1977 (1)

25 stycznia, 2008 by

1.

Czasami jakoś tak się dzieje, że umykają nam ważne rzeczy, że ciekawe zdarzenie zostają tak po prostu, bez żadnej intencji, przeoczone. To samo dotyczy ludzi. Spotyka się ich. Później są rozstania i nadzieja na kolejne spotkanie. Nadzieje nierzadko stają się dożywotnimi, bo tych samych ludzi zastępują inni i inni i tak do końca.

Rodzice wybudowali się przy starym, poniemieckim basenie o wymiarach olimpijskich. Jedną z części płotu okalającego pływalnie były drewniane kabiny, przebieralnie, w których zwłaszcza dziewczyny, z natury bardziej wstydliwe od mężczyzn, przebierały się w stroje kąpielowe. Jako dzieciak często się podkradałem z różnych stron, by przez szpary w deskach podpatrzeć to i owo. To pierwszy raz wówczas zobaczyłem nagą kobietę, że tak powiem: na żywo. Żadne tam gazetki, zresztą takich z gołymi dziewczynami wówczas nie było. To nie były te czasy, w których krocze Paris Hilton zdobiło nagłówki prasy brukowej. To była zupełnie inna epoka.
Swoją fascynację kobiecą nagością przypłaciłem rozciętą wargą i płaczem. Któregoś razu, gdy zakradłem się podglądać przez szparę jak się dziewczyna przebiera, zobaczyłem, to co zwykle widziałem w takich sytuacjach. Kawałek pośladka, pół piersi i kilka kępek zarostu łonowego. A należy wiedzieć, że nawet w intymnym zaciszu kabiny kobiety bardzo szybko się przebierały i oko dziecka nie zdążyło rejestrować wszystkich nowości anatomicznych. Nie wiem jakim cudem, chociaż dziś przypuszczam, że owa kobieta jako przedmiot moich obserwacji usłyszała mój chichot, który tłumiłem każdorazowo w trakcie podglądania, że się zorientowała. Nieświadoma ofiara jak wówczas sądziłem mojej ciekawości nagle się wyprostowała. Stała całkiem naga, jak ją pan bóg stworzył i to dokładnie przed szczeliną, do której miałem przyklejone oko. Nie zakrywała się, nie krzyczała: Ratunku! Podglądacz!, tylko tak zwyczajnie sobie stała. Wówczas to pierwszy raz doświadczyłem na własne oczy, że dziewczyny nie mają siusiaków. Jako dzieciak zadawałem sobie wówczas pytanie: Czym one sikają?. Podglądana przeze mnie kobieta odwróciła się, tak jakby chciała, żebym zobaczył ją z tyłu. Tu nie było jednak nic ciekawego do oglądania. Wydawało mi się wówczas, że wygląda tak samo jak ja. Nie zwróciłem wówczas najmniejszej nawet uwagi na biodra i te krągłości, które dzisiaj doceniam. Stojąc jeszcze chwilę odwrócona tyłem, ponownie pokazała mi się z przodu i pokiwała palcem, dając znak, żebym się zbliżył. Przylgnąłem całą twarzą do szpary. Z całych sił, żeby jeszcze raz wszystko dokładnie pooglądać. I nagle, znienacka dziewczyna z całej siły kopnęła w deskę, do której przywarłem twarzą. Uderzyła na tyle mocno, by mnie odrzuciło obok na ziemię, co zresztą nie było trudne, gdy po drugiej stronie drewnianej ściany stoi jedenastoletni dzieciak. Poczułem ból i chwilowe ogłuszenie. Dopiero wówczas zorientowałem się, że ona się zorientowała i zacząłem biec do domu. Ryczałem strasznie po drodze, w zasadzie to wyłem. Nie tyle z bólu, bo go nie czułem. Także nie dlatego, że widziałem na dłoni krew, którą otarłem z wargi. Płakałem ze wstydu. Zostałem nakryty. Od tamtego czasu nigdy więcej nie szedłem podglądać, nawet gdy to robili koledzy z podwórka i mnie namawiali. Nigdy też nie dowiedziałem się kim była ta dziewczyna, chociaż długo miałem obsesję, że ona wie, kim ja jestem. Dlatego przez jakiś czas w ogóle nie chodziłem na basen, bojąc się, że mnie spotka i będzie się ze mnie śmiała.
Oprócz kabin, niewątpliwą atrakcją basenu była skocznia, którą wszyscy nazywaliśmy trampoliną. Punktem honoru było skoczenie z niej do wody. Każdy łepek się pchał na drabinkę, by się po niej wspiąć na drugie piętro i skoczyć. A stawka była niebagatelna uznanie wszystkich dziewczyn, które opalając się na wydeptanej, basenowej murawie, podziwiały skaczących. Ratownicy, a było ich zawsze dwóch, mimo że cały czas pili w kabinie dla ratowników, to jednak zawsze trzeźwo oceniali wiek i zdolności wszystkich chętnych do skoku. Dlatego trudno było się na nią wspiąć. Każdego nielata traktowali tak samo. A mianowicie gromkim i stanowczym:
– Gdzie się chuju pchasz! Chcesz się utopić?! Idź mi stąd, ale już smarku!
To przeważnie wystarczało. Nie chuj, ale smark był tak upokarzający, że każdemu młokosowi na cały dzień przechodziła ochota na skakanie z trampoliny. Zwłaszcza, że każdorazowo przyglądające się skoczni dziewczyny, gdy usłyszały krzyki ratowników, śmiały się głośno. Każdy mały chłopak chciał być nagle dorosły, a tu nagle ktoś do niego wrzeszczał smarku.

Miałem jedenaście lat, kiedy udało mi się po raz pierwszy niepostrzeżenie wejść na trampolinę. Oczywiście zignorowałem tak zwane pierwsze piętro. Przecież ono było tylko dla cieniasów. Od razu wszedłem na drugie. Podszedłem do krawędzi i od razu się cofnąłem. Odległość od wody wydawała mi się wręcz kosmiczna. Usiadłem na krawędzi, bo myślałem, że to zmniejszy ten dystans dzielący mnie od lustra wody. Chciałem się tak zwyczajnie zsunąć i skoczyć na nóżki. Mimo, że skok na nóżki też był uważany za obciach, to jednak był to skok i mniej blamował niż zejście, którego wówczas nie brałem pod uwagę. Wiedziałem, że muszę skoczyć, tylko nie wiedziałem jak. Kiedy tak modliłem się, siedząc na krawędzi, usłyszałem za plecami:
– Dawaj mały, skaczesz czy nie?
Odwróciłem się i zobaczyłem Surka. Tego samego Surka, który budził postrach wszystkich w moim wieku i starszych, o wiele starszych. Surek był kryminalistą. Miał tatuaże, miał odciętego kciuka, nie miał jedynki, co mu w cale nie przeszkadzała się uśmiechać. Bycie kryminalistą w czasach mojego dzieciństwa to było coś. Dzisiaj co trzeci jest kryminalistą, ale wówczas aura więzienia, która otaczała takich ludzi, miała w sobie coś magicznego. Surka uważano za półboga-półdemona. Wszyscy z daleka podziwialiśmy jego tatuaże, gwiazdki wytatuowane na barkach. Opowiadano o nim legendy. Na przykład.
Któregoś razu Surek siedzi sobie w knajpie. Pije piwo. Jedno za drugim aż się upija. Podchodzi do niego kilku facetów i chce go zbić. Surek wstaje i załatwia wszystkich jak Bruce Lee.
Nie ma bardziej sztampowych opowieści niż ta, ale każdy z nas w to wierzył. Jedyne o co się spieraliśmy, to liczba napastników, którą Surek rozłożył na łopatki. Wszyscy mu trochę zazdrościliśmy, był w jakimś sensie naszym idolem, typem awanturnika. Zastępował nam brutalnych bohaterów filmów akcji. Uosabiał bezwzględność, brutalność więzienną no i miał tatuaże. Sam jako dziecko wielokrotnie rysowałem sobie długopisem kotwicę na ramieniu. Starszy brat robił to samo i mówił, że jak się wielokrotnie ją poprawia długopisem, to w pewnym momencie będzie ona nie do zmycia. Była tez inna teoria powszechna wśród moich kolegów, jeżeli chodzi o robienie tatuaży. A mianowicie, należało sobie namalować rysunek długopisem a następnie wcierać go zapałkami w skórę, aż do momentu całkowitego starcia się siarkowej główki zapałki. Trzeba tak zetrzeć kilka pudełek, zanim tatuaż się utrwali. Człowiek się nieźle nacierpiał, zanim zrozumiał, że tym sposobem nie można zrobić tatuażu.
Ale wracając do przygody z trampoliną.
Łatwo sobie wyobrazić co wówczas czułem, gdy siedziałem nad przepaścią, a za moimi plecami stał właśnie on Surek-kryminalista. Spanikowałem nie na żarty. Pewnie byłbym skoczył. Miałem wystarczającą motywację, mianowicie demona za plecami. Jednak Surek mi w tym przeszkodził. Powiedział:
– Jak masz cykora, to nie skacz. Odsuń się.
Nic nie odpowiedziałem. Bałem się cokolwiek powiedzieć, żeby czasami nie oberwać. Nie zdążyłem się też odsunąć. Surek skoczył przeze mnie. Odbił się za mną, przeleciał nade mną i runął na główkę do wody. Po tym zdarzeniu opowiadałem wszystkim kolejną opowieść o Surku, zapisując własnoręcznie osobny rozdział w jego mitologii, który mógłbym zatytułować: Surek latający.

Basen nie wytrzymał konfrontacji z epoką wolności, która rozpoczęła się po 89 roku. Niszczał i niszczał. O ile władza ludowa zainteresowana była w kształceniu zdrowego ciała klasy robotniczej i dbała o ten relikt, który pierwotnie stał w narodowosocjalistycznej gotowości do służby w hodowli kolejnych generacji aryjczyków, tak demokratyczna władza zdecydowała o nierentowności tego obiektu. Reguła ekonomiczna przesadziła o jego końcu.
Co się stało z Surkiem?
Surek po 89 także się zmienił. Uległ zredefiniowaniu. Z buntownika i herosa stał się nagle żulem. Bohater upadł, bo był to czas upadku starych bohaterów, których mieli zastąpić nowi. Ostatni raz spotkałem go kilka lat temu. Siedział na schodach w centrum rynku wraz z innym menelem pił wino. Ten inny menel, to mój kolega z dzieciństwa Jacek, który był jak nikt wygadany. Wciskał takie bajery i tak skutecznie, że wszyscy, mimo że wiedzieli, że to są kity, to i tak z zaciekawieniem tego słuchali. Nikt by nie przypuszczał, że Jacek kiedyś usiądzie obok Surka. A jednak, on też nie wytrzymał. Siedzieli sobie razem. Surek mnie zawołał. Podszedłem. Poprosił mnie o jakieś drobne. W tym czasie pijany już Jacek, zaczął opowiadać kolejny bajer o tym, że się wybuduje, że zbuduje sobie ładny dom, tylko musi się z tego wszystkiego otrząsnąć. Nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że opowiada bajkę dla samego siebie, że jest mu potrzebna. Surek, także pijany wówczas, odezwał się do niego:
– Ty się kurwa najpierw tu, w środku zbuduj, kurwa! i pokazał palcem na głowę.

Kilka tygodni później usłyszałem, że Surek zmarł. Ponownie opowiadano legendy, jak to szalony Surek biegał i krzyczał, że walczy z diabłem, że widział diabła. Tylko, że tym razem diabeł go zabrał. Podobno ostatnie słowa Surka brzmiały: Uciekam.

Kategoria: Bez kategorii | Komentarze »

Chcesz dodać coś od siebie? Musisz, kurwa, musisz!? Bo się udusisz? Wena cię gniecie? Wszystkie wpisy mogą zostać przeze mnie ocenzurowane, zmodyfikowane, zmienione a w najlepszym razie - skasowane. Jak ci to nie odpowiada, to niżej znajdziesz poradę, co zrobić

I po jakiego wała klikasz: "dodaj komentarz"? Nie rozumiesz co to znaczy: "załóż sobie stronkę i tam pisz a stąd wypierdalaj"?