Karolina Zachemba, W poszukiwaniu Miłości. Wiersze żywe

25 lutego, 2011 by

.
Pan z Radiowejtrójki. (RR)
– Dzień dobry Państwu, dzisiaj moim gościem w studio jest pani Karolina Zachemba.
Karalona Zachemba (KZ)
– Dzień dobry
Państwo (P)
– Dzieeeeń dooooo bryyyy
PR
– Pani Karolino, zaprosiłem panią do naszego trójkowego studio nieprzypadkowo. W zeszłym tygodniu, przygotowując się do audycji szperałem na półce w Empiku w poszukiwaniu nowości wydawniczych z zakresu polskiej poezji nowoczesnej. Pomijam skąpe zaopatrzenie Empiku w tego rodzaju pozycje jakimi są tomiki poetycki – to zresztą temat na inną rozmową – ale wyobraź sobie, że oprócz dwóch książek Miłosza, jednej książki Różewicza, cienkiego tomiku Herberta oraz kilkunastu tomików aforyzmów o miłości, o mądrości życia itp., jedyną nowością był twój zdaje się debiutancki tomik, którego tytułu nawet boje się wymienić tu na antenie z obawy przed procesem jaki mógłby wytoczyć nam twój wydawca.
P
– Niebywałe???!!!!
KZ
– Rzeczywiście, książka która w tej chwili leży przed panem, panie redaktorze, to faktycznie mój debiutancki tomik poetycki pt. W poszukiwaniu Miłości. Nie widzę powodu, by się obawiać wymieniać tytuł tego zbioru, w szczególności że podtytuł brzmi Wiersze żywe.
P
– Łaaaaaaał, żywe?
PR
– Są obawy, i to uzasadnione. Zanim zdecydowaliśmy się panią zaprosić do studio musieliśmy przedyskutować sprawę w naszymi prawnikami. Sprawa z pani książką W poszukiwaniu miłości (…)
KZ (przerywa)
Miłości z dużej litery.
PR
– Przepraszam, oczywiście chodziło o Miłość a nie miłość. W każdym razie przygotowując się do audycji musieliśmy rozwiązać poważny problem natury prawnej.
KZ
– A dlaczego?
PR
– Tomik został wydany w Systemie Wydawniczym Fortunet.
KZ
– Ta, ale co to ma do rzeczy?
PR
– Fortunet bezsprzecznie ma najlepszy kolportarz czyli decyzja by tu publikować swoje książki jest jak najbardziej uzasadniona, ale proszę przeczytać trzecią i czwartą linijkę drugiej strony książki.
KZ
– No dobrze, uwaga, czytam „Wszelkie prawa zastrzelone (…)
PR (przerywa)
zastrzeżone
KZ
– Tak, zastrzeżone, więc „wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment nie może być publikowany ani reprodukowany bez pisemnej zgody wydawcy”. Koniec. Co to za dziwne odgłosy? Ktoś strzela?
PR
– Proszę się tym nie przejmować. Wzmocniliśmy ochronę, ale być może za chwilę będziemy musieli zmienić studio. Póki co, pani Karolino, czy zwróciła pani uwagę na fragmenty: „żaden fragment” „nie może być”, „publikowany ani reprodukowany”, „bez pisemnej zgody wydawcy”? Przyznam, że my tu w radio mieliśmy niełatwy orzech do zgryzienia. Bo wie pani, gdybyśmy chcieli potraktować dosłownie klauzule o zakazie publikacji każdego fragmentu pani debiutanckiego dzieła bez pisemnej zgody wydawnictwa Poligraf, to w zasadzie każda próba rozmowy o pani książce, a w szczególności odwołanie się do pewnych cytatów naraziłoby polskie radio na nieprzyjemności.
KZ
– Nie rozumiem o jakie nieprzyjemności mogłoby tu chodzić? Rozmowa o wierszach, o poezji …ahhh! Mój Boże! Czy można sobie wyobrazić coś bardziej cudownego? Coś piękniejszego?
PR
– Pani Karlino, proszę sobie wyobrazić taką sytuację. Po rodzinnym spotkaniu – niech to będzie po wieczerzy wigilijnej – któryś z domowników pod choinką, jako prezent znajduje pani tomik poetycki. Rodzina, za wyjątkiem tych najbardziej wtajemniczonych, jest zaskoczona. Dotychczas pisanie a w szczególności wydawanie książek nie było w rodzinie popularnym zajęciem. Stąd zdziwienie. I niech pani wyobrazi sobie, że uniesieni entuzjazmem i dumą domownicy rzucają się na pani tomik. Że dosłownie wyrywają go sobie z ręki. Każdy chciałby zobaczyć tę piękną okładkę z aniołkiem, każdy chciałby przeczytać przynajmniej jeden wiersz a na pewno krótkie „Od autorki” na stronie numer 4. Zamieszaniu nie byłoby końca, gdyby nie głowa rodziny – pani papcio – która wprowadza odrobinę porządku. Papa anektuje książeczkę, otwiera ją na stronie dajmy na to 14., bierze głęboki oddech i zaczyna czytać. Czy potrafi pani sobie wyobrazić to, co by się chwilę później stało?
KZ
– Byłoby cudownie! Wszyscy rozsiedliby się wygodnie. Ktoś poprosiłby cicho o gorącą herbatę parzoną ze świeżego imbiru z odrobiną cynamonu, którą doskonale przyrządza moja babcia. Ciocia na pewno kazałaby sobie dolać wina za co wujek skarciłby ją wzrokiem i zupełnie niedyskretnym kuksańcem. Mamusia umiejętnie wybrnęłaby z niezręcznej sytuacji obracając ją w żart. Wszyscy zaczęli by się śmiać, ale tatko wymownym chrząknięciem uspokoiłby rozgrzane winem, imbirem oraz rodzinnym ciepłem towarzystwo, dając znak że zaczyna recytować. Zapadłaby cisza, a wśród ciszy rozbrzmiałyby dźwięki wiersza pt. Zachód słońca:

Zniża się do ludzi słońce
pośród ciszy
nadchodzącego wieczoru
niebo mieni się dla niego
różnorodnością kolorów
ludzie z aparatami
chcą uwiecznić tę chwilę
kiedy ono potężne
wnijdzie w morza głębinę

PR
– Pani Karolino, przepraszam, że w tym miejscu przerywam, jednak dostałem sygnał od realizatora, że pierwsze piętro naszej siedziby, mimo wzmocnionej ochrony i uzbrojonych barykad zostało wzięte. Przejdźmy może piętro wyżej, do naszego pancernego studio nagrań, którego wzmocnione ściany i drzwi zaprojektowano na początku lat sześćdziesiątych, by wytrzymały atak amerykańskich głowic nuklearnych. Zapraszam, prędko, prędko.
P
– Aaaagrh! Nie, nie, nie! Nie zabijajcie go, agrhhhh! to mój synek! Agrhhhh! Tatatatatat, eeeeeeee, tatatatat, pif paf. Jebud! Co to znaczy „wnijdzie”? Agrhh, nie! Nie chciałem! Bum, bum! Mamusiu, chlip, chlip! Mamusiu gdzie jesteś?! Chlip, chlip. Agrhhhh, tatatattatatata.

(Tymczasem dwa piętra wyżej, w opancerzonym studio przy ul. Myśliwieckiej 3/5)

KZ
– Czy mógłby mi pan wyjaśnić tę całą sytuację? Co tu się dzieje? Kim byli ci zamaskowani ludzie, ubrani na czarno którzy za nami biegli? Ja nie muszę przed nikim uciekać! Nic nie zrobiłam! Nic! Jestem niewinna!
PR
– Proszę się uspokoić. Za chwilę sytuacja zostanie opanowana. Został wezwany pan woźny z urlopu. Zdzichu zna karate i kungfu. Bronił niezawisłości naszej rozgłośni w najtrudniejszych czasach. Także i teraz da sobie radę.
KZ
– Ale przed czym? Przed czym bronić? Z czym ma sobie poradzić!? Ja chcę stąd wyjść!
PR
– Pani Karolino, to co nas tu wszystkich spotkało, to nic innego jak konsekwencje jednego, malutkiego podpisu.
KZ
– Ja nic nie podpisywałam! Proszę mnie wypuścić!
PR
– A kto podpisał umowę z wydawcą, w której stoi jak byk, że bez pisemnej zgody wydawcy – tylko i wyłącznie – nie wolno nikomu publikować ani reprodukować każdego fragmentu książki pt. W poszukiwaniu Miłości?
KZ
– Tu chodziło o to, żeby nikt nie ukradł mojej własności intelektualnej, o prawa autorskie.
PR
– Pani Karolino, umówmy się, o prawa autorskie może się niepokoić Joanne K. Rowling ale nie pani. Uważam, że w pani dobrze pojętym poetyckim interesie jest to, aby z pani debiutanckim tomikiem zapoznała się jak największa liczba osób. Zupełnie bez znaczenia jest to, czy uda się to osiągnąć przy pomocy wydawniczych mechanizmów marketingowych czy kserokopiarki czy skanera. Myślę, że i pani zależy na tym, by ludzie jednak czytali pani wiersze.
KZ
– Chciałabym, bardzo chciałabym żeby ludzie czytali. Moje wiersze są wierszami o bogu, o tym jak na świecie jest pięknie i że można czasami sobie iść gdzieś na spacer. Moje wiersze są wierszami przepełnionymi ciepłem. Bardzo dobrze się czułam je pisząc i chciałabym ten stan ducha przekazać dalej, przekazać go wszystkim ludziom. Wtedy nie byłoby wojen. Wierzę w terapeutyczną funkcję poezji i w to, że człowieka można zmienić. Chciałabym w tym miejscu przywołać fragment jednego z moich wierszy, który idealnie oddaje charakter mojej poezji.
PR
– Proszę bardzo, tylko mam prośbę, żeby nie naruszyła pani zbytnio praw wydawcy do powielania każdego fragmentu pani tomiku.
KZ
– Będę recytowała z pamięci, nie będę czytała. Tak można?
PR
– Dostałem sygnał od prawnika, że taka forma cytowania jest dozwolona. Proszę.
KZ
– Ekhm, ekhm. Wiersz nosi tytuł Wiosna przebudzenia.

Wreszcie wzejdzie Słońce
i wystąpi z zastępami swych promieni
podźwignie nas swym ciepłem
łamiąc zlodowaciałe skorupy naszych serc
i odkrywając przed nami nowe życie

I jak? Ładny? Wzruszający? Mogę wyrecytować jeszcze jakiś wiersz, jeżeli pan redaktor pozwoli. Wszystkie znam na pamięć, bo one urodziły się w moim wnętrzu. Darzę je dziwną formą uczucia macierzyńskiego.
P
Jeeee szczee! Jeeee szczeeeee! Jeeeee szczeeeee!
PR
– Pani Karolino, antena należy do pani.
KZ
– Następny mój wiersz ma tytuł „Tajemnica”.

Można by napisać milion wierszy o Miłości
Ale jej wielkiej tajemnicy
nie pomieści się w ograniczeniach książki
nie pomieści się jej też w umyśle
ani nie wypowie jej piękna słowami
Miłość trzeba przyjąć sercem
choć i serce jej pojąć nie zdoła!
A najdziwniejsze jest to
Że Miłość od nas pragnie miłości!
Źródło potrzebuje małych strumieni, dopływów
niepozornych kropli deszczu
do nawodnienia wyschłej
pozbawionej życia ziemi.

Kolejny wiersz będzie także o miłości (…)
PR
– Pani Karolina, przepraszam, że pani przerywam. Proszę uwierzyć, że gdyby to ode mnie zależało zostawiłbym panią i pani wiersze sam na sam ze słuchaczami. Jednak ograniczają nas ramy czasowe audycji oraz inne tematy, które chciałbym poruszyć.
P
– Szkooooooda! Uuuuuuuuuu! Szkoooooooda! Uuuuuuuuuuu!
PR
– Mam pytanie. Pani Karolino, dlaczego jako autorka wybrała pani System Wydawniczy Fortunet. W kraju istnieje dużo innych wydawnictw. Czytelnik, Znak, Nowy Świat itp. Z tego co mi wiadomo tylko w Fortunacie istnieje klauzula „Żaden fragment nie może być publikowany ani reprodukowany bez pisemnej zgody wydawcy”.
KZ
– Napisałam do wydawnictwa ZNAK bardzo długi list, do którego dołączyłam kilkanaście swoich wierszy. Inny list, porównywalnej długości wysłałam do redaktorów z wydawnictwa Nowy Świat oraz Wydawnictwa Literackiego. Bardzo długo czekałam na odpowiedź. Codziennie zaglądałam kilka razy do skrzynki na listy. Oprócz rachunków za zużycie energii, za gaz nie było w niej tej koperty, na którą tak długo czekałam. Próbuję sobie to tłumaczyć w ten sposób, że może poczta zawiodła. Mało to przesyłek ginie gdzieś po drodze? Mało to listów nie dochodzi do adresata. Dlatego po półrocznym bezskutecznym oczekiwaniu wysłałam nowe listy do tych samych adresatów. Tym razem wysłałam priorytetem poleconym.
PR
– I co?
KZ
– Nie doczekałam się odpowiedzi. Zrobiło mi się przykro. Było mi bardzo przykro, bo ja nie chciałam tych wierszy wydać dla siebie, ale dla moich wspaniałych rodziców. Chciałam im zrobić prezent, ofiarować im książkę z moimi wierszami.
PR
– Czy nie prościej byłoby wydrukować pięć egzemplarzy na drukarce komputerowej i bindować?
KZ
– To nie to samo co książka. Każdy może coś sobie wydrukować, skserować i skleić w zeszyt. Mi chodziło o coś unikalnego, o wyjątkowy prezent dla wyjątkowych ludzi.
PR
– I tak pani trafiła do Fortunetu?
KZ
– Nie, nie sama. Moja mama widziała, że bardzo się smucę, że coś mnie gryzie. Przy śniadaniu nie byłam już tak rozmowna jak kiedyś. Pan rozumie, panie redaktorze, potrzeba wydania wierszy drukiem stała się moją największą skrywaną obsesją. Wkrótce przestałam jeść i rodzice zrozumieli, że to coś poważnego. I pamiętam, że to było w niedzielę. Było słoneczne popołudnie a ja zamiast wyjść na dwór, siedziałam zamknięta w swoim pokoju i biłam się z myślami. Nagle do drzwi zapukała mama. Usiadała obok mnie i spojrzała mi w oczy. Zawsze bardzo dobrze się rozumiałyśmy, ale tego niedzielnego popołudnia porozumiałyśmy się bez słów. Mamusia wyjęła kopertę, w której był spory plik pieniędzy i wręczyła wydruk reklamy z Internetu na temat wydawnictwa Poligraf i systemu Fortunet.
Odżyła we mnie nadzieja.
PR
– Teraz rozumiem sens słów w wstępie „Od Autorki”

Książkę pragnę dedykować mojej Mamie,
bez której wiersze z pewnością nie
wyszłyby na światło dzienne…, a jedynie
pokryte kurzem zapełniłyby szufladę…

Ale czy mogłaby pani wyjaśnić sens dalszej części odautorskiego wstępu? Pisze pani tak:

Po cichu mam nadzieję, że chociaż
jedna osoba zaglądnie do tego tomiki
przeczyta i zrozumie :-]

Pani Karolino, jak chęć i potrzeba recepcji wierszy, którą pani wyraża wprost i która jest zrozumiała, bo każdy poeta chce by go czytano i żeby dyskutowano o jego wierszach, ma się do klauzuli wydawniczej bezwzględnego zakazu publikacji nawet fragmentów pani wierszy bez pisemnej zgody nie tyle pani jako autorki ale wydawcy?
KZ
– Nie zastanawiałam się nad tym.
PR
Dobrze. Przejdźmy dalej. Interesuje mnie kontekst powstania. Proszę zdradzić nam kulisy pani poetyckiego warsztatu. W jaki sposób pisze pani swoje wiersze?
KZ
– Ja ich nie piszę, ja je tylko przekazuję na zewnątrz. Działam jak przewodnik energii poetyckiej. Moje wiersze powstają w moim sercu, w mojej duszy i czuję jak chcą się przedostać do świata zewnętrznego. Czuję się wówczas bezsilna i jednocześnie bezbronna wobec tych sił, które przeze mnie przenikają. Moja ręka jest tylko przewodnikiem, kanałem przez który uchodzą słowa zapisane na kartkach.
PR
– Rozumiem, ale czy kiedyś próbowała sobie pani odpowiedzieć na pytanie: „dlaczego ja? Dlaczego właśnie mnie to spotkało? Dlaczego ja mam ten dar?”. Na pewno nie raz czuła pani na sobie brzemię, ciężar odpowiedzialności zarówno za jakość przesłanych treści oraz za ich upowszechnienie i zrozumienie wśród jak najszerszych mas społecznych.
KZ
– Odpowiem na to wierszem, jeżeli pan redaktor pozwoli.

Trudno jest pojąć tajemnice nieba
zapomnieć o tym, co rani boleśnie
zapomnieć o tym, o czym pamiętać trzeba
źle jest posmutnieć za wcześnie

I dalej w tym wierszy jest mowa o niebie oraz o ziemi, o tym jakie tajemnice gdzie się kryją
PR
– No to proszę, proszę dokończyć
KZ
– a więc:

ziemia nie niebo – rzecz to prawdziwa
niejedno kształtuje istnienie
rozmaite problemy w sobie ukrywa
ogniem szlifuje każde pokolenie.

Ten wiersz nosi tytuł „Życie
PR
– Tak, bardzo wymowny to tytuł. Ale wracając do pytania, mam rozumieć, że przyjęła pani swój dar bez zastanowienia.
KZ
– Treści, które przekazuję w wierszach nie można pojąć rozumem. Wiara jest potrzebna. Bez niej się nie obejdzie.
PR
– Pani Karolino, w jednym z wierszy pt. Prowadź pisze pani (…)
KZ
– Proszę nie czytać. Chciałabym wyrecytować.

Otworzyłeś moje wnętrzności
przebiłeś serce gromem prawdy bolesnej
rozerwałeś chusty zakrywające rany głębokie
by je w ogniu oczyścić i wyleczyć
w ogniu szlifujesz mnie
wykorzeniasz chwasty
do których zdążyłam się już przyzwyczaić.
Nie mam już siły krzyczeć
przeciw gromowi potęgi Twojej
walczyć po ludzku
moim ograniczonym rozumem
z wszechmocą i mądrością Twoją
poddaję się woli Twojej, bo cóż mi zostaje …
Ty widzisz w świetle, ja nie widzę wcale.
Prowadź więc Panie!

PR
– Po lekturze tego tekstu nasunęło mi się kilka pytań, z którymi nie mogę sobie jako czytelnik poradzić. Pierwsze pytanie – jak zareagowali rodzice na te naturalistyczne obrazy „otwierania wnętrzności” itp. Cały tomik utrzymany jest w nastroju oazowym, który znany jest dobrze miłośnikom poezji z twórczości Violetty Grzegorzewskiej czy mistrzyni kazań i litanii – Agnieszki Kuciak. Jednak w tym wierszu, który odważyłem się przytoczyć, narażając się na sankcje prawne, nie ma śladu po spolegliwej oazowiczce. Co się takiego wydarzyło?
I drugie pytanie. Dwie strony dalej widzimy mimetyczną reprodukcję najsławniejszej rekonstrukcji wizerunku postaci z całunu turyńskiego. Kategorii mimesis użyłem tu w jej pierwotnym znaczeniu, gdyż na stronie 59. tomiku mamy do czynienia nie z przedrukiem, ale z drukiem zdjęcia reprodukcji. Zakładam, że pani jest autorką tego zdjęcia.
KZ
– Nie bardzo rozumiem.
PR
– Zrobiła pani zdjęcie zdjęcia i dołączyła je do swoich wierszy. Dlaczego nie dała pani oryginału, który pani fotografowała. Czy tak nie byłoby prościej? Czy wydruk nie byłby lepszej jakości? A może sprawa jest zupełnie banalna i wszystko pozbawione jest mistycznej otoczki, filozoficznej nadbudowy i w rzeczywistości chodzi tu o prawa autorskie? Pani Wydawca chciał mieć pewność, że wszystkie materiały, które pani przekazała muszą być pani intelektualną własnością. Jednak czy na powielenie – czyli zdjęcie – reprodukcji rekonstrukcji wizerunku postaci z Całunu Turyńskiego – pani lub pani wydawca uzyskaliście zgodę autorów tejże reprodukcji?
KZ
– Yyyyyyyyyy, ale o co chodzi?

Nie warto brać sobie tej rozmowy do serca. Wszelkie podobieństwo do osób, nazw, treści i zdarzeń jest tylko przypadkowe.

Kategoria: Bez kategorii | 61 komentarzy »

Zabezpieczone: dziennik (XXVII)

23 lutego, 2011 by

Treść jest chroniona hasłem. Aby ją zobaczyć, proszę poniżej wprowadzić hasło:

Kategoria: Bez kategorii | Wpisz swoje hasło, aby zobaczyć komentarze.

Otwarty list do Prezesa Rady Ministrów RP, Donalda Tuska w sprawie Piotra Balkusa

17 lutego, 2011 by

.
Panie Premierze,

piszę do Pana w sprawie nieudacznika, fajtłapy oraz niedouczonego chłopiny, którego największym życiowym osiągnięciem było poznanie tajników trudnej sztuki pisania na klawiaturze. Piotr Balkus – bo o nim mowa – postanowił ubarwić swoje szarej i smutne życie. Człek ów jest tak bardzo skrzywdzony przez los, że nawet program WORD automatycznie zmienia jego nazwisko „Balkus” na „Falkus” a to trąci explicite motywem fallicznym. Ale do rzeczy. On to, Piotr Balkus, na jednym z internetowych portali wyraził pragnienie ujrzenia Pana, drogi Premierze, w dość niekomfortowej jak dla śmiertelnika sytuacji – na stryczku.
W Polce jak i w wielu innych krajach wieszanie ludzi bardzo źle się kojarzy, w szczególności gdy mowa o powieszeniu kogoś za jaja i w dodatku na słupie. Pragnę zauważyć, że Piotr Balkus, chłopina o umyśle od urodzenia nielotnym, nie posunął się w swojej odezwie do skrajnej niegodziwości i nie nawoływał do ataków na Pańskie przyrodzenie. A mógłby, proszę mi uwierzyć na słowo, że mógłby. Skąd to wiem? Wiem, bo Piotr Balkus należy do bardzo niebezpiecznego typu ludzi, którym niestraszne naturalne ograniczenia mentalne, którzy w pogardzie mają prawo grawitacji i zasady zdrowego rozsądku – Piotr Balkus jest nowoczesnym poetą polskim.

Tak, tak! Nie przewidział się Pan a i ja się nie pomyliłem – fragment „Piotr Balkus jest nowoczesnym poetą polskim” napisałem bezbłędnie i co najważniejsze koresponduje on na zasadzie aedequatio z faktami. Żeby jednak rozwiać wszelkie wątpliwości pozwolę sobie zacytować jeden z wierszy Falkusa … – tfu! Znowu ten bezmyślny edytor tekstów! – chodzi o Balkusa, o Piotra Balkusa, po to by na tej podstawie mógł Pan, Drogi Premierze, przekonać się o ewentualnych uzdolnieniach niegodziwca, który jeszcze nie tak dawno nawoływał do powieszenia Pana.

Piotr Balkus,

Franciszek

Pastę do zębów
nakładam na grzebień.
Nie mogę spać,
mylę drzwi.

Zakochałem się,
ale nie wiem
w Kim.

Panie Premierze, jeżeli po przeczytaniu tego tekstu odczuwa Pan pewien dyskomfort poznawczy, jeżeli nie widzi Pan sensu w paście nakładanej na grzebień, w myleniu drzwi oraz w urojonej miłości, to proszę nie czuć się odosobnionym. Jedynie umysł Piotra Balkusa jest w zdolny przebrnąć w stanie nieuszkodzonym przez niuanse znaczeniowe poszczególnych fragmentów w tym tekście. Lecz mimo niezrozumienia tego jakże pospolitego wśród nowoczesnych poetów bełkotu, lektura wierszy Piotra Balkusa pomoże zrozumieć Panu, prokuratorom oraz łasym na Pańskie pochlebstwa donosicielom, którzy całymi dniami przeszukują Internet po to, by wyłowić takie perły absurdu, które m.in. płodzi Balkus by zgłaszając sprawy do odpowiednich organów wkraść się w Pańskie łaski – intencję owego nieszczęśnika. Konfrontując petycję, w której Piotrek nawoływał naród do powieszenia Pana z innymi jego tekstami sprawa domniemanego linczu, puczu, przewrotu – jak zwał, tak zwał – przedstawia się w zupełnie innym świetle. Okazuje się, że odezwa Balkusa opublikowana na salon24.pl, to kolejna głupotka, groteska, tekst paranormalny jak człowiek po paraliżu mózgowym i tak należy ją potraktować. Każde studiowanie, analizy semantyczne, uczone interpretacje, ekspertyzy czy opinie rzeczoznawców w tym przypadku będą stratą czasu – roztrząsaniem nawozu przez złote sita o różnych oczkach w celu ustalenia uziarnienia poszczególnych frakcji gówna.

Panie Premierze, mimo oczywistych ułomności Piotr Balkus jest jednak poetą, a poetów władza albo knebluje albo pozwala im na wszystko. Nie ma innej drogi. Ale wiedzieć trzeba, że wybór między kneblem a dowolnością zagwarantowaną prze licentia poetica – to wybór między władzą despotyczną a demokracją. Pan Panie Premierze – w co wierzę – przewodzi krajowi wolnemu, w którym jest miejsce dla poetów, nie tylko tych dobrych, poprawnych politycznie czy spolegliwych artystów ale także dla tych kalekich, nieustannie szukających swoich życiowych dróg, których sztandarowym przedstawicielem jest Piotrek Balkus.

Panie Premierze, Donaldzie Tusku – proszę mi nie odpisywać, że Pan owszem wolność kocha i szanuje, oraz że nie ma Pan nic przeciwko nieudacznikowi Piotrkowi, któremu jedno co się w życiu udało, to ten nieszczęsny tekst o wieszaniu. Proszę mi nie odpisywać, że Pan wybacza ale, że w związku z tym, że żyjemy w państwie prawa to nie Pan wpływu na postępowanie i decyzje Prokuratora. Proszę nie pisać mi o klasycznym podziale władzy, o niezależności instytucji demokratycznych i o tym, że nic Pan w tej sprawie nie może zrobić.
Proszę tak nie odpisywać, bo Piotrek Balkus popełnił głupi tekst, który równie głupio opublikował na popularnej witrynie internetowej. Nie był on uczestnikiem tajnego spotkania nocą na cmentarzu, nie rozmawiał o przepychaniu ustawy hazardowej, nawet nie dał się uwieść i namówić uroczej agentce CBA o imieniu Ania, do wzięcia reklamówki z forsą. Nic z tych rzeczy. Piotrek Balkus, to nie jest zły człowiek.
.

.

Kategoria: Bez kategorii | 174 komentarze »

Wojciech Wencel, Podziemne motyle

12 lutego, 2011 by

.

26. czerwca 2000 r. Jan Paweł II ujawnił światu treść trzeciej tajemnicy fatimskiej. Sekret objawień, który doświadczyła córka kościoła o imieniu Łucja ujrzał światło dzienne. Nie było sensu dłużej trzymać w tajemnicy treści objawienia – wszak zdarzenia, o których była w nim mowa dokonały się.
Powołując się na sprawdzone źródła watykańskie pozwalam sobie przytoczyć jej treść:

El poeto polacco, homo homini grande homo catolicco santo subito Wojciech Wencel (1972) si una duo milenium confetti sine straciatella cafe latte sine. Pubblicato un libro di poesia “Wiersze” (1995) in coeli una prosciutto la putta parmezan con pizza restaurante, destinatario di numerosi premi Kościelskich anno 2000. Plazza con carbinieri fiat Mediolan spagetti pasta con tomato Padre Cappucino finito mondo tinto roso Deo Iesu Christi. Ha un sito web www.wojciechwencel.blogspot.pl, che non ha senso da visitare.

Do dnia dzisiejszego nikt nie odważył się przetłumaczyć objawienia na język polski. Strach lingwistów przed duchem świętym, który bez wątpienia podejmie współpracę z umysłem tłumacza podejmującego się zadania translacji jest zbyt duży obciążeniem psychicznym dla zwykłego śmiertelnika, który nie ma ciągotek beatyfikacyjnych.
Jedyne co wiadomo to to, że w objawieniu jest coś na temat Wojciecha Wencla, nagrody Kościelskich i wierszy.

Reporterzy POLSATU i TVN-u natychmiast podjęli temat, słusznie węsząc sensację. W pogoni za Wojciechem Wenclem udali się najpierw do redakcji “Gościa Niedzielnego”. Okazało się, że akurat nie ma go w biurze a kiedy będzie – tego żaden z redakcyjnych kolegów poety nie chciał zdradzić. Zasłaniano się tajemnicą spowiedzi.
Następnie odwiedzili biura redakcji “Frondy” – tu dowiedzieli się, że Wencla dawno nie ma.
Wysłano nawet faks do Kancelarii Prezydenta RP o treści:

Do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej
Lecha Kaczyńskiego


Panie Prezydencie, czy wie Pan…

Otrzymali zwrot: “Mnie już nie ma, ale zapytajcie brata. Wojtek był w składzie Trójmiejskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarka na Urząd Prezydenta RP w 2010 po moim trupie. On na pewno będzie wiedział.

Ale Jarek z zasady rozmawia tylko z reporterami telewizji TRWAM i Radio Maryja. Chłopcy z POLSATU i TVN odeszli więc z kwitkiem, a właściwie uciekli z kwitkiem osłaniając głowy przed spadającymi jak grom z jasnego nieba torebkami starszych pań, parasolkami i laskami, które emeryci nabijali dodatkowo hufnalami, by zwiększyć siłę rażenia.

Wszystko co dobre, dobrze się kończy i niestrudzeni w poszukiwaniach reporterzy odnaleźli w końcu zapowiedzianego w fatimskim objawieniu rodaka poetę. Siedział sobie gdzieś na łące i przeżuwając suche źdźbło trawy, które wystawało z kącika ust podziwiał harmonię boskiego stworzenia. Rośliny żyją dzięki słońcu, sarenki jedzą trawę. A kiedy sarenka zdechnie jej ścierwem pożywi się biały robaczek. Robaczka zaś dorwie leśna mrówka, zanim ten przepoczwarzy się w muchę i wpadnie w sieci pająka. Ale kto zje mrówki? W Polsce nie ma mrówkojadów – głowił się młody gdański poeta. Korzystając z chwili przerwy w rozmyślaniach na tzw. siku, dziennikarz śledczy (nie przyznając się do tego, że reprezentują komercyjne, kosmopolityczne, liberalne media) przeprowadzili z wywiad w młodym poetą.

POLSAT (P)
– Dzień dobry
Wojciech Wencel (WW)

– Pochwalony. Panowie w jakiej sprawie?
TVN (TVN)
– W sprawie wierszy.
WW
– A, jeżeli w sprawie wierszy to zapraszam. Gdybyście chcieli porozmawiać o wyporności drobnicowców czy kontenerowców lub o solidarności, Lechu Wałęsie to także miałbym coś do powiedzenia. Dorastałem w Gdańsku. Wiecie, tu się Polska zaczęła.
P
– Tym razem chcielibyśmy tylko o wierszach.
WW
– Wiersze to bardzo trudna sprawa. Odkrywa się je w duszy w najmniej oczekiwanych chwilach. Czasami dzieje się to w tramwaju, czasem w trakcie rozmowy ze sprzedawcą w markecie osiedlowym. Różnie to bywa. Różnie i dziwnie.
TVN
– Niech pan, panie Wencel, doda coś od siebie.
WW
– Ale co mam niby dodać do siebie?
P
– Na przykład boga, duszę, Maryję i kilka grobów.
WW
– Pan raczy żartować…
P
– Nie
WW
– Pan raczy…
P
– Nie
WW
– Pan …
TVN
– Wojtek, kolega nie żartuje. Czytałeś ostatni swój zbiór wierszy? My z koleżką przeczytaliśmy go kilkakrotnie. Zastanawialiśmy się, rozważaliśmy sedno ludzkiej egzystencji a kiedy doszliśmy do jakichś tam wniosków ponownie zaczęliśmy studiować twój ostatni zbiór wierszy. I to był błąd …
WW
– Że co?
P
– Jajco! Błąd i tyle!
TVN
– Krótka piłka, ale widze po oczach. Po twoich małych zawziętych oczkach prosiaka hodowanego na przemysłowej fermie, który całe życie musiał bić się o żarło. Widzę że jesteś nienażarty, że chciałbyś ster dusz, że chciałbyć dusz rząd, że marzysz o mickiewiczowskim przywództwie.
WW (drżącym głosem)
– Mickiewicz nie był Polakiem
P
– Jak to nie?
WW
– może był w kilku, kilkunastu a może w kilkudziesięciu procentach Polakiem, ale Polactwo dziedziczone jest po pierwsze dzięki krwi – czy wy wiecie że moja mamusia i tatuś bsą Polakami? – po drugie dzięki krwi, a po trzecie dzięki kaszance.
P.
– Wolę pasztetową. Ale chciałbym bliżej poznać twoje wiersze. Wojtek powiedz..
WW
– Dla kogo Wojtek dla tego Wojtek, a dla ciebie…
TVN
– Panie Wojtku – mogę w tej formie?
WW
– Proszę
TVN
– Panie Wojtku czy pan wie, że nagrodę Kościelskich, którą odebrał pan w tym roku, to samo wyróżnienie za kilka lat geriatryczne żiri podtrzymywane przy zyciu przez respiratory i sterydy anaboliczne przyzna młodocianemu pedałkowi za to, że jest pedałkiem w kraju, w którym o tym, co jest cnotą i kot jest Polakiem decydują fani klubów piłkarskich?
WW
– Jaja sobie chyba robicie?!
TVN + P
– Nie
WW
– Boże uchroń nas przed…
P
– Zanim bóg nas ochroni, mam do ciebie pytanie.
WW
– Wal
P
– Nigdy na czczo
TVN
– Nie walisz na głodniaka?
P
– Nigdy, muszę wpierw coś przekąsić
WW
– Panowie, rozmawiacie ze mną? Z sobą się już chyba narozmawialiśie?
P + TVN (razem)
– Racja
TVN
– Przejdźmy do poezji. Jesteś poetą oraz osobą o głębokiej religijności, której nie ukrywasz. Powiedz, jak określiłbyś swój stosunek do języka oraz do sposobu i możliwości wyrażenia tego co duchowe, co transcendentne.
WW
– Wiara na pewnym poziomie łączy się z poszukiwaniem. Tu pomocnym jest język, który oprócz brzmień jest nośnikiem znaczenia. Używa się języka do wyrażania czegoś. Racjonalizacji tego, co nas otacza i nie chodzi mi tylko o świat postrzegany zmysłami. Moje rozumienie racjonalizmu jest dalekie od naiwnego w gruncie rzeczy sensu tego pojęcia jakie nadała mu epoka oświecenia. Racjonalność według mnie to zdolność formułowania takich zdań, w których na poziomie formalnym każdy wyraz jest zrozumiały i które rozpatrywane jako całości przede wszystkim coś znaczą i są znaczące.
P
– Znaczą i są znaczące? Masło maślane.
WW
– Poezji, która zbudowana jest w oparciu o język, nie można i nie należy rozpatrywać w kategoriach praw myślenia logicznego. Żaden wers, żadne zdanie poetyckie nie może być rozpatrywane w ramach logiki dwuwartościowej. I w tym upatruję pierwszej i pierwotnej różnicy między opisem jako efektem użycia języka a różnymi formami transcendencji, o których można orzec „istnieją” bądź „nie istnieją”. Poezja i jej zdania nie roszczą sobie pretensji bycia ultymatywnymi. Rozstrzyganie o tym, że coś jest prawdziwe a coś fałszywe – lub na innym poziomie: że coś jest dobre a coś złe – nie należy do poezji. Wiersz jako nośnik znaczenia poetyckiego zawsze interpretowany jest w zbiorze o nieskończonej liczbie możliwości. W tym kontekście wszystkie znaczenia mogą być tylko i aż bardziej lub mniej uprawdopodobnione, nigdy ostateczne.
TVN
– Czy to nie zakrawa o absurd? Gdyby przyjąć konsekwentnie taką interpretację to okazuje się, że jednocześnie każdy ma rację i nikt jej nie ma.
WW
– Staram się na gruncie poezji odróżnić rację o uprawdopodobnienia. Rację może mieć sprzedawca mebli w polemice z klientem, który reklamuje uszkodzony stół. Rację może mieć poszkodowany w wypadku lub może ją mieć towarzystwo ubezpieczeniowe, które odmawia wypłaty odszkodowania należnego z tytułu wypadku. Jednak jeżeli mówimy o wierszach, to zamiast racji – z którą nieodłącznie związana jest kategoria „posiadania”, która z kolei przesądza o relacjach między podmiotami uprzywilejowując jednego z nich – wprowadzam uprawdopodobnienie znaczenia. Nie chodzi tu o matematyczne prawdopodobieństwo i reguły, którymi rządzi się ten rachunek, ale o uprawdopodobnienie – funkcję przybliżania się do prawdy.
P
– Ostatecznej, jak Bóg?
WW
– Takiej i tylko takiej. W gruncie rzeczy poezja jest drogą, która prowadzi do jednej i jedynej prawdy ostatecznej, która zawiera się i kompletnie wyraża się w słowie „Jest”.
TVN
– Wróćmy do wierszy. Wydajesz się być poetą, który jest świadomy języka, wyczulonym na niuanse znaczeniowe. Używasz go jako narzędzia z sukcesem od kliku już lat. Powiedz, czy twój instynkt i wiedza lingwistyczna znajduje jakiś wyraz w wierszach? Chodzi mi o to, czy bliżej tobie jako poecie do technicznych aspektów języka, czy raczej do duchowości, która za nim stoi.
WW
– Czy Świetlicki czy może bardziej Sosnowski?
TVN
– No… tak.
WW
– Ani jeden, ani drugi. Wyobrażam sobie poetę jako mędrca – jednego, jedynego który ocalał po wielkim kataklizmie – który spędza całe życie w zamknięciu, w doskonałej izolacji od świata, od półsłówek, dźwięków i rozwiązań o charakterze tymczasowym. Być może w tak zwanej fazie prenatalnej bawiłbym się językiem jako źródłem dźwięku. Jednak byłaby to tylko zabawa, pozbawiona znaczenia rozrywka, która nawet doprowadzona do granicy stadium eksperymentalnego – czyli kiedy osiągnęłaby najbardziej atrakcyjną formę foniczną – i tak byłaby pozbawiona sensu, gdyż nie istniałby ani jeden odbiorca. Wszyscy potencjalni słuchacze, konsumenci tej muzyki wyginęli w wielkim kataklizmie.
Z drugiej strony ograniczenie treści poetyckich do sfery prozaicznej – by nie użyć bardziej dosadnego określenia – do ludzkich problemów codziennych; pisanie wierszy o knajpianym nastroju, o przechadzkach po mieście, o tym że ktoś przyszedł się kochac a nie kłócić itp., także wydaje mi się jakimś barbarzyństwem kulturowym, które zmusza człowieka do łączenia sfery sacrum i profanum a następnie obserwowania efektów mutacji. Jednak w mutantach oprócz dziwnie powykręcanych fizjonomii i zdeformowanych ciał nie ma nic szczególnego. Najważniejszy szczegół natomiast tkwi gdzie indziej.
P.
– Gdzie?
WW
– Tu (wskazuje serce)
P.
– A może tam (wskazuje tylną część ciała)
TVN
– Zanim pokłócimy się o części ciała oraz ich metafizycznych mieszkańców, wróćmy do wierszy. Jesteś poetą o dużej świadomości języka i niezwykłej wrażliwości. W jednym z wierszy w swoim przedostatnim tomiku Podziemne motyle piszesz

Nabożeństwo zapięte na ostatni guzik
W sutannie biskupa

Dwudziestu dwóch kleryków
Śpiewa najpiękniej jak umie:
„Na krzyż z Nim”
(…)

I dalej:

biskup wychodzi na obiad i rozpina sutannę

[niedziela palmowa w Sanodmierzu]

Pytanie moje brzmi następująco, czy wiesz co znaczy słowo „zapinać” w młodzieżowym slangu?
WW
– Niezbyt orientuję się w slangach młodzieżowych. Przybliż proszę.
P.
– „Zapinać” znaczy odbyć z kimś stosunek płciowy.
WW
– Wypraszam sobie.
TVN
– Czy jako młody chłopiec, posługiwałeś do mszy? Mogę sobie wyobrazić, że byłeś ładnym, pulchnym chłopczykiem o twarzy barokowego cherubinka, który odziany w białą komżę szytą z firanki śpiewał przed niedzielnym czytaniem delikatnym kontratenorem.
WW
– Komży nie posiadałem i nie śpiewałem a barokowa uroda oraz owal twarzy, który zdradza moje upodobanie do jedzenia zostały do dziś. Jednak przechodząc do wiersza i znaczenia, to tak jak powiedziałem – każdy widzi w poezji to, co chce zobaczyć. Tak też dzieje się w tym przypadku. Bezsprzecznie, tropy które podaję: „rozpinana sutanna”, „klerycy śpiewający najpiękniej”, „biskup” – takie motywy w odniesieniu do patologii nagłaśnianych przez media liberalne jak Gazeta Wyborcza i inne, mam tu na myśli w szczególności TVN, może być interpretowane w odniesieniu do sfery libido. Jednak generalnie należy rozróżnić intencje autora od intencji interpretatora.
P
– Zostańmy przy autorze i jego intencjach. Czytając wiersze ze zbioru Podziemne motyle, trudno oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia nie ze zbiorem wierszy ale z elementarzem prozelityzmu.
WW
– Skąd takie mylne wrażenia?
P
– W 90% tekstów pojawia się archetyp biblijny. Jest to albo czarny anioł, nieśmiertelna dusza, raj, bóg, mędrcy ze wschodu, Babilon itp.
WW
– I co z tego?
P
– Nic, ale czytając zbiór Podziemne motyle więcej niż dwa razy, czytelnik czuje się jak stały bywalec tanich amerykańskich motelów, w których jedynym standardem i luksusem jest egzemplarz Pisma Świętego w górnej szufladzie szafki nocnej, oprawiony w kartonową okładkę pokrytą półskórkiem z tłoczonym i złoconym tytułem na rancie.
WW
– To bardzo wybiorcza lektura. We wspomnianym zbiorze jest mnóstwo innych archetypów o rodowodzie innym niż tradycja chrześcijańska. Na przykład: „Frozen – wielki przebój Madonny” [do końca]; „śmieszna kołdra z Kubusiem Puchatkiem” [***] jest i „chłopiec trzy i pół kilo, oczy ma po mamie” [bajka]. To tylko przykłady, jest ich dużo więcej…
TVN (przerywa)
– … tak jak dużo więcej jest scenek biblijnych z tych kilkudziesięciu wierszach w zbiorku. Jedziemy – po kolei: w wierszyku, w którym umieściłeś archetyp „Kubusia Puchatka” są szczątki anielskich kończyn górnych, które ocalały po kontakcie z szarą rzeczywistością.
WW
– Bredzisz!
TVN
– Nie, nie bredzę ale cytuję ciebie:

na czyichś plecach drżą drobne łopatki
jakby kikuty zostały ze skrzydeł
pod śmieszną kołdrą z Kubusiem Puchatkiem

Jeżeli chodzi o Frozen Madonny, to motyw ten występuje w uświęconym, cmentarnym sąsiedztwie. W przedostatniej strofie czytamy:

więdną astry w twoich dłoniach wózek już dawno się zepsuł
a droga do kaplicy wydłuża się w nieskończoność.

I wreszcie ten twój nieszczęsny trzyipółkilogramowy chłopiec z wierszu pt. Bajka. Przywołując ten przykład powinieneś kierując się uczciwością autorską powiedzieć także o trzech ostatnich wersach.
WW
– Cichooooo! Nie mów, proszę!
P
– Powiedz, powiedz!
TVN
– Rzetelność i obiektywność dziennikarska nakazuje ujawnić treść tych wersów czytelnikom.
Oto one:

proszę pani: w tym wieku ryzyko jest większe
znika w gliniastym dole mahoniowa trumna
chodź opowiem ci bajeczkę bajka będzie długa.

WW
– Proszę tego nie publikować.
TVN
– Dobrze, wytniemy.
P.
– Jedna ze współczesnych polskich poetek – Mirka Szychowiak – kiedy dowiedziała się, że zamierzamy z tobą jako poetą przeprowadzić wywiad powiedziała – i tu cytujemy dosłownie – możemy?
WW
– Proszę
P.
– „Wencel jest chujowy” – tak powiedziała. Co miałbyś ty do powiedzenia swoim koleżankom i kolegom?
WW
– To, że ja otrzymałem w:
1995 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy debiut poetycki roku – Wiersze
1996 Nagrodę główną w I Konkursie Poetyckim im. x. Józefa Baki – poemat Requiem
1997 nominację do Nagrody Literackiej Nike – Oda na dzień św. Cecylii
2000 Nagrodę Fundacji im. Kościelskich – Oda chorej duszy
2000 Nagrodę im. ks. Janusza St. Pasierba – Oda chorej duszy
2002, 2003, 2006 nominacje do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza – Oda chorej duszy, Ziemia Święta, Imago mundi
2003 Nagrodę Artusa za najlepszą gdańską książkę roku – Ziemia Święta
2004 stypendium Ministra Kultury
2004 stypendium Baltic Centre for Writers and Translators w Visby na Gotlandii
2006 wyróżnienie w konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek „Najpiękniejsze książki roku” – Imago mundi
2010 Řád Bílé Karla Vrány I. stupně (Order Biały Karla Vrány I. stopnia) za „poetyckie i śliwowicowe propagowanie Wyżyny Czesko-Morawskiej w Polsce”
No i kto tu jest chujowy? Ha?
P.
– Z tymi konkursami i wyróżnieniami to różnie bywa. Miary i punktów odniesienia szukałbym raczej w recepcji idei niż w ilości konkursowych trofeów. Weźmy ostatni przykład konkursu, w którym juroruje m.in. Jacek Dehnel a w którym główną nagrodę zgarnia najlepszy kolega Jacka – Maciej Woźniak. Raczej skupiłbym się na recepcji.
WW
– No dobrze, polskie konkursy to jedna sprawa, ale ten ostatni? Order Biały Karla Vrany I. stopnia, to już jest coś?
TVN
– O! Następne pytanie miało dotyczyć ostatniego wyróżnienia. Czy nie uważasz, że nagroda za: „poetyckie i śliwowicowe propagowanie…” jest czymś w rodzaju dyplomu wydrukowanego na laserowej drukarce brothera za najbardziej obfite i treściwe rzyganie za namiotem w trakcie Oktoberfest w Monachium?
WW
– Nie mam zamiaru ustosunkowywać się do tego rodzaju insynuacji. Zamiast komentarza mam dla was wiersz zadedykowany dla Bohuslava Reynka. Gdybyście nie wiedzieli, to:

Bohuslav Reynek (1892-1971) – czeski poeta, tłumacz literatury francuskiej i niemieckiej, grafik. Razem z żoną, francuską poetką Suzanne Renard, niemal całe życie spędził w rodzinnym majątku (…)

– i tu przerywam. Nie chcę zdradzać więcej szczegółów z życia artysty a zainteresowanych odsyłam do przypisu na stronie 44. swojego tomiku „Podziemne motyle”, z którego dowiecie się więcej niż z polskiej wersji wikipedii na temat Bohuslava Reynka. Jako ciekawostkę podam, że jedną stronę dalej – i także w przypisie – przeczytać można o „jednym z najstarszych drzew w Europie”, które posiada tę oto właściwość, że: „kto pod nim uśnie, ten się nie obudzi”
TVN
– Wojtku, czy na skończenie chciałbyś coś przekazać swoim czytelnikom? Czy masz jakąś naukę dla świata?
WW
– Chciałbym, owszem. Ale chciałbym, żeby świat uczył się nieustannie od poetów. Żeby przystawał w swoim pędzie, żeby życie zwalniało za każdym razem kiedy polski poeta publikuje polski wiersz. Życzyłbym sobie, żeby ludzie częściej spoglądali w niebo niż tylko przed siebie. Chciałbym, żeby w tym niebie widzieli coś – coś oprócz liberalnej pustki, bezkresu kosmicznego. By ich charakterów i sumień nie skrzywił powykrzywiany Stephen Hawking.
TVN
– To mamy także wyciąć?
WW
– Nie.
P.
– W jednym z odcinków o przygodach Thorgala, Shaniah zostaje zatrzymana w podziemnym świecie. Zmienia się w motyla bielinka, który podąża za dźwiękiem rogu Garma – strażnika podziemi …
WW
– Pardon, ale czytam tylko Pismo Święte.

Powyższy wywiad nie tylko nie doczekał się autoryzacji ale nigdy się nie odbył chociaż mógł i pownien był.

Kategoria: Bez kategorii | 88 komentarzy »

Zabezpieczone: Dziennik (XXVI)

8 lutego, 2011 by

Treść jest chroniona hasłem. Aby ją zobaczyć, proszę poniżej wprowadzić hasło:

Kategoria: Bez kategorii | Wpisz swoje hasło, aby zobaczyć komentarze.

XI Tyska Zima Poetycka

2 lutego, 2011 by

.
Z nieskrywaną przyjemnością, przy wtórze złotych rogów, fanfar itp., informujemy, że decyzją jury w składzie: Zdzisław Jaskuła, Krzysztof Siwczyk, Bohdan Zadura,laureatką XI edycji Tyskiej Zimy Poetyckiej została Elżbieta Lipińska.

Tajne uzasadnienie żiri:

Za długoletni staż na portalu nieszulflada.pl (zarejestrowana 3.08.2004r.)
Za to, że jest na ty z Jackiem Dehnelem
Za to, że nie używa przekleństw i innych brzydkich słówek w Internecie
Za to, że w wierszykach także stara się być kulturalna.
Za to, że mimo zaawansowanego wieku opanowała nie tylko sztukę obsługi komputera ale podstawy html, dzięki czemu sprawnie posługuje się kursywą oraz pogrubieniem co ma znaczenie w edytowaniu dedykacji w wierszach publikowanych w necie.
Za to, że zasłużyła sobie.
Za to, że jest dla wszystkich miła.
Za to, że zawsze pomoże. O każdej porze dnia i nocy wytłumaczy dlaczego wróbel piszemy przez „ó” a nie „u”. Na dodatek zrobi to bezinteresownie!
Za to, że na nikogo nie nakrzyczała i że nie wyśmiała żadnego wiersza.
Za to, że na nieszufladzie opublikowała tylko 281 wierszy, udzieliła się na forum tylko 66 razy i napisała tylko 4584 komentarze. A przecież mogła więcej.
Za to, że w tym roku wypadało nagrodzić jakąś poetkę.
Za to, że nie było jej w „Solistkach” a już wtedy jej sie należało.
Za to, że laureatka wiekowo plasuje się w okolicach średniej wieku szanownej komisji, która sporządziła niniejsze uzasadnienie. (Siwczyk zgłosił votum separatum, ale on taki jakiś młody jest)

I generalnie za wszystko – bo we wszystkim Laureatka bryluje – za wszystko, tylko nie za wiersze.

Sporządzając niniejsze uzasadnienie żiri czuło się zwolnione z obowiązku lektury takich wierszy Laureatki:

Taki pejzaż

Potykasz się o dziury i niespodziane pagórki.
Wokół wszystko ocieka szarością.
Liszaje brudu, odrapane facjaty i facjatki,
dawno poddały się erozji.
Nie rozróżnisz rysów, charakter w zaniku.

Ulica Tęczowa wcale nie jest Tęczowa.

Elżbieta Lipińska (Holy Golightly) 2008-04-19 18:42:56

Takich także nie czytano:

Odliczanie

Od rana halny. W uszach sygnały karetek.
Stare drzewa kłaniają się nisko,
dopraszając się łaski.

Przywiana ciemność gasi resztki czerwieni.
Zaciąga szczelną zasłonę. Na oczach bielmo.

Świt układa statystyki.

Elżbieta Lipińska (Holy Golightly) 2010-12-14 19:09:22

A dlaczego wierszy nie czytano? Bo z całym szacunkiem dla przepięknej, przmiłej, przezasłuzonej, przeszacownej, przesympatycznej osoby Laureatki, jej wiersze nie nadają się do czytania.

ŻIRI ZWRACA SIĘ DO WSZYSTKICH FANÓW TEGOROCZNEJ LAUREATKI, BY DOPISYWALI SWOJE „ZA” DO UZASADNIENIA!

Kategoria: Bez kategorii | 123 komentarze »