.
.
świnia: wiersz „Drzewo” z tomiku Joanny Szczepkowskiej pt. „Dzisiaj nazywam się Charles” (Nowy Świat, 2010).
rzeźnik: ja
w roli obucha siekiery oraz noża do spuszczania krwi: ostrze z jednorazowej maszynki do golenia nóg mojej jeanette.
(reszta świń: tomik Wisławy Szymborskiej „Tutaj” oraz Michała Jagiełło „Ciało i pamięć” czeka w kolejce obserwując zdarzenie)
16 czerwca, 2010 o 2:10
co chcesz zrobić z wyciętymi słowami? ułożysz nowy wiersz?
16 czerwca, 2010 o 2:16
zastanawiam się jeszcze. Ale najprawdopodobniej zwyczajnie uwolnię te słowa z tych koszmarnych, bełkotliwych tekstów Szczepkowskiej. Powycinam je a później wszystkie wezmę w garść, poczekam na silny wiatr i rozluźnię palce. uwolnię je, niech sobie lecą gdzie chcą. Nie zasłużyły sobie na takie męki jakie zafundowała im poetka.
wymysliłem sobie, że będę szlachtował liryczne świnie. będę je ukatrupiał psychicznie i fizycznie. Taka jest dola świń w kulturze.
16 czerwca, 2010 o 9:16
Marku nie jestem tak rozrzutna finansowa jak ty. Nie mam pojęcia jakie dzieła stworzyła aktorka, obecnie pani prezes związku aktorów i co ukrywa jej tomik.
Czytam:
„obiegiem,
zamaskowaniem
niedostępnym
grodzącym przestrz
rusztowaniem z paty
i w ścisłej tajemnicy
nawet przed powietrz”
wszystkie słowa napisane wielkimi literami.
Sensu nie potrafię uchwycić być może dlatego, że już wiersz aktorki wstępnie zaszlachtowałeś.
Kto zachwycił się wierszami na ostatniej stronie?
16 czerwca, 2010 o 9:54
iza, chodzi o to, by zrobić z tymi wierszami coś czego inni nie mieli odwagi zrobić – lube też to, co innym nigdy nie przyszło do głowy. Współczesna produkcja liryczna nie przynosi chwały producentowi ani autorowi – bo to zwykła masowa produkcja jest. W żadnym okresie rozwoju kultury w Polsce nie wydawano tylu róznych tomików. Nie mówię tu o socjalistycznych nakładach, ale o masowych fabrykach poetów. dzisiaj – kazdy jest poeta, każdy wydaje wiersze, każdy może je wydać – to żadna sztuka. Sztuka z tymi wydanymi wierszami coś zrobić. Bo nie jest sztuką odłożenie ich na półkę z adnotacją: „Ad kosz” lub „Ale piękne”.
16 czerwca, 2010 o 17:07
Marku – jestem gotowy pomyśleć, że gdzieś poza kadrem stoi klej i leczy pęsetka oraz kawałek kartki(na pewno czarnej) z bloku technicznego. Biorąc pod uwagę poprzednie adnotacje na blogu, poślesz pogruszki do Komorowskiego.
17 czerwca, 2010 o 8:41
malarka musi wydać tomik wierszy,
nauczycielka musi wydać tomik wierszy,
prawniczka musi wydac tomik wierszy,
lekarka musi…
Jaka profesja nie musi?
17 czerwca, 2010 o 23:39
to co zrobiłeś jednorazową maszynką do golenia to akt ulubionej przez polskich poetów dekonstrukcji.
I można śmiało zakrzyknąć: tomik „Dzisiaj nazywam się Charles” to dzieło, ale nie da się tego przeczytać”.
Po wycinankach Marka na pewno.
18 czerwca, 2010 o 0:51
hula, nie mam pojęcia, jaka grupa zawodowa nie ma wdrukowanego przymusu pisania wierszy, powieści. Zakładam, że powstaną nowe profesje i ich przedstawiciele także poczują wewnętrzny przymus pisania i publikowania dzieł.
Posiłkując się paradoksami teorii mnogości Georga Cantora, stwierdzam, że jest to proces biegnący ku nieskończoności, ba wybiegający nawet w „pozawyliczalną pozaskończoność”.
Nie ma znaku stop.
18 czerwca, 2010 o 4:49
Iza czyżby istniał zakodowany na poziomie genów popęd publikowania wierszy?
Ci, którym to nie w smak zaklasyfikowani są do odmieńców.
18 czerwca, 2010 o 11:14
iza, może ty mi wytłumaczysz jak to jest z tymi sondażami. mam pytanie: czy byłaś kiedyś ofiarą badania? zadał tobie ktoś kiedyś pytanie przez telefon / na ulicy itp. w stylu: „na kogo będzie pani głosowała?”.
żyję trzydzieści trzy lata na tej planecie, mam 4 różne numery telefonów w tym stacjonarny i jeszcze nikt, żaden badacz OBOP czy innej instytucji badającej do mnie się nie dodzwonił. I więcej – nie znam nikogo do kogo się dodzwoniono, kto brał udział w ankiecie.
Może ty masz takiego znajomego?
18 czerwca, 2010 o 12:13
Marek, na studiach na zaliczenie z socjologii musiałam zrobić kilkanaście ankiet. Miałam chodzić po domach byłych stoczniowców i zadawać pytania na podstawie kwestionariusza, jak spędzają czas na wcześniejszej emeryturze, bo badanie dotyczyło wpływu szybszego zakończenia pracy na dalsze życie robotników.
Otrzymałam od wykładowcy adresy osób z różnych dzielnic Gdańska. Najpierw musiałam się z nimi umawiać na wywiad, a potem przeprowadzić rozmowę w ich mieszkaniach. Po czterech wywiadach i straceniu kilku dni na to, zdecydowałam, że wypełnię ankiety sama. Okazało się, że inni studenci odpuścili sobie spotkania z wcześniejszymi emerytami już po drugiej domowej wizycie i tak samo jak ja, uzupełnili pozostałe ankiety na podstawie wcześniej wypełnionych. Podejrzewam, że docent habilitowany (docent habilitowany heh) na podstawie naszych badań napisał wiekopomne dzieło i za to właśnie między innymi otrzymał tytuł profesorski.
Obawiam się, że mechanizm z czasów moich studiów funkcjonuje nadal. Po co więc dzwonić i pytać nieznajome osoby. Ankiety przecież można wypełnić samemu.
A co do sondaży, mogę podać wyniki nieoficjalne w niedzielę przed końcem wyborów. Po 20.00 będzie można sprawdzić w TV, czy mój głos z kosmosu mylił się, czy może jest sondażową jasnowidzką.
18 czerwca, 2010 o 12:15
hula, do niedzieli tylko polityka, a nie poezja zaprząta mi głowę.
Ale na pewno postaram się odpowiedzieć na twoje pytanie.
Wczoraj odbyło się spotkanie z nominowanymi poetką i poetami w ramach Nagrody Literackiej w Gdyni. Nie wiem jak przebiegło spotkanie, kto przybył, kto wypowiadał się. Nie ma o tym nic w lokalnych trójmiejskich mediach dzisiaj. Była tylko zdawkowa informacja, że wczoraj był dzień poezji.
18 czerwca, 2010 o 14:04
Marek, ten krótki filmik jest dowodem na to, że nie jesteś Johnym 11 Palców! :)))