Jolanta Stefko, Omnis Moriar – księga bardzo dowcipnych dowcipów

27 marca, 2009 by

.

Dowcip pierwszy

Przychodzi baba z obłędem w oczach do lekarza, wymachując chaotycznie rękami.
Lekarz pyta: Co pani jest?
Na co ona odpowiada:strzepuje z rękawa grudki snów

Dowcip drugi

Ta sama baba przychodzi do tego samego doktora kilka dni później.
Lekarz pyta: I jak pomogły te małe czerwone tabletki?
Baba odpowiada: Nie za bardzo.
Dlaczego? dopytuje się lekarz Powinna pani spać po nich jak suseł.
Śpię odpowiada ale śnią mi się Na brzegach snu stare drzewa chore ptaki

Dowcip trzeci

Przychodzi baba z czerwonym scyzorykiem, kawałkiem sznurka, deseczką, ogórkiem kiszonym i laską dynamitu do psychiatry.
Lekarz pyta: Co zamierza pani z tym zrobić?
Baba odpowiada: zbudować w sobie ruinę

Dowcip czwarty

Przychodzi baba do lekarza z wiadrem wody.
Siada i wgapiając się w nie powtarza głośno: Jolka, Jolka, Jolka..
Lekarz przygląda się i po chwili pyta: Co pani robi?
Baba na to: Moje imię oddaję wodzie.

Dowcip piąty

Przychodzi baba do lekarza z zdechłą wiewiórką w reklamówce.
Lekarz się pyta: Co pani jest?
Baba na to: wszyscy wyginą

Dowcip szósty

Wchodzi baba do windy a tam namalowana mrozem przepaść

Dowcip siódmy

Przychodzi baba do lekarza i mówi: Ukrywany żal
Lekarz na to: Proszę się rozebrać.

Dowcip ósmy

Przychodzi baba do lekarza z palnikiem acetylenowym i mówi:
Kiedyś będę czymś innym, popiołem

Dowcip dziewiąty

Przychodzi baba do doktora Hannibala Lectera i mówi:
Milczenie ścian.

Dowcip dziesiąty

Przychodzi baba na okresowe badanie do okulisty.
Po badaniu lekarz mówi: Ma pani sokoli wzrok.
Baba zadowolona odpowiada: Patrzę na świat umytym światłem

Dowcip jedenasty

Przychodzi baba do handlarza LSD i mówi:
Zgadzam się na świat ale zanurzony w krysztale snu

Dowcip dwunasty

Przychodzi baba do dentysty i mówi:
Zgadzam się na cierpienie ale takie, które nie będzie upokorzeniem

Dowcip trzynasty

Przychodzi baba do szefa misji archeologicznej w Karnaku, który właśnie prowadzi wykopaliska i mówi: Ciszej, za ścianą śpią ludzie, obandażowani ciemnością

Dowcip czternasty

Przychodzi baba do fryzjera.
Fryzjer się pyta: Ja strzyżemy?
Baba mówi: Na Siwy dotyk

Dowcip piętnasty

Chodzi baba na czworakach po trawniku miejskim.
Podchodzi do niej znajomy lekarz okulista z dowcipu dziesiątego i pyta:
Co pani robi?
Baba na to: Zbieram rozsypane po trawie światło

Dowcip szesnasty

Przychodzi baba do lekarza SS, który w Auschwitz robi selekcję.
Lekarz pyta: Jakie jest twoje największe marzenie?
Baba na to: Znaleźć sobie spokojną i uciążliwą pracę i na coś wreszcie przydać się

Dowcip siedemnasty

Przychodzi baba do Piotra Kupichy i mówi:
Miło jest odnieść nad sobą zwycięstwo, zrozumieć jak bardzo nieważne moje życie

Dowcip osiemnasty:

Podchodzi baba do żula na dworcu centralnym w Warszawie i pyta:
O co i kogo warto prosić?

Dowcip dziewiętnasty

Podchodzi baba do ginekologa.
Ściąga gacie, rokracza giry i mówi: Pobawmy się w pogrzeb

Dowcip dwudziesty

Wybrała się baba w podróż na Saharę.
Po kilku tygodniach marszu znalazła się na jej środku.
Rozglądając się dookoła, powiedziała z niedowierzaniem: Jak dużo miejsca

Dwadzieścia dowcipów powstało na motywach dzieł zawartych w tomiczku Jolanty Stefko, Omnis Moriar. Fragmenty wyróznione kursywą pochodzą od wieszczki, reszta ode mnie.
Przezabawna to lektura. Jeszcze teraz trzęsie się mi tłuszcz na brzuchu. Kupa, śmiechu. Kupa, kupa i kał.

Kategoria: Bez kategorii | 14 komentarzy »

komentarzy 14

  1. Ewa Bieńczycka:

    Nie jest to może dowcip, ale wstawiam tu taki cytat z Jarosława Haszka, może coś jest na rzeczy odnośnie omawianych wierszy, bo są i baby, i umieranie:

    (…) Wtem przyszedł goniec z koszar i przyniósł mu list, w którym kapelan został powiadomiony, że jutro przy jego posługach religijnych w szpitalu asystować będzie Stowarzyszenie Szlachcianek dla Religijnego Wychowania Żołnierzy.
    Stowarzyszenie to składało się z histerycznych bab i rozdawało żołnierzom po szpitalach obrazki świętych i opowiastki o żołnierzu katoliku umierającym za najjaśniejszego pana. Do tych opowiastek dołączono barwny obrazek przedstawiający pobojowisko. Dokoła leżą trupy ludzi i koni, powywracane wozy z amunicją i armaty lawetami do góry. Na horyzoncie pali się wieś i pękają szrapnele, a na przedzie leży umierający żołnierz bez nogi, nad nim zaś pochyla się anioł i podaje mu wieniec ze wstęgą, na której jest napis: Jeszcze dziś będziesz ze mną w raju.” Umierający zaś uśmiecha się tak błogo, jakby mu podawali lody śmietankowe.(…).

    Z języka czeskiego przełożył Paweł Hulka-Laskowski

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jolanta Stefko dostała nagrodę Kościelskich za całokształ twórczości. To dowód na to, że poetka już może zająć się czymś innym, na przykład haftem kaszubskim.
    Ta „nagroda za całokształt” w wieku trzydziestu pięciu lat to wyrażny sygnał dany poetce, że należy już skończyć z poezją.

  3. Ewa Bieńczycka:

    Nie wiem, czy skończyć z poezją. Przeczytałam Diablaka i myślę, że liryka Jolanty Stefko jest lepsza, niż proza. Nie uważam, że młodzi ludzie, nagrodami upewnieni, co do swojej drogi życiowej nie powinni pisać. Moja mama, uwielbia czytać Szwaję, Sowę. Jest niemal rówieśnicą Salamago i za żadne skarby świata nie wzięłaby go do ręki. Bardzo fajnie, że te pisarki piszą dla mojej mamy. Bardzo im jestem wdzięczna za to. Tylko chodzi o to, by nie mieszać literatury ważnej z nieważną. Moja mama uwielbia literaturę nieważną, ponieważ uważa, że może sobie na to pozwolić. Jury nagród literackich nie mogą.

  4. Ewa Bieńczycka:

    W wikipedii podano:
    W 2006 została laureatką Nagrody Fundacji im. Kościelskich za całokształt twórczości (przy przyznawaniu nagrody jury nie brało pod uwagę wydanej we wrześniu 2006 powieści Diablak, gdyż nie zdążyło się z nią zapoznać).
    Problem Izo jest tylko w tym, że taka Nagroda uruchamia następne, bez czytania utworów autorki, bez żadnych wątpliwości. Za tym idą potem płatne prace, których ima się Nagrodzony w jury innych konkursów. Jolanta Stefko z powodu, jak czytam w wierszach – autyzmu – w nich może nie uczestniczy, ale zazwyczaj ten wsobny mechanizm mianowania kręci się już bez żadnych przeszkód, a leniwi urzędnicy dają nagrody, ponieważ mają to polecone w umowie o pracę w placówkach kulturalnych. Tak w każdym razie jest w branży plastycznej. Mysz się nie przeciśnie.
    Słaby, mierny artysta nie jest w stanie dostrzec wartościowego artysty w nadsyłanych pracach, które ma zaopiniować. Nie jest w stanie i też pewnie nie chce. Cechą prawdziwego artysty jest zachwyt, jest szczęście, że spotkał pokrewną duszę.

  5. Marek Trojanowski:

    ewo, nagroda Kościelskich to coś na ksztłt klopsa serwowanego w barze mlecznym. to trochę pieniędzy i tyle. żaden tam prestiż. zresztą co to za nagroda, skoro mozna tak łatwo rozpierdolić tomiczki laureatów?

    zgadza się, jeżeli ktoś nie potrafi zarobić 50 zł na dzień, kopiąc rowy, lub pracując na budowie tak jak ja, to dla takiego kogoś nagroda pieniężna będzie stanowiła wartość w sobie, literatura zaś środkiem do osiągniecia tego celu. a że cel jest zawsze wazniejszy niż środek, za pomoca którego jest osiągany, dlatego dzieła literackie będa takie jakie będa.

    w tym pisaniu, w pisaniu po nagrody, nie ma serca, nie ma ognia, jest jakieś mizerne wyrachowanie, nachalne, którego nie sposób nie dostrzec.

    nie potrafiłbym rozpierdolić na przykład wierszy Przemka. ale potrafiłbym się nimi ładnie zachwycić.

    poeta jako fenomen jest czymś unikalnym. to nie jest zjawisko masowe. nie może być wyhodowany przez jakąś fundację żebrzącą o datki, o 1%, łaszącą się do rożnych wydawnictw, specjalizującą sie w lizaniu owłosionych, niedomytych dupsk.
    poeta się zjawia i znika, pozostawiając po sobie coś istotnego.
    ten milion stron papieru zmarnowanych w bursztowym BL, Mamiko czy chuj wie jeszcze gdzie, to czysta strata ekonomiczna. klasyka ekonomii PRL-u: wydajemy swoich, niewazny jest koszt. ważne jest by to byli swoi. tak było dawno, dawno temu. ta polityka wydawnicza nie pozostawi po sobie nic istotnego, nic znaczacego. podobnie jak PRL. będą tylko kurioza, milion zdewaluowanych tomiczusiów „kartek na mieso”.

    c do laureaów:
    wszyscy superlaureci, później zasiadają w żiri, i zawsze nagradzają tych, którzy ich nagrodzili, albo ich znajomych. te nagrody nie mają nic wspólnego z jakością tekstów, ale z tym kogo lubimy, kogo nie lubimy. oczywiście kazdy wybór świetnie sie uzasadnia ex post.
    i dlatego trzeba mieć nagrody w dupie, bo one są do dupy.

  6. Marek Trojanowski:

    masz zresztą prosty przykład: historiamoichniedoli.pl istnieje od roku 2007., w swoim obecnym kształcie od kilku miesięcy. i zobacz jakie wzbudza reakcje, jakie zamieszanie.
    pomyśl sobie co by było, gdyby historiamoichniedoli.pl istniała tak długo jak nieszuflada?

  7. Ewa Bieńczycka:

    Rozumiem.
    To w takim razie lista laureatów nagród, to lista tych najgorszych, a nie najlepszych. Ale jak najlepszy zacznie pracować na budowie, to zupełnie zamilknie, nie da się po tak ciężkiej pracy jeszcze raz pracować. Ja wiem, że politycy pracują po 24 godziny, szczególnie w gabinetach dygnitarzy komunistycznych w późną noc paliło się światło, a oni, by zaoszczędzić pieniądze obywatelskie jeździli pociągami na robotnicze spotkania, ale jednak ich prace literackie były pisane w pracy.
    Trudno na budowie coś pisać. Może majster się zdenerwować.
    Szkoda mi tak odpuszczać nagrody. Myślę, że osiemdziesięciosiedmioletni Saramago nie miałby tylu wejść na swój blog, gdyby nie Nobel. Najwyżej daliby mu w domu starców domino. Dlatego tak usilnie dążę do Nobla. Po pisaniu na historiachmoichniedoli to na żadną polską nagrodę liczyć już nie mogę. Tylko zdaje się, do Nobla też typują polscy literaci.

  8. Marek Trojanowski:

    Gdyby Saramago nie dostał Nobla, czy czytałabyś go?

    nagrody literackie miały spełniać pierwotnie dwie funkcje:

    1) wspierać materialnie nagradzanych. wycackani literaci nie wiedzą jak się układa kostkę brukową, dlatego nie poradzą sobie nawet w brygadzie robót interwencyjnych.

    2) miały określać trendy czytelnicze: „co warto przeczytać” – książki nagrodzone się czytało, natychmiast wzrastały nakłady, pojawiały się dodruki.

    okazało się, że nagrody literackie zaczęły spełniać funkcję, o której nikt wczesniej nie pomyślał:
    stały się czymś w rodzaju algorytmu środowiskowego.:
    A jest literatem. A dostaje nagrodę B, to A dostaje nagrody C,D,E,F…, tak że w danym odcinku czasu „t” ilość i jakość przyznanych nagród dąży do „0” – to można pewnie zapisać jakimś zgrabnym zdaniem matematycznym.

    innymi słowy: dostajesz dajmy taką nagrodę kościelskich, to natychmiast dostajesz nagrodę inną, ale o mniejszej randze, mniejszej nagrodzie.
    zgodnie z zasadą „środowiskowego zaufania” – krytycy jurorzy ufają mądrzejszym krytykom jurororm, którzy jurorują w powazniejszych konkursach. i tak dalej i tak dalej. na końcu okazuje się, że całe zamieszenia nie dotyczy jakości literatury ale zaufania środowiskowego.

  9. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Nie zgadzam się Marku z twoją tezą o otrzymywaniu nagród w postępie geometrycznym w pośledniejszych konkursach.
    Zapominasz o tym, że nagrodzony twórca nagrodą Kościelskich, nie będzie już startował w konkursach w Pcimiu Dolnym, ponieważ poczuł się wieszczem i może co najwyżej konkurować w konkursie ogólnopolskim z dużą kasą i z medialnym zadęciem.
    Albo od razu postanawia, że nie startuje w niczym co jest poniżej noblowskich eliminacji.

  10. Marek Trojanowski:

    jasna sprawa. różnice między poszczególnymi rangami:B,C,D,E,F nie jest rewolucyjna.
    masz rację, że literaci aspirują do nagród o najwyższych rangach, ale tak jak napisałem: to ranga jest celem, a dzieło środkiem do osiągnięcia tego celu.

    nawet gdyby / cel (nagroda) = środek (dzieło literackie) / nagrody, to i tak pojawia się pytanie o autentyczność, o prawdę takiego środka, jako dzieła.

    zaufanie środowiskowe, o którym pisałem przed chwilą ma jeden kierunek: „zawsze na dół”. dlatego, że w konkursach o wyższych rangach zasiadają sławniejsi krytycy / literaci, którzy oddziałują autorytetem „na dół”. nigdy nie jest tak, że bardziej sławny autorytet zaufa mniej sławnemu autorytetowi – to kwestia psychologii, pewnie potrafiłabyś to jakoś wyjaśnić Izo.
    dalatego też ranga nagrody będzie się zmniejszała.

    oczywiście w początkowym odcinku czasu „t”, w którym A dostaje nagrodę B pojawia się coś, co okreslić można jako „moda na literata A”. wówczas może się zdarzyć tak, że ranga kolejnej nagrody C będzie wyższa niż B, ale to wiąże się z potrzebami ekonomicznymi rynku literackiego. chodzi o wyssanie z konsumentów / z tych ludzi, którzy jednak kupuja ksiazki / wszystkich złotówek, które przeznaczyli w swoim rocznym budżecie na ksiązki.

  11. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Jednak laureat nagrody Kościelskich znajdzie się w Pcimiu Dolnym. Będzie przecież jurorem za kasę w konkursie poetyckim! O tym nie pomyślałam.
    Nagroda pozwala na chałturzenie w każdym zakątku kraju.

  12. Ewa Bieńczycka:

    Też uważam, jak Marek, że najważniejsza jest w tych wszystkich strategiach kasa. Ponieważ nie jest to sukces komercyjny, tak naprawdę nikt tych artefaktów nie potrzebuje i na twórczy eksperyment wykłada pieniądze tylko podatnik.
    U nas jest jeszcze problem plenerów, zakupów prac na nich i nagrodzeni plastycy w prestiżowych konkursach potrafili być jednocześnie na kilku międzynarodowych imprezach i festiwalach, dostając za to pulę przydziałowych farb, blejtramów. Przy inteligentnym gospodarowaniu swoim sławnym nazwiskiem można było bardzo dobrze i bardzo przyjemnie spędzić okrągły rok wplątując jeszcze w to wszystko swoją rodzinę. Ach, już nie będę wymieniać, bo wygląda na jakieś żale.

    Ale Izo nie wiem jak u literatów, ale u plastyków wjechanie do Pcimia Dolnego i rządzenie to było naprawdę porównywalne do puszenia się na galach w trakcie nominacji. Myślę, że rola, jaką pełni taki sławny człowiek nie jest ważna. Może być i jurorem i uczestnikiem. Często jest tym i tym. Może nawet zgarnianie nagrody głównej w obecności prowincjonalnych szaraków to też jakiś smak wyjątkowy i pożądany. W końcu tamci brali udział w konkursie z nie byle kim i też na nich spada część sławy. Bardzo szczerze o tym mówi w wywiadzie Gill giling w Lampie jak to Warszawa zjeżdża na prowincję, a tam to już jest wydarzenie dla nich najważniejsze w roku.
    W tej Waszej wymianie komentarzy zwróciłabym tylko na tę przepaść, która jest widoczna w zderzeniu z nagrodzonym artystą, który jedzie na głuchą prowincję, i jak tam się do niego modlą i jak urzędnicy, zamiast jak Siłaczka Żeromskiego normalnie pracować, potiomkinowsko wygrywają swoje pozycje. Jak wyszastywują fundusze przeznaczone na ich teren, tak potrzebne dla tych przecież żyjącej z nimi biednej młodzieży i osób nie mających pieniędzy na nic. Wystarczy zresztą sprawdzić tam tylko stan bibliotek, które nie mają nowych książek. To jest bardzo dobry zazwyczaj papierek lakmusowy, jak tam dzielą pieniądze.

  13. laureatka IP 79.184.18.106:

    czytam to, co Państwo napisali i chciałabym się dowiedzieć co z :
    przypadkiem kiedy babina wysyła tom wierszy na konkurs na tom wierszy i ku zdziwieniu swemu z szokiem graniczącemu ów konkurs wygrywa? szok również w tzw „środowisku literackim” bo:
    a) nikt babiny nie zna, bo się nie lansuje, na bibkach nie bywa, dupy komu trzeba nie daje i w żadną co trzeba nie włazi
    b) nikt na babinę nie stawiał – bo skoro jej nie znał to jak by mógł?
    c) Jury też babiny nie zna, bo się po konkursie pyta skąd w ogóle babina jest i dlaczego Jury o babinie nie słyszało nigdy?
    d) skutek – Najjaśniej Nam Panujący Portal Poetycki mieniący się opiniotwórczym miesza z błotem bogu ducha winną laureatkę okrzykując, iż werdykt Jury był efektem pomyłki a Jury było zalane w trupa itd itp
    e) skutek uboczny – heca z nagrodą służy jako przykład, iż nie ma miejsca w konkursach na nepotyzm i kolesiostwo
    cyrk na kółkach

    epilog – babina dalej sobie pisze, nadal się nigdzie nie udziela,dupy nie daje, w żadną nie włazi, czasem wieczór poetycki ma, ale o tym nie trąbi wszem i wobec
    i jest jeszcze bardziej wygłupiona niż była :)
    pozdrawiam

  14. Ewa Bieńczycka:

    To jak babina laureatka taka szczera, to może jakieś nazwisko, jakaś autoprezentacja, przykład jakiś?
    Miło by usłyszeć wreszcie coś optymistycznego, a Pani babina laureatka może i optymizm w blog by tchnęła? Takie abstrakcyjne pisanie to na nic. Znam też bardzo trafne nagrody w dziedzinie literatury na przestrzeni dziejów, ale co to ma do rzeczy?

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?