PoliszFikszyn (7)

12 listopada, 2007 by

Chłopcy wygodnie rozsiedli się w przedziale i czekali na odjazd pociągu. Wykupili miejsca w pierwszej klasie, bo organizatorzy konkursu im. Kościotrupków wszystkim zaproszonym zwracali koszta podróży. Postanowili, że nie będą sobie żałować. Kiedy pociąg ruszył przystąpili do akcji. Pierwszy zaczął Adamski, który wyciągnąwszy z kieszeni czerwony scyzoryk, zaczął odkręcać popielniczkę.
– Na pewno się przyda z diabolicznym uśmiechem na twarzy powiedział do Dżaka. Po chwili, tym samym scyzorykiem zaczął odkręcać aluminiowe wieszaki na ubrania.
– One też się przydadzą.
Dżak tylko chwilę siedział bezczynnie, trenując pozę artysty-wieszcza obojętnego na zło indywidualne. Uważał on bowiem, że prawdziwego artysty nie powinna obchodzić jednostkowa tragedia, ale co najmniej zagłada na miarę cholokałstu. Jednak czysto ludzki instynkt dał o sobie znać.
– Teraz ja, teraz ja! krzyknął do Atomizera, wyciągając rękę po scyzoryk. A był to oręż niezwykły. Kiedyś kupili go na spółkę, by grać razem w pikuty. Ale z czasem odkryli, że ma więcej niż jedno ostrze i uczynili z niego przedmiot naukowych dociekań. Długo medytowali, lecz to Adamski wydobył na światło dzienne prawdziwą tajemnicę scyzoryka. To on, po wielomiesięcznych oględzinach stwierdził, że scyzoryk ma nie tylko dwa ostrza, ale także otwieracz do konserw, miniśrubokręt, nożyczki, piłę do drewna i wykałaczkę. Jednak prawdziwym przewrotem kopernikańskim w pojmowaniu istoty scyzoryka jako takiego było odkrycie, które poczynił Atomizer po pół roku od momentu zakupu nożyka. Odkrył wówczas rzecz niebywałą: scyzoryk posiada lupę. Od tego czasu chłopcy postanowili, że scyzoryk mimo, że został zakupiony wspólnym sumptem, teraz będzie należał do Adamskiego. Któregoś razu nawet ów gadżet o mały włos nie stał się powodem rozłamu w ich związku. Po tym, jak już ustalili, kto będzie powiernikiem tego ostrza, usiedli przed telewizorem. Pech chciał, że emitowano wówczas serial o Makgajwerze, który miał identyczny scyzoryk, co Adamski. Wówczas ujawniła się po raz pierwszy zazdrość Dżaka o popularność w mediach. Chciał odebrać nożyk swojemu przyjacielowi. Próba ta się jednak nie udała, bo zainspirowany serialem Adamski, za pomocą scyzoryka i przy użyciu pustej butelki po mleku, pudełka zapałek oraz tabliczki czekolady, konstruował właśnie swój pierwszy w życiu helikopter.

Adamski niechętnie rozstawał się ze swoim ulubionym gadżetem. Dlatego podając go Dżakowi zapytał nieufnie:
– Ale mi go oddasz?
– No pewnie. Chcę go tylko na chwilę pożyczyć.
– Obiecujesz? zapytał Atomizer, chcąc się upewnić co do właściwych intencji przyjaciela.
– Obiecuję odparł Dżak i dodał Jak chcesz, to mogę nawet przysiąc.
– Przysięgnij.
– Na co? zapytał Dżak.

I nie wiadomo, jakiej przysięgi zażądałby Adamski, bo ich rozmowę przerwała niska, pulchna dziewczynka, która z łomotem otwarła drzwi do ich przedziału pytając:
– Czy tu wolne?
Chłopcy skamienieli. Dopiero po chwili Adamski zareagował:
– Taaaa powiedział niechętnie.
– Tu jest wolne i wskazał na siedzenie przy wejściu do przedziału.
Dżak pomyślał w duchu: Kurwa, na chuj tu się ten babsztyl przyplątał. Ma cały pociąg do dyspozycji, a musiał właśnie trafić do naszego przedziału. Szlag trafił intymność. I kiedy sobie uświadomił, że rytualne szatkowanie tapicerki siedzeń nie wypaliło, ogarnęła go wściekłość. Nie dał jednak po sobie tego poznać. Usiadł przy oknie i obserwował uważnie grubaskę, gdy ta z trudem wciągała ciężkie walizy i torby do przedziału. Szarpała się z nimi jakąś chwilę, próbując najcięższą wtaszczyć na górną półkę. Pociła się przy tym niemiłosiernie, a chłopcy z uciechą podziwiali jej zmagania. W końcu odezwał się Adamski:
– Spróbuj na trzy, czte i ry.
– Jak to? zapytała grubaska, ocierając pot z tłustego, pokrytego grubą warstwą kremu niwea, czoła.
– No, my ci będziemy kibicować i skandować trzy, czter i ry, a ty spróbuj w tym czasie dźwignąć walizę.
– Ale chyba nie dam rady powiedziała dziewczyna.
– Jak to nie? wtrącił się nagle Dżak i dodał Trzeba tylko w siebie uwierzyć. Musisz mocno wierzyć w siebie, wierzyć w sukces, w to, że ci się uda. Powtarzaj sobie: jestem wielka, jestem wspaniała, jestem wielka. Poza tym kontynuował walizka jest z twojej kategorii wagowej, macie równe szanse.
– He, he, he zaśmiał się szyderczo Atomizer, puszczając porozumiewawczo oczko do Dżaka. Zawsze był pełen uznania dla precyzji i siły dowcipu przyjaciela. Wiedział, że jeżeli Dżak coś powie, to już powie i nie było żadnego zmiłuj się.
Dziewczyna, jako że zawsze brała za dobrą monetę rady ludzi obcych, postanowiła posłuchać Dżeka. Przykucnęła i objęła walizkę ramionami. Wstrzymała oddech i zaczęła rwanie. Wielkie krople potu wystąpiły na jej czoło. Twarz poczerwieniała z wysiłku.
– Hyyyyp, hyyyp, pfffffff sapała, próbując dźwignąć walizę, lecz bezskutecznie.
– Dawaj, dawaj dopingowali ją wspólnie chłopcy
– Na trzy czte i ry. Teraz, teraz! krzyczeli.
Po kolejnych trzech nieudanych próbach rwania, grubaska, całkowicie wyczerpana, siadła bezradnie na podłodze obok walizy.
– Nie dam rady zipała.
– E tam, masz po prostu złą technikę powiedział Adamski i dodał:
– Musisz szerzej rozstawić stopy.
Dziewczyna jednak nie miała ochoty na dalsze próby. Cały czas ciężko oddychając powiedziała:
– Szkoda, że tu nie ma żadnego dżentelmena.
O ile Adamskiego nie wzruszyły te słowa, tak Dżak zareagował gwałtownie.
– Jak to nie ma? Ja jestem dżentelmenem!
Następnie szybko wstał, założył cylinder, zarzucił na plecy czarną kapotę a do ręki wziął laskę.
– Teraz chyba widać, że jestem dżentelmenem.
Grubaska spojrzała na niego obojętnym wzrokiem i powiedziała:
– Gdybyś był dżentelmenem, to pomógłbyś mi z tą walizą.
– I tu się właśnie mylisz powiedział Dżak. Dżentelmeni nie są od noszenia walizek, ale od brodzenia po kolana w sadzawkach w poszukiwaniu nenufarów. Żaden prawdziwy dżentelmen kontynuował nie zniży się do tego by dźwigać walizki. To przecież takie przyziemne, takie prozaiczne. Niegodne dżentelmena. Poza tym, mógłbym sobie skórki pozadzierać, a nie ma nic bardziej hańbiącego dla dżentelmena niż zaniedbane paznokcie czy zadarte skórki. Powiedz sama szczerze, czy ty widziałaś kiedyś dżentelmena, który by miał dłonie jak wieśniak?
– Ale moja mama mówiła mi…
– Porzuć te staroświeckie przesądy przerwał jej Dżak. Odrzuć je i zwróć się ku mądrości prawdziwej, która jest w słowach moich. Ja mam zawsze rację, bo jestem dżentelmenem a dżentelmen nigdy nie kłamie.
Grubaska całkowicie skołowana wpatrywała się to w Dżaka, to w Adamskiego. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Atomizer zaś pomyślał w duchu:
– Ach ten Dżak, on jak coś powie, to już powie i nie ma zmiłuj się.

Kategoria: Bez kategorii | 3 komentarze »

komentarze 3

  1. TRB:

    „cholokałstu” – błędy zamierzone? ;-)

  2. TRB:

    „Porzuć te staroświeckie przesądy” – chyba lepiej „młodopolskie”? :)
    Okres Młodej Polski w literaturze pełni u dżaka rolę czarnego luda ;)stara się tępić najmniejszy, choćby tyci wspominek, tamtej epoki. Robi z tego antyliteraturę i pastwi się nad tym niczym Wielki Inkwizytor nad diabłem nie rozumiejąc kompletnie mentalnego ducha tamtej epoki

  3. TRB:

    hehe pojutrze poczytam resztę :-)

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?