Jest niedzielne popołudnie roku 2920. Karol Strasburger jak zwykle w przydługim garniturze w szklanym ekranie prowadzi kolejny odcinek Familiady. Opowiedział już dowcip, przywitał rywalizujące rodziny, które całe pół godziny będą się napierdalać o 10 tys. złotych polskich nowych i zadaje pierwsze pytanie głowie rodu Kowalskich, panu Andrzejowi: Podaj imię i nazwisko polskiego poety, który zasłynął z tego, że w jednym tomiku swoich wierszy umieścił 166 znaków zapytania.
Pan Andrzej myśli i myśli. Tak myśli, że czoło się marszczy a na skroni pojawiają się duże krople potu. Mijają sekundy, dziesiątki sekund. Ale panu Andrzejowi nic do głowy nie przychodzi. Ale nagle zaczyna coś świtać, coś jakby Słowacki, jakby Mickiewicz… I wtedy stało się to, co się zwykle dzieje. A mianowicie wtrącił się Karol ze standardowym tekstem: Minęło pierwsze piętnaście sekund. Mogą się zastanawiać Iksińscy.
To teraz chuj! Już nic nie wymyślę! zaklął w duchu pan Andrzej, spoglądając w stronę Iksińskich, których uśmiechnięte mordy świadczyły o tym, że wspólnie coś wykombinowali. Odczekał bezradnie do końca regulaminowych trzydziestu sekund i kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk eeeeeeeee palnął pierwsze lepsze nazwisko, które kojarzył z poezją:
– Tuwim.
Karol spojrzał na małą karteczkę, którą trzymał w ręku, by upewnić się co do poprawności odpowiedzi, poczym odparł:
– Niestety nie. Jaka jest wasz odpowiedź? zwrócił się do Iksińskich.
– Uważamy, że jest to Mickiewicz.
– Też nie odpowiedział Karol A prawidłowa odpowiedź to: Krzysztof Siwczyk. To on w swoim tomiku Zdania z treścią, w którym było raptem 46 wierszy, zamieścił 166 znaków zapytania. Jako ciekawostkę dodam, że Siwczyk potrafił wbić 8 znaków zapytania w 24 wersy. To był jak na owe czasy wyczyn w poezji niebywały.
———————————————————————————
Zdania z treścią Krzysztofa Siwczyka, byłyby jednym z milionów tomików tzw. poezji bez znaczenia i niczym by się nie wyróżniał, gdyby nie owe 166 znaków zapytania, za pomocą których autor próbuje nadać znaczenie swoim tekstom. Warto jednak zaznaczyć w tym miejscu, że poetyka interrogatywna, którą lansuje Siwczyk w Zdaniach z treścią, polega nie na jakości pytań, ale na ich ilości. Ten akcent ilościowy przekłada się także na same pytania. Okazują się one często banalnymi, nic nie znaczącymi pytaniami, a jeżeli nawet poeta zadaje pytanie znaczące, to okazuje się, że popada w tak wyświechtany patos, który zdarza się tylko licealistkom w trakcie dyskusji o życiu.
Poeta pyta:
Zapis brzmień byłby czymś na miarę twoich nadziei na pasjonującą relację?
Co mi jeszcze opowiesz?
Co więcej da się z tego zachować?
Źle rozłożyliśmy siły?
Festyn trwa?
Jesteś sama?
W Siwczykowskiej poetyce interrogatywnej zdarzają się także pytania kompletnie bez sensu:
Chociaż może dałoby się zorganizować jakieś igrzyska wspomnień / typu kontakt, znajomość, zażyłość i tak dalej?
albo:
Opis jest do duszy, stąd wiązane z nim oczekiwania?
Poetyka interrogatywna Siwczyka ma w sobie coś atrakcyjnego, uwodzącego. Stosując się do jej prostego kanonu: pytajnik gdziekolwiek, ale być musi, każdy może stać się poetą. Dla przykładu:
Asystentka w nowoczesnej firmie. Uprzejmie informujemy, że organizujemy dwudniowe szkolenie, obejmujące część teoretyczną i praktyczną (warsztaty), przeznaczone dla sekretarek, asystentek i asystentów, obejmujące wszystkie zagadnienia leżące u podstaw profesjonalizmu (źródło: ulotka, którą dziś znalazłem w skrzynce na listy).
Tekst ów wg kanonów poetyki interrogatywnej należałoby zapisać tak:
Asystentka w nowoczesnej firmie? Uprzejmie informujemy, że organizujemy dwudniowe szkolenie? obejmujące część teoretyczną i praktyczną (warsztaty), przeznaczone dla sekretarek, asystentek i asystentów, obejmujące wszystkie zagadnienia leżące u podstaw profesjonalizmu?
Teraz należy to ładnie ułożyć, by tekst sprawiał wrażenie, że jest wierszem:
Asystentka w nowoczesnej firmie?
Uprzejmie informujemy, że organizujemy
dwudniowe szkolenie? obejmujące część teoretyczną
i praktyczną (warsztaty), przeznaczone dla sekretarek,
asystentek i asystentów, obejmujące wszystkie
zagadnienia leżące u podstaw profesjonalizmu?
I już prawie mamy wiersz. Prawie, ponieważ brakuje jeszcze tytułu. I tu dochodzimy do kolejnej ważnej zasady poetyki interrogatywnej, mianowicie do odwrotności tytułu. To znaczy, jeżeli będziesz pisał wiersz o miłości do zwierząt, to tytuł ma wyglądać mniej więcej tak: Nie cierpię zwierząt. Jeżeli będziesz pisał o nieszczęśliwym dzieciństwie, to wiersz ma mieć tytuł: szczęśliwe dzieciństwo.
Innymi słowy, masz robić tak jak zrobił to Krzysztof Siwczyk w Zdaniach z treścią. W prezentowanym przykładzie odwrotny tytuł mógłby wyglądać tak:
nie informujemy
Asystentka w nowoczesnej firmie?
Uprzejmie informujemy, że organizujemy
dwudniowe szkolenie? obejmujące część teoretyczną
i praktyczną (warsztaty), przeznaczone dla sekretarek,
asystentek i asystentów, obejmujące wszystkie
zagadnienia leżące u podstaw profesjonalizmu?
Nawiązując jeszcze do jakości pytań, które zadaje Krzysztof Siwczyk w tomiku: Zdania z treścią. Otóż samo pytanie jako takie zmusza do myślenia, ale u Siwczyka jest inaczej. Otóż czytelnik może nie za pierwszym razem, ale na pewno po drugiej lekturze zorientuje się, że ten nawał pytań, to jedyny sposób znany Siwczykowi, by przemycić pewne treści, których nasłuchał się na kursie wstępu do filozofii. Jest to konieczne, ponieważ Siwczyk jako poeta jest impotentem, dlatego będzie szukał źródeł inspiracji w dziejach myśli filozoficznej i przemycał je dzięki znakom zapytania. Wówczas jego wiersze będą jawiły się jako mądre, wszak tyle pytań i na wszystkie z nich kulturalny czytelnik będzie szukał odpowiedzi. 166 odpowiedzi na 166 pytań. Dla przykładu:
Kiedy z obserwatoraa stałem się uczestnikiem?
Systematyzacja naszego kosmosu zasadniczo polegałaby
na wyznaczaniu granic między ignorancją a uzależnieniem.
Nieznośna analiza mogłaby przerodzić się w karnawał licytacji.
To ja pierwszy, to ty pierwsza, ja bardziej, ty bardziej i w ten deseń.
Niedopowiedzenia nie tchną w nic ducha, lecz wzmagają astmę sentymentu chorzy.
(s.22)
Student drugiego roku filozofii powinien bezbłędnie zidentyfikować inspiracje, a ci bardziej uważni nawet wskazać strony w 3 tomie Tatarkiewicza (ah! Ten Tatarkiewicz, jaki on popularny wśród poetów. Najpierw Sosnowski, teraz Siwczyk…), z których garściami czerpie Siwczyk w tej strofce. Najczystszy, najprostszy i jakże jałowy naiwny eklektyzm.
2 października, 2008 o 17:30
Jak tu tyle liczb i tyle znaków zapytania to dorzucę jeszcze informację o innej książce Krzysztofa Siwczyka, którą chciałam Ci wysłać, byś nie pisał krzywdząco o jednej tylko pozycji autora.
Chodzi o grubą książkę formatu A4 , tom: „List otwarty (1995-2005)” gdzie są zebrane poszczególne tomiki poezji: „Dzikie dzieci” (1995 i 2004), „Emil i my” (1999), „Dane dni” (2001), „Wiersze dla palących” (2001), „Zdania z treścią” (2003), „W państwie środka” (2005).
Przeczytałam wszystko, zachęcona takim zdaniem na witrynie LB:
Osiemnastoletni Krzysztof Siwczyk debiutował olśniewająco (Dzikie dzieci, 1995). Potrafił w wierszu mówić świeżo i dojrzale, a przy tym miał coś do powiedzenia.
Nie miał. Wprawdzie nie ma tam tylu, jak piszesz zanęt filozoficznych, polegających na stawianiu pytań, niestety, tam są same odpowiedzi.
Czasami myślę, że Poeta to tubka w której już dawno skończyła się pasta do zębów, a jednak trzeba je czymś umyć i na siłę jeszcze się coś wyciska.
W tomiku, o którym piszesz zastanawia też cierpliwość partnerki podmiotu lirycznego, do której kieruje swoje pytania.
Chciałabym tutaj otworzyć osobny, miły mojemu sercu wątek śląskich poetów, właśnie przyniosłam: Antologia Miłość niejedno ma imię” Katowice 2008 druk laureatów. Posłowie Karola Maliszewskiego.
Myślę, że Krzysztof Siwczyk jest ojcem duchowym poezji regionu, w którym mieszkam.
2 października, 2008 o 18:38
ewo, jeżeli ktokolwiek powie, że Siwczyk jako poeta ma coś do powiedzenia, to ów ktoś musi także przyznać, że fraza: „ala ma kota” jest koniecznym elementem kultury śródziemnomorskiej. Siwczyk bowiem to taki lisek-chytrusek, który uzywa nie tyle pytań, ile samych znaków zapytania, żeby skupić uwagę czytelnika na tekscie. jednak przeliczył się, jego sztuczka z poetyką interrogatywną pada na pysk, ponieważ konsumentami poezji w polsce nie są znudzone gospodynie domowe – zatem to tylko kwestia czasu zanim trafi kosa na kamień, zanim Siwczyk-poeta trafi na krytyka-filozofa. weźmy taki oto wers Siwczykowski:
„Małe elementy obecności, które zostawiliśmy w restauracjach, / łazienkach, pokojach i łóżkach, a o które tak łatwo na wyjeździe, / mogą nam się ułożyć w atrapę, jaka spokojnie zdetronizuje / konkurencję domu i jego implikatur. Skądinad o to przecież chodzi, / żeby przestać różnicować siebie w warunkach logiki / dwuwartościowej. // tak i nie …”
Masz taki mały fragmencik, który kompletnie nic nie znaczy – i siwczyk o tym wie, dlatego dodaje logikę dwuwartościową. Innymi słowy: klasyka nadawania formy gównianej materii, którą znał już Stagiryta. Mało tego, koleja strofa zaczyna się od brewiarza scholastyki: abelardowskiego sic et non , i śmiech wzbiera, bo Siwczyk łącząc rudymenta ze wstępu do filozofii (bo Siwczyk w swoich wierszach jest tylko eklektykiem, nie wnosi do filozofii nic, ani jednej nawet mysli oryginalnej, ani jednego oryginalnego komentarza) ze znakami zapytania, Siwczyk-poeta rozsiewa dookoła siebie coś w rodzaju odor sanctitatis – czytelnik widzi znaki zapytania, mądre kategorie filozoficzne i nie musi się zastanawiać, wie apriori, że tu jest prawdziwa poezja. jednak kiedy czytelnikiem będzie filozof, to Siwczyk poniesie klęskę – bo jego wiersze z treścią, okażą się zlepkiem eklektycznym wyssanym z wykładów ze wstępu do filozofii.
2 października, 2008 o 20:10
Nie mam filozoficznego wykształcenia ale mimo to mam po przeczytaniu uczucie permanentnej mistyfikacji poetyckiej nie polegającej na magii, ani uwodzeniu. Wiersze są realistyczne do bólu, w każdym razie w tym najbardziej chwalonym siwczykowym debiucie. Dzikie dzieci jest zbiór banałów, sytuacji zauważonych, które absolutnie nie zasługiwały na zauważenie. Zbiór który analizujesz, powstał już po roli Rafała Wojaczka w filmie Lecha Majewskiego, cztery lata później, gdy artysta uwierzył dzięki licznym nagrodom już w swój poetycki power.
Tegoroczny tomik Centrum likwidacji szkód zebrał entuzjastyczne recenzje i jest anonsowany filmikami na YouTube, np.:
http://pl.youtube.com/watch?v=0gyCbOY87o4
Łukasz Badula pisze o nim pochlebnie:
(..)Siwczykowi wszak ciągle nie brak słów, a zwłaszcza przymiotników, które pozwalają mu metaforycznie wykręcać wokół własnej osi wyznania i wszelkie konotacje powszednich rzeczy. Dzięki temu autor nie musi spowiadać się z grzechu dosłowności, może natomiast spokojnie oprowadzać czytelnika po kolejnych warstwach świata, projektując jego reguły na odbiorczą świadomość. Ta proza poetycka (choć zdarzają się i wiersze) jest więc wystarczająco retoryczna, by zachęcić do dialogu. Czy ktoś żywi ochotę podjąć go z autorem? Doprawdy, jest o czym rozmawiać.