– Zostaw nas samych powiedziała Pla do strażnika, a ten bez słowa opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
– Czy już teraz wiesz, kim jestem? zapytała mnie ponownie, znowu podając chustkę.
Tym razem jednak nie mogłem jej przyjąć, bo moje ręce były przykute do siedziska metalowego krzesła. A potrzebowałem jej bardzo w tej sytuacji. Już nie tylko mój nos był zatkany od krzepnącej krwi, ale zalała mi ona także prawą stronę twarzy, wydostając się przez rozcięty łuk brwiowy. Pla całkowicie zignorowała moją przymusową niemoc motoryczną i odłożyła chustkę na stole. Patrząc na mnie powiedziała:
– Zdradzę ci klucz do swojej tajemnicy. Oto on: dwie jedynki przez siebie mnożone wyjawią imię nieskończone.
Powiedziawszy to wstała i zawołała:
– Strażnik!
Pomyślałem, że znowu coś zrobiłem, co wprawiło w złość Ple i przygotowywałem się na doznanie uczucia wszechogarniającej ciemności. Kiedy strażnik otworzył drzwi do celi Pla powiedziała do niego:
– Rozkuj go i zostaw w tej celi.
Strażnik jak się możesz domyśleć drogi czytelniku ponownie bez słowa wykonał jej polecenie. Moje ręce teraz były wolne i mogłem sięgnąć po chusteczkę, aby przede wszystkim się wysmarkać, bowiem tylko dobrze dotleniony mózg był w stanie podołać tej zagadce, którą niewątpliwie był ów klucz do tajemnicy mojej niedawnej towarzyszki.
Cały czas w mojej głowie przewijało się stwierdzenie: dwie jedynki przez siebie mnożone wyjawią imię moje nieskończone.
– Jaki związek mają cyfry z tajemnicą tej kobiety zadałem sobie w duchu pytanie. Byłem całkowicie skołowany. Nie wiedziałem, od czego zacząć: czy od tej nieszczęsnej tony, która okazała się być tysiącem kilogramów, czy może od teorii liczb? W tej gmatwaninie wątpliwości i intelektualnych zaułków zdawała się przewijać jedna myśl przewodnia matematyka.
– To ona pozwoli rozwikłać zagadkę dwóch jedynek przez siebie mnożonych, dzięki czemu poznam sekret Ply pomyślałem i zabrałem się do liczenia w pamięci. Rezultat tych obliczeń, jak się możesz łatwo domyślić drogi czytelniku był zawsze taki sam: jeden pomnożone przez jeden dawało zawsze jeden. Próbowałem liczyć w różnych pozycjach. To stając na krześle, to kładąc się krzyżem na podłodze, to stając na rękach, to zamykając oczy, to znowu je otwierając w nadziei, że może zmiana systemu, w którym mnoży się jeden przez jeden, pozwoli uzyskać wynik różny od jedności. Trwało to jakiś czas, zanim doszedłem do wniosku, ze na nic się zdadzą moje wysiłki i starania, bowiem jeden razy jeden zawsze da jeden. Nie istnieje taka pozycja, taki układ czy system, w którym jedynka multiplikowana przez samą siebie pozwoliłaby otrzymać inny wynik niż jeden.
– Chyba zabrnąłem w ślepą uliczkę pomyślałem, ale w głębi ducha ciągle wierzyłem, że kluczem do rozwiązania zagadki jest matematyka. Jednak nic mi jednak nie przychodziło do głowy oprócz tej nieszczęsnej jedynki.
– Może jeden oznacza w tym przypadku coś innego niż jakieś dowolne i abstrakcyjne jeden? zacząłem mówić do siebie po cichu. I nagle dotarła do mnie myśl, że nie chodzi tu o zwykłe mnożenie, że może być to rodzaj szyfru, kolejnej zagadki, której rozwiązanie pozwoli odkryć tajemnicę tej kobiety. Postanowiłem uporządkować wszystkie informacje, jakie o niej miałem. Miała na imię Pla, nazwisko: Tysiąckilogramów. Ale tysiąc kilogramów, to tona jak się okazało. Do tego wszystkiego dochodzą te dwie jedynki przez siebie mnożone.
– Jak to wszystko połączyć? Jaki jest związek między zagadką matematyczną, a informacjami, które miałem o tej kobiecie? mruczałem pod nosem. Moje rozmyślania nad rozwiązaniem tego sekretu trwały na tyle długo, by mnie całkowicie zniechęcić. Miałem już się poddać i czekać na dalszy rozwój wydarzeń, ale zorientowałem się, że nie próbowałem przeanalizować tego kalamburu jako całości, tylko koncentrowałem się na detalach. Wszak miałem do dyspozycji tylko dane szczegółowe jak: imię, nazwisko i tonę oraz rachunek: 1 x 1 = 1, ale nawet nie wpadłem na to, by ogarnąć to jako całość. Koncentrując się na detalach pominąłem jedną ważną rzecz, a mianowicie, że Pla, Tysiąckilogramów, tona to pewien kod językowy, że 1 x 1 = 1, to także kod językowy. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, by spróbować połączyć te kody i otrzymać metakod, aby przy jego pomocy rozwiązać tajemnicę Ply.
Podłubawszy chwilę w nosie, aby na wszelki wypadek lepiej udrożnić drogi oddechowe, co zwykle czyniłem rozpoczynając złożone procesy myślowe, zabrałem się od obliczeń.
Kod 1.
Ciąg znaków: [pla tysiackilogramów], składający się ze znaków ogólnego ciągu znaków: [A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P R S Ś T U W Y Z Ź Ż], zwanych alfabetem, uporządkowany według reguł ciągu ogólnego
Kod 2.
Ciąg znaków: [1 x 1 = 1], składający się ze znaków ogólnego ciągu znaków [1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ] zwanych cyframi i liczbami, uporządkowany według reguł ciągu ogólnego.
– Ale czy możliwe jest połączenie tych dwóch kodów, a tym samym uzyskanie metakodu, czyli kodu numer trzy? zacząłem się zastanawiać. Postanowiłem połączyć najpierw ogólne ciągi znaków kodu 1 i 2. Na zakurzonej części stołu, przy którym wcześniej siedziałem, podziwiając niebywale kształtne cycki kobiety, której tajemnicę teraz usiłowałem odkryć, narysowałem palcem prostą tabelkę. W jej górnej części umieściłem kolejno litery z ciągu ogólnego kodu 1., w dolnej zaś wartości liczbowe brane kolejno z ciągu ogólnego kodu 2.
Wyglądała ona tak:
A Ą B C Ć D E Ę F G H I J K L Ł M N Ń O Ó P R S Ś T U W Y Z Ź Ż
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 15 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32
Analizując ją zacząłem się zastanawiać:
– A co będzie, jeżeli literze alfabetu przyporządkuję wartość ciągu ogólnego kodu 2? Jaką wartość uzyskam dla wyrażenia: Pla Tysiąckilogramów?
Narysowałem pod spodem drugą tabelę, która wyglądała tak:
p l a t y s i ą c k i l o g r a m ó w
22 15 1 26 29 24 12 2 4 14 12 15 20 10 23 1 17 21 28
Na wszelki wypadek w podobny sposób skonstruowałem tabelkę, ale dla wyrażenia: Pla tona, bo jak się okazało, tysiąc kilogramów, to tona.
p l a t o n a
22 15 1 26 20 18 1
Nie wiem co ty byś zrobił na moim miejscu drogi czytelniku, ale ja zignorowałem tabelę dla wyrażenia: Pla Tysiąckilogramów. Nie dlatego, że tak sobie wymyśliłem, ale z tego powodu, że była nazbyt złożona a ja nazbyt leniwy, by ją analizować. Nauczyłem się także podczas moich wielu poszukiwań człowieka, ale nie tylko, bo życie codzienne dostarczało wielu argumentów, że najważniejsza jest prostota. Każda rzecz skomplikowana, każde takie zdarzenie, składa się z rzeczy i zdarzeń prostych. Kiedy się odkryje ich istotę, wówczas cała struktura, choćby nie wiadomo jak była zagmatwana, nie będzie miała już żadnych tajemnic. To tak jak z biedronkami i ich legendarnymi kropkami. Można zadać pytanie: dlaczego biedronki mają kropki? Po co są te kropki w ogóle biedronkom potrzebne? Wszelkie próby odpowiedzi będą musiały uwzględniać nie tylko teorię biedronki jako takiej, ale przede wszystkim kropki jako takiej. I nawet, jeżeli ktoś skonstruuje odpowiedź na pytanie: dlaczego biedronki mają kropki?, to i tak odpowiedź ta będzie zawierała w sobie wiele nierozwiązanych kwestii, kolejne pytania, wśród których podstawowym będzie pytanie o to, co to właściwie jest kropka? Dlatego szukając odpowiedzi na pytanie: dlaczego biedronki mają kropki? należy zgodnie z zasadą elementów prostych odpowiedzieć najpierw na pytanie: co to jest i po co jest kropka?. A kiedy już okaże się, że wszelkie kropki są od tego by je postawić nad i, wówczas ich związek z biedronkami będzie oczywisty: kropki biedronkom potrzebne są po to, by na nich były.
Może się to tobie wydać trochę dziwne, drogi czytelniku, ale jak może być inaczej? Skoro kropka jest od tego by była nad i, to biedronki są od tego by były pod kropkami, a kropki w tym przypadku, by były nad biedronkami. Zresztą możesz sam to łatwo sprawdzić, a jeżeli w trakcie swoich poszukiwań odnajdziesz biedronkę, która ma pod sobą kropki, albo kropki w takiej konstelacji z biedronką, gdzie nad kropką jest biedronka, możesz śmiało uznać moją teorię za fałszywą.
Ale wracając do rzeczy.
Skoncentrowałem się zatem na tej ostatniej tabeli. Każda litera miała przyporządkowaną pewną wartość liczbową, i na odwrót: każda wartość liczbowa miała przyporządkowaną pewną literę. Pierwsza rzecz, która rzucała się w oczy, to powtarzająca się wartość 1, która odpowiadała literze a. Przypomniała mi się teraz podpowiedź: dwie jedynki przez siebie mnożone.. Wiedziałem, że wynikiem działania 1 x 1 będzie 1, ale co będzie, gdy literę a pomnożę prze a, bo właśnie ta litera odpowiadała wartości 1? Zacząłem mnożyć a przez a. I znowu stawałem na głowie, robiłem przysiady, stawałem to na krześle, to siadałem na stole, ale okazywało się, że podobnie jak w przypadku działania mnożenia na cyfrze 1, tak i w tym przypadku wynik ciągle był taki sam: a.
Miałem do dyspozycji wielokrotnie zweryfikowany w doświadczeniu wynik. Była nim litera a. Teraz pozostało tylko odnalezienie rozwiązania zagadki Ply.
– Dwie jedynki przez siebie mnożone mruczałem pod nosem. Ale gdzie tu rozwiązanie?
Wróciłem jeszcze raz do tabelki, ale postanowiłem przerobić ją tak, żeby była w niej tylko jedna wartość 1 i odpowiadająca jej litera a. Istniały tylko dwie możliwości rozwiązania:
Możliwość pierwsza:
p l t o n a
22 15 26 20 18 1
Możliwość druga:
p l a t o n
22 15 1 25 20 18
Otrzymałem dwa wyrazy: pltona oraz platon. I nie wiem dlaczego, ale spodobał mi się ten drugi tj.: platon. Jednak nie wiem jak ty, drogi czytelniku, ale ja nie miałem pojęcia, jaki związek mógł mieć ów platon ze mną? Wszak jestem tylko zwykłym człowiekiem – Sok Ratesem. Próbowałem odnaleźć jakiś sens słowa platon, nic jednak nie wymyśliłem. Wydawało mi się, że dalej znajduję się w tym samym punkcie wyjścia, co na początku, gdy Pla zadała mi zagadkę. Byłem już zmęczony ciągłym myśleniem a w szczególności akrobacjami, które towarzyszyły moim obliczeniom w zakresie mnożenia. Postanowiłem trochę odpocząć. Zmazałem wszystkie tabelki narysowane na zakurzonej części stołu i zrezygnowany położyłem się na posadzce, by choćby na chwilę zasnąć.