.
jak napiszesz ładny wiersz dla Marka, to Marek na adres email, który musisz wpisać w rubryczce dodając komentarz, wyśle ci hasło, dzięki któremu będziesz mógł przeczytać wszystkie części Markowego Dziennika.
na drugi prezent od Marka pod choinkę, trzeba sobie zasłużyć
19 grudnia, 2010 by
Kategoria: Bez kategorii | 150 komentarzy »
komentarzy 150
Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić
22 grudnia, 2010 o 11:39
Popatrz tylko na przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=lewjWBHsJX0
Prosty wierszyk o umiłowaniu Ojczyzny. Gdyby nie peryferia – przeczytałoby się go zupełnie inaczej niż z całą otoczką.
A jeszcze bardziej sugestywnie wygląda to tutaj
http://www.youtube.com/watch?v=GlrFEL0ZTMM&feature=related
gdzie rosłemu chłopu jak dąb, łzy po policzkach obfitym strumykiem cieką.
22 grudnia, 2010 o 11:45
– nie oglądam youtube, tam jest za dużo przemocy.
ale mam do ciebie pytanie: co jest poezją, tekst czy to, że „rosłemu chłopu jak dąb, łzy po policzkach obfitym strumykiem ciekną”?
22 grudnia, 2010 o 11:49
Już Ło ci to szczegółowo raz wyjaśniał, nie ma potrzeby tego kilka razy mielić.
22 grudnia, 2010 o 11:50
ta twoja awersja do linków nosi znamiona chorobliwej fobii. Radziłeś się doktora, co z tym zrobić?
22 grudnia, 2010 o 11:53
Uff, a ja chciałem iść na slam w katosach. Bo jakoś tak się złożyło, że Łukasz Gamrot przez przypadek powiedział mi „przyjdź, może wpadniesz na slam” itd itd, a potem były chichy śmichy o jakimś dziwacznym chłopaku Kaczki itd itd). No więc miałem w głowie, niedziela, trzeba by się tam wybrać. Ułożyłem nawet plan, powiedziałem sobie – napiszę do Ewy Bieńczyckiej i że ona z katosów to ją może namówię żeby ruszyła dupsko z domu i tam się ze mną wybrała.
Ale przyszła niedziela i co? Zupełnie, na śmierć o tym zapomniałem! Że chciałem iść… Dlatego potem obejrzałem sobie „Hostel”, jeden z najbardziej dramatycznych filmów, jaki ostatnio widziałem, i nie żałuję.
Nie mam nic przeciwko slamom, to rozrywka jak wiele innych. Przekreślać ją tylko dlatego, że się nie należy do towarzystwa?
22 grudnia, 2010 o 11:55
tak, po tym jak zapłaciłem mu dwie stówy za półgodzinne wylegiwanie się na niewygodnej kozetce obitej skajem powiedział mi:
– proszę kasować.
jak widzisz, w niektórych przypadkach olewam cenną, dwustuzłotową radę.
22 grudnia, 2010 o 11:56
ale tu jej nikt nie przekreśla, romuś, przekreśla się tylko jej aspiracji do związku z poezją.
22 grudnia, 2010 o 11:58
romek, ale towarzystwo, współuczestnictwo, koleżeństwo, przyjaźń itp. nie zrobi z nikogo poety. masz przykład Moniki Mosiewicz, której po koleżeńsku wydano tomik „Cosinus salsa” – i co? czy jest ktoś w tym kraju, kto nazwie Monikę Mosiewicz poetką? nie ma chuja, romek, nie ma chuja. O to chodzi a nie o slamy, sramy czy inne rowerowe ramy.
Poeta jest zawsze sam. A w grupie romek, to ty możesz iśc na pielgrzymke, posiedzieć w knajpie – możesz także się popierdolić
22 grudnia, 2010 o 12:02
Nie! Samotność poety to bujda srały muchy będzie wiosna kuku mamuniu! Gówno prawda!
22 grudnia, 2010 o 12:03
popierdolić z panami, zapomniałeś dodać, bo Knap to pederasta.
22 grudnia, 2010 o 12:06
tu nie chodzi o prawdę, ale o poezję.
oczywiście, w ramach kontry można powiedzieć: „to bujda na resorach, pica na wodę” itp. – ale to niczego nie zmieni w statusie poety. bo czy romku widziałeś kiedyś jak poeta pisze wiersz? czy pisze go w komitywie z innym poetą – siedzą, palą piją i wspólnie zapisują swoje refleksje o świecie?
romek, wiesz dlaczego frazesy są frazesami? bo są przeraźliwie prawdziwe
22 grudnia, 2010 o 12:10
a nich się wali w dupę – mi to będzie obojętne do tej pory, dopóki nie poczuje jego oddechu na moim karku.
zresztą dla mnie seks bez anala to jak jedzenie bez chleba, to jak msza bez przyjęcia komunii św. – nie liczy się. z tym, że ja preferuję kobiece tyłki, one nie śmierdzą. swój, jakbym nie wyszorował, jak długo nie moczył w wannie to jednak lekki aromat kału będzie wyczuwalny. a kobiece tyłki – nie wiem dlaczego (to znaczy domyślam się – po każdej defekacji nie tylko wycierają tyłek, ale i podmywają) – są pachnące. to mi odpowiada.
22 grudnia, 2010 o 12:15
a romkowi, widzisz, zapach nie przeszkadza. To dobry przykład na różnorodność gustów :))
22 grudnia, 2010 o 12:18
A wiesz co marek, faktycznie, nie widziałem, jak poeta pisze wiersz. Mam zatem pomysł. Po co nam nowe technologie jak nie po to, żeby z nich korzystać. Namówmy zatem Przemka Łośko, prawdziwego kowboj-poetę, żeby napisał jakiś wiersz przy włączonej kamerce netowej, na żywo! I wtedy będziemy mieć okazję obejrzeć to, co dotąd nigdy nie widzieliśmy. Może Łośko się zgodzi, co? Byłby to jego pierwszy krok w przyszłość.
22 grudnia, 2010 o 12:21
chociaż szczerze mówiąc, to ja też nie lubię, gdy cipka jest zbyt mocno wyprana ;))
22 grudnia, 2010 o 12:33
na 99% u Przemka dzieje się to błyskawicznie. NIe miałbyś zapewne czego podglądać, ale gdybyś się zakolegował z takim np. Dehnelem, to miałbys mnóstwo materiału filmowego. Dehnel siada o godzine 13.00 i odwala swoja literacką szychtę. Pod ręką ma słownik, stare fotki, archiwalne numery playboya albo encyklopedię, z której czerpie natchnienie. Po drugiej stronie biurka lezy słownik poprawnej polszczyzny. Jak się domyślasz w tych warunkach warsztatowych proces twórczy może potrwać nawet kilka tygodni.
W każdym razie na pewno, kiedy otrzymasz cztery dyski z nagranym materiałem będziesz mógł sobie przez dwie godziny w czterokrotnym przyspieszeniu zobaczyć jak się klepie wierszyki.
22 grudnia, 2010 o 12:43
Haha, marek, dobre, ale mam jedną dziwną intuicyjną myśl. Że w takim razie jak taki Dehnel wystąpi w reality show „Poeci piszą wiersze”, to okaże się o całe lata świetlne wyprzedzić Łośkę (przynajmniej mentalnie).
Nie marek, tak ci uczciwie powiem, poezja to nie jest już (podkreślam – już, teraz, w obecnych czasach) sferą intymności, wyobcowania, alienacji. Tzn, może jeszcze jest, ale być nie powinna. Inaczej nie pójdzie naprzód. Nie tędy droga.
22 grudnia, 2010 o 13:04
Pod ręką ma słownik, stare fotki, archiwalne numery playboya albo encyklopedię, z której czerpie natchnienie. Po drugiej stronie biurka lezy słownik poprawnej polszczyzny.
Pominąłeś rzecz dla Dehnela najcennieszą z cennych: GOOGLE.
Wszystko co jest poza google ma poślednie znaczenie. Nawet zdrowy rozsądek.
22 grudnia, 2010 o 13:10
romek, to cywilizacja, kultura, technika ma iść naprzód. a poezja? poezja ma być ludzka lub nieludzka – ale zawsze człowiecza.
22 grudnia, 2010 o 15:23
przypaliłam bigos, następny garnek do wyrzucenia, mogę teraz pisać na blogu Marka bez stresu że coś mi się w kuchni nie uda.
Romek, dostrzegasz w wierszu Przemka tylko słowo zapapędziołek, a reszta tekstu jest według ciebie tylko poprawna?
Dla mnie akurat nie ten wyraz jest istotny w tym wierszu, a drzewo morwowe i morze czerwone i te niezadane pytania, które pomimo tego funkcjonują.
Jedno z tych pytań dotyczy wiary i z nim mierzy się autor wiersza.
W Biblii jest wskazówka. Wystarczy wierzyć, a pod wpływem wiary nawet tak małej jak ziarenko gorczycy, wielkie drzewo morwowe zmieni miejsce i znajdzie się w środku morza (o symbolice tego przekazu nie chcę się teraz rozpisywać),
A co znajduję w wierszu Przemka?
” można przecież
żyć wiecznie, wystarczy złożyć ręce i przedrzeźniać
modlący się na ścianie cień,”
I co jeszcze można zrobić?
„można wreszcie, zapapędziołku,
nic nie mówić tylko iść w łan zboża tak głęboko,
że nie zobaczy mnie mama i ja jej nie zobaczę, i ty”
zapapędziołek, mama, ja, czyli trzy osoby, a w którym z nas jest pierwiastek boski, czyli wieczny?
I dopiero na samym końcu mogę się zastanowić komu z tej trójki uda się przejść przez morze czerwone, wejść w inny świat.
Przemkowi często udaje się z ogranych, a przynajmniej znanych motywów, jak w tym przypadku bibilijnemu rozważaniu o wierze, stworzyć zupełnie nową jakość, przenicować to co znane.
Tak ja napisał Marek: uczłowieczyć poezję.
Do Marata.
p. Mary ma złe intencje, ponieważ skroiła do swojej tezy zdania.
A jeżeli do tej pory była admiratorką Marka, to powinna wiedzieć, że Marek nieczęsto, ale jednak krytykował teksty Przemka ( ja także)
Do Przemka: rozmawialiśmy dzisiaj z Markiem o twoich wierszach.
Po przeczytaniu setek tomików wierszy, mam możliwość porównania, dlatego dla mnie twój dzisiejszy utwór to poezja z najwyższej półki.
Na twoje wiersze wydałabym kasę.
Nie wyobrażam sobie, abym mogła podglądać poetę, gdy pisze wiersz. Dla mnie to czynność intymna.
22 grudnia, 2010 o 15:27
Izabella: Mary bywa nierzetelna, to inna sprawa. Ale Marek bywa nierzetelny stokroć bardziej. Zresztą, dla mnie ta rozmowa jest nieistotna. Gdy przechodzi do kolejnego definiowana poety jako autentycznego naturalnego nieprzystosowanego buntownika etc etc etc staje się trywialna do bólu. Tyle, że jest powyżej poziomu wybieram IP, ale w zasadzie wszystko jest powyżej. pozdrawiam
22 grudnia, 2010 o 15:34
ale sedno tekstu wklejanki Mary tkwi w czymś innym, to nie atak na Marka tylko na Przemka.
I dość o kopistce.
22 grudnia, 2010 o 15:44
Marat, dyskusje na temat rzetelności mamy już zdaje sie za sobą. W sprawie trywialności do bólu – musisz wiedzieć, że twój murzyński niewolniczy umysł, który odzedziczyłeś po innych mentalnych czarnuchach w prostych prawdach, w zwykłych zdarzeniach dopatruje się banału, trywialności i frazesu. Takie murzyńskie umysły jak twój potrzebują każdego poranka porcji wikipedyczno-googlowskich witamin złożonych z Pounda, Foucaulta, Borgesa, Bachtina, Warrena, Brooksa, itp..
wiesz jaki jest główny problem czarnuchów intelektualnych takich jak ty? – otóż uważasz, że im bardziej trudny jest dany wyraz, im więcej orzeczeń w zdaniu, im bardziej trudna do zapamiętania formuła – tym lepsza, bardziej uczona, naukowa.
A wiesz dlaczego takie małe murzyniatka mentalne jak ty tak uważają? Bo przez połowe swojego życia biegaliście w swoich banaowych przepaskach i teraz, kiedy biały człowiek zabrał was na statek nie tylko zminiliście przepaski na dżinsy, ale dodatkowo wykuliście na pamięć teorię na temat dżinsu po to, by wyprzeć z pamięci okres beztroskiego bananowego dzieciństwa.
22 grudnia, 2010 o 16:18
Poza konkursem Marku, bo się tutaj pocę, staram, błąkam po mieszkaniu. Poprawiłem taki starszy:
Nazywam się wiersz. Ładnie
załamany. Który
mnie stworzył
opuścił zanim skończył. Kiedy
pierwszy raz poczułem
nudę między wersami
poznałem swoje imię.
Nazywam się wiersz. Wolny.
22 grudnia, 2010 o 16:38
Bredzisz, tworzysz sobie projekcje na temat obcych osób i kompromitujesz się wygłaszając je, u siebie, bo u siebie, ale publicznie. I ciągle dajesz sobą manipulować. Tyle wiesz o mnie, co Ci powiedziałem i ciągle nie mogę się nadziwić prostactwu i linearności Twoich skojarzeń. Zostań przy tej politologii już lepiej.
22 grudnia, 2010 o 16:42
No i policz sobie trudne słówka, którymi żonglujesz w swoich licznych satyrycznych opracowaniach. A później policz słowa, których nie rozumiesz w tym co piszę ja. Nie porusza mnie zbytnio Twoja stylizowana wulgarność, ale jesteś nużąco przewidywalny i zmuszasz przez to mnie, żebym się powtarzał, a to nudne :/
22 grudnia, 2010 o 16:51
z przyjemnością czyta się takie trafne, skondensowane opinie.
Skopiuję sobię tę wypowiedź do pliku o nazwie marat_w_pigułce.txt
i będę pokazywał ewentualnym wnukom na wypadek, gdyby mnie kiedyś spytały: Dziadku, a kto to jest głupi chuj?
23 grudnia, 2010 o 1:52
Obawiam się że na etapie wnuków Twoje geny nie umożliwią już zdolności percepcji jakichkolwiek tekstów. Pozostaną im pigułki extra bold pozornie łagodzące syndrom dorosłego dziecka debilnego trolla (dddt)
23 grudnia, 2010 o 2:44
no i zobacz umysłowy czarnuszku jak się ładnie ujawniasz. w tych momentach, w których rezygnując z obowiązujących wszystkich mentalnych dzikusów uczłowieczonych przez doktora Google i ciocię Wikipedię form grzecznościowych, wracasz jak Kunta Kinte do korzeni. Pisząc o „debilnych trollach” wskakujesz na powrót w skąpą przepaskę i pohukując skaczesz przy ognisku. Rzecz jasna cywilizacja upomina się o ciebie i co jakiś czas wymsknie się tobie mądre słowo jak „percepcja”, ale – jak widzisz najładniej ci w przepasce z liści bananowca a najlepiej czujesz się biegając na boska przy ognisku.
23 grudnia, 2010 o 4:21
Znowu bredzisz, wydaje Ci się, że określiłeś już przekrój albo standardy tzw. Marata i wyciągasz błędne wnioski. Tymczasem tylko ode mnie zależy czy i kiedy rozmawiam z każdym jego własnym językiem.
Jeśli Ty jesteś skończonym pozerem, który czasem nieopatrznie co to ujawnia, nie znaczy, że każdy nim jest. To błąd w Twoim rozumowaniu. I co do „wybieram IP” vel inne nicki jestem troszkę ostrzejszy. Skąd Ty sobie w ogóle wziąłeś wyobrażenie o moim ułożeniu jakimś itepede. Jak Ty sobie dajesz radę z oryginalną twórczością (nie mówię o tej polonistycznej, ale praca naukowa wymagała chyba jakichś w miarę oryginalnych publikacji podpadających pod jakieś wymierne kryteria, choć z politologią to już sam nie wiem, może nie wymaga), skoro prezentujesz wyłącznie umysłowe kalki. A ta śpiewka o Murzynie to chyba efekt pomroczności strony, Rycerzu w Lśniącej Zbroi :)
23 grudnia, 2010 o 4:25
W sumie to jest ubaw. Taki komentarz jak wyżej zawsze Cię kręci, bo zdaje się, że „obrażany” się napina na poważnie, prawda? Te wszystkie poetki i poeci, którzy tu wpadali i odpowiadali poważnie, albo obrażali się albo starali się wejść w Twoją rolę i też napisać coś kontrowersyjnego albo „przekląć jak Trojanowski”. Właśnie to kręci najbardziej, prawda? Wiem, wiem..A mnie kręci to, że Tobie się tak wydaje. Zobaczymy w jakim kierunku rozwiniesz refleksję ocenną. Anyway, nie będzie mnie dłużej. WS, ciepłych.
23 grudnia, 2010 o 4:29
fiu, fiu, „Anyway”. Zna się te języki obce
23 grudnia, 2010 o 6:18
„Usiądę na kamieniu ciepłym, spojrzę za siebie i widząc tych wszystkich zbłąkanych
Którzy ciągle szukają swej właściwej drogi, będę drwił z ich przewodników”
Wyłącz hymny
z fałszywą nutą podziwu,
i wsłuchaj się w szelest śniegu
sławiący chwałę pana.
Na dzisiaj wystarczą te wersy,
reszta – w sercu matki,
które upadło na ziemię.
Powtarzanie oczywistości
byłoby przegadaniem.
I nie marszcz już czoła,
ból i zmartwienie
żłobi w nim krzyże,
których nic nie usunie.
(no może botox, ale na krótko)
„Przez modlitwy i łzy do tego miejsca dotarłem
W pustce siedzę teraz, myśląc o ogrodach
Do których zmierzałem”
P.s To już piąte święta,czas słów,które grzeją od środka,gdy mróz wokoło.Marku,oby na Twojej drodze którą wybrałeś nie zabrakło Ci siły na usuwanie przeszkód.Wszystkiego co najlepsze.
I nie dla hasła tu jestem.
luczija.
23 grudnia, 2010 o 7:46
Trojan, zdradź, jak ty to robisz, że taki prosty chamuś, jak ty, ma wielbicielki podpisujące się egzotycznym imieniem Lucija. Zakładam, że jest ładna i kształtna, bo jeśli o pisanie wierszy chodzi, to mam pewne wątpliwości co do talentu.
Lucija, jak się wymawiasz? Lusija, czy Luczija?
23 grudnia, 2010 o 7:50
Marat, a dla mnie Wesołych to pies?!
Zachowaj resztki pozorów kultury!
23 grudnia, 2010 o 7:51
ja tak działam na kobiety
23 grudnia, 2010 o 8:15
Zazdroszczę.
A powiedz mi jeszcze, co ty tak na tych murzynów najeżdżasz…
Nie wszyscy murzyni mają maraciane mózgi. O! Weźmy taki Obama. Wiem, że imię ma idiotyczne z punktu widzenia naszego języka, ale poza tym to fajny gość, do tego noblista i to pokojowy, a nie taki, co to cichcem po laboratoriach kombinuje co by tu wynaleźć, żeby arabów wybić. Poza tym to przecież pogodny facet. Zawsze się szeroko uśmiecha. Nawet wtedy, gdy Afganistan wyzwala. :))
23 grudnia, 2010 o 8:27
Bo widzisz….ja się chyba co Marata mylę, podobnie jak ty do murzynów.
On nie tylko znajomością „Anyway” błyszczy, ale jeszcze używa czegość takiego, jak „refleksja ocenna”. To cenna, no chyba cenna zaleta, prawda?
23 grudnia, 2010 o 8:29
jestem intelektualnym rasistą – a to z kolorem skóry nie ma nic wspólnego.
23 grudnia, 2010 o 8:36
a co ty dzisiaj taki zdawkowy? Rozwiń się. Śmiało!
23 grudnia, 2010 o 8:38
nie czekaj aż do północy grudniowej dnia dwudziestego czwartego! :))
23 grudnia, 2010 o 9:09
no coż….. czas minął. Z przykrością stwierdzam, że dzisiaj nie stać cię na żadne refleksje ocenne.
23 grudnia, 2010 o 11:06
Osobie bez imienia i nazwiska nie udzielam odpowiedzi – a ponieważ nastrój świąteczny zobowiązuję… więc dam Ci radę „wybieram IP” , zrób sobie prezent pod choinkę kupując podręcznik z zakresu „savoir-vivre” .
luczija.
23 grudnia, 2010 o 13:31
Lucija. Z pewnością jesteś brzydka, masz haczykowaty nos a’la Julia Pitera, nie dbasz o higienę i nikt cię nie kocha. Poznałem to po sposobie, w jaki zareagowałaś na moje uprzejme zapytanie.
24 grudnia, 2010 o 10:10
Nie wiecie gdzie o tej porze można jeszcze dostać karpie?
27 grudnia, 2010 o 7:58
Myślisz gnojku, że to kupię?
Wsadź se swój dzienniczek w DUPĘ.
27 grudnia, 2010 o 8:14
Maćku, dlaczego mnie przezywasz? nie lubisz mnie?
28 grudnia, 2010 o 4:02
Lubię. a to przezwisko brzmi sympatycznie, przynajmniej w poznańskiej gwarze.
29 grudnia, 2010 o 6:30
hipnoza
gdy wiosna napierała jak odziały ZOMO
odpływałeś przy ośmiu melodyjkach chromo
przy kalkulatorku byłeś jak nocny Marek
zapewniam że ten wiersz jest lepszy niż zegarek
8, 7, 6, 5, zasypiasz 4, 3, 2 …
przygotuj ten szyfr jeżeli chcesz wyjść z paszczy lwa
słyszysz już oddech widzisz grzywę i zębiska
ryk zaburza myślenie – czuć już odór z pyska
w tej projekcji jesteś przywiązany do drzewa
nad głową ktoś krąży zapewniam że nie mewa
lew już się zbliżył i kły wbije niczym w masło
chcesz się obudzić? szybko upublicznij hasło!
2 stycznia, 2011 o 13:20
„Wołam do Ciebie”
Wołam do Ciebie
z ziemi tej najpodlejszej
której nikt nie całuje
rano słońce
kładzie się na niej wstydem
wołam do Ciebie
może tam w ciepłym niebie
jesteś
zbierasz smutne piosenki
i tych wyklętych
co śpią pod twoim niebem