Rafał Grupiński, Uspokojenie

6 kwietnia, 2010 by

.

Zapach, to niemożliwe, a jednak zapach Ziemi,
Nieoczywisty i nieostateczny, jak gdybyś
Była Łazarzem, który na nowo odkrywa zmysłowy
Bieg rzeczy z niedowierzaniem
I przerażeniem wychodząc
Na słoneczny próg domu w Betanii;

A więc czujesz ją, błogosławioną jak dzieciństwo,
Ciężarną od wilgoci, nieposkromioną w dzikiej
Mieszaninie światła, pary i wszelakiej żądzy

[Matka]

Ten przepiękny wiersz, który niepostrzeżenie przenosi swojego odbiorcę do krainy wyidealizowanego dzieciństwa, pozwalając na nowo przeżyć cudowne zdarzenia, poczuć dawno zapomniane zapachy, zobaczyć dawno niewidzianych ludzi – napisany został przez członka Platformy Obywatelskiej, jednego z najbliższych współpracowników Donalda Tuska. Tadeusz Cymański z PiS tak charakteryzuje tego autora w roli polityka: „obecnie jest uważany za jednego z najbliższych i najbardziej zaufanych ludzi Donalda Tuska… to minister ds. podszeptów. Nic nie podpisuje, ale ma dostęp do premiera, któremu podpowiada, co robić”. Jeden z redaktorów DziennikaGursztyn Piotr – jest ostrzejszy w ocenie. O autorze pisze: „Formalnie sekretarz w kancelarii premiera odpowiedzialny za kontakty z parlamentem, faktycznie autor przemówień premiera i osoba odpowiedzialna za analizę badań nastrojów społeczeństwa. Wyrafinowany intelektualista wymyślający PR-owskie chwyty pod publiczkę, wykładowca akademicki w wirze partyjnych intryg, twardy polityk głoszący potrzebę postępowania zgodnego z wartościami, lecz sam oskarżany o cynizm”.

.

Często myślę o Twojej zabawnej walce
Z lustrem
To się musi oczywiście kiedyś udać
Z naprzeciwka wyjdzie zmartwiony bajarz
I wyłączy światło

Jeśli się uśmiechnie to się nie obudzisz

[bajeczka dla Julki]

Ten piekielnie straszny wiersz – mroczny jak najmroczniejsza ze wszystkich bajek Andersena – napisany został przez starszego pana, z siwą brodą, w okularach. Właściciela domu o powierzchni 96 m2 i trochę większego – dokładnie o 30 m2 – mieszkania.

Wyobrażasz sobie starszego, siwego dziadka, kołyszącego się na bujanym fotelu przed rozpalonym kominkiem i popijającego grzane wino pachnące cynamonem, który zebranym u jego kolan wnuczętom opowiada bajkę, po wysłuchaniu której dzieci zasną i się już nigdy więcej nie obudzą? Dziadek wstanie, okryje każde z nich kocem, pogłaszcze po główce i całując w czoło każdemu powie: „śpij dobrze, dziecko”. A później usiądzie w innym fotelu, przed innym kominkiem, będzie pił grzańca tym razem o intensywnym zapachu goździków i pomarańczy. Będą takie same bajki. I te same pocałunki w czoło. Tylko dzieci będą inne.

Albo inaczej: wyobraź sobie wędrownego bajarza. Ale nie jest to zwykły bajarz. Pojawia się on we śnie i tylko raz. Każdemu dziecku opowiada tylko jedną cudowną opowieść. A ono albo się budzi, albo z uśmiechem idzie za nim. Zmartwiony bajarz każdej nocy zbiera wszystkie uśmiechnięte dzieci i prowadzi je do najgłębszego z głębokich snów. Idą za nim bez strachu i lęku, ale im bardziej mu ufają tym bardziej on się smuci. W końcu pęka mu serce ale to nie ma najmniejszego znaczenia, bo kolejnej nocy wyruszy znowu w swoją senną drogę.

Albo tak: wyobraź sobie, że w tym śnie bajarz opowiada ci taką oto bajkę:

Es fuhr ein knecht hinaus zum wald
Sein bart war noch nicht flück
Er lief sich irr im wunderwald
Er kam nicht mehr zurück.

Das ganze dorf zog nach ihm aus
Vom früh- zum abendrot
Doch fand man nirgends seine spur
Da gab man ihn für tot

We śnie rozumiesz wszystkie języki i wszystkie opowieści zarówno te istniejące jak i te, których nigdy nie wymyślono i opowiedziano. Wiesz co będzie dalej. Patrzysz na zmartwionego bajarza i słuchasz dalszej części bajki. Wiesz dobrze, że rycerz nie umarł, że za chwilę się odnajdzie w cudowny sposób i że zacznie snuć opowieść bardziej bajkową, niż historia, której słuchasz. W ciszy i skupieniu chłoniesz swój ulubiony fragment – opowieść rycerza o ludziach z zaczarowanego lasu:

Die leute tragen güldnes haar
Und eine haut wie schnee.
So heissen sie dort sonn und mond
So berg und tal und see.

„Zmartwiony bajarz“ opowiada bajkę dalej. Teraz zatykasz uszy, bo nie chcesz słyszeć jak ludzie śmieją się z opowieści głównego bohatera. Śledząc uważnie ruchy ust, starasz się wychwycić ten fragment bajki, w którym opuszczony przez wszystkich rycerz każdego dnia wychodził na pole, by usiąść na kamieniu i śpiewać swoją pieśń aż do późnych godzin nocnych.

So trieb er täglich in das feld
Und sass auf einem stein
Und sang bis in die tiefe nacht
Und niemand sorgte sein.


Ale kiedy bajarz przechodzi do ostatniej strofy, znowu chcesz zatkać uszy – wiesz, że tam jest śmierć. Ale jednak nie możesz, coś ci każe jej słuchać. I słuchasz, do końca:

Nur kinder horchten seinem lied
Und sassen oft zur seit.
Sie sangens als er lang schon tot
Bis in die spätste zeit.

[ Das Lied, Stefan George]

A na końcu uśmiechasz się i nie martwisz się, że właśnie straciłeś duszę, którą strapiony bajarz chowa do swojego szarego worka z duszami. Wiesz że już się nie obudzisz ale jesteś spokojny. Bo jeżeli można kiedyś stracić duszę, to wiesz że to jest jedyny sposób w jaki chciałbyś ją stracić.

Piekielne i może dlatego tak bardzo przepiękne połączenie motywu lustra i walki; zmartwionego bajarza i jego terminalnego uśmiechu; wyłączonego światła i śmierci.

Wszystko tak proste, że aż genialne. Wszystko tak smutne, że aż okrutne. Wszystko tak bardzo baśniowe, że aż prawdziwe.

Tomik Rafała Grupińskiego pt. Uspokojenie, obejmuje wiersze napisane w latach 1998-2009 (jeden wiersz, piosenka więzienna pt. Cela II pochodzi z 1983 r.). Nie byłoby w tym tomiku nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że składa się z nadzwyczajnych wierszy. Każdy z nich przesiąknięty jest poezją. Każdy z 29. tekstów, bez wyjątku, jest błyskotliwym porachunkiem poety bądź to z samym sobą, bądź z otaczającą go rzeczywistością w każdej jej odmianie – od sfery prywatnej począwszy na politycznej kończąc. I tu w ramach uzasadnienia i dowodu czytelnikom należy się kawał poezji. Poezji najwyższej klasy:

Twoje pragnienia wędrują jak cienie
Po rozpalonym murze miasta Ur,
Wszystko, co wypowiemy dziś przeciwko niewoli
Będzie krępowało naszą wolność,
Kiedy już wrócimy do siebie.
Zwinne słowa skamienieją, a prorocy
Będą nosić nad splecionymi dłońmi
Brzuchy kucharzy.

Skoro Jahwe nie chce inaczej
Pozostaje na tylko litość dla
Umarłych i niechęć dopiero co
Narodzonych. Oni wszyscy gdzieś są,
Pracowici równie często świętują lub płaczą.
Tylko my żyjemy w pustce, zawieszeni
Pomiędzy wykutymi literami o wybranych.

Jaszczurki zwinniejsze od ognia,
Pękające w chaldejskim słońcu,
W pośrodku pospiesznej wędrówki z cienia do cienia.

[brzuchy]

Od doskonałości tekst ten dzielą sztuczne przerzutnie w drugiej strofie. Ale dzięki nim czytelnik, wybity z morderczego rytmu narzuconego przez dynamikę i znaczenie strof:

wszystko, co wypowiemy dziś przeciwko niewoli / będzie krępowało naszą wolność / kiedy już wrócimy do siebie. / zwinne słowa skamienieją a prorocy / będą nosić nad splecionymi dłońmi / brzuchy kucharzy

zwolni. Ochłonie, złapie oddech bo pogubi się w tych pokracznych i nieudanych przerzutniach. W pierwszej kolejności pomyśli o technicznej pomyłce. Dopuści do siebie myśl, że autor-poeta mógł się tak fatalnie pomylić, by zepsuć wiersz. I zacznie czytać wiersz od początku. Wówczas przekona się, że tu nie ma błędu.

O treściach istotnych pisać należy prosto. Bo prawda jest po prostu prawdziwa, piękno po prostu piękne a wolność jest tak samo „po prostu” jak prawda czy piękno. Ekwilibrystyka na poziomie treści czy formy w takim przypadku działa zawsze na niekorzyść. Rola czytelnika zagubionego w słowach i konstrukcjach z aktywnego odbiorcy zredukowana będzie do błądzącego laika, który nie będzie w stanie nawiązać żadnej formy dialogu z tekstem. Będzie skazany na poszukiwania sensu indiańskich zodiaków zapisanych pismem węzełkowym kipu w znaku cudzysłowu; ważnych treści w fonetycznych zapisach obcojęzycznych zwrotów lub tajnych przekazów w turystycznych fotkach z bazarów w Izraelu (vide Łukaszewicz, Trójmasztowiec).

Wiersze Grupińskiego z tomiku Uspokojenie porażają prostotą, bezpośredniością i wewnętrznym pięknem. Poeta opowiada o autonomicznych krainach, wartościach, ważnych problemach z zaskakującą swobodą. Oto fragment z wiersza z 1983 r. – Cela II:

za blindą jest skrawek nieba
za skrawkiem nieba Bóg,
to On skrawki te zszywa
i zrzuca nam płótno na stół

czy można opowiedzieć o nadziejach i niezłomności lepiej? Pewnie tak, ale póki co opowieść taka nie została opowiedziana przez swojego autora.

A może to jest jakiś pomysł? Może trzeba swoje teksty przeżywać każdego dnia, a nie tylko w akcie twórczym, w którym każda litera wydaje się na miejscu, każde słowo doskonałe a wers niemal boski? Może trzeba spośród wierszy wybierać tylko te najlepsze a pozostałe palić – uśmiercać bez żadnych skrupułów, bez odrobiny współczucia dla ich ułomności? Może trzeba w końcu zabić ambicje, odrąbać głowę ego i wybierać do publikacji tylko teksty najlepsze? Może warto czekać lat 10, a jeżeli potrzeba – lat sto nawet, by doczekać się tych wierszy najlepszych i następnie je opublikować? Czy świat wierszy najlepszych jest w ogóle możliwy do wyobrażenia? Nie – ale możliwe jest istnienie tomiku składającego się tylko z doskonałych wierszy: takim jest Uspokojenie Rafała Grupińskiego.

Rafał Grupiński spełnia wszystkie kryteria człowieka, którego od poezji dzielą kosmiczne odległości. Grupiński to przecież polityk – już sam rzeczownik, w tym kraju (piszę: „tym kraju”, bo nienawidzę go każdą swoją najmniejszą cząstką, każdy atom o nazwisku Trojanowski i imieniu Marek nie cierpi tego kraju. O tym jak głębokie jest to uczucie świadczy historia obcinanych paznokci Marka Trojanowskiego, które spadając na ziemię ulegają samospaleniu, zmieniają się w popiół, który rozwiewa byle podmuch – robią wszystko, by nie mieć żadnego kontaktu z podłożem, które nazywa się Polska) obarczony jest jakąś plugawością. Politykiem jest Andrzej Lepper i Łyżwiński. Politykiem jest dawny naczelnik gminy i funkcjonariusz ORMO a dzisiaj najświętszy z katolików i przewodniczący rady gminy.

Jednak gdyby odwołać się do tradycji uprawiania polityki, to wśród polityków odnajdujemy Senekę, La Rochefoucauld’a i innych ludzi podobnego formatu. Kładąc na jednej z szal ich słowa a na drugiej czyny z łatwością odnajdujemy odpowiedź na pytanie:

czy drogowskaz podąża drogą, którą wskazuje?

Rozsądek podpowiada, by nie wierzyć temu poecie, skorumpowanemu ideologicznie. Głos w duchu mówi: „trzymaj się z daleka”. To żadna sztuka skazić opiatami współczesnej polityki tkankę tak wrażliwą jaką jest poezja. Czy Grupiński może igrać z empatią? Drwić z instynktów samozachowawczych, które alarmują: „Zostaw to! Nie czytaj!”.
Niech drwi, niech oszukuje, niech korumpuje i uwodzi moją duszę i wrażliwość. Niech robi ze mną co chce, byle czynił to w sposób, w jaki to zrobił w Uspokojeniu.

Druga sprawa: zbiór wierszy Grupińskiego – mimo, że jest zbiorem wierszy doskonałych, przy którym blakną teksty Tkaczyszyna-Dyckiego, Dąbrowskiego, Sosnowskiego i innych prominentów polskiej sceny poetyckiej – nie został wydany w prominentnym wydawnictwie literackim. Uspokojenie wydane zostało przez Ewę Dorotę Malinowską-Grupińską szefową wydawnictwa „mg” (publikował w nim m.in. Jarosław Klejnocki). Czy Pani Grupińska, to ta Pani Grupińska? – to nie jest ważne. W tym przypadku to nie odgrywa żadnej roli, bo równie dobrze mógłby to być skorumpowany redaktor, albo też przymuszony torturami wydawca, ważne jest, że Uspokojenie ujrzało światło dzienne. Takie wiersze należy publikować za wszelką cenę. W tym przypadku każdy środek uświęca cel. Także trup albo i trupów jeden tysiąc. Za Uspokojenie warto zapłacić każdą cenę.

Na okładce – sztywnej, kartonowej, lakierowanej (takiej jakie robi tylko wydawnictwo REBIS najlepszym swoim autorom) nie ma notki o autorze, nie ma przyjacielsko-lizusowskiego blurba Maliszewskiego albo Miłosza Biedrzyckiego. Zamiast tego jest kod paskowy, numer ISBN: 978-83-61297-97-0 oraz cena: 24,90 zł.

Warto przeczytać tomik, o którym nie napisano żadnego blurba, zbiór wierszy Rafała Grupińskiego, sekretarza stanu i poety – który w oświadczeniu majątkowym, w rubryce „Składniki mienia ruchomego…” błędnie wpisał słowo Peugeot.

Kategoria: Bez kategorii | 30 komentarzy »

komentarzy 30

  1. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Stefan George opowiadający historię o tym co wydarzyło się w czarodziejskim lesie i jak tworzy się legenda z opisów, a z drugiej strony niepozorny tomik byłego ministra, ale nadal prominenta w partii.
    Marku, nie zastanawia ciebie, dlaczego „Uspokojenie” nie pretenduje do jednej z kilkudziesięciu polskich nagród? Minister kultury zaspał?
    Rafał Grupiński jest poetą, krytykiem literatury, wydał kilka tomików poezji, czyli ma wszelkie predyspozycje, aby swobodnie obracać się w środowisku poetek i poetów. A tu nic, nawet nie ma wpisu na ostatniej stronie „Uspokojenia”. Dopiero ty tak pięknie doceniłeś poezję byłego ministra.
    Wzruszył mnie twój tekst o inteligencie piszącym od czasu do czasu wiersze.
    ps
    Ludwik Dorn po dymisji także wydał tomik poezji i też zero nagród, zero zaszczytów i rozjazdów w celach chałturniczych po domach kultury i bibliotekach.

  2. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Nie czytałam Uspokojenia, ale i tak się teraz wzruszam. Co znaczą słowa strzeliste we właściwej oprawie.

  3. marek trojanowski:

    być może izo, wiersze pisane przez polityków są inne (należałoby może ułożyć np. antologię poezji polityków?). a jeżeli jest to poezja inna, to jaka jest tego przyczyna? a jezeli nie jest inna, to dlaczego nie jest dostrzegana przez oficjalnych krytyków?

    istnieje też prawdopodobienstwo, że oficjalny parnas literacki odcina się przysłowiową „grubą kreską” od współbraci, którzy zbłądzili w manowcach polityki, którzy zgubili się w między filarami Sali Kolumnowej. Nie chcą ich znać – przeciez bycie politykiem to coś bardziej nieczystego niż seks analny.

    Ale jeżeli rzeczywistość parlamentarna tak oddziałuje na poetę, że ten pisze takie wiersze jak te, które znajdują się w Uspokojeniu, to każdy współczesny poeta, kazdy literat powinien odbębnić swój staż w budynku Sejmu, w KPRM. Wówczas czytalibyśmy tylko dobre wiersze.

  4. marek trojanowski:

    iza, tym razem to nie moja zasługa, ale wierszy Grupińskiego

  5. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Rafał Grupiński kilkanaście lat temu naraził się tzw twórcom namaszczonym środowiskowo. Stwierdził, że medialny „warszawsko- krakowski” salon zbyt łatwo oznajmia co jest wielką literaturą. Zazwyczaj jest to dzieło kolegów, koleżanek z towarzystwa wzajemnej adoracji.
    Niestety do tej pory nic się nie zmieniło.
    Dzisiaj na przykład w Gazecie Wyborczej przeczytałam tekst napisany na kolanach o nowej książce Ingi Iwasiów. Gdy poszperałam głębiej co się okazało? Dariusz Nowacki nie tylko napisał tekst pochwalny w gazecie o dużym nakładzie, ale także będzie prowadzić 13 kwietnia spotkanie z pisarką. I gdzie w tym wszystkim jest niezależność sądów? To dla mnie typowe zachowanie urzędnicze: recenzent-administrator. Najpierw kasa za wierszówkę, a potem kasa, za spotkanie z autorką. Rzecz jasna nowa książka Ingi Iwasiów to według słów recenzenta arcydzieło bez skazy.
    Wracając do Rafała Grupińskiego.
    On zamiast promować swoją poezję, opowiada o wierszach na przykład Janusza Szubera.
    Czy spotkałeś się z tym nazwiskiem?
    Autor „Pana Dymiącego Zwierciadła” tkwi także w katakumbach, o jego twórczości się nie dyskutuje.
    Szuber pisał do szuflady, potem pod wpływem impulsu wydał własnym sumptem swoje tomiki. Pomógł mu w tym kolega ze studiów i nagle jego wiersze zaczął czytać i zachwycać się nimi Zbigniew Herbert.
    Ale o tym nie przeczytasz w oficjalnych notkach o autorze. Wynika z tego, że Szuber jest dziwakiem i nie potrafi robić wokół siebie piarowskiego szumu z podpórką z właściwym nazwiskiem.
    Rafał Grupiński jest na indeksie. Nie wpasował się w środowisko, na dodatek kalał gniazdo, musi być więc wykopany poza nawias. jego życiorys też jest podejrzany.
    I do czego on namawia dwunastoletniego bohatera w jednym ze swoich opowiadań. Do gruntownych studiów literackich!
    :”„To będzie twoja cicha zemsta na tych, którzy się będą przed tobą lub przy tobie popisywać jakąś wiedzą, nad ciebie próbować wynosić. (…) Będziesz się przechadzał między nimi wszystkimi jak demiurg, który może ujawnić świat, jego prawidłową stronę, lub zmilczeć i patrzeć, jak ktoś się z powodu swojej ignorancji i niewiedzy pogrąża”.

  6. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    ale coś w tym jest, że polityka przeszkadza. Dopiero teraz czytam książki Czesława Bieleckiego.
    Poezji Ludwika Dorna też jeszcze nie przeczytałam. Mam blokadę, wynika z tego na twórców będących jednocześnie aktywnymi politykami.

  7. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Prawnik mówi mi, że niechęć do polityków artystów ma swoje źródło w przeszłości. W komunizmie literatura w tym poezja, była wykorzystywana w propagandzie. Być może nadal obawa przed politrukiem urzędowym jest tak silna, że na wszelki wypadek pomija się dzieła zaangażowanych w politykę twórców. Sami są sobie winni.

  8. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    acha, mam jeszcze napisać, że pomimo tak pięknych słów, nie masz co liczyć na posadę rządową.

  9. marek trojanowski:

    nie mam? jeszcze nie wiadomo, nie skreslaj mnie tak szybko. dopiero przygotowują premierowi prasówkę z internetu z tego tygodnia, kto wie kto do mnie zadzwoni w przyszły poniedziałek.

    iza, problem tzw. duchowej mobilizacji – zaangażowania intelektualistów w wojnę, to jest sprawa znana i zbadana (np. Kurt Flasch). Mi chodzi jednak o to, że tomik Uspokojenie, to jest praktycznie najlepszy z tomików, jakie przeczytałem od czasu kiedy zacząłem czytac polskie produkcje poetyckie. Może nie jest to jakiś imponujacy okres, ale prawdopodobnie około 150-200 tomików przeczytałem bardzo starannie.
    Z takim samym pietyzmem potraktowałem tomik Uspokojenie. Zdradzę ci, że zaniepokojony brakiem fragmentu biogramu w stylu:

    Rafał Grupiński, poeta, prozaik, krytyk literacki, glazurnik, regipsiarz
    debiutował w Akancie. Publikował w Toposie i w Nowej Okolicy Poetów.
    Związany z grupą Brulionu, stały uczestnik warsztatów literackich
    orgaznizowanych przez Biuro Literackie.

    postanowiłem poszukać informacji o autorze w sieci. i tak, zanim przeczytałem jego wiersze wiedziałem, że jest politykiem, że wlecze się jak cień za tuskiem.

    wiesz jak bardzo chciałem rozprawić się z prominentnym politykiem? zanim otworzyłem pierwszą stronę wiedziałem, że to będą jedne z najgorszych tekstów, jakie czytałem. wiedziałem. rozumiesz?

    i czytałem je bez mała przez dwa tygodnie i dzisiaj żałuję, że skończyłem o nich pisać, bo widzę w nich jeszcze więcej piękna.

  10. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    przed chwilą w e-mailu uczynna osoba poinformowała mnie, że tomik „Uspokojenie” Rafała Grupińskiego jest wśród nominowanych do Silesiusa 2010.

    I jakie ma szanse? bez czytania napiszę, że nikłe.

  11. marek trojanowski:

    pewnie masz rację z Silesiusem, ale ksiązka Grupińskiego Uspokojenie nie potrzebuje żadnej nagrody, wyróżnień itp. i wydaje się także, że jej autor także nie pali się odbioru środowiskowych nagród, do ściskania środowiskowych rączek. Grupiński jest częścią innego świata. Jest jednym z satelitów premiera i może obserwować jak się spełnia odwieczny sen Platona – sen o mędrcu, który wychowuje młodego władcę i wspólnie tworzą państwo niemal doskonałe na ziemi.

    Tego uczucia nie doświadcza Sosnowski, Świetlicki, Zadura, Tkaczyszyn-Dycki i inni. Prawdopodobnie postaci te gardzą funkcjami politycznymi, gdyż mają swój zamiennik: są ministrami w strukturach literackich – jurorują, decydują, debatują, dyskutują, rozdzielają zaszczyty. Parafrazując Grupińskiego: są papierowymi demiurgami przechadzającymi się po papierowym świecie.

  12. marek trojanowski:

    ps.

    a jaka jest godność owej „uczynnej osoby”, która ciebie drogą elektroniczną tak dobrze informuje?
    ciekawe, że do mnie na majla nikt nie chce pisać. Może dlatego, że publikuję dowolnie wybrana korespondencję? – nie, powód nie może być aż tak błahy. To musi być coś innego

  13. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, uczynna osoba odpowiedziała na mój e-mail.
    Napisałam cytuję:
    „wiesz , zapomniałam, że Rafał Grupiński to poeta, polityka wykoślawia widzenie”
    A nazwisko? chciałbyś mieć na swoim blogu igrzyska polityczne?
    Zresztą i tak zablokowałbyś te wpisy heh.

    Sądzisz, że Rafał Grupiński wszedł do polityki aby skompensować brak doceniania jego poezji przez tzw. uznanych krytyków?
    Dlatego chce startować na szefa regionu wielkopolskiego PO? W razie wygranej to on będzie decydował o kasie na kulturę i o wywyższaniu tego a nie innego poety? Ależ spiskową teorię teraz przedstawiłam.
    A poważnie, pamiętam słowa Aleksandra Halla: w polityce nie ma przyjaźni, są chwilowe alianse aby zrealizować zadanie. Od dawna sama używam określenia: przyjaźń polityczna jako opis czegoś nietrwałego.
    To jak może się czuć w takim środowisku poeta? Nadal naddaję znaczenia poetkom i poetom, bo im zostawiam świat wartości. Wynika z tego, że jestem niepoprawną romantyczką.

  14. marek trojanowski:

    ja mam nadzieję, że Grupiński zdobędzie wszystkie niezbędne stanowiska oraz wpływy polityczne i sprywatyzuje nie tylko TVP ale ogłosi likwidacje Ministerstwa Kultury.
    Skończą się stypendia, ministerialne dotacje, skończą się pieniążki z państwowej kasy. Nadejdzie wspaniała, świetlista epoka złotego rynku, na którym najwazniejsze będzie nie to czy wniosek o dotacje jest dobrze, czy źle wypełoniony; nie to, czy dany sekretarz stanu był zaproszony na uroczysty obiad z artystami i czy wówczas podano pasztet z dzika – na wolnym rynku będą konkurowały ze sobą poszczególni artyści i ich dzieła, a nie urzędnicy prześcigający się w ssaniu dotacji, w użalaniu się na braki w państowej kasie.

    Stanie się to, co stało się w liternecie – nie szablon strony, nie to ile na niej reklam, tez nie to ile pieniędzy w nią włożysz – ale publikowane na liternetowych stronach teksty – czyli jakość produktu – decyduja o tym, że strona jest czytana.

  15. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    wiesz, od kilku dni prześladuje mnie zdanie grzesia krwawego zamieszczone na rynsztoku:
    „ja sobie będę po prostu czytał twoje teksty. Bo człowiek w tekście wydaje się lepszy od człowieka w życiu.”
    idealizm zarezerwowany tylko do słów pisanych?, a może w tym tkwi niebezpieczeństwo rozmijania się postaw w wirtualnym świecie i świecie rzeczywistym?
    Tego oczekuje współczesny młody czytelnik od poezji, użytkownik internetowych komunikatorów?, Pragnie aby poezja była ładniejsza, sympatyczniejsza, niż to co zauważa wokół siebie.

    Wystarczy samo wzruszanie, a autor ma być dla czytelnika odświętny?
    Powinnam więc spojrzeć przez inną szczelinę na nowego, lepszego człowieka. Eugenikę wyrzuć do kosza, przestać się jej obawiać i zająć się tworzeniem optymistycznych programów do pisania ładnej poezji.
    Świat stanie się inny!

    ps
    przed chwila otrzymałam e-maila z tytułem: „W internecie jest już taniej!”, za jakiś czas po łączach dotrze do mnie zdanie „W internecie jest już ładniej niż w wierszach! ”

  16. marek trojanowski:

    ciekawe. jak ty to robisz, że do ciebie piszą majle po polsku? ja dostaje tylko po angielsku, w większości z takimi tytyłami:

    Hi and welcome, m.trojanowski! 75% discounts are available

    iza, granica między człowiekiem – autorem – tekstem jest płynna. moim zdaniem te trzy rzeczywistości mają więcej wspólnych elementów niż moznaby przypuszczać.
    problem o którym piszesz wynika z bananowego życia, którym żyli i zyją bananowe dzieci. konsole playstation, gry komputerowe, kopmunikatory internetowe, portale społecznościowe, czaty, skype – technologia IT wytworzyła nową, czwartą rzeczywistość – obok: „człowieka – autora – dzieła” pojawił się jeszcze „nick”.
    relacje człowiek – otoczenie utraciła swoja bezpośredniość. w ten mechanizm wkradł się, prawie nieposttrzeżenie, nowy trybik – mały pośrednik: „nick”. tradycyjny model „człowiek – otoczenie” zastapiony został przez: „człowiek – nick – otoczenie”.
    dlatego taki bananowy chłopiec – Grzegorz Jędrek – może sobie napisać jako „Krwawy Grześ”, że ……. (i tu dodaj co chcesz), bo to nie ma znaczenia co piszą chłopcy z bananową papką zamiast mózgu. oni napiszą wszystko, są bezideowi – „nick” przecież nie posiada żadnej ideologii, „nicka” się uzywa, „nicki” są różne, w końcu: „nick” jak się znudzi, może być zmieniony.

  17. po morzu burza hula:

    „nie wierzę politykom”

  18. marek trojanowski:

    po morzu – a komu dzisiaj uwierzysz? uwierzysz Dehnelowi, który z rozbrajającą szczerością wyznaje, że w Łosskocie, to on kulturę i prawdę robi dla pieniędzy?

    uwierzysz Sosnowskiemu? – ja powiem ci, że także bym mu wierzył, gdybym zrozumiał neolingwistyczny bełkot „leu, leu, leu, pim, pam, pom”. Ale pewnie prędzej dogadam się z kosmitami niż z Sosnowskim.

    a może uwierzysz Wiśniewskiemu? ja nie wierze redaktorowi, który wciska w jeden numer gazetki piętnaście recenzji tego samego gościa tylko pod innymi pseudonimami, żeby się nikt nie zorientował.

    a może Łukaszewiczowi? powodzenia, ale pamiętaj – zanim mu uwierszysz musisz najpierw zmierzyć się z wszystkoznaczącymi znakami cudzysłowu oraz musisz ustalić sens ponadczasowych przekazów ukrytych w banalnych fotkach z wycieczki na wschód.

    z politykami jest tak, że ty wiesz, ja wiem, on, ona, ono a także i oni wiedzą, że ci kłamią. niech kłamią. grupiński jeżeli kłamie, to kłamie pięknie. ze zjawiskową gracją. lubię być w taki sposób okłamywany, bo ani przez chwile, czytając tomik Uspokojenie, nie poczułem by mnie ktoś łgał, prowadził na manowce.

    a kiedy czytam rasowych poetów – takich, o których czytasz w branżowych pismach literackich – kiedy czytam ich dzieła, to wszędzie widzę jedą, grubą blagę. otwieram pierwszy, piętnasty i pięćdziesiąty tomik i po przeczytaniu pierwszych 5 wersów zaczynam się śmiać, bo wiem jaka tu została wykorzystana sztuczka, jaki trick zastosowany by nie tylko mnie oszukać, ale każdego czytelnika.

  19. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Marku, dla mnie ma znaczenie, dlatego zastanawiałam się nad zacytowanym zdaniem krwawego. Zakładam, że napisał szczerze.
    Nick zmienić? to zbyt mało, można siebie zresetować.
    I co z tego, że twierdzę, iż charakter człowieka się nie zmienia. Wystarczy nacisnąć przycisk delete i pojawia się lepsza osoba, tym razem w wierszach.
    Dobrze, że muzyka jeszcze nie jest tak wyprasowana z dobra i zła.
    Politycy to wygodni chłopcy do bicia. Są portretami Doriana G.

  20. marek trojanowski:

    ja też uważam, że zycie byłoby bardziej do zniesienia, gdyby na świecie nie było ludzi.
    i tak samo – zarówno jeżeli chodzi o polityków czy autorów mamy zawsze doczynienia z człowiekiem umieszczonym na skali wartości dodatnich i ujemnych.
    wracając do polityków – uważam, że w odróznieniu od poetów politycy to wyjatkowo etyczna grupa zawodowa. wszyscy jak jeden kłamią, kłamią zawsze. mało tego – wszyscy wiedzą, że są okłamywani. jedni okłamują drugich, drudzy trzecich, a czwarci tych pierwszcych. wszystko dzieje się według jednej prostej zasady: kto lepiej łże ma lepsze miejsce na listach wyborczych.

    z poetami jest zupełnie inaczej: każdy poeta mówi o wartościach, co trzeci ratuje ludzkość (zaczynając oczywiście od uciskanego przez totalitarny reżim Tybetu). co piaty poeta domaga się przywrócenia najwyższych standardów, przyzwoitości w dyskursie publicznym oraz poprawienia relacji międzyludzkich. Każdy poeta natomiast interesuje się, przynajmniej oficjalnie, dobrem drugiego człowieka albo – co nie jest w tym środowisku wyjatkowe – dobrem całej ludzkości.

    Kiedy zmyją twarz z pudru, który zapobiega świecniu się twarzy przed kamerą w studio TVP, kiedy zdejmą garnitury albo kiedy upiją się i stracą kontrolą nad swoim JA, które unoszone oparami alkoholu zacznie przesiąkać przez zazwyczaj szczelną skorupę poprawności politycznej spod znaku: „my wszyscy jesteśmy braćmi! I ty bracie jesteś Ą i ty bracie jesteś Ę” – poeci okazują się tacy sami jak politycy. niczym się od nich nie różnią.

    pytanie: kto jest gorszy polityk, który z definicji kłamie, czy poeta,który z definicji głosić prawdy powinien ale jednak kłamie.?

    wiesz izo, co łączy polityków i poetów? – otóz jest jedna rzecz, przysłuchaj się dokładnie, dokładnie się wczytaj w ich publiczne przemówienia i zobacz z jaką luboscią powtarzają zwrot: „tak naprawdę…”

    żyjemy izo w świecie, w którym „tak naprawdę” każdy mówi prawdę. w związku z tym ja, ty oraz inni konsumenci tego czasookresu, tej rzeczywistości społeczno-politycznej musimy sami wybierac sobie prawdy spośród tych wszystkich prawd. niewazne, że okazują się one kłamstwami.

  21. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    czy wszyscy politycy kłamią? według mnie to zbyt kategoryczne stwierdzenie, ale na pewno są podejrzewani o fałszywe, nieuczciwe zamiary. Dlatego wcześniej napisałam o portrecie. Polityk ma być gorszym człowiekiem. Ma być i już.
    Zresztą „Mundus vult decipi, ergo decipiatur” (świat chce być oszukiwany, a więc niech będzie oszukiwany)

  22. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Kilkanaście lat temu zapoczątkowany został proces zamiany miejscami, rolami.
    To politycy są awangardą, piszą blogi, wykorzystują technikę, wymyślają happeningi, aby zdobyć czytelników, aby dotrzeć do ludzi, a w konsekwencji zdobyć głosy.
    A poetki, poeci? grymaszą na internet i kiszą się w hermetycznym środowisku poetów, wydawców i krytyków. Czytelnik nie liczy się.
    Czy chcą wzniecać pożary? Wolą klapnąć na wygodnej kanapie. Poeci na naszych oczach przemieniają się w urzędników i z kunktatorstwem im do twarzy.
    Przywołany przeze mnie Aleksander Hall, zrezygnował z bycia posłem (Janusz Lewandowski dostał się do Europarlamentu i był wakat w sejmie), ponieważ przestała mu odpowiadać ewolucja działań i zasad PO. Stanowisko posła to niezła synekura, medialne zaszczyty, pomimo tego odmówił, został nauczycielem historii w szkole. A ja czytam książki o Francji wielkich Francuzach Aleksandra Halla.
    Podaj mi nazwisko współczesnego młodego poety (do czterdziestki), który aby być w zgodzie ze swoim światem wartości, odmówił przyjęcia głównej nagrody w jakimś ważnym konkursie poetyckim w ostatnim dziesięcioleciu.
    A przecież rezygnacja z nagrody to symbol sprzeciwu. Współcześni polscy poeci nie buntują się? Za wszelką cenę chcą mieścić się w definicji” statystyczny Polak”?
    Bardzo chcę się mylić. Czekam na e-maile z informacją o poetkach, poetach buntownikach systemu.

  23. marek trojanowski:

    iza, a ja przeciwnie – cały czas uważam, że to nie poeci są dla ludzi ale ludzie dla poetów.
    zwróć uwagę: jako literat możesz róznymi pozaliterackimi sztuczkami jak promocje na facebook, w radio, w TVP, reklama na bilbordach, blog w internecie, reklama add words w google, artykuły sponsorowane itp. – czyli przy pomocy tych metod, po które ochoczo sięga współczesna polityka – zdobywać czytelnika. ale na zdobyciu się skończy.

    zwróć uwagę, że w polityce zdobywa się nie ludzi, nie sympatyków ale wyborców. cnajwazniejszy jest tylko ta jedna chwila, w której wyborca zakreśla na kartce krzyzyk przy odpowiednim nazwisku. czy to w referendum, czy to w wyborach.
    i temu słuzy cała machina zdobywania człowieka-wyborcy. po dokonaniu sie aktu politycznego (po wrzuceniu kartki do urny) wyborca-człowiek zmienia się w zwykłego człowieka, który już nie jest z punktu widzenia polityki ważny. odchodzi on w odstawkę i dopiero przy okazji kolejnych wyborów polityk przypomina sobie o człowieku.
    [żeby polityka spełniała swoją funkcję, moim zdaniem wybory powinny być co tydzień – ale to inna sprawa]

    w świecie literackim nie chodzi o jednorazowy akt, ale o pewne kontinuum. czytelnik to nie wyborca, ale bliski znajomy, który zapoznaje się z autorem porzez jego książki. możesz oczywiście jako autor nazbierać sobie znajomych na nasza-klasa czy facebook, ale nie o taką znajomość w literaturze chodzi. człowiek-czytelnik musi mieć przede wszystkim czas na zawarcie nowej znajomości. w literaturze nie wystarczy kliknąć ikonkę „dodaj do znajomych” lub „zatwierdź znajomość”. tu potrzeba kilku godzin na przeczytanie książki. żeby jednak poświęcić tych kilka godzin (a pamiętaj, że o takie poświęcenie dzisiaj jest wyjatkowo trudno. człowiek jest zawsze czymś zajęty jak nie pracą, to rozrywką przy czym rozrywka nie obejmuje czytania książek) musisz chcieć je poświęcić własnie na czytanie a nie na wyjście z psem, z kolegami, na wyjazd nad morze itp.
    czytanie literatury pięknej to wielkie marnotrastwo czasu. nic nie zyskujesz jako człowiek (czytając podręczniki do ekonomii, prawa itp. możesz nabyć uzyteczną wiedzę). czy coś zyskasz jako czytelnik – też wątpliwe.
    być może ta strata rekompensowana jest przez przyjemność wynikającą z poszukiwania autorów. nie tych głośnych, z reklam telewizyjnych, z bilbordów, z drugich stron gazet — ale tych, których chciałoby się poznać przez ich dzieła.

  24. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Zapomniałeś Marku o sondażach politycznych. Twardy elektorat, sympatycy, przeciwnicy partii to nie jednorazowy akt wyborczy. I zauważam więcej emocji w działaniach polityków niż we współczesnych wierszach. (specjalnie generalizuję i wykoślawiam)
    Wracając do poezji. Nie odnosisz wrażenia, że młodzi poeci robią wszystko, aby uniknąć następnego starcia z rzeczywistością poza swoim pokojem? Dlatego napisałam, że nie zależy im na czytelnikach. Bezpieczniejsze to co oswojone, znane i miłe. W tej postawie pewnie ma źródło zdanie krwawego o tym, że człowiek (autor) lepszy jest w wierszach niż w realnym świecie. Gdzie kończy się granica artystyczna mistyfikacji rzeczywistości, gmeranie przy niej, aby wydawała się ładniejsza?
    A potem odkładam letnią papkę i jestem zła na siebie, że straciłam czas na czytaniu oszustw.
    Marku na twoim blogu rozpoczęło się moje kolegowanie z Samanthą Kitsch, niedługo napiszę o jej najnowszej książce. Tomik „Helena” przeczytałam sześć razy.

  25. marek trojanowski:

    iza, oczywiście, że poeci najlepiej się czują w swoim poetyckim sosie. zwróć uwagę, że tylko między sobą mogą wymieniać komunikaty w stylu:

    – u mnie cudzysłów znaczy wszystko
    – a u mnie karaś, to symbol wiecznego powrotu
    – a w moich tekstach krowa w czwartej strofie, to diagnoza złej kondycji człowieka we współczesnym świecie
    – a u mnie treść przekazu zawarta jest w przerzutniach

    tego rodzaju zdania można wymieniać w pokoju, w którym wszyscy wierzą w sensowność wyrażeń typu: „u mnie karaś, to symbol wiecznego powrotu”. i mimo że na drzwiach prowadzących do tego pomieszczenia widnieje tabliczka „humbug”, ludzie, przebywajacy w tym pokoju – tubylcy – czują się dobrze, a wśród nich brylują ci, którzy wymyślą największa głupotę, którą zaskoczą pozostałych (vide prawo i lewoskrętność tomiku Trójmasztowiec, Łukaszewicza).
    nikt nie chce się przyznać, że jest w miejscu, w którym kultywuje się nonsens, bo kto przyzna się do porażki w starciu ze zdrowym rozsądkiem?
    innymi słowy: mieszkańcy pokoju „humbug” mają się dobrze i mało tego – uważają, że wszyscy w tym pokoju są błyskotliwy. po części mają rację, gdyż wymyślanie kolejnych bzdur wymaga pewnego rodzaju błyskotliwości, tzw. odwrotnej błyskotliwości. wiesz ile musiał się namęczyć Łukaszewicz zanim wymyślił nonsensowne skrętności dla swojego tomiku?

    mieszkańcy pokoju „humbug” nie wychodzą na zewnątrz. a jak już muszą starają sie, by te wypady były krótkie i niezobowiązujące. to znaczy: starają się unikać innych tematów niż te, które dyskutowane są w pokoiku. po pierwsze dlatego, że żargon, którym się posługują, to żargon humbugiczny. tu aż roi się od głupot w stylu „jakby sam Ajudah ujawniał swoje oblicze na poziomie struktury metatekstu” i inn. Po drugie, humbugianie źle znoszą proste pytania, którymi napastuja ich mieszkańcy wszystkich innych pokoi. w szczególnosci źle reagują na te najprostsze: „co to znaczy?” „co chcesz przez to powiedzieć?”. w jezyku humbugianów te pytania zostały dawno zakazane. ich się nie używa.
    jest jeszcze jeden powód dla którego mieszkańcy pokoju „humbug” nie wychodzą na spacery. otóż nonsensowność dyskursu, w którym się ćwiczą i w którym od lat pozostają wpłynęła na ich zachowanie. to znaczy: poeci dziwnie się zachowują: dziwnie się ubierają, dziwnie spędzają czas w knajpach, słuchaja dziwnej muzyki itp. itd..

    iza jest taki dowcip o niebie i dobrym laiku, który do niego poszedł po śmierci. i kiedy pan bóg go oprowadzał po swoich włościach przechdzali się pośród róznych wesołych grup. bóg mu objaśniał, że jedni to babtyści, inni, którzy się weselą to wyznawcy dnia siódmego. ale w kącie edenu stał mały domek pomalowany na czarno z zabitymi oknami, z zamknietymi drzwiami. z domku dobiegał pomruk. dobry laik zapytał pana boga:
    – a tu kto jest?
    pan bóg położył palec na ustach, odciągnął laika na stronę i powiedział:
    – ciiiiii, tu siedzą katolicy i myslą, że są tu sami.

    myślę, że ten syndrom zamknięca odnosi się także do poetów.

  26. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    to po co im konkursy poetyckie? i marzenia o spotkaniach w domach kultury, w bibliotekach?

  27. marek trojanowski:

    bo to jest iza część tradycji, rytuału pokoju „humbug” – im więcej spotkań w GOK, im więcej wieczorków poetyckich masz na koncie, im więcej konkursów zaliczyłeś jako laureat lub juror – tym lepszym jesteś humbugianinem. i nikt ci nie podskoczy.

    w świecie literackim – w świecie poezji (w pokoju „humbug”) nie wypada nie wiedzieć kto to taki poeta Sosnowski, ale ty masz przecież duzo wykształconych znajomych, zapytaj ich czy wiedzą kim jest ów mistrz humbugu. zapytaj, może ktoś ci odpowie pozytywnie.

    chcę powiedzieć, że często bywa tak, że humbugianie funkcjonują tylko i wyłącznie w ramach pokoju „humbug” – nigdzie więcej.

    wracamy do genialnego Żyda i jego teorii względności. Alles ist relativ (taki nadruk ma mój kolega filozof na parasolce)

  28. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    ps
    polityk robi wszystko, aby nie jechać na spotkania z wyborcami w terenie, bo te spotkania nic nie wnoszą. Dorwie się do mikrofonu dziwny obywatel i przez kwadrans narzeka na odrapaną klatkę schodową, frekwencja tez jest marna.
    Wywiad w prasie to co innego.
    Politycy zrozumieli, że takie spotkania niczemu nie służą, a poeci o nich marzą. Nie rozumiem postaw artystów.
    Dlatego Rafał Grupiński znalazł czas na pisanie wierszy w przerwach między knuciem politycznym.

  29. Izabella z Jeleńskich Kowalska:

    Moi oczytani znajomi, nie waham się nazwać ich inteligentami, według mnie nie znają nawet nazwiska Jacek Dehnel i nie czytali Balzakianów. Takie są braki w oczytaniu na prowincji.
    Na ich obronę napiszę, że wiedzą kto napisał „Ciemność w południe” i jak umarł Rubaszow.
    Czas jest zbyt cenny, aby go marnotrawić na pozorne historie.

  30. marek trojanowski:

    ja nie mam takich znajomych jak ty izo. z moimi znajomymi nie porozmawiam o śmierci Rubaszowa ani o innych niezwykłych sprawach. moi znajomi natomiast opowiedzą chętnie o tym ile tabletek metanabolu należy przyjmować w jakich odstępach dniowych. powiedzą ci jak dobrze robić zastrzyki z testosteronu by nie robiły się zrosty i żeby nie bolało. poradzą ci także której firmy kreatynę kupić, by nie s wydać forsy na jakis sproszkowany syf.

    ale nasi znajomi maja cos wspólnego – ani moi, ani twoi nie wiedzą co to takiego jest Dehnel. Dekiel i owszem, każdy ma coś w tej kwestii do powiedzenia, ale Dehnel? – nie, żaden. pytałem.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?