.
Droga, Szanowna, Szacowna, Wielmożna, Wielce Utalentowana Pani Prezes,
Piszę do Pani ten list, bo jest Pani jedyną osobą na tym świecie, która może mi pomóc.
Fundacja Literatury w Internecie, której tak dzielnie i z takim oddaniem Pani od lat prezesuje, ma zapisane w punkcie numer 2 statutu, że jednym z celów FLI jest:
wspieranie edukacji literackiej i humanistycznej w zakresie związanym z literaturą współczesną, umiejętnościami pisarskimi, poetyckimi i dziennikarskimi, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju zdolności humanistycznych młodzieży z małych miast i miejscowości.
Zapewne Pani nie wie, ale jestem wieśniakiem. Miejscowość, w której się wychowałem, w której mieszkam od lat i z której piszę do Pani te słowa, to dziura zabita dechami. O jakimkolwiek życiu kulturalnym u nas nikt nie słyszał. Ale ja jednak żyję i chcę żyć. Stąd moja prośba.
Jak Pani Szanowna wie, od jakiegoś czasu piszę różne teksty o dziesiątkach i setkach tomików, które zalegają na regałach tanich księgarni. Publikuję je w internecie na stronie: www.historiamoichniedoli.pl.
I w związku z tym mam prośbę. Nie, nie proszę się nie obawiać, nie chodzi mi o pieniądze, ani o etat w zarządzie Pani Fundacji. Nie proszę także o to, by na świecie był pokój i żeby dzieci w Afryce nie głodowały, ani o to, by literaci z portalu www.nieszuflada.pl, który jest Pani własnością nie przezywali mnie „głupi chujku”.
Charakter mojej prośby być może trochę Panią onieśmieli, może nawet zaskoczy. Ale chodzi mi o to, by porozmawiała Pani przy stole, podczas obiadu, kolacji a może podczas wspólnego rytuału wieczornej ablucji (np. w przerwie między szczotkowaniem zębów a płukaniem jamy ustnej odpowiednim płynem), z Pani Szanownym Małżonkiem Wielmożnym Panem Pawłem Misiurewiczem Prezesem Zarządu firmy informatycznej, która jest głównym sponsorem Pani portalu: www.nieszuflada.pl. Innymi słowy niech Pani porozmawia z Mężem jak Prezes Zarządu z Prezesem Zarządu. Chodzi o to, żeby o ile to możliwe zadzwonił do administracji google.pl, tudzież wysłał majla z prośbą, by google.pl nie kasowało z indeksu wpisów ze strony na której publikuję swoje teksty.
Taki właśnie smutny los spotkał wpis: https://historiamoichniedoli.com/?p=593
Spełnienie mojej prośby nie będzie wymagało od Pani wysiłku ani specjalnych zabiegów. Wystarczy, że Pani tak napomknie, mruknie, burknie jakby od niechcenia Szanownemu Mężowi słowa: Pawełku, kochanie, no zrób coś z tym..
Gdyby mogła mi Pani pomóc, to z wdzięczności napisałbym do samego Ministra Kultury pismo z podziękowaniem, w którym wychwalałbym pod niebiosa Wielce Szanowną Panią, Fundację Literatury w Internecie. Z chęcią także podpisałbym się pod odpowiednimi rekomendacjami, które uwiarygodniłbym nie tylko swoim szczerym słowem ale tytułem doktorskim i podpisem z krwi, którą utoczyłbym z małego paluszka. Referencje te mogłaby Pani dołączyć do sprawozdania z działalności Fundacji za rok 2009.
Byłbym Szanownej Pani Prezes za to bardzo wdzięczny.
Z poważaniem, z wyrazami najgłębszego szacunku, ze zgiętym karkiem i pozostający w trzeciej fazie francuskiego pokłonu
Marek Trojanowski
wieśniak i doktor nauk humanistycznych
9 maja, 2009 o 9:00
jezuuuuniuuuu przenajświętszy, wszyscy anieli w niebiesiech, święta rodzinko, osiołku, który byłeś w stajence tego dnia, owieczko, która ten dzień przeoczyłaś będąc w stajence obok i wszystkie relikwie chrześcijaństwa!
cud, cud się stał.
dziękuję pokornie. W poniedziałek wysyłam obiecane pismo do odpowiedniego Ministra.
9 maja, 2009 o 10:00
Rano przeczytałam Twój tekst i się nie indeksowało. Już zaczęłam pisać notkę na mój blog Blog Marka Trojanowskiego II i teraz sprawdzałam, się indeksuje. Może to interwencja samej autorki, bo przecież wstyd straszny, żeby takimi bandyckimi metodami dbać o swój wizerunek, co na to potomni powiedzą.
Zdumiewająca jest tez oprócz fenomenu Nieszuflady postawa rynsztoka, Redaktor naczelny Przemek Łośko siedzi na portalu niedoczytane i tam przepiękne komentarze o wolności wstawia, a jego redaktorka Krystyna Myszkiewicz na jego portalu w stylu retoryki jakiądobrze pamiętam Władysława Gomułki – tak oto pisze:
(…)dlatego, Humpty, nie pisz, że Trojanowski otworzył Ci oczy, to spec od zamydlania oczu i fan teorii o zbiorowej manipulacji. chciałby by doceniono go na jakiejś płaszczyźnie, czy to intelektu, czy to umiejętności fantazyjnego onanizowania, czy też znajomości i przewidywania ludzkich reakcji. i jak widać, znalazł dwie czy trzy wierne dziewczynki, które kochają się w nim skrycie popierając go we wszystkich działaniach (nimi też skutecznie manipuluje, bo potrzebne mu poparcie i grono klaszczących), och on marzy jeszcze o poparciu od tego do którego się dzwoni lub odwołuje, pewnie się z nim spotkał na piwie i odtąd chodzi dumny jak paw, że ma cichego poplecznika dla swej błyskotliwej umysłowości. to daje poczucie wyższości i siłę napędu. oraz pozostawia w zanadrzu opcję sterowania jednostką tak znaczącą w misternym planie ogłupiania. pozostaje życzyć powodzenia i zasmucić się nad tymi, którzy w te tryby wpadają. ale czy to wszystko jakkolwiek wpływa na pisanie wierszy? nie. i całe szczęście.(…)r(rynsztok Krystyna Myszkiewicz id:363 [2009-05-08 08:07:40])
Nie inaczej zachowują się kumple, gdzie radosna twórczość tajnej skutecznie góruje nad heroiczną walką Jarosława Lipszyca o wolność Internetu. Miałam właśnie pisać list do Pana Jarosława odnośnie Twojej sytuacji Marku w zdumiewającej na skalę światową, kiedy bogaty polski biznesmen może realizować każde swoje widzimisię.
Nic dziwnego, że Polska jest najobrzydliwszym krajem na świecie. Trochę pojeździłam nie turystycznie, to wiem jakie są różnice. Przecież u Czechów byłoby to nie do pomyślenia, a też przeszli komunistyczny, demoralizujący masaż.
9 maja, 2009 o 10:08
mi się wydaje, że Przemek szuka ludzi, z którymi mógłby porozmawiać. Każdy przecież, kto loguje się na poretalach internetowych, kto zakłada fora internetowe / portale / blogi z włączoną opcją „dodaj komentarz” chce rozmawiać.
rozmowa może się albo podobać, albo nie. dlatego albo się szuka odpowiadającego sposobu rozmowy, albo rozmawia się w tych miejscach, w których lubi się rozmawiać.
Stąd ta wędrówka Przemka.
9 maja, 2009 o 10:32
Tak, najwygodniej jest prawić o wolności w miejscach bezpiecznych. Zdawałam z tego maturę.
9 maja, 2009 o 10:48
Przemek od kiedy go czytam pisze o utopijnej antywolności, która w radyklanej postaci brzmi:
Wolność, to ułuda. Bo wolność jest kategorią jeżyka, a język został wymyślony po to, by sprawnie i skutecznie przekazywać polecenia między panem a niewolnikiem.
Przemek pisze o społeczeństwie, socjalizacji i cywilizacji, której przeciwstawia ducha, naturę i kulturę. Klasyczny Spengleryzm ze Untergangu, gdyby dodać do tego zapowiedź nadejścia epoki cezaryzmu.Kompletnie się z nim nie zgadzam. Ale tak samo jak się z nim nie zgadzam, cenię go. Przemek robi to, co myśli i mysli to, co robi. A na dodatek: to, co myśli i to, co robi – to wszystko pisze. Kompletny brak schizofrenii.
Przemek jest klasycznym neoromantykiem. gdybym był pedałem, kochałbym się w nim, chciałbym z nim pójść na łąkę, do lasu. chciałbym z nim polecieć szybowcem. chciałbym za niego dostać wpierdol od neonazistów
Gdybym był dziewczyną, to rozkazałbym sobie mówić wiersze.
W tych dwóch wcieleniach jednak bałbym się o niego. Bo widzę w Przemku coś ciemnego, niepokojącego. Jakiś zakamarek psychiczny.
Z każdą formą romantyczności wiązała się forma tragizmu. I własnie tego bym się bał.
9 maja, 2009 o 13:00
Nie podoba mi się wasze roztrząsanie na temat, co kto ma zrobić i dlaczego nie robi.
Krystyna Mysziewicz może pisać o tobie Marku, o mnie o Ewie, w taki sposób jaki jej odpowiada a ja mogę napisać o niej, ale nie muszę. Nie ma przymusu zabierania głosu. Nie ma przymusu strofowania, przymusu pochwał, przymusu nawracania zbłąkanych owieczek.
W mojej prywatnej etyce podstawowa norma mówi: bądź sobą, realizuj ten wzór zycia, jaki w sobie masz, jaki w sobie wypracowałeś.
Nie każdy musi mieć charakter belfra. Czasami milczenie jest znacznie bardziej wymowne. Jest bablowską kropką na końcu zdania.
9 maja, 2009 o 13:22
Iza, ale to ludzie są najciekawsi. i o ludziach trzeba pisać, o ich dziełach. jasne, że można napisac o meteorycie, który przemierza od miliarda lat przestrzeń gdzieś na krańcach wszechświata oraz o tym, że kolejnych miliard lat będzie spędzał na przemierzaniu przestrzeni kosmicznej, by kiedyś tam zderzyć się z powierzchnią planety, z której istnienia nikt nie zdaje sobie nawet sprawy.
ale taki opis będzie nudniejszy niż scholastyczne rozważanie o bogu i duszy.
o ludziach trzeba pisać, należy pisać o zachowaniach, motywacjach, konsekwencjach. bo jeżeli zacznie się pisac o ideologiach, o wielkich pomysłach to wrócimy do szalonej inzynierii społecznej Alfreda Rosenberga. Bo wielkie idee mają to do siebie, że są bagnem, w którym śmierć jednostki jest luskusem na który ją nie stac. zamiast smierci pojawia się znikanie na wielką skalę. Oczywiście później następuje renesans wartości humanistycznych, powrót do człowieka, do indywiduum. ale zanim nastąpi cykliczne rozgrzeszenie, zdarza się zwykle taki rodzaj faktu empirycznego, dla którego trzeba wymyślać nowe pojęcia – np. holokaust, shoah itp.
co do pisania o mnie: o mnie może napisać każdy. każdy może do mnie napisać (w sensie: pokorespondować, pod warunkiem, że ma na to pieniądze. Swój cennik opublikowałem kiedyś w internecie). Udzieliłem też swego rodzaju imprimatur na uzywanie brzydkich słów we wszelkich deskrypcjach „Marka Trojanowskiego”.
Ale do rzeczy. Cytuję: „Krystyna Mysziewicz może pisać o tobie Marku, o mnie o Ewie, w taki sposób jaki jej odpowiada a ja mogę napisać o niej, ale nie muszę” – zgoodnie z tym, co piszesz Ewa może pisac także o kim chce i jak chce. A jedynym „belfryzmem” w takiej sytuacji będzie każdy wpis o treści, zaczynającej się tak: „Nie podoba mi się wasze roztrząsanie na temat, co kto ma zrobić i dlaczego nie robi….”
Te kwantyfokatory: każdy, wszyscy, nikt, żaden są bardzo niebezpieczne w użyciu teoretycznym i praktycznym
9 maja, 2009 o 16:16
Marku ludzie są ciekawi, ale także ciekawe są gdybania o planetach, które czekają na odkrycie.
Znam niebezpieczeństwo uogólnień, kategorycznych sądów i dydaktyki dla dorosłych. Ale czasami sama nie mogę się powstrzymać, aby nie zastosować kwantyfikatorów, najczęściej dużych, aby rozmyć konkret. Wpadam od czasu do czasu w ich pułapkę.
To wszystko przez umiejscowiony w głowie czujnik samoobrony przed ostatnim wartościującym zdaniem. Czasami działa, czasami się zacina.
Poprawiam swój tekst dzięki Tobie Marku.
Nie każdy musi mieć charakter belfra,itd
winno być:
Przemek Łośko nie musi mieć charakteru belfra. Jego milczenie w tym wypadku jest dla mnie znacznie bardziej wymowne. Jest bablowską kropką na końcu zdania. W pierwszym zdaniu proszę wstawić także imię i nazwisko.
Ewa może, Ty możesz, a ja mogę zająć w tym wypadku stanowisko kręcącej nosem pani na drabinie od uogólnień.
Zastanawiałam się przez chwilę jak zapisać językiem kwantyfikatorów zdanie:
Nikt nie zjadł wszystkich rozumów.
Ale akurat w tym momencie, czuję, że to zdanie jest fałszywe. Niewiadomo jakie będzie dla mnie za godzinę.
ps
Ewo, czy tekst Krystyny Myszkiewicz Ciebie porusza?
9 maja, 2009 o 16:39
Ja myślę, że najistotniejsze w pisaniu o kimś lub do kogoś i wymuszanie od niego reakcji jest wymieniony przez Marka aspekt jedynie ceny. Jest to klarownie widoczne w sieci, gdzie nikt nie przeżywa przyjemności rozmowy, jedynie zajmowania stanowiska. Staram się na moim blogu wyjaśnić pisarzowi, Jackowi Dehnelowi, że napisałam tekst o Balzakianie: ani przeciwko, ani aprobujący, ponieważ nikt mi za to nie płaci, a blog prowadzę jedynie po to, by móc gdzieś skutki czytania wyartykułować. Autor zarzuca mi nieustannie złą wolę. Na dodatek mam ograniczoną wolność jako czytelnik, ponieważ grozi mi zawsze, że autor się obrazi. Szantaż moralny jest dzisiaj bardzo poważnym środkiem przymusu społecznego i mamy w związku z tym, że nasze Państwo podobno do bogatych nie należy, poobrażanych wzajemnie permanentnie obywateli.
I Marku, gdyby wszyscy płacili, ale nikt nie chce płacić, nikt nie wie, kto komu ma płacić. Jeśli insynuacje erotyczne, jakobym była w Tobie zakochana, a Ty mną manipulujesz tylko dlatego, że pozwalasz się kochać, – co wyczytuję z notki służbowej redaktorki rynsztoka – to kto ma komu płacić? Wiesz, w moim wieku to ja już tylko mogę liczyć na kochanka, którego musiałabym opłacać, a nie pobierać opłatę. Tak więc w tym permanentnym zamazaniu musimy obłudnie trwać na wieki i jechać nudno w tę przestrzeń kosmiczną dyskutując o niczym, czyli milczeć.
9 maja, 2009 o 16:56
Ewo, to nie jest o nas. Pani Krysia redaktorka pisze o dwóch, trzech dziewczynkach.
Przy najlepszej woli i właściwym oświetleniu, mogę być zakwalifikowana co najwyżej do młodzieży poetyckiej, a nie do do dziewuszki z przedszkola.
Według mnie Krystyna Myszkiewicz kocha się w Marku i dlatego o nim pisze.
Wszędzie zauważę miłość, a taka miłość to choroba i nie ma na nią rady.
Ostatnia wizyta na blogu Marka bywalców portali poetyckich już mnie zainfekowała. Plotkuję. Jeszcze trochę a zacznę tu „chujować”
9 maja, 2009 o 17:17
To Marek ma jeszcze trzy dziewczynki, a ja tu jak ten orwellowski koń pracuję, wypisuję i one nic nie pomagają? Tu nic nie piszą? Ja nic o nich nie wiem? Bo Ty Izo jesteś pracowita na blogu, ale one?
9 maja, 2009 o 18:08
Ewo, a poważnie, tak niemądrego wywodu na rynsztoku o tym, że tylko poeta ma prawo do oceny dzieł innego poety, dawno nie czytałam.
Dlatego i wzmiankę o trzech dziewczynkach traktuję z pobłażaniem.
9 maja, 2009 o 22:57
Stanowicie całkiem zabawne kółko wzajemnej adoracji :-)
10 maja, 2009 o 10:57
Wiem, że Pan musiał to napisać ale chciałabym, by wpisy na tym blogu były bardziej przenikliwe, ponieważ ten blog nie powinien upodabniać się do innych ciekawych blogów i portali literackich, skoro właściciel tego bloga nie przeprowadza żadnej selekcji wejść. Podpowiadam, że ja tu robię za starą przedemerytalną nauczycielkę z podstawówki, którą się oszukuje, za plecami robi wszystko, co normalna klasa jest zdolna wymyśleć w czasie zniewolenia i uwięzienia w budynku szkolnym. Dzieci wchodzą pod ławki, obserwują krocze nauczycielki z żabiej perspektywy, a wywołane do tablicy mizdrzą się i podlizują.
Dzieci wiedzą, że nie wolno zbliżać się, rozmawiać spoufalać, ponieważ jest to niebezpieczne i nieracjonalne. Matki uczyły tego przez całe dzieciństwo, ponieważ przeżyły czasy, gdy niemal każdy był donosicielem i też i one donosiły. Ten niesłychanie wygodny styl życia sprawdził się doskonale i nie było powodu, by ich dobrze odżywione i wypielęgnowane pociechy miałyby postępować inaczej. Czynią więc tak, jak im w domu kazano i robią to z prawdziwą przyjemnością i satysfakcją czynienia dobrze.
Tylko ta tutaj wirtualna klasa nie jest obowiązkowa, w odróżnieniu od ubiegłowiecznych ustaw państwowych rejonizacji szkół i nakazów pracy.
10 maja, 2009 o 12:30
” w stylu retoryki jakią dobrze pamiętam Władysława Gomułki”
Bieńczycka, czep się tramwaju.
10 maja, 2009 o 12:48
Bieńczycka, jesteś równie żałosna jak ta kryśka z Rynsztoku.
Wytykasz innym „demoralizujący masaż komunizmu” linijkę po tym, jak wyrażasz swoje święte oburzenie, że Łośko nie reaguje (nie wycina) na wpisy kryśki.
Dla ciebie każdy, kto nie pisze po twojej myśli pochodzi z „najobrzydliwszego kraju na świecie”. Dziwi mnie, dlaczego jesteś tolerowana na tym blogu.
Komunistyczne zasady cenzury nosisz we krwi. I te twoje rezenzyjki a’la nieszufladziany Winiarski… Szkoda nafty na ciebie.
10 maja, 2009 o 12:50
> Gomułka
To nie tak, to nie ten styl. Najczęściej dzwoniło się w środku nocy i mówiło: kurwo, jutro umrzesz!
Natomiast styl redaktorki rynsztoka jak najbardziej. Ale to już trzeba mieć świetne literackie ucho, by to powtórzyć i wyłapać takie subtelności.
10 maja, 2009 o 13:28
powiem szczerze:
jedyne, co mi się podoba na tym blogu, to kpiny Trojanowskiego. Cała reszta to dres i kupa. Czarna dupa, że tak to poetycko ujmę.
A tego „kurwo, jutro umrzesz”, nie trzeba mówić, bieńczycka. To się wie.
10 maja, 2009 o 13:30
> Gomułka
Gomułka był niewątpliwie najgłupszym władcą w całej historii Polski. Ale to na pewno wiedział, nie mógłby przecież rządzić krajem: że trzeba ocenzurować rzeczy mądre, a publikować głupie. Dlatego Twój, Władysławie post się tutaj ukazuje. Myślę, Marku, że uaktywniasz jedynie jako okazy krystalicznej sieciowej głupoty, by zilustrować, jak działa portal nieszuflada.
11 maja, 2009 o 22:50
Błąd, trzeba było zwrócić się do Internetu z siedzibą w Warszawie.