[Pierwotnie napisany jako odpowiedź Ewie]
Ależ gra, gra. Tomik [yass] jest bardzo muzyczny. Ściślej biorąc: matematyczny.
Jakoś przez przypadek zacząłem rysować sobie czyli robić to co zwykle robię, gdy czytam po tekście. Padło na: wierszyk z kiszonej kapusty.
Trauma po zajęciach z teorii prawdy, którą noszę w sobie a z którą zmagam się od kilkunastu lat, nie pozwoliła mi przejść obojętnie nad początkiem pierwszego wersu. Jednak nie ten początek jest ważny, ale inne fragmenty, które odkryłem przez przypadek.
Wgapiając się w kolejne wersy, drwiąc z mądrych słów, które Kopyt włożył do tekstu (abrazja. Interglacjał) tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że to mądry tekst, niektóre wyrażenia zakreślałem czerwonym długopisem. Oto one (w nawiasach podany jest numer wersu) :
rodzą się w (w. 5)
czekoladek (w. 8)
broni (w. 12)
Miejsca te następnie połączyłem. Zrobiłem to z czystej ciekawości. Chciałem zobaczyć, jak będzie wyglądał trójkąt wpisany w tekst. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że prosta łącząca punkty, to osobliwy zbiór ciągów znakowych, które ułożone kolejno wg reguły przyprostokątnej, tworzą autonomiczną całość, pod warunkiem, że się je ułoży parami. Oto ona:
rodzą się w uśmiechu
klatkach czekoladek
aksjomatów broni
może ciebie Ewo ten fragment nie przekonywać. Ale zwróć uwagę, na matematyczną perspektywę na przeskalowanie trójkąta, które otrzymujemy w tej hybrydzie poezji i matematyki. Połączenie tych samych wyrażeń skutkować będzie pojawieniem się trójkąta o tym samym kącie między przyprostokątnymi, lecz o mniejszej długości ramion. Ta matematyczna redukcja udzieliła się semantyce tekstu. Z palcem mógłbym wykazać tożsamość znaczeniową między oryginałem a tymi trzema wersami.
Moim zdaniem podobnych dowodów na muzyczność / matematyczność wierszy można przeprowadzić jeszcze więcej w oparciu o teksty z [yass].
Można się pokusić o stworzenie takiej odmiany keplerowskiej stelli octangulis, którą można by stosować w ramach poezji. Figury wpisywane w słowa, słowa, które układają się w figury schematy, które gwarantują perfekcję. Wyobrażasz sobie ten rodzaj szaleństwa, który zamyka poezje najpierw w regułach kwadratu, a później sześcianu foremnego. Masz dodatkowy wymiar poezji, którego interpretacja wymaga wprowadzenia ogólnego wzoru na przestrzeń, w strukturze formalnej wiersza, oraz wymyślenia trójwymiarowej hermeneutyki, która będzie musiała uwzględnić sferę liczb. Być może jest w tej utopii coś z kabały, ale nie można odmówić atrakcyjności jeżeli nie poznawczej, to na pewno intelektualnej temu pomysłowi.
Piszesz o zaangażowaniu Kopyta.
Zaangażowanie jest czymś specyficznie ludzkim. Takim pradawnym instynktem, rodzajem miłości, która żąda odnalezienia czegoś więcej aniżeli tylko drugie ja.
Każdy więc sobie szuka idei, porządku, zasad i trudno mieć pretensję, że poeci także to robią.
Jeżeli Kopyt udziela się w ramach struktur lewicowych i robi to z potrzeby serca (wszak zaangażowanie jest odmianą miłości), to należy tylko życzyć mu powodzenia czyli tego, czego się życzy każdej młodej parze na nowej drodze życia.
Jeżeli Kopyt traktuje lewicowość tak, jak Patrycja Markowska nazwisko swojego ojca. Jeżeli przedmiot zaangażowania traktuje jako instrument / narzędzie do osiągniecia jakiegoś celu ogólnego: sława, uznanie, możliwość publikacji, przychylna krytyka, to też nie należy się temu dziwić.
Zwróć uwagę, że lewicowość w światku artystycznym jest teraz bardziej modna niż gejostwo. Pedalstwo już nikogo nie dziwi, nie zaskakuje. Nie jest ani egzotyczne, ani nieestetyczne. Dzisiaj geje komentują na kanałach vivy zachowania gwiazd, style ubierania. Podsumowują osiągnięcia roku, wymachując przy tym charakterystycznie łapkami i robiąc usta w równie charakterystyczną dla pedalstwa rureczkę, tak małe o. Innymi słowy: pedały wydymały społeczne ego tak, że społeczne ego, nawet gdy dyma je jeszcze jakiś pedał, to i tak tego nie czuje.
Dlatego artyści wzięli się za politykę. I tu też nie chcą być tylko zwolennikami partii danej opcji, ale muszą pojawić się medialnie, zacząć żyć jako element społecznego ego.
Najkrótszą i najprostszą drogą do tego jest – podobnie jak w przypadku recytowanego do obiektywu kamery wyznania: jestem pedałem wywołanie szoku.
Dzisiaj lewicowość, jeżeli artysta publicznie ogłosi: Marks i Engels mieli całkowitą rację w krytyce burżuazyjnej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej. Powróćmy do 11. tezy o Feuerbachu. Zmieniajmy rzeczywistość! Nie ograniczajmy się tylko do czczych interpretacji. Do broni! to nagle wszyscy zwracają na takiego artystę uwagę.
Jedni dlatego, bo:
1) uważają, że poecie nie przystoja takie deklaracja, bo poeta, to sługa boży a bóg ma w dupie politykę.
2) Inni dlatego, że widzą w tym szwindel, rodzaj przemyślanego zabiegu marketingowego, by zwiększyć swoje szanse w środowisku, sprzedając kilka tomików więcej.
3) Jeszcze inni wezmą te deklaracje poważnie i zaczną studiować ponownie wszystkie teksty zaangażowanego artysty pod kątem owego zaangażowania by:
3.1. wykryć rozbieżność miedzy obecnymi deklaracjami a wcześniejszymi poglądami.
3.2. dowieść, że poeta od zawsze miał takie a nie inne poglądy. Że marksistowski humanizm skrywany był głęboko w jego sercu i duszy, ale niestety ze względu na krwiożerczych, kapitalistycznych wampirów, czających się w redakcjach wydawniczych, nie mógł się wcześniej określić. Dopiero teraz, gdy Sierakowskiego jest jakby więcej w TVN może przestać się bać i może być sobą w pełni.
4) pojawią się też naśladowcy, którzy z popkulturowego symbolu czegewary na tle gwiazdy, zrobią sobie fetysz i zamiast rozkładówki plejboja powieszą na ścianie, by uwiarygodnić swoje zaangażowanie. Wszystko po to, by pozwolić się unieść tej samej, nośnej fali. I tylko jedno się liczy: nieważne jaka fala, ale ważne by była nośna.
Z falami i zaangażowaniem bywa jednak tak, że czasami te dwa zjawiska mogą skrócić życie tego, kto z nimi igra lub nierozważnie się obchodzi.
Najgorsza jest tzw. śmieszność historyczna. Czyli jeżeli ta sama osoba A, na przestrzeni danego odcinka czasu: t zamiast określonego X , gdzie X oznacza pewne przekonanie, prezentuje także Y i Z, tak że w zbiorze: [XYZ] wszystkie elementy są wzajemnie sprzeczne.
Wówczas mamy do czynienia z kurewstwem. A żadna inna osoba w tłumie nie jest tak szybko i bezbłędnie identyfikowana jak właśnie kurwa.
Teraz byłoby dobrze, gdybym napisał traktat o dymaniu kurwy.
Zastanawiałaś się kiedyś Ewo, dlaczego nikt nie kocha się z kurwą, ale każdy kurwę jebie, pierdoli, dyma, rucha. Dlaczego pojęcie kurewstwa wyklucza pojęcie miłości?
6 lutego, 2009 o 17:19
Nawiązując do pierwszej części Twojego pięknego tekstu, który dopełnia moje rozważania i czeciowo odpowiada na stawiane w komentarzach tezy, to myślę, że najpełniej ilustruje matematyczność tej poezji wiersz, którego ze względu na wczorajsze kłopoty z prawem autorskim nie mam odwagi zacytować w całości, czyli wiersz „RS.” Justyny Radczyńskiej z tomiku Nawet.
()naprawdę mało jest takich liczb, które przyprawiałyby nas o dreszcze.
Pamiętasz? Tę poetkę tu na blogu już omawialiśmy. Zaraz matematyka wypłynęła na plan pierwszy tej poezji.
Ale w poezji Kopyta, jeśli można liczyć to tylko na Sierakowskiego.
W czasach, kiedy Bóg nie istnieje, Diabeł też nie, jedynie Anioły są używane do posług różnych jako ładniejsze, to można mieć na uwadze jedynie coś namacalnego. A jak piszesz, Sierakowski jest namacalny i staje się poniekąd ikoną popkultury, jego wizerunek, z początku z pewną nieśmiałością, bo to zaledwie chłopiec jeszcze, a potem śmielej, jawi się, jak piszesz, w różnych niespotykanych dawniej miejscach, działając przez zaskoczenie i wypierając umiłowane dawniej twarze. Nawet ostatnio mąż podwożąc mamę do lekarza, gdy włączył radio, zamiast usłyszeć głos swojego ulubionego poety w zawsze słuchanej audycji specjalnie dla niego, został zgwałcony głosem Sierakowskiego. Więc przy dzisiejszym niedoborze, zawsze na niego liczyć można.
Ostatnio byłam w empiku i pytam, czy już rzucili tomiki Moniki Mosiewicz Salsa. I wiesz, co mi powiedziano? Że wyszły!
W czasach, kiedy nikt poezji nie czyta, pisma idą na przemiał, a tu takie zainteresowanie!
Więc przynajmniej Sierakowski jest zawsze , wszędzie i dostępny.
I dlatego Miłość wyklucza Kurestwo. Miłość jako uczucie wysokie, nieśmiertelne przecież musi się gdzieś podziać. I im bardziej najnowsze pokolenia wypierają miłość ze świadomości, im bardzie traktują ją jako chwilową sytuację chemiczną mózgowych neuronów, to widzę, że Eros coraz nachalniej zawłaszcza nasze najmłodsze pokolenie artystów. Wiesz, Marku, ja już jestem stara i znużona. Ja nawet na okoliczność pisania tego tekstu i fotografię Sławomira Sierakowskiego z wikipedii ściągnęłam, powiększyłam na cały ekran, zrobiłam wycinek ust. I nic. Zupełnie nic. A podobno kobiety w moim wieku są lubieżne. Więc trudno mi zrozumieć miłość Szczepana Kopyta do Sławomira Sierakowskiego.
6 lutego, 2009 o 18:09
Coś tam mi przebłyskuje z tej Radczyńskiej. Jedyne liczbowe skojarzenie liczbowe jakie mam z Nawet, to ten wiersz, w którym Radczyńska napisała o jeden wiersz z okazji mniej, niż to w tytule zapowiedziała.
Reszta tomiku Nawet Radczyńskiej, to pogawędki o florze i faunie morskiej. Jednak, podobnie jak to się ma z działami Dehnela, w dziełach Radczyńskiej karaś robi za Lewiatana (że tak zacytuję klasyka). Dlatego świat nie mógł się obejść bez Nawet.
Wiesz salsa Mosiewiczówny miała malutki nakładzik. Zresztą pamiętaj, że Honet wydał to kiedy był na tzw. wylocie. Rozliczał się z papieru, farby, redakcji wiesz, tomikiem salsa zbilansował ewentualną superatę. Nie wierz w to, że nagle jakość salsy rozeszła się szeroką falą wśród ludu czy krytyków. O salsie to napisał tylko Super-Recenzent-Miszczu Winiarski i jakaś ekipa na pewnym portaliku, ale nie dlatego by się zachwycili tekstami, ale dlatego, że Mosiewiczowa wysłała tam egzemplarze autorskie rozumiesz, z wdzięczności. Wszak nic tak nie zbalansuje regału bibliotecznego, jak tomik Mosiewiczowej pod jedną z jego nóżek.
Wracając do Szczepana K.
Wkleiłem odpowiedź jako osobny wpis z tytułem, po to by ułożyć w jednej linii: prolegomenę, parergę i paralipomenę. Chciałem przez to powiedzieć, że nie można w [yass] przeoczyć ładunku o proweniencji edukacyjno-filozoficznej.
Szczepan w [yass] jest dla mnie także poetą, który uczy się gdzieś tam w życiu filozofii. Filozofi nie jako mądrość zyciowa, ale zwykłej, technicznej, której się człowiek uczy gdzieś na studiach. Sama taka nauka, z której Szczepan korzysta, sama jest tylko zbiorem określonych pojeć, schematów myślowych, sylogizmów, itp.
Szczepan kombinuje. Widać, że troche je przerabia. Wciąga do poezji ontologię, miesza Reimanna z etyką. Widać, że kombinuje. Co jest duzym plusem, bo kto wie, co z tych kombinacji wyjdzie za kilka lat. Jednak te kombinacje dla mnie są bardzo oczywiste. Czasami mam wrażenie, że on przerabia notatki z wykładów bo on, w przeciwieństwie do koleżanek nie śpi na wykładach.
Bierze kajecik, przeglada go i odnajduje temat:
Fizyki nieeuklidesowe a tezy Gorgiasza.
Sublimuje z tego co lepsze kawałki, paradoksy i mieli je na treść wiersza. Tak m.in. uczynił z klasyczną teorią prawdy z tym, że aedequatio wprowadził miedzy intellectus i treść a tu powinna być res.
Podmieniając, robiąc z res treść, komplikuje Szczepan całą sprawę, która i tak jest skomplikowana. Już problemem nie jest relacja jako aedequatio, ale status treści. Rozwikłanie zagadki zna Szczepan oraz kilkaset pilnych studentów filozofii. Trzeba się odwołać do koncepcji 3 świata Karla Poppera, by rozwikłać status treści i móc ją umiejscowić w przestrzeni.
Szczepan żeruje na tych jurorach konkursów literackich, którzy lubują się w filozofii, ale którzy nigdy nie przestudiowali ani jednego z 3 tomów Historii Filozofii, Tatarkiewicza. Nie mieli na to ani cierpliwości, a gdyby się nawet zabierali do lektury, to i tak ochotę do czytania tracili po pierwszych trzech stronach pierwszego tomu.
Ciekawe jak będzie wyglądał po studiach. Kiedy zacznie jako poeta myśleć samodzielnie. Kiedy będzie twórczy. Jeżeli mu się uda zapanować nad filozofią, jeżeli nie podda się jej władztwu, to będziemy mieli do czynienia z poezją o przerażającej jakości. Mam tu na myśli taką poezję, w której nie będzie karasia ufarbowanego na Lewiatana, ale sama będzie realnym Lewiatanem. Która będzie wsysała ludzi z prędkością: milion umysłowości na sekundę.
6 lutego, 2009 o 18:32
Tak? A ja myślałam, że to takie kolesiowskie zauważenie filozoficznych korzeni poezji Szczepana Kopyta. Kolesiowskie, gdyż wczoraj przeczytałam cały ściek w rynsztoku i Szczepan Kopyt też tam zabierał głos. Fajnie się tam bawiliście. Nic dziwnego, że przy wieloletnim, wspólnym przebywaniu w takim w końcu intymnym środowisku, nie możesz nic złego o tej poezji powiedzieć. Tam pada taka ważna myśl filozoficzna, że spadek dowcipu jest też spadkiem możliwości kochania. Jest to też niepokojące odnośnie opisywanej miłości do Sławomira Sierakowskiego. Zawsze kochało się guru. Bez tego ani rusz.
Nie ukończyłam filozofii, ale trzy tomy Tatarkiewicza przeczytałam i chyba jest to lektura obowiązkowa na każdych studiach. Zaraz filozof.
6 lutego, 2009 o 18:42
ewo, to jeszcze raz przeczytaj moje wpisy z rynsztok.pl, a jak będziesz 19 raz czytała moje rynsztokowe opera omnia, to może zauważysz przypadkiem, może nie przez przypadek, a dzieki dogłębnym studiom, że ja nie koleguje się w systemie kolesiowskim.
ewo, nie ustawaj w lekturach moich wpisów. gdziekolwiek by one nie były. nic tak duszy nie upiększa jak lektury moich zajebistych tekstów.
i jeżeli znajdziesz mi chociaż jeden mój wpis „kolesiowski”, to mi go tu zacytuj. póki co, kontempluj te dzieła, ciesz się pięknem i zachwycaj się ogólną naturą wszechświata, a w szczególności drabiną bytu.
i małe ps:
nie podoba ci się [yass], to napisz o tym. uzasadnienia w stylu: „gniot” „złe” „niedobre” „a fuj” „grafo” „grafomania” itp., to sądy ocenne właściwe dla nieszuflada.pl
dlatego łaskawie zbuduj kilka zdań, w których uzasadnisz to, że [yass] jest twoim zdaniem zły pod wzgledem poetyckim. ale nie pisz mi, że [yass] jest zły, bo chwali go trojanowski, czy dlatego, że chwali go ten, tamten, który także nie potrafił docenić mnie, jako poetki. nie pisz, że Kopyt jest do dupy, bo się z lewicą zadaje, albo że jego mama czy tata albo brat odprawiał czarną mszę i jest w rejesrze skazanych. oczekuję od ciebie głębszych analiz ewo. powierzchowność, to coś z czego ty sama się śmiejesz.
6 lutego, 2009 o 19:10
Absolutnie nie wyklucza, o ile mamy na myśli prostytutki, call girls, gejsze, odnowicielki biologiczne i wszelkiego rodzaju muzy – jednym słowem ludzi profesjonalnie zajmujących się płatnym seksem tak realnym jak wirtualnym. Natomiast kurwa to termin określający (pejoratywnie) bardziej charakter człowieka niż zawód. I niewiele mający z seksem wspólnego, tym bardziej z płcią. Ale w zagwazdranym i nieustannie uwstecznianym polskim społeczeństwie pojęcia te są niesłusznie utożsamiane, a podział na kurwy i kobiety „do kochania” nadal użytecznie, acz głupio i szkodliwie pełni funkcję edukacyjną i kategorię moralną. To tutaj premier Lepper powiedział, że przecież „kurwy zgwałcić nie można” co na świecie spotkało się z potępieniem, a tu to tylko powszechnie panujący pogląd i nie miał z tego tytułu żadnych przykrości. Ale kiedy ktoś taki jak poseł Palikot użyje tego terminu nareszcie właściwie, robi się straszna afera, bo wiadomo przecież, że minister Gęsicka na codzień nie zajmuje się sprzedajną miłością. A przecież to co zrobiła jest klasycznym kurestwem. A i ona pewnie, mimo to przez kogoś jest „kochana.”
Czy społeczeństwo gdzie kultywuje się i wpaja pogląd, że tylko matka jest święta, a wszystkie inne to kurwy, a sam seks czymś brudnym może tworzyć wartościowe i trwałe związki?
Należy postawić raczej pytanie czy w tym społeczeństwie miłość (choćby i bliźniego) jest w ogóle możliwa?
Póki co sami będąc kurwami kochamy się wyłącznie z kurwami ani tego przeczuwając, a jeśli, to jest już z reguły za późno. Więc nie ma potrzeby mieszać do tego profesjonalistów, których można tylko podziwiać.
6 lutego, 2009 o 19:32
> Marek
Gdybyś się Marku chociaż tak się zakolesiował ze mną, jak odżegnujesz się od kolesiostwa z poetą Kopytem Szczepanem, to nie myślałabym dwa dni leżeć w rynsztoku i wszystkiego czytać i czas wytracać. Przecież muszę wiedzieć, z kim na blogu jestem. Przecież tam wszystko jest razem wypaćkane, jak to oddzielić, ja przeczytałam wszystko i wszystkich.
To uważasz, że ja przez tyle postów oceniłam Szczepana Kopyta tak na nieszufladzie? Jak mam Ci napisać, że to jest bardzo niedoświadczona, młoda poezja polegająca na pisaniu jak leci, a twórczość polega na selekcji, na budowaniu, na tworzeniu? Jak ja to mam jeszcze napisać? Przecież już napisałam bardzo szczegółowo.
Nie pomoże tej poezji ani wykształcenie filozoficzne, ani równoległe uprawianie jazzu(czy innych gatunków). Oczywiście, ja nie przekreślam autora, jest bardzo młody i wszystko się może wydarzyć, ale wątpię, by, jak obydwoje z Sierakowskim będą duzi, czego mam nadzieję nie dożyję, to coś takiego jeszcze jak poezja polska będzie istniała. Z tego co widzę jest dożynanie poezji na całego, i jak czytam ten wstęp do tomiku, kto nagrodę przed Kopytem dostał, to przecież niemożliwe jest by dopuścili ci ludzie kogokolwiek spoza układu. Nie każdy ma pieniądze, by jechać do Poznania i muzykować z Pasewiczem.
A blog z Tobą piszę nie po to, by takie układy umacniać. Szczególnie hodowanych, kształconych na jajlepszych uniwersytetach dzieci działaczy komunistycznych po prostu nie mogę, wybacz Marku, nie mogę Jeszcze jak przeczytałam tekst Sierakowskiego o Rakowskim
6 lutego, 2009 o 20:09
„Zastanawiałaś się kiedyś Ewo, dlaczego nikt nie kocha się z kurwą, ale każdy kurwę jebie, pierdoli, dyma, rucha. Dlaczego pojęcie kurewstwa wyklucza pojęcie miłości?”
czytam cię marku do dłuższego czasu i czekałam tylko jak się zaczniesz topić we własnej sraczce, na ogół jesteś przejrzysty, nie można ci zarzucić stronniczości, widać u ciebie bojkot intelektualny, klarowność myśli, która jest ceniona, ale przemówiłeś teraz językiem dehnela. masz chuj nie doświadczenie życiowe i serwujesz akademickie skrypty paraetyczne w sposób mistrzowski.
ja jestem największą kurwą polską i ruchają mnie tylko najporządniejsi, nie napisze wiele o miłości bo to moja sprawa prywatna, kochają mnie najmoralniejsi tatusiowie, wiec przestań pierdolić o ruchaniu i zajmij się religią, bo o życiu wiesz tyle, co winiarski i miłosz, czyli gówno
6 lutego, 2009 o 20:30
jesteś takim samym żółtodziobem jak ten gimnazjalista z ip bez nicka, bo nie odróżniacie kurwy od prostytutki
6 lutego, 2009 o 22:58
Nie wiem kto jest tym gimnazjalistą, nikogo takiego tu nie zauważyłem, ale jeśli to pite do mnie, to pozwolę sobie powtórzyć, że właśnie powyżej dokonałem rozróżnienia między nagannym kurestwem, a chwalebną prostytucją, co oczywiście nie oznacza, że osoba prostytuująca się nie może być jednocześnie kurwą.Bowiem kurwiarstwo wydaje się tak powszechne iż z pewnością nie oszczędziło również i tej trudnej profesji.
7 lutego, 2009 o 7:57
I jeszcze jedno. Kogo nagradza szanowne jury prestiżowego konkursu Berezina? Jakie przesłanie dzisiejszemu człowiekowi niesie twórczość Szczepana Kopyta, głos publiczny, odpowiadający w końcu na pytanie, gdzie jesteśmy, dokąd idziemy skąd przyszliśmy. Jakkolwiek ma małe rączki Kopyt, jak młode niewinne i niedoświadczone, jeśli ośmiela się zabierać głos w światowej debacie o kształt świata bo poezja jest tym, a nie jest to żadne muzykowanie po ścianie to co niesie nam swoją poezją Kopyt?
Niesie abnegacją, bezpłciowość, brak jakiejkolwiek wizji świata i pomysłu na życie. To nagle wyrosłe i owłosione dziecko w tych wierszach zdziwione upływem czasu staje i rozgląda się, co robić, i czy robić? Nie bardzo mu się to wszystko podoba i nie bardzo mu się cokolwiek chce. Nie ma w tych wierszach młodzieńczej energii, ciekawości, nietzscheańskiej woli życia i otwarcia. Seksualność jest w zaniku, erotyzmu zero, jakieś tylko przymiarki do hedonizmu polukrowane obcym sobie (i słusznie) zaangażowaniem politycznym. Kapitalizm poeta mimo przyklejonych deklaracji ma w dupie, jest gotów jednak wejść w każdą ideologię, byle by ten nieznośny świat wreszcie kształt mu nadał. I może byłoby to i nawet doświadczenie dla nas wszystkich, czytających Kopyta, portret roczników osiemdziesiąt, jeszcze gorszych od roczników siedemdziesiąt, bo przecież już są sławni niektórzy, cyniczni i bezwzględni. Ale nie bardzo też ufam tym wierszom, nie bardzo wiem czy nie są pisane właśnie by konkurs Berezina wygrać.
Wróciłam wstrząśnięta czytaniem ścieku na portalu rynsztok i prawdę mówiąc długo nie mogłam dojść do siebie.
Kim jest Porcelanowy Talerzyk? Myślę, że wątek antysemicki, całe szczęście usunięty, bardzo dobrze ilustruje prawdziwy stan umysłowy dzisiejszego poety. I jest straszny.
Najprawdopodobniej jesteś Marku katalizatorem i może dzięki Tobie w tych salonach coś się wreszcie autentycznego ujawni, zamazane Torbicką i Profesorem Markowskim.