swojej ostatniej powieści Balzakiana, to przynajmniej mówił mi, że czytelniczka ze mnie żadna, że czytam bez zrozumienia i wyszczególnił, czego ja nie przeczytałam.
    To jak nie Centrum, to co?
    W sumie, to się bardzo cieszę, bo bardzo lubię tam robić zakupy, robię tam mamie na rowerze, bo w tym Tesco są najniższe ceny w Katowicach. A Pański wiersz był potępiający takie przybytki dzisiejszej cywilizacji w moim mniemaniu.
    To dobrze, że się pomyliłam.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?