jest wieczór, jeden z tych długich, co to rozciągają się nieznośnie w okresie zimowym. Wyśmienita okazja by dokulturalnić się. Jako, że u nas na wiosce kina nie ma, znaczy się kiedys było takie przyjezdne za czasów PRL-u, ale teraz jest przecież demokracja, zatem biorę płytkę DVD, wkładam ja do odtwarzacza i rozpoczynam seans. Jestem ja, telewizor i DVD, no i oczywiście paczka gumisi haribo, żeby się lepiej oglądało. Reklama pierwsza, reklama druga. Myślę sobie: „Ile kurwa reklam można jeszcze umieścić na płytce i wcisnąć człowiekowi, zanim doczeka się człowiek filmu? I kurwa najważniejsze: dlaczego ich – w przeciwieństwie do filmu – nie można przewijać?” W tym momencie wspomniałem stary odtwarzacz video – ORION, który w połowie lat dziewięćdziesiątych kupili rodzice za oszczędzoną forsę. A nie było to mało, oj nie! Na tym sprzęcie to się dopiero śrutowało kasety: w lewo, w prawo, jak człowiek chciał i kiedy chciał.
Okładka płytki taka sobie. Jest fortepian, na którymś tajemnicze dłonie (bo tylko dłonie widać) coś grają. Na pianinie leży czapka oficera Wehrmachtu. Miód! myślę Lubię filmy wojenne!. Jest jeszcze jakaś jedna dłoń oparta o fortepian, ale też nie wiadomo czyja. Sumując: ilustracja składa się z dwóch rąk, fortepianu i czapki wojskowej. Oczywiście są jeszcze wszędzie poutykane reklamy, to stacji radiowej, to kolorowej gazetki o gwiazdach filmowych, w której więcej jest zdjęć niż tekstów czyli takiej dla głupków, którzy nie maja nawyku czytania. I oczywiście głównego sponsora: reklama aut Skoda Superb.
Wyjmuję płytkę. A na niej wytłoczony obrazek. Człowieczek wśród ruin. I znowu reklamy, a największa jest oczywiście Skody.
Jest film. Pianista. – pewnie fajny, bo swojego czasu było głośno o tej produkcji. Wszystko byłoby ładnie i pięknie i pewnie zapadłbym w letarg, gdyż film był tak zajmujący, gdyby nie dialog, który mnie nagle ocucił. I teraz najciekawsze:
Dialog z filmu Pianista – dokładne miejsce: 56 min., 20 sek.
a:
Hanna Krall, Zdążyć przed panem bogiem, Kraków 1979, s. 12: „Posłaliśmy w czterdziestym drugim roku kolegę, Zygmunta, żeby zorientował się co się dzieje z transportami. Pojechał z kolejarzami z dworca Gdańskiego. W Sokołowie powiedzieli mu, że tu linia się rozdwaja, jedna uboczna idzie do Treblinki, codziennie jedzie tam pociąg towarowy załadowany ludźmi i wraca pusty, żywności nie dowozi się”.
Czekam na napisy końcowe, może będzie wzmianka o Hannie Krall i jej książce. Choćby najmnieszy napisik.
Stwierdzam co następuje:
takowego napisiku nie zauważyłem.
Kto nie wierzy, niech sprawdzi!
A wszyscy dookoła gadają: nie kradniesz torebek, to nie kradnij także dorobku intelektualnego!
Ps.
Film jest o prześladowanych w Gettcie warszawskim Żydach, o cierpieniu, o poświęceniu, o podłościach. Jaki geniusz wpadł na to, tatuować reklamami film o takiej tematyce? Już widzę nowy slogan reklamowy Skody Superb: Dodaj gazu tak, żeby było adekwatnie, żeby marka się utrwaliła w pamięci konsumentów. Już widzę te kolejny produkt burzy mózgów kopirajterów w stylu: Jedź ku swemu przeznaczeniu; Gaz do dechy itp.
Pamiętam, że kiedyś niemiecka stacja VOX emitowała Listę Schindlera. Niemcy nie przerwali tego filmu żadną reklamą, najmniejszą nawet. Gdy kilka tygodni później Lista Schindlera emitowana była przez POLSAT, to czas reklam, którymi był ten film przerywany, równał się czasowi całego filmu. Pamiętam, że wkurwiony poszedłem spać, nie czekałem na koniec.
19 grudnia, 2007 o 19:36
:)))))))))))))))))))))))))
gumisie haribo :))))))))))
:)))))))))))))))))))))))))
Idę jutro do kerfura i nie wyjdę stamtąd, póki ich nie kupię :)))))))))))))))))))
19 grudnia, 2007 o 19:40
mówią też: „Nie bydziesz krod, nie bydziesz jod :)))))))))))
19 grudnia, 2007 o 19:52
aktualizowałem wpis
19 grudnia, 2007 o 20:25
Podłość podłości równa. Getto, Treblinka, inne, popełnione na Żydach są na równych prawach z innymi podłościami. Dlaczego więc tylko one mają stawiać na baczność? Ja na przykład widzę podłość prześladowań Żydów wykorzystywaną cynicznie do syjonistycznego celu.
Dla mnie podłość hitlerowców wobec Zydów równa się podłości Żydów wobec Palestyńczyków, równa się każdej wojennej i nie tylko wojennej podłości, więc gdyby wszystkie te podłości zliczyć, byłaby codzienna,48-godzinna żałoba w TV i nie tylko.
Miałem gdzieś ciekawy tekst. Bardzo znamienny i interesujący. Jak go znajdę, to prześlę mailem :)
19 grudnia, 2007 o 20:45
No, niestety, został zdjęty z portalu, na którym kiedyś był :(
Ale sprawdzę jeszcze na łytkach archiwalnych ;)
20 grudnia, 2007 o 7:36
czy pan wie, że wśród Żydów nie było w ciągu ostatnich 2000 lat żadnego analfabety?
20 grudnia, 2007 o 13:47
Nie wiem. Ale co to ma do rzeczy?
20 grudnia, 2007 o 13:49
nie wiem
20 grudnia, 2007 o 13:50
i seriozno prosze o nie wklejanie linkow. nie chce mi sie edytowac
20 grudnia, 2007 o 14:10
Ależ ja nie wklejam od czasu zwrócenia pierwszej uwagi.
Nie ma potrzeby okresowo przypominać mi o tym :)
20 grudnia, 2007 o 14:41
w panelu, obok komentarza zawsze mam link. umiescil go pan tam za pierwszym razem, gdy sie pan wpisywał i tak już został. żeby nie było linku, musiałby pan wykombinować nowy nick, ale nie dodawać liku. wówczas ja zaakceptuje komentarze od tego usera i nie musze edytować, a pan nie musi czytać moich próśb.
ps.
sam sie wzruszałem, gdy wyobraziłem sobie Zdzisie, która chowała brudne dłonie do kieszeni kufajki.
20 grudnia, 2007 o 15:15
Zrozumiałem ;)
20 grudnia, 2007 o 15:19
A’propos tych 2000-cy:
Jakiej metody Pan użył do obliczenia tego? :))))
21 grudnia, 2007 o 6:31
o tym przeczytałem gdzieś u Aleksandra Wata
21 grudnia, 2007 o 15:26
Przeczytałem „Słowo o Wacie” Rutkowskiego. Zaciekawiło.
Poszperam trochę, zobaczę, czy warto dalej czytać. :)
21 grudnia, 2007 o 15:40
jasne, że warto! bezapelacyjnie!
mówie to całkiem serio.
23 grudnia, 2007 o 17:50
hmm…czytam….zastanawiam się, dlaczego Wat. Pan odnajduje w sobie coś z niego?
Wiem, że pytanie może być niestosowne. Proszę więc nie odpowiadać i traktować je jako retoryczne.
26 grudnia, 2007 o 14:56
chyba w kazdej lekturze człowiek coś z siebie odnajduje. u Wata także coś innego mnie kusi. Wat mi imponuje nie jako literat – bo uważam, że kiepsko pisał (np. Mój Wiek – pierwszy tom, w którym jest zapis rozmowy z Miłoszem, jest rewelacyjny. Tom drugi, w którym Wat edytował rozmowę nie jest juz taki dobry) – Wat mi imponuje jako człowiek mądry, oraz jako człowiek z zasadami. Właściwie powinien być on patronem niemozliwości skurwienia się choćby niewiadomo co.
27 grudnia, 2007 o 18:07
Czy aby nie na wyrost ten > ? Dowodem służącym ocenie zasad byłaby egzemplifikacja postaw w sytuacjach skrajnych. Takim testem mogłaby być na przykład sytuacja, w jakiej został postawiony Elia Kazan przed komisję senacką McCarthy’ego.
Trzeba byłoby spytać jeszcze o kryteria tych zasad, czy były swoistym systemem Raskolnikowa ignorującym etykę funkcjonującą na zewnątrz niego, określając zasady moralne wg własnej filozofii, jako wynik wewnętrznych sprzeczności nim targających, będących poza jego zdolnością wartościowania, czy też zbiorem pochodzącym ze świadomego wyboru. Widzę wiele dowodów na to, że jego życie cechowało właśnie wewnętrzne rozdarcie, niepodległe jego woli i dlatego nie odnalazłbym w nim >.
27 grudnia, 2007 o 18:10
Oj, edytor ignoruje takie znaki ” >”. Wszędzie tam, gdzie występują, powinno być „patron”, „patrona”. :)
ps.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, Panie Marku :-)
28 grudnia, 2007 o 11:28
Dzięki i wzajemnie!
co do etyki:
uważam, że zasady zewnętrzne, związany z nimi patos, całkowicie nie sprawdzaja się w życiu zwykłym. kiedyś Kołakowski bodajże napisał, że wszelkie dekalogi są dla świętych, nie dla ludzi.
ale uważam także, że człowiek powinien mieć zasady, swój własny kręgosłup, który nigy, ale to przenigdy nie powinien się uginać, wyginać, modyfikować. wówczas – nawet gdy człowiek jest skurwysynem, to jest szczerym skurwysynem.
dlatego przede wszystkim chodzi tu o szczerość wobec samego siebie.
kiedyś się zastanawiałem, za ile mógłbym sie skurwić. rozmawiałem na ten temat z b.dobrym znajomym (rasowy filozof analityczny z dobrej szkoły poznańskiej L. Nowaka). On mi wówczas powiedział:
„skurwiłbym się za 50 mln dolarów, tak, żebym nigdy nie musiał ogladac siebie w lustrze, bo cały czas wylegiwałbym się na Karaibach popijając drinki z łupin orzecha kokosowego, w otoczeniu stada gołych bab”.
28 grudnia, 2007 o 12:58
hehe… podzielam, oczywiście, Pana pogląd, pod warunkiem wszakże, że – jak rozumiem – stałby on w opozycji do „rasowego filozofa analitycznego z dobrej szkoły poznańskiej” ;-)