7.listek

9 kwietnia, 2010 by

Justyna,

W chwili, w której będziesz czytała mój list ja będę walczył z cieknącym sufitem, zalewającym nas sąsiadem, biurokracją spółdzielni mieszkaniowej ale najgorszy bój stoczę z własną naturą gwałtownika. Nie wiem jak to się skończy, ale mam nadzieję, że przed 11.15 opadnie już kurz po walce. Zostanie zdiagnozowana pęknięta rura, nieszczelna uszczelka, źle zaspawana kształtka – nieważne co, ale ważne by diagnoza była prawidłowa. O 11.30 wyjeżdżamy do Warszawy i dobrze by było, żeby po powrocie zastać lokum w stanie mieszkalnym.

Tu miał być fragment o tym jak to nie znoszę długich podróży, że to dla mnie katorga galernicza itp. itd., ale o tym już ci tyle razy pisałem. Będę cię katował tymi opowieściami za lat kilkadziesiąt, kiedy mój mózg dopadnie starość wraz ze swoimi najgorszymi przypadłościami.

Muszę ci zadać jedno pytanie a ty musisz na nie odpowiedzieć. Powinienem na początku, ale na tego typu pytania nigdy nie jest za późno. Powiedz mi, dlaczego to robisz? Dlaczego się ze mną poznajesz? Dlaczego Justyna Bargielska (jak o tobie piszą): najbardziej wyrazista poetka współczesna, Vonegut w spódnicy, poetka na nowy wiek itp., itd., poznaje się z Markiem Trojanowskim (jak o mnie piszą): zgnojonym frustratem, chamem, palantem itp. itd.?

Zapewne czytałaś co mi Szczepan Kopyta napisał o „działaniach PRowych, które skutkują sprzedażą całych nakładów tomików”. Ty jednak nie sprawiasz wrażenia osoby – poetki – która potrzebuje działań piarowych. Nie uważam także byś miała problemy z publikowaniem, ze sprzedażą itp.

Nie sprawiasz wrażenia osoby, która cierpi na brak znajomych. Masz przecież tylu mądrych kolegów, tyle oczytanych koleżanek. I nie mogę sobie wyobrazić, by brakowało tobie rozmów o literaturze czy poezji.
(zresztą pewnie się zorientowałaś, że ja nie lubie rozmawiać o literaturze, filozofii, poezji itp.)

Czytałem twoją rozmowę z Honetem. Mówiłaś mu o „Trojanowskim psycholu” (co mi się bardzo podobało). Nie sądzę jednak byś była typem samobójczej kobiety, która ma misję zbawiania ratowania złych ludzi przed nimi samymi. Zresztą ja nie jestem złym człowiekiem. Przeciwnie. Uważam się za dwunożną, studwudziestokilogramową świętość.

Innymi słowy: nie masz żadnych powodów, by mnie poznawać. Więcej – masz mnóstwo powodów, by mnie omijać łukiem. Tu mógłbym pisać o tym, że Trojanowskiemu się ręki nie podaje, nie cytuje, że go zbanowano na nieszufladzie, że Trojanowski się nie nadawał do niczego na rynsztok.pl, że jest taki, śmaki i owaki. W rozmowie z Honetem powiedziałaś, że na wszystkie troskliwe głosy i pytania „Dlaczego justyno to robisz?” – przygotowałaś sobie gotową formułkę. Ale to nie jest odpowiedź na pytanie. Ciągle nie wiem dlaczego to robisz.

Nie akceptuję odpowiedzi typu:

– Po prostu, chciałam cię poznać

albo:

– Chciałam poznać człowieka, który nie zachwycił się China Chipping
(a propos, czy nie miałaś po dziurki w nosie tych wszystkich zachwytów, tych ochów i achów? Tych laudacji ludzi, którzy piszą laudacje wszystkim, którzy zwrócą się o laudacje? Zapytaj Biedrzyckiego ile takich laurek, jakie znajdują się na okładce „Dwóch fiatów” napisał innym literatom. Zapytaj Maliszewskiego ile on napisał laurek. Czy to nie jest przerażające?)

Nie zaakceptuję też odpowiedzi najbardziej prawdopodobnej, że chciałaś stanąć po stronie jednego psychola, przeciwko któremu zwróciły się „najpiękniejsze umysły tej epoki 30+” (tak to chyba Honetowi powiedziałaś).

I nie odpowiadaj mi tak, bo wówczas okaże się, że nie poznajesz mnie z chęci poznania, ale traktujesz jako materiał, który umożliwia tobie wyróżnienie się w grupie najpiękniejszych umysłów 30+ tego kraju.

Kobiece odpowiedzi: „Bo tak.” Lub: „Bo tak mi się podoba” – są natomiast mile widziane.

Pozdr
mt.

Kategoria: Bez kategorii | 1 Komentarz »

Komentarze 1

  1. Justyna Bargielska:

    Marek,

    bez wątpienia zakolegowałam się z tobą ze względów marketingowych. Z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, żeby to była właściwa decyzja, bo o ile, jak mówią w Poznaniu, nakład „Fiatów” się praktycznie sprzedał, o tyle Łukaszewicz zaczął otrzymywać zwroty. Z tych legendarnych osiemnastu książek, które sprzedał, wróciła już do niego ponad połowa. Co ciekawe, nikt nie domaga się zwrotu pieniędzy, te przesyłki mają jakby więcej symboliczny charakter.

    A jeśli o poznawaniu mowa, chciałabym, żebyś poznał podstawy. Absolutną podstawą w stosunku do mnie jest wiedzieć, w jaki sposób nigdy nic się ode mnie nie uzyska. Po pierwsze: powołując się na wcześniejsze ustalenia („ale obiecałaś, że jak wyjedziemy poza teren zabudowany, to mi zrobisz laskę!”). Po drugie: stosując szantaż – zwykły („jak mi nie zrobisz laski, to powiem twojemu mężowi, że miałaś mi zrobić laskę”) i emocjonalny („będę pił alkohol, jeśli mi nie zrobisz laski”). Po trzecie: sugerując, że moja odmowa ma jakiekolwiek znaczenie dla ogólnej sumy dobra na świecie („jak mi nie zrobisz laski, będę podenerwowany i pewnie zbiję dziecko”). Po czwarte: odwołując się do poczucia wspólnoty („to jest taki trudny okres dla nas wszystkich, nie sądzisz, że oboje poczulibyśmy się lepiej, gdybyś mi zrobiła laskę?”).

    Warto natomiast próbować sformułowań typu: „słyszałem, że wspaniale robisz laskę (wielokropek)”, „bardzo chciałbym, żebyś zrobiła mi laskę”, „rozmawiałem z żoną i ona nie ma nic przeciwko, żebyś zrobiła mi laskę, pod warunkiem, że przy tym będzie, co ty na to?”. Wtedy możemy zacząć rozmawiać. Aczkolwiek również bez gwarancji.

    A teraz cię przepraszam, idę stanąć w ośmiogodzinnej kolejce.

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?